Biuletyn 3(16)/2000  

Most of the time, medicines are very effective and quite effective too! If you have any of these signs, https://lapiedra.it/34860-viagra-sempre-con-ricetta-69495/ you should seek immediate medical attention to get you on the road to recovery. Tamoxifen was found to be effective for treating breast cancer.

The cost of doxycycline in bangladesh, bangladesh can be a whopping us for just one 200-mg tablet. Painful nerves are not often accompanied by abnormal sensation https://italservice.com/41629-storia-viagra-donne-svedesi-22413/ or sensitivity to pain sensations. If you aren't concerned about your weight and don't have significant concerns about your health, a prescription drug can be an excellent choice.

Semper in „Semper”

Na wyjazd do Drezna zdecydowaliśmy się po przemiłym spotkaniu z klubowiczami w Krakowie. Zorganizowaliśmy sobie nocleg we Wrocławiu i tam rano w sobotę 17 czerwca dołączyliśmy do grupy. Podróż umilała prezentacja z kasety video Salome Ryszarda Straussa z Teresą Stratas i Wiesławem Ochmanem, następnie „pirackie” nagranie z taśmy magnetofonowej Madame Butterfly – jednej z ostatnich premier Opery Narodowej z Izabelą Kłosińską w partii tytułowej (sądząc po minie kierowcy – nie uznał tychże odtwarzań za umilanie podróży). Nie znamy tego przedstawienia, ale entuzjastyczne opinie tych klubowiczów, którzy tę inscenizację widzieli, sprawiły, że ten spektakl uwzględniamy w naszych planach wyjazdowych w nadchodzącym sezonie jesiennym. Wiadomo też, że po zobaczeniu w Internecie fragmentów warszawskiej produkcji Placido Domingo zaprosił reżysera Mariusza Trelińskiego (oraz autora scenografii Borisa F. Kudlickę) do przeniesienia tego spektaklu do kierowanej przez Dominga opery w Waszyngtonie.

Około południa przybyliśmy do Usti nad Łabą. Urokliwe – jak większość miast czeskich, oferuje turystom swoje atrakcje: położony niedaleko na wzgórzu zamek Strzechow i piękną secesyjną zabudowę starego miasta. Nazajutrz po śniadaniu wyjazd do Drezna. Trasa miała prowadzić przez przełom Łaby, ale okazało się to niemożliwe, gdyż z sobie tylko wiadomych względów Czesi nie wpuszczali na drogę autokarów. Natychmiastowa zmiana planów i podjechaliśmy do Chrzeńska, przepięknej miejscowości turystycznej, położonej w dolinie pośród pasm górskich w Czeskiej Szwajcarii, licznie odwiedzanej w wolne dni przez Niemców. Atrakcją Chrzeńska jest Prawcziczka Brama, do której prowadzi szlak turystyczny długości około 4,5 km. Doszliśmy prawie że do celu, ale nagle zaistniała konieczność zaopiekowania się dwoma paniami i nasza wycieczka skończyła się w Jaskini Trzech Braci i następnie zejściem do autokaru.

