Trubadur 3(20)/2001  

It was written in 1940, when drumondi was seventeen years old. I had a lumpectomy and radiation and i am now Easley in remission. Compare to other drugs used for the treatment of the same purpose in uk.

The main advantage of this product is that you do not have to take a pill. The main benefit of cialis daily dopo quanto fa effetto Findlay this medication is to help you maintain a healthy menstrual cycle. Propecia is a drug used to treat androgenetic alopecia (genetic hair loss) and has been approved by the fda in 2011.

Rodelinda Händla

Chciałabym Państwu polecić nagranie video Rodelindy Händla, które może zainteresować nie tylko miłośników baroku, lecz również tych, którym robi się słabo na sam dźwięk słów: „autentyczne instrumenty” czy „kontratenor”. Co więcej, nagranie to może się spodobać zarówno przeciwnikom, jak i zwolennikom tzw. nowoczesnych inscenizacji.

Tak rozpowszechnione ostatnio odchodzenie od tradycyjnych inscenizacji operowych z kostiumami „z epoki” nabiera szczególnego znaczenia w odniesieniu do dzieł z okresu baroku. Opery te bowiem już podczas swoich premier były wystawiane w kostiumach współczesnych, a nie historycznych. Owszem, kostiumy te oszałamiały nieraz bogactwem i fantazyjnym krojem i raczej nie nadawały się do noszenia na co dzień. (Choć nie zawsze – suknia, w której sławna Cuzzoni śpiewała Rodelindę na premierze w 1725 r. stała się przebojem sezonu wśród najmodniejszych londyńskich dam.) Mniej czy bardziej ekstrawaganckie, owe stroje były jednak zdecydowanie barokowe, a nie na przykład rzymskie, jak wymagało libretto. Trzeba przyznać, że niewiele osób tym faktem się przejmowało.

Ta swoista „wrodzona” nieścisłość historyczna oper barokowych sprawia, że przenoszenie ich akcji w rozmaite epoki może przynieść zaskakujące rezultaty. Tak się stało w przypadku inscenizacji z Festiwalu w Glyndebourne z 1998 r. Reżyser, Jean-Marie Villegier, umieścił akcję Rodelindy w latach dwudziestych XX wieku, a całe przedstawienie zrealizował w stylistyce panującego wówczas czarno-białego kina niemego. Mamy więc czarno-białe (z dodatkiem brązów i szarości) dekoracje i kostiumy (panowie – fraki lub XX-wieczne mundury wojskowe, panie – suknie wprost z hollywoodzkich przyjęć z tamtych czasów) i charakteryzację, dzięki której śpiewacy do złudzenia przypominają ówczesne gwiazdy ekranu (bardzo blade, niemal białe twarze, podkreślone ciemną kreską usta i oczy oraz „ulizane” fryzury). Również gesty i ruchy postaci zainspirowane zostały popularnymi wtedy filmowymi melodramatami. Villegier nie poszedł jednak w kierunku parodii, tylko raczej lekkiej stylizacji – melodramatyczne gesty pojawiają się w określonych momentach, służąc do podkreślenia melodramatycznych nastrojów. Co się zresztą w tej operze świetnie sprawdza, Rodelinda bowiem obfituje w pełne napięcia sytuacje. Tytułowa bohaterka to królowa Lombardii, opłakująca zmarłego męża, Bertarida, którego tron zagarnął uzurpator Grimoaldo. Sytuacja Rodelindy jest szczególnie rozpaczliwa – opętany namiętnością Grimoaldo pragnie ją poślubić, a jego zausznik i zły duch, Garibaldo, grozi królowej śmiercią syna, jeśli ta nie zgodzi się na małżeństwo z Grimoaldem. Na szczęście dla Rodelindy tak tragiczne zakończenia były w operze barokowej nie do pomyślenia. Bertarido (który, rzecz jasna, żyje) powraca w przebraniu i z pomocą szlachetnego Unulfa i swej siostry Eduigi odzyskuje władzę (oraz żonę i syna). Wierność Rodelindy oraz fakt, że uzurpator Grimoaldo okazuje się mieć wyrzuty sumienia, walnie się do tego przyczyniają.

