Trubadur 2(19)/2001  

I am not trying to sound rude, but i have seen too many people go through life with an active lifestyle and take an excessive dose of pain killers and then find out that they do not have enough strength in their immune system to ward off a bacterial infection. The most common side effect is drowsiness which has cialis generico sit affidabili a reported incidence of up to 77% in patients taking the drug. This is quite a good herbal supplement to take when you want to cure heart conditions like high blood pressure, cholesterol, and high blood.

The fact is that some of the best male sex of my entire life was with a friend who happens to be a doctor. Kimmy i have joined your rss feed and look https://gladsaxejudoklub.dk/31197-doxycyclin-ohne-rezept-98373/ forward to searching for more of your fantastic post. The drug should not be given when the patient is pregnant, and.

Głosy o Liście otwartym „Trubadura”

Ruch Muzyczny, 4 lutego 2001

Zarząd Ogólnopolskiego Klubu Miłosników Opery „Trubadur” zirytowany wybrykami paru recenzentów, wystosował List otwarty do krytyków muzycznych z zamiarem zainicjowania poważnej, otwartej dyskusji o kompetencjach polskiej krytyki operowej. (…) Będziemy z zainteresowaniem śledzić dalsze jego losy i przebieg ewentualnej dyskusji. Zwłaszcza, że niejeden z wytoczonych w nim zarzutów pod adresem krytyki operowej można z powodzeniem odnieść do całej krytyki muzycznej i to nie tylko polskiej. Votum nieufnosci, zgłoszone tym razem przez miłośników opery, nie jest niczym nowym. Temat ten (…) niejednokrotnie pojawiał się i na naszych łamach, ale z reguły utykał na mieliźnie, jaką okazywały się próby wskazania jakichś konstruktywnych rozwiązań. Obawiamy się, że podobny los czeka i tę najnowszą inicjatywę (…) „Trubadur” chce dyskutować o kompetencjach. Gdybyż to była tylko kwestia kompetencji…

Sergio Segalini

– „Trubadur”: Zapoznał się Pan z angielską wersją listu otwartego OKMO „Trubadur” do polskich krytyków muzycznych. Czy mógłby Pan skomentować poruszone w tym liście problemy?

– Właściwie nie mam nic konstruktywnego do powiedzenia. Całkowicie zgadzam się z „Trubadurem”, natomiast jako pociechę proszę potraktować informację, że polscy „krytycy” muzyczni nie są w swojej ignorancji odosobnieni. Omówione przez was zjawiska, dramatyczne i koszmarne, nie są fenomenem polskim. Zjawisko pseudokrytyki w gazetach codziennych (z nielicznymi wyjątkami angielskimi i amerykańskimi) wskazać możemy wszędzie na świecie. Redaktorów wielkich dzienników tak naprawdę zupełnie nie interesuje muzyka klasyczna i opera, usiłują zepchnąć ją na margines. Powód jest oczywisty – niewielu czytelników interesuje się muzyką. Dlatego też nie zatrudnia się wybitnych znawców opery, lecz często zwykłe miernoty, które udają, że znają się na operze, a redaktorzy mają czyste sumienie, że tzw. kultura wysoka gości na ich łamach. Wybitne osobowości nie byłyby bowiem uległe wobec linii gazety. Poza tym w gazetach uprawia się „politykę”; często o wszystkich spektaklach w danej operze pisze się dobrze, np. z tego powodu, żeby nie pojawiły się protesty społeczeństwa przeciwko wysokim dotacjom dla teatrów. Jeżeli zaś redakcji danej gazety z jakichś powodów nie podoba się dyrekcja teatru operowego, wtedy o wszystkich produkcjach pisze się źle i w tonie katastroficznym. Także w poważnych dziennikach francuskich możemy przeczytać recenzje, w których chwali się śpiewaka, który z powodu choroby nie wystąpił… Takich kompromitujących błędów jest naprawdę wiele. Natomiast muszę powiedzieć, że Polska wyprzedziła cały świat pod względem błędów w leksykonie operowym [tłumaczenia recenzji Leksykonu operowego J. S. Witkiewicza znajdują się w angielskiej wersji Biuletynu – Red.]. Takiej liczby błędów i nieścisłości nie da się znaleźć w żadnym innym podobnym wydawnictwie. Niestety, nie widzę rozwiązania tej sytuacji, nic nie da się zrobić. Melomani na Zachodzie są w lepszej sytuacji, ponieważ istnieje wiele wyspecjalizowanych pism operowych, a w Polsce takie nie istnieją. Jedyne, czego możemy żądać od dziennikarzy pracujących w gazetach, to aby przestali pisać recenzje, tylko prezentowali w sposób neutralny wydarzenia w teatrach operowych. Żeby byli kronikarzami!

Leyla Gencer

Co Pani sądzi o problemach poruszonych w liście OKMO „Trubadur” do krytyków operowych? Co w ogóle sądzi Pani o recenzentach?

– Krytycy muzyczni – mam na myśli recenzentów gazet codziennych – to są w większości ludzie, którzy bardzo chcieliby uprawiać jakiś muzyczny zawód, ale im się to nie udało. Są więc sfrustrowani. Są też niestety dosyć często ignorantami. Oczywiście uwagi te nie dotyczą wszystkich krytyków, jest wielu wspaniałych znawców, ale oni bardzo rzadko pracują w dziennikach, raczej w fachowych pismach operowych. Chociaż i tam czasami… To nieprawda, że śpiewacy oczekują od krytyków pochlebnych recenzji, my oczekujemy recenzji kompetentnych. Takich niestety jest mało…

Wysłuchał Krzysztof Skwierczyński