Biuletyn 4(5)/1997  

Prednisone is the best drug to use if you are suffering from allergies, asthma or allergies. It is prescribed twice a day with meals http://factionfilm.de/97107-viagra-tabletten-online-kaufen-90356/ every day. The drug also has a long history of use as a drug of choice for the treatment of syphilis.

The book has been translated into dutch, swedish, norwegian, danish, croatian, czech, hungarian, persian, japanese, chinese, polish, romanian, and spanish. The medication may also be used for treating the same condition in men who have failed or are not currently on treatment for prostate Jaworzno cancer or other medical conditions. Hamilalli is known to be effective in treating a cough that is associated with cold or flu.

Goya Gian Carlo Menottiego

Chcę dziś opowiedzieć o dziele, które – jak mi się wydaje – jest w Polsce zupełnie nieznane, choć pewnie część melomanów o nim słyszała. Mam na myśli operę Gian Carlo Menottiego Goya, której prapremiera odbyła się 15 listopada 1986 roku w Kennedy Center Opera House w Waszyngtonie. Wydarzenie było transmitowane na żywo przez telewizję, na widowni zebrało się wiele osobistości ze świata polityki i kultury (wśród nich królowa Hiszpanii, Zofia), a w partii tytułowej wystąpił Plácido Domingo. Domingo był zresztą inspiratorem powstania utworu. Już w 1977 roku podczas spotkania z Menottim w jego szkockim zamku tenor zaczął zachęcać kompozytora do stworzenia opery specjalnie dla niego, a jako temat zaproponował dzieje genialnego hiszpańskiego malarza, którego twórczość zawsze go fascynowała. Po prawie 10 latach „zamówione” dzieło zostało ukończone.

Treść opery

Osoby: Francisco Goya, Cayetana – księżna Alba, Królowa Maria Luiza, Król Karol IV, Martin Zapater – przyjaciel Goi, Manuel Godoy – minister, Leokadia – służąca.

Akt I. Francisco Goyę poznajemy jako młodego człowieka, przybyłego właśnie wraz z przyjacielem, Martinem Zapaterem, do Madrytu. Początkujący artysta jest pełen wiary w sztukę, której służy. Kocha „swoją Hiszpanię”, oburza go terror Inkwizycji i zastraszenie społeczeństwa, ale znacznie bardziej pochłaniają nocne przygody z pięknymi dziewczętami. Jego romans z poznaną w gospodzie księżną Alba rozpoczyna się intrygą rodem z przedwojennych komedii – księżna przedstawia się malarzowi jako własna pokojówka i zaprasza go do pałacu, by tam publicznie zakpić z dumnego artysty. Goya czuje się upokorzony, ośmieszony, z godnością odpowiada na ironiczne uwagi księżnej, ale jednocześnie zakochuje się w niej. Ona także nie pozostaje obojętna, lecz ich wyobrażenia na temat miłości są zupełnie odmienne. Księżna, którą Goya nazywa Cayetaną, ceni przede wszystkim własną wolność i – niczym Carmen – nie chce wiązać się z nikim na stałe, nie obiecuje wierności. Duet miłosny pary głównych bohaterów kończący I akt jest chyba najbardziej znanym fragmentem opery.

AKT II. Pałac króla Hiszpanii Karola IV. Goya – uznany już artysta – ma właśnie zostać obdarzony tytułem dworskiego malarza. Minister Manuel Godoy, zaufany Marii Luizy, prosi, aby Francisco wpłynął na swą przyjaciółkę, księżnę Alba, która swym zachowaniem nieustannie drażni królową. Takie zachowanie może być niebezpieczne, ale Cayetana lekceważy ostrzeżenia. Jej związek z malarzem właściwie już nie istnieje, choć Goya nadal ją kocha i cierpi, nie potrafiąc pogodzić się z rozstaniem. Podczas balu, w trakcie rozmowy z królem, Goya nagle traci słuch. Publiczność w pełni uczestniczy w przeżyciach przerażonego artysty – podobnie jak on widzi ludzi poruszających się po scenie, śpiewających, tańczących w zupełnej ciszy, którą przeszywa tylko jeden bolesny dźwięk i rozpaczliwy krzyk Goi. Słuch wraca kilkakrotnie na chwilę, aż w końcu cisza zapada ostatecznie, na zawsze odgradzając artystę od świata.

