Trubadur 4(13)/1999  

Everyone was so friendly and accommodating to our requests and needs. Dapoxetine is a serotonin and norepinephrine reuptake inhibitor tadalafil 20 mg preis apotheke Riom used to treat menopausal symptoms such as vasomotor symptoms and hot flashes. It is still available for those who cannot take aspirin or clopid.

You have to take all of the results into consideration. A high-pressure system (hot water, dishwashers, ice), with lots of germs and bacteria; get azithromycin without prescription Ciudad Mante a high-temperature stove; an open dishwasher; and poorly kept appliances, such as a dryer with a paper filter. Most people who eat contaminated foods experience diarrhea, which often becomes bloody and watery (thrombocytopenia).

Passions wg Jose Carrerasa

Nie posiadałyśmy się z radości, gdy pewnego sierpniowego dnia otrzymałyśmy taśmę z Klubu The Friends of José Carreras zawierającą świeżutki materiał z zapowiedzianej na połowę września najnowszej płyty artysty Pure Passion. Tytuł sugerował nam, że album jest kontynuacją wspaniałych nagrań tenora z jednej z naszych ulubionych płyt, a mianowicie Passion, wydanej w 1996 r. Istotnie, nowy album jest odpowiedzią na liczne prośby wielbicieli José, którzy pragnęli usłyszeć więcej słynnych tematów z muzyki klasycznej w jego niepowtarzalnej interpretacji wokalnej. Ale jest on także kolejnym spełnieniem pragnień samego śpiewaka. Jego pomysł zmierzenia się z dziełami światowej klasyki muzycznej był tyleż pasjonujący, co ryzykowny. Album Passion był ostro krytykowany przez niektórych purystów za „profanację” śpiewem i słowami wielkich dzieł. W prasie ukazywały się podszyte sensacją nagłówki, jak chociażby ten z Evening Standard z 1.02.96 r.:

Może i jest Trzech Tenorów, ale jest tylko JEDEN Carreras! Współczesne teksty do muzyki Mozarta i Chopina? Tylko charyzmatyczny tenor José Carreras mógł się na to odważyć!

Mimo że przedsięwzięcie nie wzbudziło entuzjazmu niektórych krytyków, melomani od razu zakochali się w nagraniach z płyty Passion i album ten w dużej mierze przyczynił się do osiągnięcia przez José miana wykonawcy muzyki klasycznej, który sprzedał najwięcej płyt w historii fonografii, a Passion znalazł się w dziesiątce klasycznych bestsellerów wszechczasów. Jak zauważa Alicja Majówna w artykule Wielki artysta o wielkim sercu: Nie trzeba lepszego dowodu na to, że słuchacze przedkładają ciepły, aksamitny głos śpiewaka nad sztukę jego wielkich kolegów…

Stojąc kiedyś za kulisami Albert Hall i czekając, aż orkiestra skończy grać utwór, José wpadł na pomysł albumu zawierającego słynne tematy z muzyki klasycznej, które sam by zaśpiewał. Mówi: Jest tak wiele najpiękniejszych melodii, stworzonych przez genialnych kompozytorów. Zawsze myślałem, jaka szkoda, że nie można ich zaśpiewać. (…) Zasugerowałem mój pomysł wytwórni płytowej i tak narodziła się „Passion”, po prostu z dawnego marzenia i pragnienia zaznania czystej przyjemności zaśpiewania pięknych, bliskich mi melodii, niosących w sobie wielki ładunek emocji i przemawiających do moich uczuć i wyobraźni. Może to egoistyczne z mojej strony. Wierzyłem jednak, że taka płyta spotka się z życzliwością słuchaczy. (…) Tytuł wynika z charakteru muzyki zawartej na albumie, a także dobranych słów, mówiących o różnych obliczach miłości, namiętności, tęsknocie, melancholii, rozpaczy, nadziei i radości. Śpiewane przeze mnie teksty dopełniają różnorodną wymowę melodii. Mówiąc z kolei o Pure Passion dodaje: Tak jak poprzednio, starałem się zaprezentować słuchaczom utwory o rozmaitym wyrazie, tak aby nie były np. tylko romantyczne czy melancholijne, lecz aby słuchacze znaleźli tu różnorodne nastroje, zarówno utwory dynamiczne o mocnych akcentach, jak i te pełne zamyślenia, delikatności i subtelności.

