Trubadur 1(30)/2004  

One to two servings per day gives you the chance to keep your skin looking youthful and revitalized. It cannot be used to cause a woman to miscarry, but it can be used to reduce viagra frauen preis the chances of having a premature baby. If you miss this appointment, the sample may not be valid for a result.

The information provided here is to be used at your own discretion and is not a substitute for professional medical advice. Cheap orlistat - best discounts and coupon rhinocort codes for buy orlistat online. This has been very popular recently as people are looking for a way to spice up their sex life.

Aida Giuseppe Verdiego w Operze Śląskiej

Aida powstała na zamówienie wicekróla Egiptu i miała uświetnić uroczystości związane z zakończeniem budowy Kanału Sueskiego w 1869 roku. Wojna francusko-pruska spowodowała jednak przesunięcie terminu jej wystawienia i ostatecznie kairska prapremiera Aidy miała miejsce 24.12.1871. Sukces był ogromny i opera ta należy do szczytowych osiągnięć geniuszu Verdiego. Na scenie Opery Śląskiej dzieło to było wystawiane dotąd dwa razy: w 1947 i 1972 roku. Obie inscenizacje stały się sukcesem artystycznym i organizacyjnym, odbyło się w sumie 169 spektakli, które obejrzało 106 tysięcy widzów.

Obecna premiera (6.12.2003) jest dziełem reżysera Laco Adamika, scenografa Barbary Kędzierskiej, choreografa Henryka Konwińskiego i dyrektora Opery Tadeusza Serafina, który objął kierownictwo muzyczne. Spróbujmy przeanalizować plusy i minusy tej realizacji.

Niewątpliwym plusem jest scenografia: prosta, geometryczna (dominuje trójkąt), logicznie zabudowująca scenę i umiejętne operowanie grą świateł. Mniej podobały się piszącemu te słowa kostiumy. Robiły wrażenie anachroniczne, ale na artystach leżały dobrze, i co ważniejsze, nie ograniczały swobody ich ruchu. Aida jest w jakimś sensie operą statyczną, eksponującą warstwę muzyczną, nie aktorską. Ale w tej inscenizacji udało się reżyserowi ożywić poszczególne postaci, nadać im pewną ekspresję ruchową. I to kolejny plus spektaklu. Choreograf (zapewne wraz z kierownikiem muzycznym) zrezygnowali z „baletowego show” ograniczając poważnie sceny baletowe – dobrze, że zachowano choć wstawki towarzyszące słynnemu przemarszowi zwycięskich wojsk egipskich. I to jest minus przedstawienia, balet w Aidzie to wyjątkowo piękny i barwny element tej opery. I wreszcie strona muzyczna spektaklu. Instrumentacja Aidy jest bogata i porywająca. Obraz dźwiękowy jest tu bardzo rozbudowany, egzotykę tworzy swoisty koloryt niektórych instrumentów, barwy dźwięków z kolei tworzą nastrój poszczególnych scen (choćby zespołowe modły świątynne, marsz triumfalny, dialogi kapłanów z ludem, scena nad Nilem, sceny sądu czy zamurowania). Już krótkie orkiestrowe preludium wymaga wyjątkowej wręcz umiejętności subtelnego pianissima skrzypiec. I wydaje mi się, że muzycznie spektakl ten wymaga jeszcze dopracowania. Wszystkie bowiem motywy tej pięknej muzyki muszą brzmieć pięknie, nie tylko bombastyczne dźwięki instrumentów blaszanych zwiastujących egipskie zwycięstwa.

I jeszcze parę słów o solistach. Generalnie, w podzielonym tylko na dwie części przedstawieniu, zaśpiewali zupełnie dobrze tylko w jego drugiej odsłonie. Z całej obsady najlepsza była chyba Barbara Krzekotowska (Aida). To doświadczona śpiewaczka, dysponująca przy tym ładnym materiałem głosowym. Myślę, że udźwignęła swą partię aktorsko i wokalnie, w poszczególnych fragmentach umiała oddać zróżnicowane odcienie muzyki i postaci. Ładnie śpiewała również Iwona Noszczyk (Amneris), choć miała ona i słabsze momenty (chropawa barwa głosu na wejściu). W każdym jednak razie była dostatecznie przekonująca jako władcza, dumna i pewna siebie do końca córka faraonów. Niestety, panowie tym razem wokalnie odbiegali od partnerek. Janusz Wenz (Radames) imponował heroizmem postaci, ale rola ta przerasta raczej jego aktualne możliwości wokalne. Choć wyśpiewał wszystko, jego interpretacja ani wokalnie, ani aktorsko nie wzruszała. Paweł Kajzderski (Amonasro) to baryton liryczny, więc tak potraktował swą partię, niewielką zresztą. W duecie z Aidą i w późniejszym tercecie (z Radamesem) nie okazał wymaganej tu brutalnej bezwzględności. Tadeusz Leśniczak (Faraon) i Zbigniew Wunsch (Ramfis) nie wznieśli się ponad przeciętność.

W sumie spektakl premierowy można uznać za udany, choć nie będący szczytem doskonałości. Abstrahując od subiektywności oceny, wszelkie niedostatki zostaną usunięte i wyrównane zapewne w ciągu dalszych przedstawień.

W kuluarach Opery można natomiast, i warto, oglądać bardzo ciekawą wystawę „Aida na scenach świata” – zdjęcia, fotogramy i plakaty z kolekcji Adama Czopka.

Jacek Chodorowski