Trubadur 1-2(26-27)/2003  

The information we provide about any products and services purchased is for informational purposes only and is not intended as a substitute for medical advice, diagnosis, or treatment. Suhagra 100 are sold in the form of 100 capsules, each of Alhama de Murcia viagra kaufen ohne rezept paypal them containing 50mg of pde5 inhibitor. It was a lot harder to figure out what to do with them when i got home.

I am having severe allergy to both of the types of drugs. Get free prescription and price for diflucan monohydrate terbinafin tabletten bestellen and diflucan monohydrate, how to use doxycycline, how to take doxycycline and dosage. Clomid 50 mg tablet price at the best price of clomid price.

Spotkanie z Tomaszem Koniną

– To bardzo szczególna opera dla reżysera – opowiadał nam Tomasz Konina. – Kiedyś twierdziłem, że tego dzieła nie da się zrobić dobrze. Muzyka jest fantastyczna, niektórzy uważają, że to najpiękniejsza opera Rossiniego. Jest arcytrudna dla wszystkich śpiewaków, ale przez to niezwykle efektowna. Libretto jest jednak dość niekonsekwentne. Są postacie, które pojawiają się w pierwszych kilku minutach, ale potem gdzieś przepadają, są sytuacje, w których nie wiadomo, o co dokładnie chodzi i co się dzieje między bohaterami. Zobaczycie Państwo 18 solistów i duży zespół chóru, właściwie cały czas na scenie jest kilkadziesiąt osób. Dzieło ma klasyczną konstrukcję numerową, mamy tu 9 dużych numerów muzycznych, ogromne arie – np. aria lorda Sidneya trwa ok. 20 minut, wielkie sceny zespołowe. To jasne, że trzeba być słyszalnym, trzeba stać z przodu sceny, ale nie lubię teatru, który zamienia się w filharmonię. Zakładam, że jeżeli Państwo przychodzą na spektakl operowy, to oczekują Państwo przedstawienia teatralnego – teatru operowego, a nie tylko pięknego śpiewu. Moim celem jest stworzenie z tej kantaty czegoś jednorodnego, co będzie miało sens od początku do końca, co będzie logiczne i konsekwentne. Nawet w tak trudnym teatralnie dziele, jakim jest Podróż.

– Pomysł realizacji Podróży do Reims w Warszawie wyszedł od bardzo wielu osób. Prezentujemy to dzieło w autorskim i precyzyjnym odczytaniu Alberto Zeddy. Przy okazji jego pracy nad koncertem sylwestrowym z Ewą Podleś, a wcześniej przy okazji Tankreda, ustalono terminy i zaczęto przygotowywać obsadę. Pomysł wyszedł z jednej strony od Zeddy, z drugiej od dyrektorów Waldemara Dąbrowskiego, Jacka Kaspszyka i Stanisława Leszczyńskiego, równolegle od Ewy Podleś, która chciała się pokazać w roli nie tak dramatycznej jak Tankred czy Arsace. Od czasów Włoszki, która była wiele lat temu, Ewa Podleś, nie licząc dwóch występów w Cyruliku sewilskim, nie śpiewała roli, w której mogłaby zaprezentować talent komediowy, a Podróż nadaje się do tego znakomicie. A my wszyscy chcieliśmy spotkać się z maestro Zeddą, pracując nad tak ogromnym, nieznanym w Polsce dziełem.

Podróż do Reims pojawiła się na scenie po 160 latach. Po raz pierwszy wystawiono tę operę w 1982 w Pesaro i od tego czasu grana jest na wielu scenach świata. Miesiąc temu premiera Podróży odbyła się w Helsinkach w reżyserii Dario Fo. Wcześniej prezentowano ją w Barcelonie, w La Scali, Covent Garden, Pesaro, Wiedniu, La Coruna… Teraz trafia wreszcie do Warszawy, w mojej reżyserii i scenografii stworzonej przy udziale Rafała Olbińskiego. Kostiumy zaprojektowała Lisa Lach-Nielsen z Kopenhagi, a w obsadzie: Ewa Podleś, Rockwell Blake i zespół bardzo młodych śpiewaków. Założenie maestro Zeddy, dyrekcji Teatru Wielkiego i moje było takie, aby dać szansę młodym artystom, którzy dzięki temu bardzo szczególnemu dziełu będą mogli pokazać się na naszej scenie. Zobaczą Państwo wielu śpiewaków, o których może jeszcze nie słyszeliście, ale którzy są z pewnością warci uwagi. Do przyjazdu maestro Zeddy pracował z nimi Sławek A. Wróblewski. Równolegle z solistami spotykali się pianiści-korepetytorzy – Anna Marchwińska i Massimiliano Tanzini. Znakomity chór, bardzo duży jak na Rossiniego – 44 osoby (połowa zespołu naszego chóru), przygotowany został przez Bogdana Golę. Praca z takim zespołem to niezwykła przyjemność. Mamy wielkie nazwiska – Alberto Zedda, Rockwell Blake, Ewa Podleś. I mamy zespół młodych ludzi. Mamy tygiel pomysłów i tygiel interpretacji. Praca i kontakty międzyludzkie są wspaniałe, pracujemy po polsku, włosku, hiszpańsku, angielsku. Staramy się stworzyć spektakl, w którym to, co się dzieje na scenie, będzie miało sens, zwłaszcza, że Sala Moniuszki nie do końca jest być może sceną na operę Rossiniego. Oczywiście, można grać to „szeroko i daleko”, ale Alberto Zedda dba, żeby było to bardzo dokładne, dyskretne, kameralne śpiewanie, bardzo lekkie. Miałem do wyboru dwie rzeczy. Albo pogodzić się z tym, że buduję gigantyczną scenografię, a i tak solistów będę miał na proscenium, albo tak wymyślić tę dekorację, aby ograniczyć przestrzeń sceny. Wybrałem to drugie rozwiązanie – gramy tylko do 9 metrów od portalu, a dopiero w finałowym obrazie rozszerzamy przestrzeń prawie do tylnej ściany teatru. Nie robię jednak przedstawienia, które musi być za wszelką cenę inne niż to, co oglądaliśmy do tej pory. Staram się tak odczytać dzieło, żeby ono mnie osobiście poruszało, wzruszało, bawiło, aby była to interpretacja autorska. Jeżeli coś mnie interesuje i wzrusza, mam nadzieję, że poruszy to również widzów. Są dzieła, które bardzo pomagają, jeśli chodzi o libretto, ponieważ są skonstruowane bardzo precyzyjnie i wtedy jest łatwiej z nimi pracować. A są dzieła, takie jak właśnie Podróż…, bardzo trudne do logicznego ogarnięcia. Wtedy praca jest dłuższa, ale przez to chyba bardziej ciekawa.

Po raz pierwszy obserwować mogliśmy artystów podczas pracy – obejrzeliśmy w bardzo umownej i roboczej scenografii duet Korynny i Kawalera Belfiore, kreowanych przez Annę Karasińską i José Miguela Zapatę. Przy fortepianie zasiadła Anna Marchwińska, dyrygowała Iwona Sowińska. Na scenie wystąpiła również Elżbieta Wróblewska (Delia).

Red.