Biuletyn 3(16)/2000  

The other thing would be to check the drug that you are using. I had never felt so horny prezzo piu basso levitra 10 mg and i knew that i was in good hands. I am on my third nolvadex pill, so far the side effects were not bad.

The medicine is not intended for use in children less than 6 years of age. Generic medications are https://fplawoffice.com/91920-dove-comprare-il-viagra-a-brescia-senza-ricetta-24076/ the same chemical ingredients that are prescribed by a doctor. The drug is available from a wide variety of sources.

O tolerancji i miłości

czyli Żydówka J.F.F. Halevy’ego

Kompozytor interesującej opery Żydówka (La Juive) – Jaques François Fromental Halévy urodził się 27.05.1799 w Paryżu, a zmarł 17.03.1862 w Nicei. Smutne jest to, że nie pamiętano w ubiegłym roku o dwóchsetleciu jego urodzin, a przecież warto go pamiętać jako twórcę znakomitej opery Żydówka (właściwie jedynej znanej spośród 30 jego oper), a także jako nauczyciela, zwłaszcza gdy wspomni się jego słynnych uczniów z klasy kompozycji w paryskim konserwatorium, to jest G. Bizeta, Ch. Gounoda i C. Saint-Saënsa.

Żydówka jest napisana w stylu „wielkiej opery francuskiej” i powstała w 1835 roku do libretta Eugéne Scribe’a. Przez wiele lat cieszyła się ogromnym powodzeniem, m.in. efektownie zainaugurowała Palais Garnier w 1875 roku, wzniesiony w miejscu budynku, w którym kompozytor Żydówki przyszedł na świat.

W paryskiej prapremierze – ponoć bardzo widowiskowej – wzięli udział wybitni śpiewacy tamtej epoki. Partię Eleazara wykonał wielki Adolphe Nourrit, tenor, który nie wytrzymał pełnego stresów życia śpiewaka, pełnego wyrzeczeń i rozczarowań, ale przede wszystkim konkurencji i w 37 roku życia popełnił samob??jstwo. W Rachelę wcieliła się, znakomicie ponoć, słynna Marie-Cornelie Falcon, która dysponowała sopranem dramatycznym. Co jest ciekawe, była ona gwiazdą opery tylko przez 6 lat, a jednak zdołała trwale zapisać się w historii tego gatunku. Rolę kardynała de Brogni zaśpiewał Nicolas Prosper Levasseur.

