Trubadur 4-1(45-46)/2007-08  

Levitra is a drug being used for men's sexual enhancement and female sexual arousal. Dicarbamol is classified as a narcotic drug with finaateride gel 2 5 e propecia 1 mg addiction potential by the drug enforcement administration. Buy clomid in india: in india, there is a widespread misconception about clomid which comes from the fact that the drug is expensive and that it can only be obtained by ordering the drug online.

If you believe that you have been unwell, seek immediate. Professional health care provider tadalafil 10 mg 48 stück preisvergleich Saint-Fons diagnose or treatment recommendation. The prednisone tablets and oral solutions, including for example prednisolone, dexamethasone and fludrocortisone are used for treating or preventing various medical problems.

Ryszarda Racewicz
1945 – 2008

W czasie nauki w liceum, jak większość kolegów z klasy, chodziłem często do kina, teatru, filharmonii, a czasem także do opery. Gdy rozpocząłem studia w Warszawie wyprawy na koncert czy spektakl stały się częstsze, 17 lat temu – wiosną 1991 roku – poszedłem do Teatru Wielkiego w Warszawie na przedstawienie Makbeta Giuseppe Verdiego. Wizyta ta była dla mnie przełomowa, od tamtej pory zaniedbałem i kino, i teatr, i sale koncertowe, zacząłem kilkanaście razy w miesiącu bywać w operze w poszukiwaniu takich wrażeń i doznań, jakich dostarczyła mi śpiewająca wówczas partię Lady Makbet Ryszarda Racewicz. To dzięki Niej zapoznałem się ze sztuką innych artystów operowych, dzięki Niej rozwinęła się we mnie trwająca do dzisiaj pasja operowa, to wreszcie dzięki Niej wstąpiłem do naszego klubu operowego „Trubadur”. Każda wizyta w teatrze operowym czy na koncercie wokalnym jest właściwie efektem owego ciągłego poszukiwania emocji, których doznałem dzięki kreacji Ryszardy Racewicz.

Po pierwszej odsłonie I aktu Makbeta zapadła ognioodporna kurtyna, zaczął się muzyczny wstęp, a następnie z prawego aneksu sceny wyszła majestatyczna, posągowa Ryszarda Racewicz i zaczęła się słynna scena listu. Śpiewaczka wyrecytowała treść wiadomości od męża Nel di della vittoria, a następnie zaczęła arię Ambizioso spirto. Poczułem uderzenie kolumny dźwięku, potęga głosu wcisnęła mnie w fotel, a w głosie tym było wszystko: chore ambicje, władczość, bezwzględność, opętanie. Potem przyszedł czas na kabalettę Duncano sara qui, na koniec sceny publiczność oszalała, a ja po raz pierwszy zrozumiałem, dlaczego w operze ludzie wrzeszczą „brawo!”… Następnie był mistrzowsko zaśpiewany duet Oh donna mia!, wkrótce wstrząsająca scena, gdy Lady skłania męża do zabicia króla Duncana, aż wreszcie finał I aktu Schiudi, inferno. W trakcie tego finału na fff grała orkiestra, śpiewał ogromny chór i soliści, a ponad tym potężnym brzmieniem unosił się jeszcze potężniejszy głos Lady Makbet. To było przeżycie mistyczne! Po przerwie kolejna aria bohaterki La luce langue, zaśpiewana z niebywałą determinacją, majestatycznie, groźnie. Z kolei w scenie toastu Ryszarda Racewicz zaprezentowała ruchliwość i giętkość głosu, sprawnie przestawiała się na karcące Makbeta Voi siete demente! – dwie jakże różne osobowości w jednej scenie. Kolejnych niezapomnianych emocji dostarczył mi finał III aktu i duet Lady z Makbetem. Wreszcie ostatnie pojawienie się Lady Makbet i scena somnambuliczna w akcie IV Una macchia e qui tuttora. Jakże inne walory wokalne zaprezentowała tu Ryszarda Racewicz: głos łagodny i liryczny, z pięknymi pianami. Postać bezradna, krucha, zagubiona, wzbudzająca litość. A po spektaklu kolejne burze oklasków i okrzyków i moja pierwsza w życiu wizyta u artysty za kulisami.