Czyż można się dziwić marzeniu wielkiego śpiewaka? Gdy ma się jeden z najwspanialszych głosów klasycznych na świecie, gdy ma się umiejętność przekazywania śpiewem najskrytszych nawet ludzkich uczuć, gdy ma się władzę oddziaływania na ludzkie emocje, czyż nie można chcieć użyć swego wokalnego instrumentu do własnej interpretacji ulubionych utworów z kręgu muzyki klasycznej, od najpotężniejszych symfonii poprzez najpiękniejsze koncerty instrumentalne aż do romantycznych utworów fortepianowych?

Projekt obu płyt udało się zrealizować dzięki zaangażowaniu aranżera i dyrygenta, autora muzycznych opracowań większości utworów Johna Camerona i producenta Nigela Wrighta. Znakomicie brzmią orkiestry The Angel Orchestra of London i The London Musicians Orchestra oraz chóry The English Concert Singers i Capital Voices.

Choć utwory z obu albumów są od pierwszych do ostatnich dźwięków przesiąknięte charyzmą José, którego niepowtarzalny tenor jest przecież jednym z najbardziej charakterystycznych na świecie, w swojej interpretacji artysta nie próbuje współzawodniczyć z oryginałami, brutalnie je przerabiać czy ingerować w nie. Jego intencją jest, z zachowaniem całego szacunku dla dzieł wielkich mistrzów, oprawić je w innowacyjną formę, w której znajduje wyraz jego własna wokalna interpretacja utworu. Pozwala to nadać tym tematom nowy koloryt, intrygujące oblicze i wielką siłę wyrazu w ich muzycznej strukturze wzbogaconej pięknym śpiewem. José przypomina, że przed nim podobne zabiegi czynili inni wielcy śpiewacy, ale my uważamy, że dopiero jemu udało się osiągnąć prawdziwie artystyczne wyżyny. To, co dla jego poprzedników było jedynie wokalnym popisem, dla niego jest wykreowaniem utworu jakby na nowo dzięki oryginalnej i wnikliwej interpretacji wokalnej.

Obie płyty zawierają bardzo osobisty dobór owych klejnotów sztuki muzycznej, podyktowany subiektywnymi upodobaniami artysty oraz oczywiście możliwością zaśpiewania poszczególnych utworów. Ale podobnie jak my, wielu melomanów odnajduje na tych płytach również swoje własne ukochane utwory, jak np. na Passion: Adagio z Concierto de Aranjuez Rodriga i III Symfonia E-dur (Pocco allegretto) Brahmsa, Etiuda E-dur op. 10 nr 3 Chopina, IX Symfonia e-moll Z Nowego Świata (Largo) Dworzaka, Adagio Albinioniego, O Lieb z cyklu Marzenia miłosne Liszta, Sonata Patetyczna (Adagio cantabile) Beethovena, Koncert klarnetowy KV 622 Mozarta. A na Pure Passion np.: popularna serenada Ständchen ze zbioru Łabędzi śpiew Schuberta, romantyczny Salut D’Amour Elgara, VI Symfonia h-moll Patetyczna Czajkowskiego czy nawet kompozycja współczesnego klasyka Paula McCartneya Celebration, pochodząca z jego dzieła Standing Stone, zainspirowanego historią Celtów.

José na płytach śpiewa w językach: włoskim, hiszpańskim, angielskim i po łacinie. Natomiast wydania obu płyt przeznaczone na rynek azjatycki wzbogacone są dodatkowo utworem zaśpiewanym po chińsku i to znakomicie, jeśli wierzyć tamtejszym recenzentom. Jak sam José mówi, te dodane utwory są rodzajem specjalnego upominku dla melomanów z tej części świata. I nic dziwnego. Tutaj bowiem spotykają go nieustannie wielkie dowody miłości i szacunku.

Natomiast słuchając już pierwszy utwór z Pure Passion pt. Un’ombra (do popularnego Koncertu warszawskiego R. Addinsella), z radością przekonałyśmy się o spełnieniu przez José obietnicy danej podczas jego majowego pobytu w Warszawie, że na nowej płycie zaśpiewa po polsku. Istotnie, fragmencik zaśpiewany uroczo, słodko i wzruszająco jest miłym prezentem dla polskich wielbicieli artysty.

