Trubadur 2(47)/2008  

You can also type the product and click the button 'get price' to check price in ksh. In the year of se vado in farmacia mi vendono il viagra Concordia 2018, there were many requests for a product that contains herbal. If the effect is too weak or you feel sleepy then it is probably a low dose.

Please provide a brief description of any medical condition you have that could cause you to take plaquenil goodrx pain medication. The good thing is that once you learn that you do not have to be in so map much pain that you just cannot move or do anything else and it becomes a thing of the past you will find that the problem is solved and you will not even think about it anymore. A: dapoxetine is a drug that works by binding to and activating the serotonin (5-ht) and norepinephrine (ne) reuptake transporter.

Dama pikowa w Operze Krakowskiej

Dama pikowa to dramat. Dramat w muzyce i w treści. Operę współtworzyli dwaj bracia Czajkowscy: muzykę – Piotr, libretto – Modest. Na osoby protagonistów opery mieli zdecydowanie odmienny punkt widzenia, choć kanwą było to samo opowiadanie Puszkina. I powstał dramat, czy wręcz tragedia, dwojga osób: opanowanego hazardem Hermana oraz ideału rosyjskiej kobiety – Lizy. Podobno komponując operę Czajkowski przeżywał silne emocje; płacz, lęk, strach, przerażenie towarzyszyły mu w opracowywaniu poszczególnych scen. I tak powstało jedno z najznakomitszych dzieł w całej rosyjskiej literaturze operowej. Dramat dwojga ludzi kompozytor umiejętnie włączył w codzienność życia arystokracji stolicy imperium.

Jak to wszystko, o czym wyżej, przekłada się na drugą w historii Opery Krakowskiej (pierwsza powstała w 1966 roku i była dziełem Kazimierza Korda) inscenizację tej opery? Reżyseria Krzysztofa Nazara w pełni, choć nie bez zastrzeżeń, harmonizuje ze scenografią Marka Howańca, kostiumami Zofii de Ines oraz grą świateł Mirosława Poznańskiego. Dekoracje raczej współczesne, choć może nie tak znów symbolicznie proste (schody, gdy rzecz dzieje się w plenerze, ogród letni i bulwar Newy, komnaty, gdy akcja przenosi się do wnętrza, przy czym owe schody, odpowiednio podniesione stanowią strop owych komnat). Postaci, przynajmniej, w zamyśle reżysera, dobrze zarysowane, wyrażające ich wnętrze i przeżycia. Na ile intencje reżysera zostały oddane, to już inna sprawa.

Muzycznie spektakl przygotowała Iwona Sowińska. Muzyka Czajkowskiego jest mocno ekspresyjna i bardzo zróżnicowana brzmieniowo. Motyw przewodni trzech kart, często przywoływany, z pewnością wzmaga napięcie. Pełna tego napięcia jest na przykład scena śmierci Hrabiny, potęgowana zresztą ponurym brzmieniem instrumentów. Nie brak też scen prawdziwie idyllicznych czy wręcz sentymentalnych (odsłona druga pierwszego aktu, pokój Lizy). A czy wszystkie te zróżnicowania melodyczne udało się wydobyć z partytury opery? Ogólnie rzecz biorąc – tak. Choć z całą pewnością zostaną one pogłębione i udoskonalone w dalszych przedstawieniach. Bohaterką drugiej premiery (7.04.2008 r.) była niewątpliwie Ewa Biegas. Jej głos, wyraźnie ewoluujący w kierunku sopranu spinto, brzmiał bardzo pięknie i pewnie. Artystka prowadziła go w sposób wyrównany we wszystkich rejestrach, równocześnie oddając emocje zawarte w wykonywanych fragmentach. Swą rolę odtwarzała niezwykle konsekwentnie: od początkowej ostrożności i nieśmiałości, poprzez dojrzewające uczucie i końcową namiętność doprowadzającą do tragicznej rozpaczy. Tytułowa Hrabina była popisem kultury śpiewu i dojrzałości scenicznej Alicji Węgorzewskiej-Whiskerd. Ta młoda przecież artystka przekonywająco potrafiła się wcielić gestem, mimiką, zachowaniem w postać starej kobiety. Swą ariettę Grétry’ego zaśpiewała subtelnym, dźwięcznym mezza-voce. Sympatyczną, z ładnie zaśpiewanym romansem, postać Pauliny stworzyła Agnieszka Cząstka. Jako Tomski dojrzałością sceniczną imponował Andrzej Biegun, śpiewając przy tym swobodnie i pewnie. Piękny głos o nieskazitelnej emisji ujawnił Grzegorz Pazik (Jelecki), zwłaszcza w swej popisowej arii. Odtwarzający postać Hermana Paweł Wunder odbiegał, niestety, od swych partnerów. Głosowo i aktorsko. Wydaje się, iż rodzaj jego głosu tenorowego predysponuje go raczej do partii charakterystycznych niż amantów operowych. Przyznać jednak trzeba, iż chwilami głos ten jednak brzmiał, ale to za mało na tak dużą i raczej trudną partię. Aktorsko również zdarzały mu się wyraźne przerysowania emocji. Bardzo dobrze poradzili sobie Jacek Ozimkowski (Surin) i Wasyl Grocholski (Czekaliński) w niewielkich, ale jakże istotnych dramaturgicznie rolach. Na pochwałę zasłużył także i chór (przygotowany przez Marka Kluzę).

Staranność przygotowania cechowała zresztą wszystkich wykonawców tej inscenizacji.

Jacek Chodorowski