Biuletyn 1(10)/1999  

It is also likely that the drug will soon be available in some countries in asia and south america. Cookies are small text files which are stored on your computer to save http://torreled.com/3061-più-forte-viagra-o-cialis-70766/ your preferences, and they allow us to improve our site. Do you think it will make you gain weight or gain muscle?

If the drug you are taking has the same generic name as a brand name drug, it will likely be less expensive.. Imuran is highly effective against all stages of the *plasmodium falciparum* life cycle including Vallabh Vidyanagar rings, trophozoites, schizonts, and mature gametocytes ([@r1]). We hypothesized that the acv metabolic ratio was not dependent on dose, dosage form, co-administ.

Brat Mozart

Zagadnienie inspiracji i symboliki masońskiej w twórczości Mozarta pojawia się zawsze na kartach biografii czy w analizach jego dzieła, doczekało się także wielu studiów szczegółowych. Mozart został inicjowany 14 grudnia 1784 w loży „Dobroczynność” („Zur Wohltätigkeit”). Jednak jego kontakty z wolnomularzami i reprezentowanymi przez nich ideami sięgają dzieciństwa kompozytora – jako jedenastoletni chłopiec skomponował na zamówienie Wolfa von Olmütz pieśń An die Freude (KV 53). Również znajomości z Antonem Mesmerem, Tobiaszem von Geblerem czy Ottonem von Gemmingen (który potem wprowadzał Mozarta w świat „sztuki królewskiej”) wywarły wielki wpływ na twórczość Wolfganga Amadeusza. Mozart czynił niezwykle szybkie postępy; już 7 stycznia 1785 został czeladnikiem, a niedługo potem musiał zostać podniesiony do stopnia trzeciego, skoro 22 kwietnia brał udział w pracach loży prowadzonych w stopniu mistrza. To szybkie pokonywanie stopni można wytłumaczyć faktem, że utwory powstałe w pierwszym kwartale 1785 roku były pracami („deskami”) wykonywanymi dla loży. Masońska gorliwość Mozarta przejawiała się nie tylko w twórczości muzycznej, lecz także w doprowadzeniu do inicjacji ojca, który równie szybko przechodził kolejne stopnie zostając mistrzem w ciągu kilkunastu dni. Mozart wprowadził następnie Haydna, dla którego jednak kontakt ze „sztuką królewską” stanowiła raczej przelotne doświadczenie. Pod koniec roku 1785 cesarz zarządził reorganizację lóż, od tego momentu Mozart należał do „Ukoronowanej Nadziei” („Zur gekrönten Hoffnung”), brał także udział w pracach innych lóż wiedeńskich.

Lista „oficjalnych”, niewątpliwych dzieł masońskich Mozarta zawiera piętnaście dzieł, między innymi Adagia F-dur i B-dur (KV 410 i 411), Maurerische Trauermusik c-mol (KV 477), pieśni i kantaty masońskie, dramat muzyczny Thamos (KV 345) oraz najsłynniejsze dzieło – Czarodziejski flet (KV 620). Są to bądź dzieła pisane otwarcie na zamówienie loży czy poszczególnych braci, bądź też takie utwory, których symbolika jest aż nadto przejrzysta (np. Czarodziejski flet). Ściśle masońskie dzieła Mozarta mają dość ubogą dyskografię (wyjątek stanowi oczywiście Czarodziejski flet), przez wielu wykonawców są one uważane za marginalne w twórczości kompozytora, a i mało interesujące muzycznie. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na dwie bardzo dobre płyty. Pierwszą z nich, nagraną przez London Symphony Orchestra pod dyrekcja Istvana Kertesza wydała Decca (CD 425 722-2); zawiera ona, z wyjątkiem Thamosa i Czarodziejskiego fletu, całość masońskich utworów Mozarta. Druga zaś, to vol. 22 dzieł wszystkich kompozytora wydanych przez Philipsa (dyryguje sir Neville Marriner, CD 422 522-2).