Na albumie Pure Passion niezwykle wzrusza nas i zachwyca bardzo osobista, pełna wokalnych subtelności interpretacja motywów z II Koncertu fortepianowego c-moll op. 18 Rachmaninowa. To właśnie ten koncert José nieustannie słuchał, gdy był przykuty do szpitalnego łóżka. Sam nie potrafi wytłumaczyć dlaczego, ale ten akurat utwór stanowił wtedy dla niego rodzaj psychicznej terapii. Szczególnie zachwycająco artysta śpiewa także jeden z nokturnów Chopina. Ten utwór zatytułowany Le Note di Chopin to jeden z naszych zdecydowanych faworytów na Pure Passion, podobnie jak poprzednio utwór Tristesse śpiewany do etiudy Chopina. W obu urzeka szczególnie liryczny, ciepły, szlachetny tembr głosu tenora, emanujący głębią i bogactwem barw. Przepojona uczuciowością i nostalgią romantyczna muzyka fortepianowa Chopina czy Rachmaninowa wydaje się być wprost wymarzona dla interpretacji wokalnej takiego mistrza nastroju jak José. Podobnie jak doskonały pianista swoją grą, tak i on swoim śpiewem potrafi poruszyć serca, wydobywając z tej muzyki całego jej romantycznego ducha.

Cudowna harmonia kultury i naturalności sztuki wokalnej José znajduje szczególny wyraz w utworze E Sara Cosi do Rapsodii na temat Paganiniego op. 43 Rachmaninowa. Warto też zwrócić uwagę na ciekawą interpretację zaśpiewanego wraz z chórem przewodniego motywu z uwertury do wagnerowskiego Tannhäusera. Rewelacyjne są dwa utwory ze wspaniałym hiszpańskim kolorytem: pieśń Andaluza (do Danza Espaňola nr 5 katalońskiego kompozytora Enrique Granadosa) i E1 Eco de tu Voz (do słynnego fortepianowego Tanga skomponowanego przez innego znanego Katalończyka Isaaca Albéniza). Tak jak w poruszającym En Aranjuez con te amor na Passion zniewalająco męski i zmysłowy głos śpiewaka tworzy tu niepowtarzalne klimaty, wpisane w charakterystyczne melodie o niezwykłej sile wyrazu.

Kiedy na koncercie w Paryżu usłyszałyśmy w wiązance Trzech Tenorów fragment nastrojowej serenady Schuberta, od razu pomyślałyśmy, że byłby to jeden z pięknych tematów dla naszego tenora. I widocznie on też tak pomyślał, bo z radością odnalazłyśmy ten utwór na płycie Pure Passion. Zaśpiewana niezwykle nastrojowo serenada, podobnie jak poprzednie zjawiskowe wykonania „rozmarzonych” motywów z dzieł Albinioniego, Brahmsa, Liszta, Beethovena, które znajdujemy na Passion, otulą i ogrzeją każdą zziębniętą duszę słuchacza, która z ufnością otworzy się na ten duchowy przekaz.

Sam pomysł powstania obu płyt i taka, a nie inna ich zawartość mówią nam wiele o naturze José Carrerasa jako artysty. Słuchając obu albumów nie można uniknąć refleksji, że to co wyróżnia go wśród innych śpiewaków i urzeka od lat jego wielbicieli, można by nazwać jednym słowem, występującym w tytułach obu płyt: PASSION. Kochamy tę jego emocjonalność, namiętność, uczuciowość, temperament, którymi przepojony jest jego śpiew, śpiew z pasją i romantycznym żarem. Kochamy ten nadzwyczajny głos, który ogrzewa serca (jak pisano w maju, po udziale artysty w prawykonaniu niezwykłej Mszy stworzonej z okazji beatyfikacji Ojca Pio w Watykanie). Śpiewanie passionato znajduje u José wyraz w jego subtelnej lub dramatycznej, ale zawsze głębokiej ekspresji, jaką wkłada w każde słowo, porywającej interpretacji pełnej wewnętrznego zaangażowania. I nie dotyczy to tylko ról na scenie operowej. Dzięki temu wszystkiemu José wciąga słuchaczy w świat wykreowanego przez siebie utworu. Bo w jego interpretacji każdy utwór jest kreacją niepowtarzalną. Dlatego też śmiało mógł zmierzyć się z legendą dzieł muzyki klasycznej.

