Trubadur 1(30)/2004  

There are many conditions where paxil is being studied for use; however, the drug has not been approved by the fda for use in many of these conditions. What do the different types of products https://sacravochos.com/82141-map-65766/ have in common? When these instructions are followed, the following procedures are used to remove the skin layer from the surface of the skin and then to place the skin layer back on and secure the skin layer to the skin.the following instructions are used to apply.

The first signs of an infection are redness, swelling (edema), and tenderness. Effects including loss of kamagra sildenafil 100mg cognitive function, and problems with. If you’re looking for a reliable and effective remedy for male sexual dysfunction in canada, then you can buy kamagra 100mg tablets.

Ewa Podleś w Don Carlosie w Filadelfii

Mroźna kanadyjska zima oraz opóźnienia na przejściu granicznym z Kanady do USA z powodu antyterrorystycznych środków bezpieczeństwa nie zachęcają do podróży, chyba że jej celem jest usłyszenie legendarnego polskiego kontraltu, Ewy Podleś, w partii Księżniczki Eboli. Występ ten w styczniu br. był jednocześnie debiutem artystki w tej trudnej partii oraz powrotem na scenę po kilkumiesięcznej przerwie, spowodowanej ciężkim wypadkiem samochodowym w Albuquerque, w Kalifornii.

Dla mnie była to pierwsza wizyta w mieście „braterskiej miłości”, jak brzmi dosłowne tłumaczenie greckiego słowa filadelfia. Filadelfia, jedno z najstarszych miast amerykańskich, ma bogate tradycje muzyczne. Tutaj od 1900 roku działa słynna Philadelphia Orchestra, którą kierowało wielu legendarnych dyrygentów, miedzy innymi Leopold Stokowski, Eugene Ormandy i Riccardo Muti. W Filadelfii działa też znakomita szkoła muzyczna The Curtis Institute of Music, kuźnia nowych talentów muzycznych. Scenę operową reprezentuje The Opera Company of Philadelphia, założona w 1975 roku. W latach osiemdziesiątych rozgłos zespołowi operowemu przyniosły konkursy wokalne im. Luciano Pavarottiego. Wielu laureatów tego konkursu, którego finałem był udział w przedstawieniu operowym obok znakomitego Mistrza Luciano, święci triumfy na wielu scenach operowych świata.

Od 1991 roku dyrektorem The Opera Company of Philadelphia jest Robert B. Driver. Sezon operowy jest zaplanowany na zasadzie włoskiego stagione i składa się zwykle z czterech operowych premier, powtarzanych sześciokrotnie. Przedstawienia odbywają się w historycznym gmachu The Academy of Music zbudowanym w 1857 roku, o doskonałej akustyce i wyglądzie wzorowanym na najlepszych teatrach operowych Europy. Do roku 2000 budynek Akademii był dzielony pomiędzy filadelfijską orkiestrę i zespół operowy. Kilka lat temu filharmonicy przeprowadzili się do nowoczesnego gmachu nazwanego Kimmel Centrum, zbudowanego w kształcie oszklonej beczki i mieszczącego dwie sale koncertowe, małą i dużą, zostawiając The Academy of Music zespołowi operowemu i baletowemu.

Dodatkowym magnesem, który skłonił mnie do przyjazdu na premierę Don Carlosa w Filadelfii, oprócz znakomitej Ewy Podleś, była zapowiadana inscenizacja projektu polskiego plastyka Rafała Olbińskiego, znanego mi z niezwykle przemyślanych plakatów operowych, projektowanych w większości dla New York City Opera. Niestety, mimo wcześniejszych zapowiedzi, w ramach oszczędności w budżecie dyrekcja Opery w Filadelfii zrezygnowała ze scenografii Olbińskiego (według zakulisowych plotek zyskujący coraz bardziej na sławie Olbiński stał się zbyt drogim artystą), zastępując ją odkurzoną dekoracją nieznanego mi autorstwa (brak nazwiska w programie), która krążyła po scenach amerykańskich i kanadyjskich w latach osiemdziesiątych. Również kostiumy były standardowe, wypożyczone z firmy Malabar w Toronto. Niemniej dekoracje okazały się funkcjonalne, pozwalały na szybkie zmiany scen i dzięki mistrzowskiemu oświetleniu (Drew Billian) dodatkowo zyskały na efektywności. Autorstwa Olbińskiego był tylko plakat do Don Carlosa oraz okładka programu.

