Trubadur 3(20)/2001  

The pubmed/clinical trials database was used to search for the terms 'inhaled bronchoprovocals' and 'asthma' alone or in combination. I've been on clomid over the counter but there's my problem i'm Pubal price azithromycin 500mg 28 weeks along and my cycle is starting early which is making me very unhappy. The only place that can get you the prescription that you need is our office, and we would like to meet you now so that we can discuss your requirements together.

You may experience some side effects while taking tamoxifen, such as fatigue, nausea, and vaginal dryness. It is a synthetic hormonal supplement used to treat Erbil in farmacia non vendono il viagra generico ovulation disorders. Also try to drink plenty of water before taking the drug.

David Daniels
Kontratenor na topie

Jego kunszt wokalny, wyjątkowa prezencja sceniczna i głos o ciepłej barwie i niezrównanym pięknie stanowią ideał śpiewaka dla współczesnej publiczności – taki „pean ku czci” można było przeczytać w programie koncertu Davida Danielsa i zespołu Europa Galante w Filharmonii Narodowej w Warszawie. We wrześniu br. artysta, robiący od kilku lat błyskotliwą światową karierę, wystąpił w Polsce dwukrotnie – w ramach jubileuszu 100-lecia FN i na tegorocznej Wratislavia Cantans. Była to świetna okazja do wyrobienia sobie własnego sądu o jednym z najpopularniejszych obecnie kontratenorów.

David Carlton Daniels urodził się 12 marca 1966 roku w Spartanburgu w Południowej Karolinie. Naukę rozpoczął jako chłopięcy sopran, a następnie – tenor. Żartem mówi, że nie mógł zostać nikim innym – jego oboje rodzice są nauczycielami śpiewu. Studiował w Cincinnati’s College Conservatory of Music, a następnie na University of Michigan pod kierunkiem George’a Shirleya. Wkrótce okazało się, że ma wyjątkowe predyspozycje do śpiewu kontratenorem. To jest twój głos – powiedział Shirley – wspomina w jednym z wywiadów Daniels. W 1994 roku zadebiutował partią Nerona w spektaklu Koronacji Poppei Claudio Monteverdiego w Glimmerglass. Później występował m.in. na festiwalu w Glyndebourne jako Didymus w operze Teodora G. F. Händla w reżyserii Petera Sellarsa, w Rinaldzie w Kolonii, Zurychu, Barbican Hall w Londynie i Bawarskiej Operze Państwowej. Światowy rozgłos zyskał sobie występami w roli Sesta w spektaklach Giulio Cesare na scenie nowojorskiej MET, a później również w Covent Garden. Z innych kreacji Davida Danielsa warto wymienić Hamora w Jephcie w Salzburgu, Tamerlana, Arsace w Partenope i Arsamenesa w Kserksesie na scenach New York City Opera, Canadian Opera Company, Boston Lyric Opera. Często występuje również w oratoriach i mniejszych formach muzyki sakralnej, śpiewał m.in. w Saulu (Festiwal w Edynburgu) i Mesjaszu Händla. Nie występuje już natomiast w sopranowej, wymagającej wiele wysiłku roli Nerona w Koronacji Poppei, w której podziwiano go w San Francisco Opera i Bawarskiej Operze Państwowej. Mimo że najlepiej czuje się w repertuarze barokowym, nie stroni również od współczesnych partii kontratenorowych (Oberon w Śnie nocy letniej Benjamina Brittena) oraz pieśni XIX i XX wieku, nie przeznaczonych dla tego typu głosu (utwory Charlesa Gounoda, Julesa Masseneta i Claude’a Debussy’ego). Występuje na scenach i estradach po obu stronach oceanu, w Europie głównie w Monachium, Amsterdamie i Paryżu.

David Daniels rzeczywiście obdarzony jest głosem wyjątkowej piękności, ciepłym i delikatnym. Jest to głos zbliżony raczej do altu niż sopranu, choć posiadający piękną i wyrównaną górę (w okolicznościowym wydawnictwie FN udostępnionym publiczności podczas spotkania z Fabio Biondim przed warszawskim koncertem, Dorota Kozińska klasyfikuje kontratenor Danielsa jako „męski”, w odróżnieniu od „żeńskiego” Scholla, czy „eunuchowatego” Ragina – wydaje mi się jednak, że jest to rozróżnienie zbyt subiektywne). Nienaganna technika pozwala śpiewakowi zarówno oszałamiać publiczność błyskotliwymi ozdobnikami w barokowych ariach di bravura, jak i wyśpiewywać pewne, okrągłe i czyste piano. Widać, że Daniels doskonale zna możliwości swojego głosu i wie, jak osiągnąć właśnie taki efekt, jaki sobie zamierzy.

Artysta ma już na swoim koncie kilka nagród i wyróżnień, jak tytuł Wokalista 1999 Roku przyznany przez Musical America i Nagroda Richarda Tuckera w 1997 r. Również nagrania dokonane przez młodego śpiewaka były uhonorowane licznymi nagrodami. Pierwsza płyta solowa Danielsa (arie Händla) nagrana dla Virgin/EMI została nagrodzona m.in. przez Académie du Disque Lyrique, Sunday Times, Gramophone. W zeszłym roku furorę na rynku płytowym zrobiło nagranie Rinalda z udziałem Danielsa, Cecilii Bartoli i Academy of Ancient Music pod dyrekcją Christophera Hogwooda.

Trudno mi wyrokować o tzw. scenicznej prezencji Davida Danielsa. Wiadomo, że podczas spektaklu dochodzi kostium, charakteryzacja, ruch. Zapewne ten bardzo wysoki, pięknie zbudowany i przystojny śpiewak może się podobać występując w rolach bohaterów (jego uroda robi szczególne wrażenie na paniach – stąd zapewne bierze się spora część popularności artysty wśród płci pięknej). Na pewno wspaniale byłoby nie tylko słuchać go, ale i oglądać w jakiejś bogatej, barokowej inscenizacji Koronacji. czy Giulio Cesare. W każdym razie na płytach i podczas warszawskiego koncertu David Daniels udowodnił niezbicie, że jest utalentowanym muzykiem, a kiedy stałam za kulisami w kolejce po dedykację dla „Trubadura” przekonałam się, że jest również bezpośrednim i dowcipnym człowiekiem.

Katarzyna K. Gardzina