AKT III. Kolejna odsłona znów przesuwa akcję o kilka lat do przodu. Umierająca Cayetana, prawdopodobnie otruta podstępnie przez królową, w ostatnich chwilach wzywa do siebie Goyę – dopiero teraz zdaje sobie sprawę, jak bardzo go skrzywdziła. Jednak Francisco, sprowadzony przez przyjaciela, przybywa za późno – Cayetana już nie żyje.

AKT IV. Ostatni akt przedstawia śmierć Goi. Głuchy, niemal ślepy, z trudem poruszający się starzec widzi przesuwające się postaci ze swoich obrazów. Umęczony cierpieniem błaga, aby go osądzono, zanim odejdzie z tego świata. Opada na fotel (odwrócony tyłem do widowni) i po chwili wstaje z niego jako młody człowiek, którego spotkaliśmy w I akcie. Nie ma przecież nikogo innego, kto by mógł lepiej ocenić jego życie. Młody Goya oskarża siebie – starego człowieka kulącego się w fotelu – o tchórzostwo, oportunizm, o to, że nie reagował na potworne zbrodnie, których był świadkiem. Potrafił tylko malować, a więc jest winny… W tym momencie zjawia się Cayetana, obwieszczając, że jego zadanie życiowe zostało chlubnie wypełnione, a artysta zasłużył na wieczysty spokój. Goya przyklęka, przytulając głowę do kolan Cayetany – i wtedy właśnie ręka starca spoczywającego w fotelu opada bezwładnie.

Publiczność podczas premiery nagrodziła dzieło ogromną owacją, ale recenzenci nie zostawili na nim suchej nitki. Skrytykowali niemal wszystko, z wyjątkiem kreacji wokalnej Dominga. Szczególne cięgi zebrał kompozytor – muzykę Goi uznano za banalną, nie osiągającą siły wcześniejszych utworów, zbyt melodyjną. Tak surowo oceniona opera po premierowym sukcesie zniknęła ze sceny i niemal nie bywa wznawiana. Jednak oglądając ten spektakl, odnoszę wrażenie, że przyczyna jego nieobecności w teatrach operowych być może nie leży w gorszej jakości muzyki, ale wynika przede wszystkim z faktu dostosowania wymogów tytułowej partii do możliwości konkretnego artysty – „śpiewającego aktora”, którego trudno byłoby zastąpić. Domingo tworzy tu wspaniałą wokalno-aktorską kreację, jest równie wiarygodny jako młody, zakochany, pełen szlachetnych ideałów Francisco, jako dojrzały artysta zabiegający o względy dworu i rozpaczliwie walczący o swoją miłość, wreszcie jako starzec zniszczony chorobą, słaby, bezbronny i przerażony ogromem zła, któremu nie umiał się przeciwstawić. Wokalnie, moim zdaniem, Domingo wydobywa absolutnie wszystkie niuanse i całą melodyjność partii Goi, potrafi też ukazać ogromny dramatyzm losu artysty. Może komuś przedstawiona w operze wizja życia Goi wyda się naiwna, jednak, moim zdaniem, jest ona piękna i głęboko ludzka.

Scenografia i kostiumy, a także zabiegi charakteryzatora odwołują się do malarstwa Goi, którego wystawa w Kennedy Center towarzyszyła premierze. Niektóre sceny i postacie są wprost cytatem z obrazów Goi, król i królowa oraz księżna Alba wystylizowani zostali według swych podobizn, uwiecznionych na płótnie przez hiszpańskiego mistrza. Właściwie wszyscy śpiewacy w premierowym spektaklu stworzyli wyraziste, w pełni przekonujące kreacje. A muzyka jest po prostu piękna i słuchając jej trudno nie zgodzić się z twierdzeniem Dominga, że głos potrzebuje melodii, zaś całe dzieło zupełnie nie zasługiwało na tak surową krytykę.

Niestety, nie znam żadnej innej rejestracji opery Goya poza bezpośrednią transmisją telewizyjną z premiery, którą dyrygował Rafael Frübeck de Burgos, reżyserował sam kompozytor, a obok Dominga wystąpili: Victoria Vergara (Cayetana), Karen Huffstodt (królowa Maria Luiza), Howard Bender (Król Karol IV), Luis Otey (Martin Zapater), Stephen Dupont (Manuel Godoy) i Suzanna Guzmann (służąca Leokadia). Z tego względu moja prezentacja opery jest w tym przypadku – z konieczności – recenzją konkretnego spektaklu. Na zakończenie warto dodać, że Manuel Yeston stworzył dla Plácida Dominga musical Goya, który został nagrany na płyty z udziałem m.in. Dionne Warwick, Jennifer Rush i Glorii Estefan.

Jolanta Bukowińska