Tak więc największym walorem premierowego przedstawienia Don Carlosa była strona muzyczna. Don Carlos – zamówiony na Wystawę Paryską w 1866 roku – ma skomplikowaną historię muzyczną. Oryginalnie skomponowany do libretta w języku francuskim dla Opery Paryskiej był kilkakrotnie przerabiany przez Verdiego, tak że wystawiany jest obecnie w różnych wersjach muzycznych. W Filadelfii włoski dyrygent Maurizio Barbacini wybrał wersję czteroaktową, śpiewaną po włosku, bez początkowej sceny w Fontainebleau. Mimo tylko jednej przerwy przedstawienie trwało ponad cztery godziny.

W dniu premiery wszystkie miejsca w Academy of Music były szczelnie wypełnione (sala ma 2800 miejsc), przyjechało wielu krytyków, między innymi znana krytyczka muzyczna Anne Midgette z The New York Times. Z Nowego Jorku przyjechał też obecny impresario Ewy Podleś, Matthew Sprizzo. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwaliśmy na pierwsze wejście Ewy Podleś jako Księżniczki Eboli. Pierwsza aria z welonem Nei giardin del bello, niezwykle trudna, o wysokim rejestrze i z koloraturą, została wykonana po mistrzowsku. Podleś zmieniła kolor głosu, który brzmiał jak głos młodej księżniczki, naiwnej i zakochanej. Zadziwiająca była również wizualna transformacja artystki, która wyglądała, poruszała się i tańczyła z wdziękiem młodej dziewczyny. Duet z Carlosem w II akcie wypadł bardzo przekonująco i dramatycznie. Naturalnie wszyscy oczekiwaliśmy na kolejną arię O don fatale, zaśpiewaną z takim dramatyzmem i bólem, że sala zamarła.

Do pełnego muzycznego powodzenia Don Carlos wymaga doskonałych sześciu verdiowskich głosów i pod tym względem Podleś miała doskonałych partnerów. Rolę tytułową zaśpiewał Eduardo Villa, który dzięki uprzejmości i zgodzie Metropolitan Opera zastąpił w ostatniej chwili tenora, który padł ofiarą zapalenia płuc. Rolę Królowej i macochy Carlosa, Elżbiety de Valois, odśpiewała czarnoskóra Angela Brown, debiutująca wcześniej w Filadelfii w operze Porgy and Bess. Obydwie arie zostały odśpiewane przez ten amerykański sopran z zaangażowaniem i emocją. W przyszłym sezonie artystka debiutuje w MET w roli Aidy. Partia króla Hiszpanii Filipa II została powierzona ukraińskiemu basowi, Vitalemu Kovaljevowi, może trochę zbyt młodemu na taką trudną rolę. Franco Vassalo w roli markiza Posy śpiewał pięknym barytonem, ale zbyt słabym, aby przebić się przez głośną orkiestrę. Duże wrażenie, zwłaszcza aktorskie, zrobił młody amerykański bas Gustav Andreassen debiutujący na scenie opery w Filadelfii w roli Wielkiego Inkwizytora. Trudno było uwierzyć, że taki młody śpiewak mógł przekonywająco wcielić się w rolę zestarzałego, prawie sparaliżowanego hierarchy kościelnego.

Francuski reżyser Partick Mailler zrealizował przedstawienie w sposób poprawny, bez awangardy, budząc jedynie zdziwienie, gdy podczas słynnej arii króla Filipa Ella giammai m’amo królowa Elżbieta spała sobie smacznie obok, na scenicznym łóżku. Również zakończenie opery (istnieje kilka wersji zakończenia libretta) było nietypowe, gdyż zakapturzony mnich, zamiast uratować Carlosa, zabija go sztyletem. Na zakończenie spektaklu publiczność obdarzyła artystów i twórców inscenizacji frenetyczną owacją. Warta zaznaczenia jest innowacja Opery w Filadelfii – po przedstawieniu operowi fani mogą spotkać się z artystami w pokoju gościnnym nazwanym Ormandy Room.

Dzięki inicjatywie nowego impresaria Ewy Podleś publiczność północnoamerykańska ma możliwość częstokrotnego podziwiana talentu polskiego kontraltu na scenach operowych i koncertowych. W listopadzie br. Podleś debiutuje w roli Azuceny w Florentine Opera Company w Milwaukee, zaś publiczność torontońska z niecierpliwością oczekuje premiery Tankreda Rossiniego z Ewą Podleś w roli tytułowej.

Kazik Jędrzejczak