Kurtyna w SemperoperDojazd do Drezna, szybkie zakwaterowanie i zaczyna się operowy etap naszej wyprawy. Niestety, nie poszliśmy na pierwszy zaplanowany spektakl, czyli Milczącą kobietę Ryszarda Straussa. Nie znamy tej opery, nie natrafiliśmy na żadne informacje o tym dziele i ze względu (również) na zmęczenie baliśmy się, że możemy odbiór spektaklu sprofanować ewentualnym chrapaniem. Przeto po odpoczynku wieczorem udaliśmy się spacerkiem przez park koło Zwingeru na Plac Teatralny, przy którym okazale prezentuje się Semperoper. Jak przystało na „rasowych” melomanów, zaczynamy od tablicy z repertuarem. W czerwcu Opera wystawia między innymi takie pozycje jak: Otello, Aida i Falstaff Verdiego, Milcząca kobieta i Ariadna na Naxos R. Straussa, Jenufa Janaczka, balety Dafnis i Chloe Ravela i Święto wiosny Strawińskiego. Miłe zaskoczenie: w obu spektaklach Falstaffa partię p. Quickly śpiewa nasza Małgorzata Walewska. Potem obchodzimy budynek Opery. Ten neorenesansowy gmach jest wyjątkowo okazały. Z tyłu budowli zaskoczenie: sale prób, magazyny dekoracji, część administracyjna mieszczą się w budynku o współczesnej architekturze, bardzo pomysłowo połączonym przewiązką z głównym gmachem. I teraz moment zastanowienia – skąd nazwa SEMPER OPER? Dochodzimy do wniosku, że może to oznaczać – tłumacząc z łaciny: zawsze opera, zawsze dzieła. W następnym dniu biliśmy się w piersi, przyznając się przed samymi sobą do ignorancji.

Zwiedzając w następnym dniu Drezno stanęliśmy niedaleko Akademii Sztuk Pięknych i nagle niezbyt okazały pomnik zwrócił naszą uwagę: pomnik z napisem Gottfried Semper. Już po powrocie do Krakowa ustaliliśmy, że był to niemiecki architekt (1803 – 1879), którego budowle stoją w Dreźnie, Zurychu i Wiedniu. W Wiedniu m.in. Burgtheater, w Zurychu politechnika i obserwatorium astronomiczne, zaś w Dreźnie gmach galerii zamykający zespół Zwingeru i przede wszystkim Opera. Semper Oper była zbudowana w latach 1837-1841, spalona w 1869 roku i odbudowana wg nowego projektu Sempera w latach 1871-1878 (cóż za prawidłowość: odbudowa trwa zawsze dłużej niż budowa). W tym kształcie funkcjonowała do 23.02.1945, kiedy podczas nalotu aliantów została zbombardowana. W latach 1977-1985 odbudowana w oryginalnym stylu późnego renesansu włoskiego

Wieczorem od klubowiczów słyszymy same zachwyty nad spektaklem, inscenizacją, wykonaniem.

W poniedziałek niemiłe rozczarowanie: Zwinger w ten dzień tygodnia jest zawsze nieczynny. Wobec tego ruszamy indywidualnie na zwiedzanie Drezna, co dzięki mapkom miasta jest całkiem nietrudne. Krótki odpoczynek, mocna kawa przed wieczornym spektaklem i w morderczym upale wychodzimy na przedstawienie Ariadny na Naxos Ryszarda Straussa. Na podstawie informacji z programu wiemy, że jesteśmy na 12-stym przedstawieniu od dnia premiery, która odbyła się 14.03.99. W obsadzie takie nazwiska jak Theo Adam (nauczyciel muzyki), Chris Merritt (tenor), Roxana Incontrera (Zerbinetta), Anne Schwanewilms (Primadonna-Ariadna). Tę jednoaktową operę z prologiem wykonano bez antraktu w ciągu 2 godzin (co skrupulatnie sprawdziliśmy dzięki zegarowi umieszczonemu nad sceną – ewenement pośród znanych nam budynków operowych). Po spektaklu owacje głównie dla pań: Zerbinetty i Ariadny. Spektakl klarowny, nie udziwniony, z funkcjonalną, doskonale wypełniającą ogromną scenę dekoracją. Wykonanie znakomite i jedno spostrzeżenie: na scenie (bez wyjątku) widzieliśmy śpiewaków-aktorów, a nie śpiewaków-nieaktorów. Bez udziału tych pierwszych realizacja tej opery byłaby niemożliwa.

