Trubadur 3(20)/2001  

And i do not expect to be at the front of the plane. If you decide kamagra jelly canada that it is right for you, go to the drug store and order your new medication online. Buy dapoxetine (sildenafil citrate) online in india at lowest price.

The first thing i must mention is that the internet has changed the world and for this i would like to express my gratitude. I started to feel nope a little bit better, and i started to go back on my normal eating habits. E il suo genitorino ci è venuto per dire che il suo cane è tornato dal suo campo di lavoro.

Wrzesień na Wschodnim Wybrzeżu
czyli dwa wieczory i popołudnie w NJPAC i NYCO

Pierwszy koncert nowego sezonu w New Jersey Performing Arts Center miał miejsce 14 września. Początkowo w programie zatytułowanym Triumphant Trumpets były Sinfonietta Leosa Janačka, Koncert organowy Francisa Poulenca i III Symfonia Arama Chaczaturiana. Ze względu na atak terrorystyczny, który miał miejsce trzy dni wcześniej, zmieniono tytuł koncertu na Reflections and Resolve a w jego programie znalazły się Aria z III Suity Johanna Sebastiana Bacha, Fanfare for the Common Man Aarona Coplanda i III Symfonia Ludwiga van Beethovena. Przed rozpoczęciem koncertu na scenę udekorowaną flagą amerykańską wszedł Prezes NJPAC, Lawrance P. Goldman, by wyjaśnić, że mimo tragedii, która niedawno miała miejsce w Nowym Jorku, postanowiono nie odwoływać koncertu z myślą o kojącej mocy muzyki. Po nim z podobnym wyjaśnieniem wystąpił Prezes Zarządu NJSO, dr Victor Parsonnet, po czym pastor, który wygłosił piękne, refleksyjne przemówienie. Pamięć ofiar uczczono minutą ciszy, a następnie odegrano hymn amerykański. Wykonany został tylko na instrumentach smyczkowych – przejmująco, w bardzo wolnym tempie. W miarę jak rozbrzmiewała muzyka, z widowni dołączały się, początkowo nieśmiałe, pojedyncze głosy słuchaczy śpiewających słowa hymnu, by na koniec zawładnąć całą salą. Wiele osób miało łzy w oczach. W części dalszej koncertu prowadzonego przez dyrektora artystycznego New Jersey Symphony Orchestra Zdenka Macala szczególnie pięknie zabrzmiała Aria z III Suity J. S. Bacha. W trakcie przerwy, przez wielkie przeszklone okna widać było Manhattan z ogromnym obłokiem dymu, rozświetlonym reflektorami ułatwiającymi ciągle trwającą akcję ratunkową w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stało World Trade Center – jeden z symboli Nowego Jorku. Drugą część koncertu wypełniła III Symfonia Beethovena Eroica, wykonana z wielkim zaangażowaniem orkiestry i dyrygenta. Przejmujący, zmuszający do refleksji utwór, doskonale pasujący do tej chwili grozy i smutku. Po koncercie nad głowami wychodzących z budynku przeleciał samolot. Wiele osób przystanęło przyglądając mu się z niepokojem.

Następnego dnia, gdy jechaliśmy do Nowego Jorku na przedstawienia w New York City Opera, chmura siwego dymu nadal unosiła się nad wyrwą w sercu dolnego Manhattanu. Popołudniowy spektakl Holendra tułacza był pierwszym w tym sezonie. Poprzednio planowane otwarcie sezonu tą operą i następny po nim spektakl Czarodziejskiego fletu zostały odwołane. Po wejściu na widownię ujrzeliśmy częściowo odsłoniętą scenę, nad którą wisiała ogromna flaga amerykańska. Gdy publiczność zajęła miejsca, odsłonięto resztę sceny, na której stali dyrektor NYCO Paul Kellogg z całym zespołem opery biorącym udział w tym przedstawieniu i obsługą techniczną teatru. Wykonawcy głównych partii, Mark Delavan i Kevin Langan trzymali drugą, rozpostartą flagę. Powołując się na apel burmistrza Nowego Jorku Rudolfa Giulianiego nawołującego do powrotu do normalnego życia i wznowienia przedstawień, Paul Kellogg usprawiedliwił spektakl. Poprosił o uczczenie ofiar minutą ciszy, po której zabrzmiał hymn amerykański w wykonaniu orkiestry, artystów, pracowników teatru i całej widowni. To wykonanie, jakże inne od pełnego zadumy z dnia wczorajszego, wypełniło cały teatr.

Rozpoczęło się przedstawienie – było wspaniałe. Nasze największe uznanie zdobyli wykonawcy głównych partii: Mark Delavan jako Holender i Susan B. Anthony debiutująca w NYCO w roli Senty. Mark Delavan był wspaniałym Holendrem, porwał widownię już od momentu, gdy rozpięty na wantach żaglowca śpiewał monolog Die Frist ist um. Susan B. Anthony oczarowała nas swym pięknym sopranem oraz świetnym aktorstwem. W jej interpretacji Senta była młodą dziewczyną, która poddaje się silniejszemu od niej przeznaczeniu. Najbardziej niesamowite wrażenie wywarł duet Senty i Holendra, pełen pasji i uczuć. Oboje zostali na koniec nagrodzeni owacją na stojąco. Bardzo dobra była także reszta obsady: Kevin Langan jako Daland, Marian Capriotti jako Mary, Carl Tanner – Eryk i zwracający na siebie uwagę Scott Piper debiutujący w NYCO w partii Sternika. Duże brawa zebrał chór i orkiestra oraz twórcy tego spektaklu: dyrygent George Manahan, reżyser Stephen Lawless oraz autorzy dekoracji – Giles Cadle i kostiumów – Ingeborg Bernerth. Bardzo podobały nam się proste kostiumy oraz symboliczne, ustawione pod różnymi kątami dekoracje o intensywnych błękitnych i żółtych barwach, dobrze oddające klimat dzieła Wagnera. Pomysłowo rozwiązany został ruch sceniczny w scenach zbiorowych. Świetnie przedstawione zostały czynności załogi żaglowca, która w trudnych, sztormowych warunkach dodaje sobie otuchy śpiewając szanty – pieśni ludzi morza. Całe przedstawienie dostarczyło nam niezapomnianych emocji, a również przypomniało o nieodzowności znajdowania zaułków spokoju w tym naszym burzliwym życiu.

