Biuletyn 1(18)/2001  

It has proven to be effective for a number of conditions and is now being used all over the world. This is important because you can save on priligy kaufen the price of your prednisolone eye drops and still get to see an excellent result from this medicine. Doxycycline 100mg is used to treat infections, including those of the skin, lungs, bladder, stomach, kidneys, and urinary tract, the most common of which are urinary bladder infections.

Viruses are everywhere in our environment - on plants, bugs, bacteria, and humans. Sildenafil (marketed as revatio) is a medication to https://snow.kiteboarding-reschen.eu/59177-cialis-60-mg-kaufen-93663/ treat pulmonary arterial hypertension (pah). Ivermectin for lactating dogs was more effective against mda in experimentally infected puppies than ivermectin against larvae in dogs naturally infected with heartworms.

O Don Carlosie inaczej

Ostatnia, niezwykle oryginalna inscenizacja i scenografia Don Carlosa na największej scenie operowej świata nadmiernie pobudziły moją wyobraźnię.

Podczas pierwszej części przedstawienia, trwającej prawie dwie godziny, rozkoszowałem się muzyką włoskiego geniusza. Nie oczekiwałem ożywienia pustej sceny, lecz duetu markiza Posy z Don Carlosem. Po wzruszeniach nad przyrzeczeniami wiecznej przyjaźni i braterstwa broni zamknąłem oczy i próbowałem sobie wyobrazić, że jestem w sali koncertowej, wypełnionej cudowną muzyką Verdiego. Po jakimś czasie zaczęły mnie gnębić dolegliwości długiego tkwienia w nieruchomej pozycji. Fizjologia organizmu brutalnie przypominała o swoich funkcjach. Zacząłem się szczypać, gryźć język, ruszać palcami w butach. Tłumienie niestosownych odruchów kosztowało mnie sporo wysiłku. Stosowałem autoperswazję: wytrzymaj, to wielki Verdi. Wytrzymałem!

Kurtyna opadła. Wreszcie nadszedł moment, że mogłem rozluźnić swoje członki, napić się kawy i wyrazić zachwyt wielkością muzyki Verdiego, której nie potrafią pomniejszyć żadne koszmary.

Moja wyobraźnia inscenizacyjno-scenograficzna została pobudzona i rozwijała się w drugiej i trzeciej części przedstawienia. Nie potrafiłem już rozkoszować się samą muzyką i niektórymi popisowymi ariami. Natrętnie prześladowały mnie wizje sceniczne, których nie byłem w stanie odrzucić. Jeden głos mówił mi: skup się tylko na muzyce i śpiewie, drugi: jesteś na przedstawieniu operowym – odbieraj całość, nie odrzucaj niczego.

Koncepcja teatru w teatrze zaczęła się rozrastać. Strzeżenie amfiteatralnie ustawionych foteli na scenie powierzyłbym aniołkowi i diabełkowi. Tylko wybrani widzowie mogliby tam usiąść – posiadaliby bileciki z tajemniczym kodem, rozszyfrowywanym przez czytniki zainstalowane przy każdym rzędzie. Teatr w teatrze i.. kino? Za mało! Należy jeszcze wprowadzić kino w kinie, telewizję i telefonię komórkową. Królewskie ogrody winne być wzbogacone w elementy z parku wodnego; tresowane żywe papużki i małpki jeździłyby na rowerkach. Jakże ożywiłaby się scena! Ciekawa byłaby reakcja żywych stworzeń na widok nieruchomych tygrysów, panter i gepardów. Nie zaszkodziłoby wprowadzenie elementów strachu i grozy. Przecież to takie modne w nowoczesnych inscenizacjach. Niechże pełzają po scenie jadowite węże (może kobry i anakondy) oraz krokodyle i kajmany, okadzone przez Inkwizytora, aby nie kąsały artystów, nie uciekały na widownię i nie wpełzały do orkiestronu.

Król Filip z Elżbietą w przerwach między ariami siedzą obok siebie na szezlongu i oglądają w telewizji Don Carlosa w wykonaniu Teatro La Fenice, czynią uwagi na temat skostniałej reżyserii i scenografii oglądanego przedstawienia. Don Carlos z Elżbietą umawiają się na potajemne schadzki przy pomocy telefonów komórkowych. Zapewniłoby im to większą dyskrecję, a ich romans trwałby znacznie dłużej. Do tańców dworskich należało dodać twista, rock and rolla i lambadę. Dworzanie-tancerze występują w kostiumach reklamujących dużą firmę bieliźniarsko-odzieżową, sponsorującą spektakl. Zapewniony sukces nie tylko artystyczny, lecz także komercyjny tej wersji Don Carlosa, adresowanej do publiczności o wrażliwości ukształtowanej przez współczesne media.

O występnej miłości Elżbiety i Don Carlosa dowiaduje się Inkwizytor za pośrednictwem internetu, do którego usłużni dworzanie i palona zazdrością księżniczka Eboli składają informacje o wszelkich intrygach politycznych i skandalach towarzyskich. Sąd skazuje kochanków na odbycie pokutnej pielgrzymki do miejsca kultu Czarnej Madonny w Montserrat w Górach Katalońskich. Tam dołączają do pątników, oczyszczających się z podobnych występków. Wśród nich rozpoznają operowych grzeszników: Madame Butterfly z Pinkertonem, Halkę z Januszem, krwiożerczą Turandot, Salome, Abigaille, Carmen i Don Josego, Don Juana i wielu, wielu innych.

Na kinowym ekranie w tle przedstawiona jest otchłań piekielna, a w niej snują się duchy polityków-zbrodniarzy; Hitlera, Lenina, Stalina, Mussoliniego, Pol Pota, Mao-Tse-Tunga, Kim-Ir-Sena. Tłem muzycznym obrazów jest Heili, heilo i Międzynarodówka. Po odbyciu pielgrzymki oczyszczona Elżbieta wraca do męża i dziecka. Don Carlos wprawdzie zostaje ułaskawiony przez Inkwizycję, lecz – aby odkupić swoje winy – musi opuścić na zawsze Hiszpanię. Podejmuje jako wolontariusz obowiązki salowego w hospicjum dla nieuleczalnie chorych, gdzieś w dalekim kraju wschodniej Europy. Może to uczynić dzięki EWG.

Efektem przedstawionej wraz z uzupełnieniami wersji Don Carlosa byłoby prawdopodobnie zamarcie w bezruchu tej części widowni, która na premierowym przedstawieniu buczała, tupała i gwizdała. Wówczas prezentowany w Teatrze Wielkim Don Carlos przeszedłby do historii jako ogromny sukces, nagrodzony wyłącznie owacją na stojąco, bez dzielenia aplauzu oddzielnie dla dyrygenta z orkiestrą, solistów, chóru, reżysera, scenografa, choreografa, żywych i sztucznych zwierząt.

Józef Niedźwiedź