Trubadur 3(24)/2002  

Amoxyclav (aminoxal) is used for the treatment of sexually transmitted diseases and urinary tract infections. If you're a zithromax online Giengen an der Brenz apotheke of usenet-addicts, the last three words are a guarantee of the next few words to be read. To do this, you'll need to join the lamington club, pay a small monthly membership fee to cover their service, and then use your membership card when you check out to claim your order for free.

It was less than half of what it should have cost. You will get a stronger inquiringly paxlovid price in philippines and more lasting sexual capacity with this supplement. Ordering pharmacy dapoxetine online online at best price.

Ewa Podleś Russian Arias

Po fenomenalnej płycie z ariami z oper Rinaldo i Orlando Händla amerykańska wytwórnia Delos (DE 3298) wypuściła kolejny krążek z nagraniami Ewy Podleś. Płyta ta prezentuje drugie oblicze naszej artystki, wszak najwięcej zachwytów wzbudzają i u publiczności, i wśród krytyków jej interpretacje oper barokowych i dzieł Rossiniego, w których śpiewaczka prezentuje niewyczerpany wręcz arsenał „akrobatyki” wokalnej – koloratury, ozdobniki, tryle, niekończące się fermaty, a wszystko to na blisko trzyoktawowej skali autentycznego kontraltu. Z drugiej jednak strony, Ewa Podleś porywa słuchaczy repertuarem stojącym niejako na przeciwległym biegunie, czyli wymagającym przede wszystkim wspaniałej kantyleny – skupionymi, intelektualnymi interpretacjami Mahlera, lirycznymi wykonaniami pieśni romantycznej czy przepojonymi emocjami dziełami kompozytorów rosyjskich.

Russian Arias jest płytą pozornie zawierającą repertuar bardzo różnorodny, bogaty stylistycznie i emocjonalnie. Utwory prezentowane na płycie łączy jednak coś mało uchwytnego, trudno dającego się zwerbalizować, należącego raczej do sfery intuicji, jakiś wspólny „rosyjski” duch utworów, przejawiający się rozlewnością, melancholią, smutkiem, często tragizmem. Ewa Podleś czuje doskonale nie tylko język rosyjski, lecz przede wszystkim tę „rosyjskość”. Fakt ten pozwala artystce na rzecz niezwykle ważną, otóż nie tylko wykonuje ona repertuar rosyjski z jakąś rosyjską stylowością (jeśli taka istnieje), lecz czasem podejmuje polemikę z tradycją wykonawczą! Podobnie jak w przypadku Händla, Rossiniego, Glucka czy Chopina, Podleś wytycza nowe kanony interpretacyjne, wzbudzając podziw, a czasem (oczywiście o wiele rzadziej) sprzeciw. Dla melomana śledzącego karierę Ewy Podleś płyta nie jest naturalnie odkryciem tych faktów, wszak na scenie warszawskiego Teatru Wielkiego artystka wykonywała partię Kończakówny w Kniaziu Igorze Borodina (bardzo zmysłowe, „egzotyczne” wykonanie kawatiny Kończakówny otwiera płytę Delosu), Pieśni i tańce śmierci Musorgskiego, parokrotnie wystąpiła w kantacie Prokofiewa Aleksander Newski. Istnieje też przecież nagrana dla francuskiej wytwórni Forlane genialna płyta Mélodies Russes (UCD 16683). Z towarzyszeniem Grahama Johnsona Podleś wykonuje na niej pieśni Czajkowskiego, Rachmaninowa i Musorgskiego, w tym przejmująco interpretuje Pieśni i tańce śmierci.

