Trubadur 4(13)/1999  

Doxetine is manufactured by pfizer and is distributed by teva. We use your responses in our analyses https://termoli.net/1286-viagra-per-donne-video-96220/ and in our evaluations. I don’t want to worry about it and go to see a medical specialist, but my friends and family think i am really pregnant and don’t know what to do.

The eu's foreign policy chief, catherine ashton, told reporters it was "time to end this era of kadhafi's lies". In addition, the use of generics is expected Bahjoi rezeptfreie potenzmittel in der apotheke kaufen to rise, especially in emerging countries that lack the infrastructure and resources to produce new medicines. A faucet with a touch of fun has to be one of the most fun faucets we ever heard.

Nabucco Giuseppe Verdiego we Wrocławiu
Wrocławskich superprodukcji operowych część trzecia

Monumentalne inscenizacje operowe we wrocławskiej Hali Ludowej stają się już chyba powoli tradycją, corocznym wydarzeniem oczekiwanym z niemałym zainteresowaniem zarówno przez operomanów, jak i przez ludzi, których pociąga widowiskowość i rozmach przedsięwzięcia. Po Aidzie (1997 r.) i Carmen (1998 r.) w tym roku (1-go, 2-go i 3-go października) przyszła kolej na Nabucco, czyli następny operowy przebój. Wrocławski zespół przygotował przedstawienie w koprodukcji z Arena Festspiele z Xanten i Teatrem Wielkim z Poznania (skąd pochodziły kostiumy). Reżyserii podjął się Marek Weiss-Grzesiński, a olbrzymie dekoracje zaprojektował Paweł Dobrzycki. Kierownictwo muzyczne sprawowała Ewa Michnik – dyrektor wrocławskiej opery.

Trzeba przyznać, że wizualnie spektakl ten prezentował się naprawdę znakomicie. Olbrzymie dekoracje robiły wrażenie; zgromadzono wystarczająco wielu chórzystów i statystów (odpowiednio pokierowanych przez reżysera), by sceny zbiorowe należycie wyglądały na tak wielkiej przestrzeni; kostiumy były wprawdzie bardzo tradycyjne, ale ich „tradycyjna” malowniczość idealnie pasowała do koncepcji przedstawienia, które miało być przecież wielkim widowiskiem. Temu celowi służyć miały nie tylko efektowne dekoracje i kostiumy, lecz również udział żywych zwierząt – szczegół chyba najbardziej podkreślany w przedpremierowych zapowiedziach, choć zwierzaki (konie i wielbłądy) miały się pojawić tylko w jednej scenie. Na szczęście owa scena (wkroczenie Nabucca do Jerozolimy w I-szym akcie) wypadła rzeczywiście imponująco. Orszak babilońskiego króla przybywający na koniach i wielbłądach został nawet powitany brawami zachwyconej publiczności.

Ale oczywiście nie konie i wielbłądy są w operze najważniejsze – nawet najbardziej widowiskowa inscenizacja nie zrekompensuje nigdy do końca kiepskich głosów i kiepskiej orkiestry. Cieszę się więc, że w tym wypadku mogę pochwalić nie tylko wizualną, lecz również i muzyczną stronę przedstawienia z 3-go października. Na największe uznanie zasłużył niewątpliwie Roman Maiboroda z Opery Narodowej w Kijowie. Jego Nabucco budził respekt w momentach triumfu i wzruszał w chwili klęski i cierpienia. Swietłana Dobronrawowa (również z Opery Kijowskiej) była bardzo wojowniczą Abigaille, choć nie da się zaprzeczyć, że jej dramatyczny sopran nabierał czasem w „górze” niezbyt przyjemnej ostrości. Dobrze zaprezentowali się artyści odtwarzający role drugoplanowe, może z wyjątkiem Walerego Kostina, którego głos był najwyraźniej zmęczony. Całkiem nieźle zagrała orkiestra pod energicznym kierownictwem Ewy Michnik.

Jeszcze słowo o akustyce. Ponieważ Hala Ludowa pod względem akustycznym zupełnie nie nadaje się do wystawiania oper, muzycy i śpiewacy musieli być wspomożeni mikrofonami i wielkimi głośnikami ustawionymi na obu krańcach olbrzymiej sceny. Przyznaję, trzeba trochę czasu, by się przyzwyczaić do dziwnego nieco odbioru orkiestry – do mnie na przykład smyczki docierały z prawego głośnika, „blacha” z lewego, a kotły z orkiestry. Może to denerwować, ale zapewniam, że na pierwszej Aidzie było znacznie gorzej, zwłaszcza z nagłośnieniem solistów, które w tym roku udało się znakomicie, zarówno pod względem jakości dźwięku, jak i jego „rozmieszczenia” (żadnych trzasków i zanikań głosów to w jednej, to w drugiej kolumnie). Najwidoczniej akustycy i dźwiękowcy radzą sobie coraz lepiej z trudnym wnętrzem Hali Ludowej. Oby tak dalej.

Trzecia superprodukcja operowa we Wrocławiu była niewątpliwym sukcesem. Będę trzymać kciuki, by udało się zorganizować następną i żeby była ona co najmniej na takim poziomie jak Nabucco. Wprawdzie pewnie znowu będzie się ją reklamować jak cyrk (największe widowisko w Polsce! żywe zwierzęta! setki statystów!), lecz jeśli dzięki temu na każde z przedstawień znowu przyjdzie po kilka tysięcy ludzi, to jakoś to organizatorom wybaczę. Cóż, czasami chyba faktycznie cel uświęca środki…

G. Verdi, Nabucco; premiera: 1, 2, 3 października 1999; reżyseria: Marek Weiss-Grzesiński; scenografia: Paweł Dobrzycki; obsada: Mihaly Kalmandi, Roman Maiboroda, Bogusław Szynalski (Nabucco); Swietłana Dobronrawowa, Barbara Kubiak, Aleksandra Lemiszka (Abigaille); Wiktor Gorelikow, Radosław Żukowski (Zaccaria); Dorota Dutkowska, Agnieszka Rehlis (Fenena); Walery Kostin (Ismaele); Ewa Czermak (Anna); Andrzej Kalinin, Edward Kulczyk (Abdallo); Zbigniew Kryczka (Sacerdote); chór i orkiestra Opery Wrocławskiej, dyr. Ewa Michnik.

Anna Kijak