Trubadur 1(30)/2004  

Once a person has been infected with the herpes virus, the virus is highly contagious. An overview of clomid for treating Pushkin priligy 60 mg preis infertility after molar pregnancy. The most common adverse reactions include rash, headache, dizziness, and injection site reaction.

It includes information on the effects of the drug on the body, including its interactions with other drugs and medications. While the benefits of this medication in menopausal hormone replacement ciprofloxacin rezeptfrei Brasília therapy far outweigh the risks, there are numerous potential threats. When the clomid nolvadex is used with the right dose for each individual person, the drug may have serious side effects, including liver failure, and may not work as intended.

Dar niebios – Maria Callas

Prawie niepostrzeżenie 3 grudnia 2003 minęła 80. rocznica urodzin Celii Sophii Marii Anny Kalogeropoulos, znanej powszechnie jako Maria Callas. W żadnym z dzienników i periodyków nie natknąłem się na wzmiankę o tej rocznicy. Wyjątek stanowi miesięcznik Muzyka21, który w grudniowym numerze z ubiegłego roku zamieścił tekst pióra naszego klubowego kolegi, p. Jacka Chodorowskiego o primadonnie wszechczasów.

O sztuce wokalnej, kunszcie interpretacyjnym Marii Callas napisano już prawie wszystko, a jednak wciąż zmuszani jesteśmy do porównań współczesnych nam śpiewaczek z kreacjami Marii Callas. Mam tutaj na myśli odtwórczynie partii Normy w operze Belliniego w teatrze Wielkim w Poznaniu i Operze Krakowskiej, a zwłaszcza sposób wykonania (a raczej odśpiewania) przez nie arii Casta diva, nie mający wiele wspólnego ze sztuką bel canta. Chwalebnym wyjątkiem jest Agnieszka Wolska, wedle opinii wielu melomanów jedyna w kraju mogąca z powodzeniem pokonać trudności tej roli.

Korzystając z płytoteki innego krakowskiego klubowicza, wciąż uzupełniającego zbiór nagrań Marii Callas, muszę przyznać, że najbardziej intrygujące są dla mnie nagrania live, które pozwalają otrzeć się choćby w minimalnym stopniu o aurę, napięcie wśród publiczności, która w konkretnym dniu była świadkiem wielkiej sztuki. Takie są moje odczucia przy słuchaniu Andrei Chéniera Giordana, a zwłaszcza opery Poliuto – nagranie z 7 grudnia 1960 w La Scali z Corellim, Bastianinim i Zaccarią pod batutą Antonino Votto (następne spektakle 10, 14, 18, 21 XII 1960). W I akcie Poliuto kończy swą arię słowami Né piu lo scuota un palpito… i wraz z Nearco opuszczają scenę, na którą wchodzi Paulina (Callas) i rozlega się aplauz publiczności, okrzyki: Maria, Maria, a w tle wtórujące im przedłużające się pizziccato skrzypiec i altówek po to, by Callas wreszcie mogła zacząć arię słowami Ove m’inoltro?…, kończąc kwestią Gente s’apressa, ponownie nagrodzona oszałamiającą owacją. W tym momencie zawsze ciarki po mnie przechodzą i odczuwam ogromny żal do losu o to, że nie było mi dane wtedy tam być.

Te refleksje ogarnęły mnie również w Paryżu, gdy znalazłem się w wydzielonej części cmentarza Pere Lachaise, gdzie znajdują się urny z prochami zmarłych. Symboliczne miejsce wiecznego spoczynku prochów rozsianych po Morzu Egejskim wybrał Maria Callas International Club, ufundował też urnę i stosowną tablicę, które tam znajdują się od 15 września 1991, zawsze ozdobione wiązanką kwiatów.

Wielu znawców sztuki wokalnej wymyśla jakieś przedziwne kryteria i na ich podstawie próbuje opracować – przepraszam za niestosowne określenie – ranking sopranów (brzmienie, siła, uroda, subtelność głosu, itp.) i na którymś tam miejscu umieszcza Marię Callas. To śmiesznie irytujące. Dla mnie i – mam nadzieję – dla wielu innych miłośników sztuki wokalnej ta Primadonna Assoluta pozostanie darem niebios, maestrią, którą możemy się rozkoszować dzięki pozostawionym nagraniom – i tym studyjnym, i pirackim.

Józef Niedźwiedź