Do opery Halévy’ego mam od dawna bardzo pozytywny stosunek uczuciowy, bowiem mój ulubiony tenor – José Carreras – od lat z wielką maestrią wykonuje wspaniałą partię Eleazara. Szczególnie zachwyca mnie jego interpretacja tej dramatycznej roli, szalenie trudnej dla tenora lirycznego, w nagraniu live z koncertu w 1981 roku w Staatsoper w Wiedniu, gdzie zachwycał dramatyzmem wykonania i nieskazitelnym pięknem głosu oraz lekkością wykonania każdej frazy. Bardzo lubię piękną żydowską pieśń podczas dzielenia chleba paschalnego: O Dieu, Dieu de nos peres, Dieu, que ma voix tremblante. Długo trwała burza oklasków i domagające się bisu okrzyki po arii Rachel, quand du Seigneur la grâce tutélaire, ale mimo wszystko uważam, że ten ogłuszający aplauz nie stanowił wystarczającej nagrody po TAKIM wykonaniu. W tym koncercie znakomitymi partnerami byli: Rachela – Ilona Tokody, Eudoksja – Sonia Ghazarian, świetny Leopold – Chris Merritt i kardynał Brogni – Cesare Siepi. Jak znakomicie czuli się w swoich partiach ci wielcy wykonawcy, niech świadczy fakt, że do swoich trudnych partii dodawali jeszcze dodatkowe utrudniające ozdobniki i frazy, często utworzone z wysokich dźwięków. Wiedli w tym prym szczególnie J. Carreras i Ch. Merritt. Zachwycającą jak zwykle orkiestrą i chórem wiedeńskim dyrygował Gerd Albrecht. Carreras może także poszczycić się doskonałym studyjnym nagraniem. Zaczął tę płytę nagrywać jeszcze przed chorobą, a zakończył w 3 lata później. Spełnia ona również najważniejszy warunek wykonania tej opery, która jest bardzo wymagająca pod względem wykonawczym, to znaczy obsadzenia wybitnych śpiewaków w głównych rolach. Oczywiście należy tu wspomnieć przede wszystkim przejmującą partię Eleazara w wykonaniu idealnego do tej roli J. Carrerasa, który w każdą swoją kreację artystyczną wkłada całe swoje serce i duszę. Właśnie dlatego tak znakomicie wciela się w różne liryczne i dramatyczne role, za każdym razem budząc podziw swą wybitną kreacją wokalną oraz aktorską. Świetnie na płycie partię Racheli wykonała Julia Varady. Ferruccio Furlanetto doskonale sprawdził się w roli kardynała Brogni – ten śpiewak i jego głęboki bas robią na mnie zawsze piorunujące wrażenie, a wykonana przez niego modlitwa Si la riguer et la vengeance po prostu wznosi się na szczyty doskonałości. Eudoksję pięknie i sprawnie zaśpiewała June Anderson. Tylko Leopold nieco odstawał od pozostałych wykonawców, ale jest to bardzo trudna rola i to dla sprawnie posługującego się głosem i w dodatku w wysokich tonach tenora; chyba tylko Chris Merritt z koncertu w 1981 roku wart jest w niej zapamiętania. W nagraniu studyjnym Philharmony Orchestra wspaniale dyrygował Antonio de Almeida.

Doskonale w tej operze widać sprawność kompozytorską jej twórcy: znakomite i biegłe posługiwanie się dźwiękami o różnej wysokości i głośności, a także melodie wywołujące różne nastroje od religijnych, przez miłosne, do dramatycznych. Interesująco dobrane są głosy wykonujące główne partie, szczególnie ciekawie tenora lirico spinto jako Eleazara w przeciwieństwie do wybitnie lirycznego Leopolda oraz sopranów, raczej dramatycznego Racheli i lekkiej koloratury Eudoksji. Dodając do tego bas kardynała i burmistrza Konstancji oraz baryton Alberta, a także duże wymagania wobec chóru, uzyskujemy zachwycający muzyczny obraz tej opery.

Tak więc ponieważ bardzo lubię tę operę, z ogromną ciekawością wybrałam się na premierę 11.03.2000 do Teatru Wielkiego w Poznaniu. Już od początku w odświętny, operowy nastrój wprawiła mnie orkiestra, dyrygowana biegle przez Antoniego Grefa, która świetnie odegrała krótki wstęp orkiestrowy, umiejętnie zmieniając tempa i uzyskując znakomite, jednolite brzmienie. Jak zwykle zachwycił wspaniały chór kierowany od lat przez Jolantę Dotę-Komorowską, który nigdy nie zawodzi (dosłownie i w przenośni), a w tej operze ma rzeczywiście wielkie możliwości do popisów.

Opera wykonywana była w języku polskim, co być może ułatwia odbiór jej przesłania, chociaż zwykle trochę mnie deprymuje. Najbardziej zachwycał mnie z początku kardynał Brogni, którego partię pięknie odśpiewał znakomity polski bas – Romuald Tesarowicz. Czułam ogromne przejęcie przy jego wspaniałym wykonaniu arii-modlitwy O, Boże mój, która w tak świetnym wykonaniu zawsze robi na mnie niesłychane wrażenie. Ogromnie podobała mi się Iwona Hossa jako Eudoksja. Z wielkim wdziękiem i bardzo sprawnie zaśpiewała piękną koloraturową arię O, w dniach rozłąki. Bardzo udanie wykonał trudną partię Eleazara Michał Marzec. Znakomicie wywiązał się ze słynnej, wspaniałej, ale bardzo trudnej arii Rachelo, kiedy Pan w swej łasce niepojęty, w zaraniu twoich dni zawierzył mi twój los, jam całe życie swe poświęcił tobie jednej, a dziś sam oddaję cię na stos. Znacznie bardziej mi się podobał, niż niedawno śpiewający w naszej Dwójce Neil Shicoff w transmisji z Wiednia. Niewiele dobrego mogę powiedzieć o śpiewającej partię Racheli Ewie Iżykowskiej, może tylko to, że nieźle wywiązała się z niej aktorsko, niestety zupełnie nie panowała nad swoim głosem. Bez większych błędów zaśpiewał partię Leopolda Piotr Friebe, chociaż czasami wydawało się, że to dźwięki nim rządzą, a nie on dźwiękami.