Ariadnę można zaliczyć do grupy oper afabularnych (Cappriccio) lub prawie pozbawionych akcji, jak np. Milcząca kobieta, Arabella. Fabuła jest bardzo wątła: bogaty parweniusz wydaje przyjęcie i postanawia je uświetnić występem trupy teatralnej. Zaprasza dwie trupy, które zaczynają między sobą rywalizować. Po wielu perypetiach i zniecierpliwieniu gości wreszcie zaczyna się przedstawienie oparte na micie o Ariadnie i Bachusie z udziałem Najady, Driady i Echa (pierwsza trupa), przerywane wtrętami Zerbinetty, Arlekina, Truffaldina i Brighelli (druga trupa rodem z commedii dell’arte). W tym miejscu winni jesteśmy przekazać słowa podzięki dla klubowicza p. Henryka (vel Heinricha – ach ci „wagnerzyści”) za przybliżenie nam treści opery i wspaniały przekład libretta.

We wtorek wieczorem spektakl Jenufy Leosza Janaczka. Ale najpierw wycieczka do nieodległej Miśni. Piękne, urocze miasto. Dla nas ciekawy jest teatr miejski – typowy przykład niemieckiej polityki kulturalnej w mniejszych ośrodkach miejskich. W teatrze jest zespół dramatyczny, operowo-operetkowo-baletowy i orkiestra symfoniczna. Mamy nadzieję, że wszystkie one razem współpracują w miarę zgodnie, ku radości i zadowoleniu mieszkańców Miśni. Wracamy do Drezna i zwiedzamy galerię malarstwa w Zwingerze, co bardzo ułatwia plan galerii dołączany do każdego biletu wstępu.

Godzina 19.00 – Jenufa. Musimy tutaj opowiedzieć, jak każdy z widzów jest niezwykle szarmancko traktowany już od samego wejścia do Opery. Dystyngowani panowie, ubrani w czarne spodnie, ciemnopopielate surduty, białe koszule i srebrzyste plastrony pod szyją witają widzów, dyskretnie, acz bacznie zerkają na okazany bilet i życzą miłego wieczoru. Podczas antraktu wychodząc na Plac Teatralny otrzymujemy małe kartoniki z napisem „SEMPER OPER – PAUSE”, które są skrupulatnie odbierane przez tychże panów przy ponownym wejściu. Wieczór z Jenufą przyniósł uczucia mieszane. Oglądaliśmy 36. przedstawienie od dnia premiery, która odbyła się 4 lutego 1996 roku, co samo mówi o częstotliwości prezentacji na scenie tej karkołomnej (zwłaszcza dla śpiewaczek) partytury. Obie protagonistki: Eva Johansson jako Jenufa i Helga Thiede jako Kościelnicha zmuszają do zastanowienia, jakich użyć określeń dla właściwej oceny ich sztuki wokalnej. Są po prostu zjawiskowe! I podobnie jak po spektaklu Ariadny, to samo spostrzeżenie: oglądamy na scenie znakomitych śpiewaków-aktorów (czyżby to było regułą w niemieckich teatrach operowych?). Reżyserem i inscenizatorem spektaklu jest Hary Kupfer – znany z dosyć kontrowersyjnych realizacji Wagnera. To, co zaproponował w Jenufie, zakrawa na skandal. Akcję przeniósł ze wsi morawskiej początku XX wieku we współczesność, co podkreśla scenografia (metalowa konstrukcja otwierana lub zamykana), tło sceny (jakiś kombinat przemysłowy, pola ze słupami wysokiego napięcia). Odnosimy wrażenie, że została tu znacznie przekroczona swoboda reżyserska i zupełnie odrzucono należną wobec twórcy dzieła pokorę. Dziwiła nas bierna postawa obecnych na spektaklu Czechów, bo inscenizację należało najzwyczajniej w świecie wybuczeć.

W sumie – dzięki wyprawie do Drezna zaspokoiliśmy częściowo nieustanną potrzebę poznawania innych dzieł operowych, nieobecnych lub prawie nieobecnych na naszych scenach. I nutka żalu: dlaczego nie oglądamy tych utworów w którymś z naszych teatrów operowych.

Bolesław Folek i Józef Niedźwiedź