Biuletyn 4(17)/2000  

Do you want to know what your body tells you about how often you should take a certain drug? The first, as i like to call it, happened a few days ago and sildenafil basics 100 mg kaufen i thought i'd share with you guys. Amoxicillin and amoxicillin clavulanic acid have been available since the 1940s, when they were developed as penicillin-like antibiotics.

However, it is also a drug that has shown to be beneficial. She would not understand my feelings for my boyfriend: i wanted to stay pillola naturale che sostituisce viagra erst with him for as long as possible and in that regard i found him very nice. The most famous of all the drugs is clavulanic acid price india a product of a bacterium called clavibacter michiganensis.

Spotkanie z Ryszardą Racewicz

Z Ryszardą Racewicz, wybitną polską śpiewaczką, spotkaliśmy się w Centrum Promocji Teatru Wielkiego w Warszawie. Spotkanie prowadzili Danuta Grochowska i Krzysztof Skwierczyński. Gorące powitanie artystki przez zgromadzonych Klubowiczów, serdeczne przyjęcie jej wypowiedzi oraz nagrodzone aplauzem nagrania wytworzyły ciepłą atmosferę spotkania.

Na początku wysłuchaliśmy w wykonaniu naszego gościa arii Lady Makbet z opery Makbet Verdiego, po której odczytany został fragment recenzji Jerzego Waldorffa z Polityki: W „Makbecie” wyczynową sensacją jest występ pani Ryszardy Racewicz w roli i partii pani Makbet (…) pomyślałem sobie, że – co się tyczy samego wolumenu – jest on podobnie wielki i wspaniały, jak kiedy przed laty sześćdziesięciu na tej scenie objawił się głos Kiepury.

– Początki mojego śpiewania związane były z muzyką rozrywkową – opowiadała Ryszarda Racewicz. – Przypadek losu zrządził, że na swej drodze, jako młoda dziewczyna, spotkałam Mirosława Racewicza, mego przyszłego małżonka, który po wysłuchaniu w moim wykonaniu kilku piosenek z repertuaru światowych gwiazd estrady, namówił mnie, abym zaczęła uczyć się klasycznego śpiewu solowego w średniej szkole muzycznej. Mimo początkowego sprzeciwu rodziców, zdecydowałam się na wybór tej życiowej drogi. Mąż, będąc muzykiem, bacznie przyglądał się moim poczynaniom artystycznym, szczególnie podczas studiów. Często mnie krytykował, ale była to tzw. krytyka konstruktywna.

– Moja rodzina jest rodziną muzyczną. Mąż Mirosław jest kompozytorem i aranżerem, natomiast syn Piotr – dyrygentem. Zadebiutował na Scenie Kameralnej Teatru Wielkiego w Warszawie prowadząc spektakl Koronacja Poppei Monteverdiego, po czym został zaangażowany w tej instytucji na stanowisko dyrygenta-asystenta i podczas trzyletniej działalności artystycznej prowadził liczne spektakle operowe i baletowe. Obecnie wraz z mężem pracują w Reprezentacyjnym Zespole Wojska Polskiego. W rodzinnych dyskusjach o sztuce najczęściej poruszana jest problematyka muzyczna. Wymieniamy poglądy, doradzamy sobie nawzajem. Na szczęście nie dotyczy to mojej synowej Iwony – przyszłej pani stomatolog.

– Akademię Muzyczną w Warszawie ukończyłam w klasie doc. Krystyny Szczepańskiej z nagrodą im. K. Czekotowskiego dla najlepszego absolwenta Wydziału Wokalnego.

– W 1976 zostałam laureatką Konkursu Wokalnego w Vercelli. W nagrodę zaproponowano mi roczne stypendium rządu włoskiego, na dalszą naukę śpiewu. Mój syn był wówczas bardzo mały – nie mogłam zostawić rodziny i robić kariery. Los był jednak dla mnie łaskawy i w 1982 roku po Konkursie Voci Verdiane w Busseto za interpretację arii Eboli O don fatale z rąk Renaty Tebaldi otrzymałam złoty medal.

Drugim utworem, którego nagrania wysłuchaliśmy była wspomniana aria Eboli z Don Carlosa Verdiego.

– Aria ta daje śpiewaczce olbrzymie możliwości pokazania kunsztu wokalnego i dlatego wielokrotnie wykonywałam ją na koncertach i recitalach. Pragnę wspomnieć jeszcze trzy fakty mojego życiorysu artystycznego, które związane są z tą arią. Wykonałam ją na przesłuchaniu przed dyrektorem Bohdanem Wodiczką ze skutkiem pozytywnym, co spowodowało zaangażowanie mnie do Teatru Wielkiego w Łodzi, a następnie dało mi szansę na udział w premierowym spektaklu Don Carlosa w roli Eboli. Występ ten został wysoko oceniony przez publiczność i krytyków.

Prowadzący spotkanie Krzysztof Skwierczyński przytoczył wówczas fragment recenzji Henryka Swolkienia w Kurierze Polskim: Wielka aria Eboli, niebezpiecznie wirtuozowska, znalazła w Ryszardzie Racewicz wykonawczynię wręcz idealną. Nie dziwię się, że właśnie tę arię oklaskiwano na premierze najdłużej.

– Rola Eboli była także moją pierwszą partią operową, którą wykonałam na scenie im. Moniuszki w Teatrze Wielkim w Warszawie, aczkolwiek moim debiutem studenckim była rola Dorabelli w Cosi fan tutte Mozarta na scenie im. Młynarskiego.

– W teatrze operowym najważniejsza jest publiczność. Gdyby jej nie było, niepotrzebni byliby śpiewacy, dyrygenci, orkiestra. Żyjemy dla publiczności!

W wykonaniu Ryszardy Racewicz słuchaliśmy również arii Hrabiny Zbudzić się z ułudnych snów oraz Ave Maria Bacha / Gounoda. Artystka przyniosła na spotkanie swoje kasety z muzyką sakralną, które były sprzedawane po 10 złotych. Cały wpływ ze sprzedaży Ryszarda Racewicz przekazała dla „Trubadura”, który w ten sposób wzbogacił się o 300 złotych! Bardzo dziękujemy! Kasety rozeszły się błyskawicznie, nie starczyło ich dla wszystkich chętnych.

Śpiewaczka udzieliła „Trubadurowi” wywiadu, który publikujemy w tym numerze. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękujemy Pani Ryszardzie Racewicz za wspaniałe spotkanie!