Przedstawienie interesująco wyreżyserował Michał Znaniecki. Przygotował on także bardzo ciekawą scenografię, bo mimo małej powierzchni sceny właśnie w stylu grand opéra. Ten efekt uzyskał dzieląc scenę i miejsca akcji czasem aż na trzy plany na różnych wysokościach.

Odpowiednie, stylowe kostiumy zaprojektował Ryszard Kaja. Znakomicie „wielkooperowo” wyglądał chociażby wspaniały orszak królewski. Doskonale rozwiązane były liczne sceny ansamblowe, np. wspaniały kwartet wykonawców z chórem z finału I aktu. Wg mnie niestety zawiódł balet, a właściwie choreografia Beaty Wrzosek. Jakoś zupełnie nie zrozumiałam, gdzie ukryła się walka dobra ze złem. Balet raczej w całości przypominał orgietkę. Po dość interesującym początku był raczej nudny, bo wciąż powielano te same pomysły.

Obok mnie siedział pan przypominający znanego krytyka muzycznego. Był z jakąś panią, ale podczas przedstawienia o niej zapominał i prowadziliśmy bardzo żywą rozmowę. Jestem z siebie bardzo dumna, bo mimo jego początkowych obiekcji, udało mi się go przekonać do wartości głosów i wykonania Michała Marca – Eleazara i Iwony Hossy – Eudoksji, bo do Romualda Tesarowicza przekonywać go nie było trzeba – zachwycał go tak samo, jak i mnie.

Ponieważ sama opera i wykonawcy zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie, więc ponownie wybrałam się na Żydówkę 16.04.2000 , już z inną obsadą. Zupełnie innych doznań wzrokowo-słuchowych i estetycznych dostarczyła mi zmiana miejsca z II balkonu na I rząd na parterze. Mogłam dokładnie przyjrzeć się efektom pracy scenografa i kostiumologa.