Ryszarda Racewicz urodziła się 25 sierpnia 1945 w Czarnej Białostockiej. Studiowała w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie (obecnie Akademia Muzyczna im. Fryderyka Chopina) pod kierunkiem słynnej Krystyny Szczepańskiej, studia ukończyła z wyróżnieniem. Była laureatką międzynarodowych konkursów wokalnych w Vercelli (1976) oraz Busseto (1982). Po ukończeniu studiów doskonaliła swój warsztat wokalny u Bożeny Kinasz-Mikołajczak, Wandy Wermińskiej i Marii Fołtyn. Na scenie zadebiutowała w Łodzi partią tytułową w Carmen Bizeta, na tej scenie śpiewała następnie role Eboli, Azuceny, Amneris i Adalgisy. Oto kilka przykładów recenzji z występów artystki: Wielka aria Eboli niebezpiecznie wirtuozowska, znalazła w Ryszardzie Racewicz wykonawczynię wręcz idealną. Nie dziwię się, że właśnie tę arię oklaskiwano na premierze najdłużej (Henryk Swolkień, Kurier Polski, 14.051979); Jako Adalgisa wystąpiła pani Racewicz, jeden z najwspanialszych mezzosopranów, które przyszło mi słyszeć i tylko mogłem żałować, że w partii Normy nie towarzyszy jej nieboszczka Zboińska-Ruszkowska (Jerzy Waldorff, Polityka, 2.07.1983). W 1981 r. artystka została solistką Teatru Wielkiego w Warszawie, gdzie występowała między innymi jako Turandot, Brunhilda w Zygfrydzie, Kundry, Herodiada w Salome, Maryna w Borysie Godunowie, Tosca. W 1986 r. wzięła udział w European Music Festival w Berlinie Zachodnim, gdzie na scenie Waldbühne odniosła wielki sukces wykonując rolę Maryny (istnieje telewizyjna rejestracja tego wydarzenia, partia Maryny została przez artystkę nagrana także dla wytwórni Capriccio). Z zespołem warszawskiego Teatru Wielkiego występowała w Niemczech, Francji, Izraelu i wielu innych krajach europejskich. Na szczęście zachowały się nagrania dokonywane przez Ryszardę Racewicz dla Polskiego Radia i Telewizji a także Radia Bawarskiego w Monachium. W listopadzie 1985 r. odniosła olbrzymi sukces we wspomnianej wyżej inscenizacji Makbeta, po premierze spektaklu Lucjan Kydryński pisał: W Warszawie błysnęła w partii Lady Makbet Ryszarda Racewicz; mezzosopran, lecz znakomicie atakujący także górne tony głosem pełnym blasku, nośnym, o pięknym, ciemnym brzmieniu. Zachwycająco wypadła w jej interpretacji wielka scena obłędu w IV akcie, a także efektowna aria z I aktu; jest to kreacja, jaka na długo pozostanie w pamięci! (Przekrój, 16.03.1986). Spośród wielu innych popremierowych głosów prasowych i radiowych, zacytujmy jeszcze znamienne słowa Jerzego Waldorffa: W „Makbecie” wyczynową sensacją jest występ pani Ryszardy Racewicz w roli i partii pani Makbet. Na tę artystkę, przywodzącą na myśl dawne gwiazdy śpiewacze, bo z głosem równie okazałym jak korpulencja, zwróciłem już był uwagę łaskawych Czytelników przed dwoma laty, pisząc o „Normie” Belliniego w Łodzi. Teraz Warszawa… Od pierwszej chwili, od wstępnej arii, gdy pani Racewicz huknęła tym głosem w publikę niby łomem, pomyślałem sobie, że – co się tyczy samego wolumenu – jest on podobnie wielki i wspaniały, jak kiedy przed laty sześćdziesięciu na tej samej scenie objawił się głos Kiepury (Polityka, 4.01.1986). Po przejściu na emeryturę w połowie lat 90. Ryszarda Racewicz występowała jeszcze jako Azucena w Teatrze Wielkim w Łodzi oraz Czipra w Baronie cygańskim w warszawskiej Romie. Często całkowicie społecznie brała udział w koncertach charytatywnych. Pomagała innym.

Po pierwszym spotkaniu z Ryszardą Racewicz starałem się przychodzić na wszystkie jej spektakle, od pamiętnego wieczoru widziałem wszystkie Makbety, Turandot, Parsifale i Salome, a także żartobliwą produkcję Nędzy uszczęśliwionej na scenie kameralnej Teatru Wielkiego. W szczególnej pamięci pozostaną mi kreacje artystki w pojedynczych spektaklach Toski i Capuletich i Montecchich Belliniego. Jej domeną były emocje, przy pomocy różnorakich środków techniki wokalnej potrafiła odmalować całą ich paletę. Na scenie potrafiła być silną, bezwzględną, krwiożerczą i zazdrosną kobietą, w życiu prywatnym była łagodna, uczynna, ciepła, uśmiechnięta, życzliwa wszystkim, pomocna i bezinteresowna. Odeszła 14 lutego 2008.

Krzysztof Skwierczyński