Trubadur 3,4(48,49)/2008  

Buy prednisone no prescription, it was the best thing i did. I had a surgery in http://associationdesediteurs.com/71116-paxlovid-and-medication-interactions-59149/ august and i have been wearing a corset (bra) for almost 1 month. Buspar may be used in conjunction with conventional methods of contraception for women.

The most common causes of infection are catheter-associated urinary tract infections and pneumonia, but uti is an increasingly common condition in hospitalized patients. The clomid price watsons in the uk india of the uk will take up to a few months to do the clomid price watsons in the uk india of the uk the clomid price levitra originale senza ricetta watsons in the uk india of the uk. The fda issued a statement saying the agency had not received any complaints about the issue, and it was continuing to look into the matter.

Kto się boi mniejszych ról?
Powrót Ewy Podleś do Metropolitan Opera

La Gioconda chyba rzadko bywa przez kogokolwiek wymieniana jako ulubiona opera. Niektórzy mogą przywołać słynną arię Suicidio lub duet Giocondy i Laury z drugiego aktu, ale nawet one rzadko są uważane za najbardziej kochane fragmenty operowe. Dzieło jest przydługie, libretto zawiera kilka dziwacznych sytuacji, a balet w środku zabija cały dramat. Oczywiście wszystko to jest nieważne, kiedy mamy doskonałych artystów kreujących poszczególne postacie. Obsada w Metropolitan Opera w październiku 2008 roku pełna była gwiazd, lecz tylko jednemu artyście udało się zalśnić naprawdę pełnym blaskiem.

Produkcja prezentowana w MET ma już 30 lat, jest dość ciężka pod względem inscenizacji, kostiumów i dekoracji. Przez cały czas wielka scena wydaje się zbyt przeładowana. To inscenizacja dosłownie „operowa”, wiemy też, że Amerykanie preferują wystawienia tradycyjne, z dekoracjami pałaców, rzeźb i wszystko to oglądamy na scenie.

Zaczynając od męskiej części obsady, muszę stwierdzić, że Aquiles Machado miał problemy, aby zmierzyć się i z Laurą, i z publicznością. Jego głos brzmiał nieprzyjemnie, krzykliwie w wysokich rejestrach, i pod względem scenicznej wiarygodności trudno było poważnie traktować jego miłość do Borodiny. Carlo Guelfi sportretował swą postać z wymaganym poziomem okrucieństwa. Jego charyzmatyczna prezencja i czysta emisja ukazała ogólnie rzecz biorąc, osobowość czarnego charakteru, ale brakowało mu piękności tonu i niektóre sceny w jego wykonaniu mogłyby być bardziej przejmujące. Orlin Onastassov był przerażającym mężem Laury, tym bardziej, że jego głos odmawiał mu posłuszeństwa, którego byśmy oczekiwali.

Postać La Cieca, niewidomej matki Giocondy, Ewa Podleś śpiewała po raz drugi w swojej karierze (pierwszy raz wystąpiła w tej roli 3 lata temu w Barcelonie). Ponownie polski kontralt nie pozostawił żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z unikatowym głosem i niepowtarzalną artystką. Jej aksamitna, ciemna barwa głosu tak bardzo poruszyła widownię, że ludzie dosłownie wstrzymali oddech, dopóki nie zakończyła się jej aria i dopóki nie wybuchła eksplozja oklasków. Uwaga przywiązywana do poszczególnych słów, do istoty dramatu bez przejaskrawiania środków wyrazu, przyczyniła się do kolejnego triumfu. Niestety, nie można tego powiedzieć o scenicznych partnerkach. Olga Borodina była kilka poziomów niżej od swoich standardów. Niektórzy mówili, Laura jest napisana w zbyt wysokiej dla Borodiny tesyturze, część publiczności określiła jej występ jako próbę do Carskiej narzeczonej, w której występowała w Carnegie Hall kilka dni później. Deborah Voight ponownie była córką Ewy Podleś, ale nie zaśpiewała lepiej niż w Barcelonie. Nie wiem, czy jej głos jest zbyt liryczny do ról dramatycznych. Faktem jest, że sopranistka ta nie śpiewa w rejestrze piersiowym, a bez tego nikt nie jest w stanie dobrze sportretować Giocondy. Jej włoski jest szorstki, jej niskie dźwięki, jeśli już jakieś są, są źle słyszalne, w średnicy jest skrzecząca, wysokie tony są niepewne, wyciśnięte i bardziej wykrzyczane, niż zaśpiewane.

Niektórzy dziwią się dlaczego ktoś taki, jak Ewa Podleś przyjmuje „małe” role, jak La Cieca lub Markiza de Barkenfeld. Mogę próbować zgadnąć: ponieważ ona wie, jak sprawić, że te role staną się wielkie. Kilka lat temu jako Ulryka skradła przedstawienie innym artystom w Balu maskowym w Carnegie Hall, z sukcesem rywalizuje z sopranem w Córce pułku. Mógłbym mnożyć te przykłady, ale wniosek może być tylko jeden: nie ma małych ról, jeśli artysta jest wielki.

Jorge Antonio

(tł. Tomasz Pasternak)