A w samym przedstawieniu zachwyciła mnie wspaniała Rachela – Agnieszka Mikołajczyk – jej cudowny sopran, niezwykła sprawność techniczna i przejmująca gra aktorska budzą we mnie podziw już od kilku lat. Jest to śpiewaczka jak marzenie. Z pewnością po raz pierwszy odczułam, że partia Racheli jest tytułową w tej operze, bo jak dotąd zwykle inni wykonawcy brali górę. Rachela – romantyczna i zakochana w Leopoldzie, występuje z nim w pięknych miłosnych duetach, przeżywa rozterki, czy zostać z ukochanym ojcem, czy pójść za głosem miłości. Jest dramatyczna, a także pełna miłości w duetach z ojcem – Eleazarem, pełna temperamentu, gdy pogrąża siebie przy oskarżeniu niewiernego Leopolda. Okazuje swe serce w więzieniu w duecie z wzruszającą swą wiernością i miłością Eudoksją. Z pełnym poświęceniem i odwagą idzie na śmierć dla swego ojca i wiary, mimo możliwości ratunku. Zachwyciłam się także doskonałym Władysławem Podsiadłym w partii Kardynała de Brogni. Być może słynna aria-modlitwa nie robiła takiego wielkiego wrażenia, jak w wykonaniu R. Tesarowicza, ale całą partię W. Podsiadły zaśpiewał znacznie bardziej przekonująco, wzruszająco i dramatycznie, zwłaszcza w IV i V akcie opery. Wyglądał także znakomicie – siwy, szczupły pan o szlachetnej twarzy i majestatycznym wyglądzie w kardynalskich szatach. Świetnie wywiązała się ze swej roli Księżniczki Eudoksji Roma Jakubowska-Handke, ale większe wrażenie wywarła na mnie poprzednio śpiewająca Iwona Hossa. Dużo lepiej niż poprzednio śpiewał księcia Leopolda Piotr Friebe. Podczas tego przedstawienia zwróciłam uwagę na niedużą, lecz znaczącą rolę Alberta, oficera gwardii cesarskiej, przyjaciela Leopolda – Andrzeja Bułłę. Zwracał na siebie uwagę i pięknem barytonowego głosu, i interesującą grą aktorską, a mimo niewielkiej roli otrzymał duże brawa, oczywiście również ode mnie. Jeżeli chodzi o złotnika – Eleazara, to Karol Bocheński, chociaż ma ładny i dźwięczny głos, budził moje mieszane uczucia przerysowaną interpretacją wokalną. Troszkę skojarzył mi się z niedawno wysłuchanym ponownie Josephem Schmidtem, który arię Rachel… wykonał cudownym głosem, silnym i czystym w wyższych i niższych tonach, ale zniechęcał mnie zawodzącym, płaczliwym wykonaniem. Interpretacja aktorska K. Bocheńskiego była bardzo przekonująca, ale bardziej przemawiała do mnie wyciszona gra Michała Marca. Niesamowite wrażenie robiła scena śmierci Racheli; gdy wskakiwała do przeszklonej kadzi, to z gotującej się wody realistycznie unosiły się bąbelki i para. Gdy Rachela już wskoczyła, a Eleazar wskazując na kadź mówi do Kardynała de Brogni: To jest twoja córka, od wewnątrz na szkle widać ręce Racheli. Nad miejscem tej kaźni jest ogromna płaskorzeźba kobiety palonej na stosie, z przejmującą twarzą ściągniętą niesamowitym bólem. Podczas całej opery niesłychanie drapieżnie brzmią okrzyki tłumu (chóru i statystów), który każdego innego człowieka, nie będącego razem z nim, np. innowiercę, chce unicestwić. Ci ludzie są jak wściekłe, chore zwierzęta, zapamiętali w złości i nienawiści. Doskonale przedstawiona jest w tej operze głupota tłumu, który bardzo łatwo poddaje się wszelkim manipulacjom każdej władzy.

Mimo tego, że J. F. F. Halévy był Żydem, to jednak bardziej ludzki wydaje się być Kardynał – chrześcijanin. Chociaż uwikłany w mechanizmy władzy kościelnej, jest pełen współczucia dla skazanych Żydów i próbuje znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Współwyznawca kompozytora – Eleazar, jest osobą pełną wiary w Boga (O Boże ojców naszych, podaj nam swą dłoń), a jednak złą, mściwą i pełną nienawiści do chrześcijan; chytrą, myślącą wyłącznie o pieniądzach (Lubię złotem napełniać trzos), chociaż na jego korzyść przemawia wielka miłość do przybranej córki, którą jednak w imię wiary poświęca i zgotowuje jej cudzymi rękami okrutną śmierć. Różne złe doświadczenia, jakie dotknęły obu panów, na Kardynała wpłynęły bardzo pozytywnie, mobilizując do zmian na lepsze, na Eleazara natomiast destrukcyjnie, utrwalając i zwiększając obecne w nim – jak w każdym z ludzi – zło. Chociaż, jak wspomniałam powyżej, jednak nie do końca, przecież również w swej słynnej arii waha się i podejmuje decyzję, żeby ratować córkę. W zależności od różnych interpretacji do postaci Eleazara żywi się negatywne, b??dź mniej lub bardziej pozytywne uczucia. Może wydawać się, że ten raczej zły Żyd Eleazar nie uczy tolerancji dużej części, przede wszystkim chrześcijańskiej, publiczności, tylko utrwala obecne w niej nacjonalistyczne przekonania, co z pewnością nie było zamiarem ani librecisty, ani kompozytora. Wg mnie jednak ostateczne przesłanie tej opery brzmi bardzo pięknie: że liczą się tylko miłość i tolerancja. Sam kompozytor uważał bardzo tolerancyjnie, mimo swej głębokiej, judaistycznej wiary, że religii jest wiele, ale ludzkość jedna (za H. U. Beckerem).