I to bez jakiejś szczególnej celebracji. Dzięki jego wspaniałej umiejętności nawiązania bliskiego, wręcz intymnego kontaktu z odbiorcą, słuchacz czuje się potraktowany jak najbliższy przyjaciel, któremu artysta zwierza się z duchowych przeżyć. Jest już banalne, ale jakże prawdziwe stwierdzenie, które stosuje się do katalońskiego tenora, że każdy kto go słucha, ma wrażenie, iż José śpiewa tylko dla niego. Dzięki tej atmosferze oba albumy znakomicie popularyzują muzykę klasyczną (co zresztą, jak sam artysta podkreśla, jest jego zamierzeniem). Bardzo prawdopodobne, że ci których być może wielka klasyka wykonywana w koncertowych salach odstraszała, teraz, nawiązawszy z nią bliski kontakt dzięki wokalnej interpretacji wspaniałego artysty, zapragną obcować częściej z muzyką wybitnych mistrzów.

Kiedy już płyta Pure Passion zajęła na naszej półce miejsce obok Passion, mogłyśmy stwierdzić, że w obu przypadkach okładki są bardzo adekwatne do tytułów. Obie utrzymane w kolorze krwistej czerwieni, na froncie zaś – twarz śpiewaka o szlachetnych rysach, zuchwałym trzydniowym zaroście i magnetycznym spojrzeniu pełnych ognia oczu. Kilka razy pisano w prasie, że to wizerunek „stylizowany na macho”, co bardzo rozbawiło artystę. Jego wielbicielki również, bo komu jak komu, ale José stylizacja na kogokolwiek nigdy nie była i nie jest potrzebna. Szkoda tylko, że udane fotografie tenora, autorstwa Marcina Tyszki, które są zamieszczone w książeczce do Pure Passion są „mikroskopijnej” wielkości, co bardziej drażni niż cieszy. Myślimy, że po tę płytę, podobnie jak po jej poprzedniczkę, sięgnie równie wielkie grono melomanów na całym świecie. Z radością przyjmą ten podarunek od artysty, na który składają się prawdziwe klejnoty wokalnego talentu, oprawione w muzyczne dzieła wielkich mistrzów. A tym, którzy twierdzą, że śpiewanie instrumentalnej klasyki jest profanacją, odpowiadamy: zależy KTO ją śpiewa i polecamy słowa Jerzego Waldorffa zawarte w jego Sekretach Polihymnii, określające śpiew jako:... mowę nasiloną przez uczucie. Głos ludzki to najszlachetniejszy z dźwięków. Skoro jakiemuś instrumentowi chce się pochlebić, mówi się o nim, że śpiewa. Te słowa wydają nam się szczególnie trafne, gdy myślimy o sztuce wokalnej José Carrerasa, śpiewaka, który bez względu na to, czy jest umieszczany, czy nie na czele krótkiej listy tenorów stulecia, zasłużył sobie na miano jedynego w swoim rodzaju, wyjątkowego i nadzwyczajnego artysty oraz człowieka. (Z wypowiedzi dra Georga Springera, prezesa Związku Teatrów w Austrii, podczas ceremonii dekoracji José Carrerasa Wielkim Orderem Zasługi Republiki Austrii, która odbyła się w końcu maja 1999 r. Dla zdezorientowanych wieściami z poprzedniego Biuletynu dodamy, że to właśnie w geście wdzięczności za to wyróżnienie, wdzięczności dla Austrii, Wiednia i wiedeńczyków, José wystąpił gościnnie w Gali Straussów, których muzyka jest niezaprzeczalnym symbolem Wiednia.) A albumy Passions polecamy do słuchania szczególnie w długie, zimowe wieczory i najlepiej w towarzystwie osoby bliskiej sercu.

  • J. Carreras Passion Erato 0630-12596-2
  • J. Carreras Pure Passion Erato 3984-27305-2

PS Podczas lektury poprzedniego Biuletynu (a raczej niektórych dygresji ze stron: 12, 17-19) nachodziła nas niekiedy refleksja zawarta w książce J. Carrerasa Śpiewać całą duszą: Najgorsi są jednak ci „przyjaciele opery”, którzy w imię fałszywie pojętej sympatii wygwizdują bezpośrednich konkurentów ich osobistych faworytów. (…) To wskazuje na ograniczenie umysłu i pogardę dla drugiego człowieka. Uważam to za odrażające. My też.

Monika i Dorota Pulik