Również wieczorny spektakl Mikada Arthura Sullivana został poprzedzony przemówieniem dyrektora. Powiedział w nim między innymi o 11 strażakach i nieznanej jeszcze liczbie policjantów z Lincoln Center, którzy zginęli w trakcie akcji ratowniczej. Wymienił też nazwisko jednego z pracowników stojącego obok niego na scenie, którego ojciec poniósł śmierć w tej katastrofie. Ponownie cały zespół i widzowie uczcili zmarłych minutą ciszy i odśpiewali hymn.

Sam spektakl Mikada był pomyślany jako parodia operetki rozgrywająca się w angielskim kurorcie w latach 20-tych XX wieku z wtrąconymi pewnymi aluzjami do współczesnej Ameryki. Spektakl, pełen gagów, rozbawił zachwyconą widownię. Rej wśród wykonawców wodził angielski tenor Richard Suart szalejący jako Ko-Ko, którego każde pojawienie się na scenie usuwało partnerów w cień. Świetny był balet ubrany w stroje pokojówek i boyów hotelowych, odgrywający w spektaklu znaczącą rolę. Bardzo ładne były dekoracje – całe kremowo-białe, z niektórymi elementami nieproporcjonalnie dużymi. Stylowe kostiumy dopełniały całości. Choć w tej inscenizacji całkowicie pominięto motywy japońskie, przedstawienie było bardzo spójne i logicznie skonstruowane, choć niektóre pomysły reżyserskie były może zbyt przerysowane.

Spektakl się skończył. Opuściliśmy gmach opery wracając do rzeczywistości. Podświetlony dym nadal unosił się nad miastem.

SUSAN B. ANTHONY

Sopran. Pochodzi z Kalamazoo w stanie Michigan. Ma w swoim dorobku takie partie operowe, jak: Cesarzowa w Kobiecie bez cienia (wiedeńska Staatsoper i Barcelona), Chryzotemis w Elektrze (Sante Fe Opera), Salome (Bolonia, Norymberga), tytułowa rola w Ariadnie na Naksos (La Scala, Drezno – europejska transmisja na żywo), Maria w Wozzecku (kolońska Oper der Stadt), Leonora w Fideliu (berlińska Staatsoper, Buenos Aires, Wiedeń – europejska transmisja na żywo), Brunhilda w Zygfrydzie (Genewa), Elsa w Lohengrinie (Opera Paryska, Wiedeń), Senta (Oslo, Wiedeń), światowa premiera K (Paryż) i wiele innych. Brała udział w wielu koncertach i recitalach, m.in. w wykonaniu Missa Solemnis Beethovena w Paryżu pod dyrekcją Wolfganga Sawallischa. Dwukrotnie została uznana przez Opernwelt za „Śpiewaczkę Roku”: w 1995 r. za Marię w Dniu pokoju Straussa w Dreźnie i w 1997 r. za partię Ginewry w Królu Arturze Chaussona w Kolonii. Ostatnio nagrała dla EMI Traumgörge pod dyrekcją Jamesa Conlona. W tym sezonie ma w planach występy w Covent Garden, Deutsche Oper, La Scali, Waszyngtonie i Genewie.

MARK DELAVAN

Baryton. Pochodzi z Princeton w New Jersey. Jego rodzice byli nauczycielami śpiewu, ale choć od najmłodszych lat stykał się z muzyką operową, nie był nią zainteresowany i chciał zostać zawodnikiem futbolu amerykańskiego. W pierwszym przedstawieniu na uniwersytecie – Old Maid and the Thief – zgodził się wystąpić za obietnicę stypendium, po czym zaczął się bliżej interesować operą. Pierwszy profesjonalny angaż otrzymał w Charlotte w Północnej Karolinie, gdzie śpiewał partię Don Magnifico w Kopciuszku, Papagena w Czarodziejskim flecie i tytułową rolę w Mefistofelesie, a następnie w San Francisco Opera, m.in. jako Don Giovanni. Po okresie niepowodzeń otrzymał w 1994 r. angaż do NYCO, gdzie m.in. występował jako Rigoletto, Falstaff, Makbet, Mefistofeles, Nottingham w Roberto Devereux, Horace Tabor w The Ballad of Baby Doe i Scarpia (to przedstawienie Toski było transmitowane na żywo). Ponadto ma w repertuarze m.in. partie Figara w Weselu…, Germonta, Gerarda, Walentego, Nabucca, Jagona i wiele innych. W2001 r. z powodzeniem zadebiutował w MET jako Amonasro. Wplanach na najbliższy sezon ma m.in. występy jako Scarpia i Rigoletto w Baltimore, Jagon w Michigan oraz Ben Hubbard w Reginie w Florida Grand Opera. W wywiadzie dla wrześniowego numeru Opera News o partii Holendra powiedział: Trzeba do niej wnieść siedemset lat goryczy, a także zacytował Bernarda Uzana: Jeżeli widzowie opuszczają teatr w tym samym stanie, w jakim przyszli, to znaczy, że mi się nie udało.

Ewa Walczak, Wojciech Walczak, Katarzyna Walkowska