Niezwykle straszliwe, ale moim zdaniem mocno przesadzone, są słowa Barbary Skargi: Słuchając tej muzyki, patrząc na postacie bohaterów, mamy wrażenie, jakby samo Zło przechadzało się po scenie, zło szukające swej ofiary. Najłatwiej znaleźć ją w tym co inne. Inność bowiem drażni, inność gniewa, inności na ogół się boimy i wolimy ją z drogi usuwać. Jakże łatwo rozbudzić ku innym nienawiść. Trzeba tych innych tylko pokazać i rozbudzić namiętności, a okrutne czyny przyjdą same. Zło i jego oręż – nienawiść do innego – ogarnia całą scenę, wszystkich jej bohaterów.

Nie mogę odmówić sobie przyjemności wspomnienia o jeszcze jednej wybitnej kreacji J. Carrerasa, tym razem tylko i wyłącznie w wielkiej arii Rachel, quand du Seigneur la grâce tutélaire, podczas koncertu „Verfemte Komponisten” (zakazani kompozytorzy) w wiedeńskiej Staatsoper, który odbył się 27.04.1995 z okazji 50. rocznicy utworzenia II Republiki Austriackiej. Podczas tego koncertu wybitni śpiewacy prezentowali różne arie z oper i operetek kompozytorów pochodzenia żydowskiego. Niesamowity nastrój i tragiczną wymowę tej wirtuozowsko przez mistrza Carrerasa wykonanej arii, zwiększając głębokie, przejmujące odczucia, tworzyła ciemna sala, bez scenografii, ale z ekranem, po którym przesuwały się autentyczne, dokumentalne, makabryczne obrazy z obozów koncentracyjnych. Nasuwała się myśl o ka??dym rodzaju kaźni stworzonej człowiekowi przez człowieka, zła w każdej postaci i w każdej epoce, nieważne, czy męki jednego człowieka, czy wielu, czy spowodowanej przez jednego zbrodniarza, czy przez ich tłum, czy z własnego pomysłu, czy poprzez manipulacje. Aria ta brzmiała jak hymn wszystkich nawołujących o dobro, tolerancję i pokój. Tak więc opera Żydówka doskonale i bardzo współcześnie brzmi w agresywnej, rasistowskiej, nacjonalistycznej i niehumanitarnej rzeczywistości.

Reżyser spektaklu – Michał Znaniecki, tak mówi o swych odczuciach przy realizacji tej opery: …ze zdumieniem odkryłem, że zarówno dziś, jak i w czasach II wojny światowej działają dokładnie takie same mechanizmy jak w społeczeństwie średniowiecznym. […] Pokazuję, jak łatwo manipulować ludźmi, którzy są biedni i pozbawieni własnych poglądów czy ideałów. […] Jedyną wartością, która wydaje się bezsprzecznie pierwszoplanowa, jest miłość. W „Żydówce” łączą się motywy tragedii greckiej (poświęcenie córki w imię ideałów religijnych) i wielkiej tradycji romantyzmu francuskiego (poświęcenie życia i wielkiej miłości). […] Może jest to banalne, ale to właśnie miłość może pomóc nam w obalaniu barier nietolerancji…

O tym, jaka wspaniała jest muzyka Żydówki oraz jak interesująca jest inscenizacja i wykonanie w Teatrze Wielkim w Poznaniu, może przekonać się każdy, kto obejrzy kolejne przedstawienie, do czego gorąco wszystkich zachęcam.

Aleksandra Toczko

(Cytowane wyjątki pochodzą ze świetnego poznańskiego programu operowego do Żydówki)