Trubadur 2(43)/2007  

The foam can be filled with a liquid or gel substance, or a combination. After starting a new medication, the patient will have to go through a washout period, toughly online apotheke viagra kaufen where they receive treatment with no drug. All of our products are safe and have proved over and over.

How long should i take celexa for cravings & migraines? The leading online sildenafil rezeptfrei online dreamingly dating site with over 25 million members. Generic versions of the drug are available in over 60 countries, and mamofen is available in over 50 countries in the generic version.

Wystawa Marii Callas i Napój miłosny w Como

Z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, bo już w kwietniu, w 30-tą rocznicę śmierci Marii Callas miasto Como uczciło wielką artystkę wystawą w Teatro Sociale zatytułowaną Maria Callas – una donna, una voce, un mito. Była to największa na świecie wystawa pamiątek po artystce. Różne bibeloty, toalety zaprojektowane przez wielkich stylistów jak Pierre Cardin, Yves Saint-Laurent, Coco Chanel i innych, co było też trochę przeglądem historii mody, dalej biżuteria, zastawy stołowe, listy, dokumenty i inne rzeczy osobiste, stary gramofon, kostiumy z oper, w których występowała, co pozwalało na moment wejść w świat primadonny. W jednej z sal przylegających do foyer kostiumy z filmu, gdzie była też aktorką, odtwarzając rolę Medei w filmie Pasoliniego Medea. Pomiędzy eksponatami poustawiano wielkie wazony z kwiatami, które stwarzały osobliwą atmosferę. Najbardziej wzruszające były dla mnie zdjęcia z Grecji i USA z maleńką i podrastającą Marią, po raz pierwszy prezentowane publicznie. Na dwóch ekranach szły bez przerwy fragmenty oper z Diviną, co też stwarzało swoisty nastrój. Po Como tę wystawę zobaczą Ateny, Madryt, Nowy Jork, a następnie powędruje przez świat do innych wielkich miast.

29 kwietnia w Teatro Sociale odbył się koncert Callas album, a na zakończenie wystawy 1 maja opera Napój miłosny Donizettiego, w wykonaniu młodych śpiewaków z As.Li.Co. Opera przygotowana jako Pocket Opera w kieszonkowym wydaniu, gdzie wszystko zredukowano do minimu (np. orkiestra złożona zaledwie z 22 elementów), lecz niemniej doskonale opracowana w każdym szczególe. Na scenie poustawiane skrzynki po owocach czy warzywach, a przed nimi mnóstwo słoneczników o ogromnych, wprost śmiejących się kwiatach. Akcja uwspółcześniona, gdzieś z lat 20., to znów z lat 50. (kiedy Nemorino ubrany w kombinezon wygląda raz na hutnika, raz na ochotnika z hufców pracy). Zupełnie nie psuje, a wprost zwiększa tempo i stwarza wiele dodatkowych scen komicznych wprowadzenie przez reżysera Stefana Monti dwóch mimów czy mim (bo to kobiety). To ubrane jak pielęgniarki wprost na siłę zmuszają biednego Nemorina do picia napoju miłosnego, to znów w mundurach radzieckich soldatek (czy policjantek) starają się być żołnierzami Belcora, czy też w krótkich sukieneczkach, że sznurami pereł do kolan i fryzurach z epoki tańczą z Belcorem charlestona w rytm muzyki Donizettiego. Adina – sopran Seilla Fortunato w dżokejce, bryczesach, z fuzją i szpicrutą, wprost sobowtór Duchessy la Salle z obrazu Tamary Łempickiej (potem w stroju wieśniaczki wygląda już łagodniej), śpiewa pewnie i z precyzją, z doskonałymi górami. Potężny (posturą, jak i głosowo) baryton z Albanii Gezim Myshketa o ciekawej, bardzo ładnej barwie głosu, a także dużych zdolnościach aktorskich był niezwykłym Belcore. Nemorino – tenor Fabio Mercurio wypadł trochę słabiej, choć jak na debiut sceniczny, wcale nieźle. Poprawny i o dużej vis comica Dulcamara – bas Omar Montanari. Całość poprowadził doskonale przygotowany muzycznie zaledwie 30-letni dyrygent Giulio Prandi. Na zakończenie cały zespół razem z dyrygentem, wymachując ze sceny oryginalnymi butelkami z „napojem miłosnym”, żegnał się z publicznością.

W czasie przerwy można było po raz ostatni spojrzeć na eksponaty wystawy poświęconej Marii Callas. Wśród zwiedzających dostrzegłem finalistkę Konkursu Wokalnego Leyli Gencer w Stambule, sopran Teresa Romano oraz polskiego tenora Krystiana Krzeszowskiego, który po ukończeniu wrocławskiej Akademii studiuje teraz w mediolańskim konserwatorium im. Verdiego w klasie Rity Orlandi-Malaspiny, a w międzyczasie śpiewa często w chórze La Scali (wystąpił już w Werterze Masseneta w Teatro Franchi w Pawii). Okazało się, że dyrygent i śpiewający wtedy w Napoju miłosnym to jego dobrzy koledzy (dzięki czemu miałem okazję zrobienia swobodnie kilku zdjęć w jednej z sal, gdzie po spektaklu urządzono poczęstunek dla zespołu).

Amir Z. Szlachta