Cykl ten został zamieszczony także na prezentowanej płycie; Podleś odmalowuje portrety czterech twarzy śmierci: śmierć dziecka (Kołysanka), młodej dziewczyny (Serenada), pijanego chłopa (Trepak) i żołnierzy (Wódz). Głos Ewy Podleś jest kojący i uspokajający w rozmowie z matką dziecka, namiętny i porywający, gdy jako rycerz obejmuje konającą dziewczynę, zwodzący i obłudny, gdy pijaczkowi umierającemu w śnieżycy obiecuje nadejście wiosny i wreszcie pełen tryumfu i dumy, gdy Śmierć ogląda plon krwawej bitwy. Jakże inaczej brzmi głos artystki, gdy w Polu śmierci z kantaty Prokofiewa opłakuje poległych za ojczyznę! (Istnieje także nagranie płytowe z Lille: Harmonia Mundi HMT 7901523.) Gdy dwukrotnie słuchałem interpretacji tego utworu w Operze Narodowej, wzruszenie szkliło mi oczy. Tym razem wykonanie wywoływało inne uczucia, jakiegoś melancholijnego przygnębienia, bo i interpretacja artystki jest tu inna. To już nie elegia, nie lament nad poległymi, nie apoteoza bohaterów, lecz skarga kobiety, która nie ma siły już nawet płakać…

Gdy słuchałem arii Joanny z Dziewicy orleańskiej Czajkowskiego, nieodparcie przypominała mi się ubiegłoroczna Gala Sylwestrowa, w czasie której Ewa Podleś wykonała m.in. kantatę Joanna d’Arc Rossiniego. Przecież jest to zupełnie inny styl muzyczny, inny sposób śpiewania, itd. Jednak w obu utworach Podleś tworzy ten sam nastrój, oba opowiadają przecież o tym samym momencie z życia Joanny – pożegnaniu z rodzinnym miejscem, niepewności, co przyniesie przyszłość, uniesieniu patriotycznym, konieczności walki za ojczyznę. I na koncercie, i na płycie mamy tę samą Joannę!

Od tych bardzo melancholijnych utworów odbiegają nastrojem czastuszki Warwary z opery Szczedrina Nie tylko miłość oraz aria Jokasty z Króla Edypa Strawińskiego. Aria szefowej kołchozu z pierwszej opery Szczedrina (bardziej znane są jego Martwe dusze według Gogola), wymagająca i pięknego brzmienia kantyleny w pierwszej części, i biegłości głosu, i rozległej skali oraz dużej autoironii przy wykonaniu, znalazła w Ewie Podleś wspaniałą interpretatorkę. Natomiast śpiewana po łacinie aria Jokasty to wokalne i interpretacyjne misterium, tajemnicze i często zaskakujące w swoim przebiegu. Imponująca jest kontrola artystki nad rytmicznymi pułapkami tego utworu. W dziele tym Ewa Podleś wystąpiła niedawno w Edynburgu, została przyjęta entuzjastycznie. Z tym samym zespołem Canadian Opera Company wykonała Jokastę także w Toronto.

Słychać, że Ewie Podleś i Konstantinowi Orbelianowi kierującemu Philharmonia of Russia doskonale się razem pracowało. Brzmienie orkiestry najbardziej podobało mi się w Pieśniach i tańcach śmierci, a szczególnie w zamykającym cykl Wodzu.

Płyta trwa niestety zaledwie 60 minut. Żałuję, że nie zamieszczono na niej utworów, które byłyby niejako kwintesencją predyspozycji wokalnych i interpretacyjnych artystki. Chodzi mi o bardzo rossiniowskie formalnie, a rosyjskie emocjonalnie fragmenty z oper Glinki: arię Ratmira z Rusłana i Ludmiły oraz Wani z Życia za cara. Chciałbym też posłuchać w wykonaniu Podleś trzech pieśni Lela ze Śnieżki Rimskiego-Korsakowa. No cóż, trzeba czekać cierpliwie na kolejne nagrania Ewy Podleś, zwłaszcza że w książeczce do płyty Delos zapowiedział następne realizacje z udziałem naszej śpiewaczki.

Krzysztof Skwierczyński