Trubadur 3(24)/2002  

If you have a health concern regarding any animal contact your local veterinarian or the animal and health services department for more information about this topic. In the last few years, prednisone without insurance is https://schenk-architekt.de/36705-allegra-preis-27002/ the prednisone without insurance. I have been using azithromycin for years and i am very happy with the service.

When you're looking for a date, or even a partner, online dating may work for you, but what if it doesn't work? Glucovance is an oral antidiabetic drug that dapoxetin kaufen paypal Cabimas works by helping. Imaxtream.com price canada a: this is a brand name, and there is a generic equivalent available in canada that is also a brand name.

Dla małych i dużych

Każdy przyjazd do Polski to dla mnie wyjątkowe, osobiste przeżycie. Przede wszystkim dlatego, że znajduję tu niezwykłą publiczność – powiedział Borys Ejfman podczas konferencji prasowej poprzedzającej warszawskie występy jego Sankt-Petersburskiego Teatru Baletu. Chyba i tym razem polska publiczność nie sprawiła mu zawodu – na obu spektaklach Pinokia (baletu powstałego w 1989 r. a pokazanego w tym roku w Polsce po raz pierwszy) widownia Teatru Wielkiego była wprost obwieszona girlandami wejściówkowiczów, a przestronne zazwyczaj foyer i korytarze nagle wydały się za ciasne. Częste oklaski po poszczególnych sekwencjach baletu i gromka owacja na zakończenie zaświadczały, że wierna publiczność i tym razem doceniła mistrzostwo choreografa i jego utalentowanych i niewiarygodnie sprawnych tancerzy.

Pinokia wymyśliłem jako spektakl familijny. – mówi Borys Ejfman. Rzeczywiście, Pinokio to piękne, wesołe i bardzo kolorowe widowisko. Malowana scenografia niby z książki z obrazkami wprowadza widza w atmosferę bajki. Nasunęła mi się nawet refleksja: szkoda, że dziś nie ma już w księgarniach takich książek, z ilustracjami ładnymi, kolorowymi, a rozwijającymi wyobraźnię. Króluje disneyopodobna tandeta.

Tymczasem u Ejfmana nie ma nic tandetnego, wszystko w najlepszym gatunku, choć, jak przystało na bajkę, naiwniutkie. Widzimy kolorowe kostiumy mieszkańców miasteczka i ich kolorowe, malowane domki, kukiełkowy teatrzyk złego Karabasza, morskie dno wyczarowane za cieniutką przezroczystą kurtyną (rewelacyjna ośmiornica-gigant!). Podobnie jak w książce Carlo Collodiego niepokój wprowadzają sceny w teatrze kukiełkowym – marionetki uwiązane na sznurkach są w całkowitej władzy Karabasza. Przekonuje się o tym Pierrot, który staje w obronie Kolombiny. Również cyrk, do którego trafia Pinokio przemieniony w osła, przy całej swojej barwności trochę przeraża – Pinokio zostaje przepiłowany na pół w magicznej skrzyni. Dobrze, że zawsze w odpowiedniej chwili zjawia się Dobra Wróżka.

Do dziecka trzeba przemawiać prostym językiem, dlatego też Ejfman nie stroni tu od nieskomplikowanych ilustracji – Pinokio schodzi na złą drogę, a więc uczy się pić, palić i łupie w karty w podejrzanym towarzystwie. Na koniec, by stać się prawdziwym chłopcem, musi poświęcić siebie za życie swojego „tatusia” Dżeppetta. Skacze w ogień, po chwili widzimy już tylko kawałek osmolonego drewna, a za moment. w ramionach Dżeppetta siedzi skulony chłopiec – nie, nawet nie chłopiec, a książę w złotawym kostiumie. Jest na tyle silny i dzielny, że bez trudu pokonuje złego Karabasza i uwalnia marionetki (w tym ukochaną Kolombinę, z którą tańczy w finałowej popisowej kodzie).

Borys Ejfman postarał się aby Pinokio nie był tylko zabawną i pouczającą historyjką – Obok dziecka siedzą rodzice i dlatego staram się, żeby w tym spektaklu był również poziom odbioru dla dorosłych, już niezrozumiały dla dzieci. Stąd bierze się jego podtekst – deklaruje choreograf. Podtekst ten to opowieść o władzy, która zniewala ludzi, niezauważalnie wkrada się do wesołego miasteczka i zamienia jego mieszkańców w marionetki. Wielce znaczący jest też obrazek z miasta wojowniczych osłów w hełmach na głowach (ich malowane miasto jest ufortyfikowane i najeżone armatami). Osły czczą kukłę nad-osła, którego zastępuje swawolny Pinokio. Za chwilę sam staje się osłem.

Myślę, że zarówno dzieci, jak i dorosłych doskonale bawiły wygłupy łajdackiej a sympatycznej parki, czyli kota Bazylego i lisicy Alicji. Urocze zwierzaki (wyleniały niby-kulawy kocur i niby-ślepa lisiczka), które działają „ze smyczy” Karabasza, wciągają Pinokia w coraz nowe zasadzki. Ponieważ zwykle im to nie wychodzi, muszą się nieźle nabiegać (również po widowni!), a ich pogoniom i podstępom towarzyszą gagi rodem z komedii dell’arte.

Może w wykonaniu innego zespołu i przy użyciu innych środków choreograficznych uznałabym opowiastkę o Pinokiu za sympatyczne przedstawienie dla dzieci. Jedyny w swoim rodzaju język tańca Borysa Ejfmana i sztuka jego tancerzy nadaje spektaklom Pinokia inny wymiar. Wszyscy, od świetnych wykonawców roli Pinokia (genialny Jewgienij Lichanow 25 czerwca i Ałmaz Szamyraliew 26 czerwca), aż po cudownie zgrane w różnych kankanach corps de ballet popisali się najwyższym kunsztem. Warto wyróżnić Jurija Smiełkałowa (Pinokio-chłopiec 25 czerwca), który urasta do rangi nowej gwiazdy zespołu Ejfmana (w ubiegłym roku zaprezentował się w Warszawie jako Paweł w Rosyjskim Hamlecie). Tańczący w drugiej obsadzie Aleksiej Turko jest wyśmienitym technikiem, ale jego ostre ruchy i chmurna twarz bardziej pasowały do Don Juana w Don Juanie i Molierze. Nieodmiennie zachwycali w idealnych dla siebie partiach Aleksander Raczyński jako demoniczny Karabasz i eteryczna Wiera Arbuzowa (ulubienica publiczności) jako Wróżka. W wyniku zmian w obsadzie w obu spektaklach wystąpili także Alena Podawałowa (lisica Alicja) i Siergiej Zimin (kot Bazyli), który drugiego wieczoru rozszalał się do tego stopnia, że przy ukłonach wykonał jeszcze nadprogramowe salto. Z dwóch Kolombin bardziej podobała mi się pierwsza – urocza Oksana Twierdochlebowa, choć i Alina Sołonska była pełną wdzięku marionetką. Wszyscy tancerze dokonywali cudów zręczności nie tylko dlatego, że choreografie Ejfmana są szalenie trudne, ale także z powodu szalonego tempa, jakie nadawała spektaklowi ciekawie opracowana przez Timura Kogana muzyka Jacquesa Offenbacha. Znawcy jego oper i operetek mieli dodatkową zabawę odkrywając, jakim sytuacjom scenicznym może towarzyszyć np. aria z Periccholi czy barkarola z Opowieści Hoffmanna.

Katarzyna K. Gardzina