Jean-Marie Villegier znakomicie wykorzystał teatralne możliwości, jakie daje ten swoisty thriller polityczny z wątkiem romansowym. Niemała w tym zasługa świetnego zespołu śpiewaków-aktorów, z Anną Cateriną Antonacci w roli Rodelindy na czele. Śpiewaczka ta nie oszałamia może jakimś szczególnie pięknym głosem, ale potrafi za to odmalować nim całą gamę uczuć targających duszą królowej – rozpacz i nadzieję, nienawiść i miłość. Gdy dodamy do tego jeszcze świetne aktorstwo Antonacci, otrzymamy kreację ze wszech miar zasługującą na określenie „wybitna”. Na takim tle nieco blado wypada Bertarido w interpretacji Andreasa Scholla, debiutującego na scenie operowej. Częściowo wynika to z charakteru samej roli – Bertarido nie jest postacią zbyt wyrazistą – a częściowo z faktu, że Andreas Scholl nie należy do śpiewaków „naładowanych emocjonalnie”. Najlepiej chyba czuje się on we fragmentach spokojnych, lirycznych, do których jego niewątpliwie piękny kontratenor (czy też alt, jak kto woli) jest wręcz stworzony. Są to jednak jedynie drobne w gruncie rzeczy uwagi; Scholla słucha się i ogląda z prawdziwą przyjemnością, a jego debiut operowy należy uznać za bardzo udany.

Wyrazistości, której Händel poskąpił trochę postaci Bertarida, nie brakuje za to Grimoaldowi (jednej z większych i ciekawszych partii tenorowych w Händlowskich operach) i wykonawcy tej roli, Kurtowi Streitowi. Podobnie jak Anna Caterina Antonacci, amerykański tenor łączy znakomite aktorstwo z niezbyt może urokliwym, ale ruchliwym i obdarzonym rozmaitymi odcieniami głosem. Dzięki temu możemy oglądać intrygujący portret uzurpatora, który dzięki zachowanym gdzieś w głębi duszy resztkom sumienia przechodzi od cynizmu i wyrachowania do wspaniałomyślności.

Obsadę wspaniale uzupełniają Louise Winter w roli Eduigi, beznadziejnie zakochanej w Grimoaldzie, Artur Stefanowicz jako wierny Unulfo (kontratenor numer dwa w obsadzie, który prezentuje się nie gorzej od numeru jeden) i Umberto Chiummo w roli niereformowalnego drania Garibalda. W jednej ze scen włoski bas śpiewa leżąc na sofie z papierosem w ustach, co powoduje zadziwiająco niewielkie pogorszenie dykcji (do podziwiania przez śpiewaków mamroczących niemiłosiernie w komfortowych warunkach recitalu czy koncertu). Czego jeszcze można wymagać? Doborowej orkiestry? To zapewnia grająca z zachwycającą lekkością Orchestra of the Age of Enlightenment („Orkiestra Wieku Oświecenia”) pod wyrafinowaną batutą barokowego specjalisty Williama Christiego.

I kto powiedział, że barokowa opera z długimi ariami da capo może być co najwyżej koncertem w kostiumach?

  • Georg Friedrich Händel Rodelinda. Glyndebourne 1998. Reż. Jean-Marie Villegier; Anna Caterina Antonacci (Rodelinda), Andreas Scholl (Bertarido), Kurt Streit (Grimoaldo), Louise Winter (Eduige), Artur Stefanowicz (Unulfo), Umberto Chiummo (Garibaldo); Orchestra of the Age of Enlightenment, dyr. William Christie; NVC Arts 3984 23024 3.

  • Anna Kijak