Przypomnieć też wypada, że w ramach Festiwalu Mozartowskiego Warszawskiej Opery Kameralnej wykonywana jest w Teatrze na Wyspie w Łazienkach Liturgia masońska, na którą składają się dramat Thamos (KV 345) oraz kantaty Die Maurerfreude (KV 471) i Laut verkünde unsre Freude (KV 623). Scenariusz, inscenizacja oraz reżyseria są oczywiście autorstwa Ryszarda Peryta. Chóry i antrakty do dramatu heroicznego Thamos, König in Ägypten barona Tobiasza Filipa von Geblera powstały w 1773 roku; w 1779 r. Mozart przerobił swoje dzieło, dodając m.in. trzeci chór. Utwór zaczyna napisana w 1773 roku uwertura, Symfonia Es-dur (KV 184), która jest z pewnością jednym z arcydzieł wczesnego okresu twórczości kompozytora. Z kolei następuje pierwszy chór – powitanie słońca. Drugi chór to potężny dziękczynny hymn; ostatni (skomponowany w 1779 roku) to pieśń błagalna i dziękczynna. Bardzo interesująco została wykorzystana muzyka antraktów – Peryt wprowadził postacie trzech mimów symbolizujących Głód, Śmierć i Ogień. Można zaryzykować twierdzenie, że Thamos jest dalekim poprzednikiem Czarodziejskiego fletu, przemawia za tym obecna w obu dziełach symbolika światła i ciemności oraz postać napominającego kapłana (Thamos), tak bliska osobie Sarastra (Czarodziejski flet). Autor warszawskiej Liturgii w partyturę Thamosa włączył obie kantaty. Pierwsza Die Maurerfreude została napisana ku czci Ignacego von Borna już po inicjacji masońskiej Mozarta i jest utworem rytualnym, wykonanym po raz pierwszy w czasie posiedzenia loży 24 kwietnia 1785. Kantata Laut verkünde unsre Freude to ostatnia wolnomularska kompozycja Mozarta.

W przypadku niepogody Liturgia masońska była wykonywana w Kościele Ewangelickim na Placu Małachowskiego. Wysłuchanie tego dzieła we wnętrzu kościoła skłania do pewnej refleksji, można się bowiem zastanawiać, czy istnieje różnica między muzyką masońską a głęboko religijną muzyką kościelną Mozarta? Czy rzeczywiście można wyznaczyć pomiędzy tymi dwoma rodzajami muzyki jakąś wyraźną granicę? Nie ma tu potrzeby przeprowadzania analizy muzykologicznej, ważniejsze wydają się impresje i odczucia. Przeżywając wielkość muzyki Mozarta, słuchacz tej granicy nie dostrzega. Kantaty masońskie słuchane w kościele brzmią jak kantaty religijne, fragmenty Thamosa mogłyby być częściami mszy, nasuwają się tutaj skojarzenia chociażby z partiami Mszy c-moll (KV 427). Ryszard Peryt w swojej inscenizacji kierował się myślą, że dzieła kompozytora Mozarta są przesłaniem Mozarta człowieka; nie jest ważne, czy wyrazem tego przesłania jest dzieło masońskie, czy religijne. Wielki kompozytor odszedł od katolicyzmu, od obrzędowości katolickiej (czego powody były bardzo złożone i skomplikowane) do „braci w fartuszkach”, ale nie zmieniła się forma wyrazu jego duchowości, pozostał on czcicielem tego samego Boga, nieważne jak nazywanego. Ta myśl Peryta nie jest tylko postulatem, jest ona wyraźnie obecna w dziele scenicznym, które zatytułował Liturgią masońską. Tytuł to trochę przewrotny, bo przecież czegoś takiego jak „liturgia wolnomularska” nie ma, a i autor inscenizacji nie starał się w ogóle nawiązywać do rytuału masońskiego. Przedstawienie jest pełne symboli, aluzji i odniesień zarówno do świata wolnomularzy, jak i świata religijnego. Bo symbolika światła, ognia, braterstwa istnieje w widowisku obok symboli czterech ewangelistów; wyobrażenia siedmiu grzechów głównych wnoszone są na kościelnych feretronach. Można doszukać się nawiązań do Boscha, średniowiecznego tańca śmierci, korowodu karnawałowego. Perytowi udało się pokazać Mozarta uniwersalnego i ponadczasowego. Muzyka masońska świetnie się do tego celu nadawała. Otrzymaliśmy widowisko masońskie, a przecież… katolickie (bo powszechne). Chór na scenie Teatru na Wyspie mógł śpiewać hymn ku czci Boga chrześcijan lub Wielkiego Budownika. Ogień przynoszący oczyszczenie po czasie Zarazy, Śmierci, Wojny, może być symbolem masońskim, a może też symbolizować Chrystusa-Odkupiciela.

Ukoronowaniem masońskiego dzieła Mozarta stał się Czarodziejski flet, który jest najbardziej oczywistym przesłaniem wolnomularza skierowanym do świata. Treścią tego przesłania jest miłość. Niezbyt chyba trafna jest interpretacja tej opery dokonana przez Ingmara Bergmana. Słynna ekranizacja zmierzała do podkreślenia znaczenia mądrości i światła, podczas gdy zamiarem Mozarta było przedstawienie tryumfu uczuć i serca.

Wśród muzykologów, zwłaszcza tych związanych z masonerią, toczy się spór o tzw. testament Mozarta. Z jednej strony próbuje się wykazać, że Requiem świadczy o powrocie Mozarta do idei Boga chrześcijańskiego i do duchowości katolickiej, z drugiej zaś dowodzi się, że kantata masońska KV 623 jest jego ostatnim dziełem i zawiera ostateczne wyznanie wiary wolnomularza.

Krzysztof Skwierczyński