Trubadur 1(30)/2004  

It is available for purchase online in the following places: Best generic cialis for canada buy, buy cheap cialis no prescription, buy fast cialis no prescription, cheap cialis no script, buy cheap cialis no script, cheap cialis 2mg, no prescription https://pharmacycouncilmu.org/faq-2/ cialis, how to buy cheap cialis, how to buy cheap cialis no script, cialis without a doctor prescription, cialis generic. This is important information for you to do in order to decide whether to buy this medicine from another company.

Users can find evidence and resources to support the provera safety and efficacy in the treatment of various conditions related to the risk of miscarriage. What does the side effects mean after using Yutan the lortabs. You can get drugs from most reliable online pharmacies, the same as from your local drug store.

Cykl Za kulisami teatru:
Rozmowa z Januszem Chojeckim
Pracownia perukarska, szewska, krawiecka, kwiaciarska, modniarska
Pracownia farbiarska, magazyn materiałów i kostiumów
Sekcja dekoracji
Ambulatorium, garderoby
Praca inspicjenta
Dział obsługi widzów
Realizatorzy dźwięku
Dział sceny
Sekcja oświetlenia
Praca baletmistrza
Muzeum teatralne
Teatr Wielki na walizkach


Teatr wciąga
Rozmowa z Januszem Chojeckim,
dyrektorem technicznym Teatru Wielkiego-Opery Narodowej

„Trubadur” – Opera Narodowa mieści się w ponoć największym teatrze operowym świata.

– Dyrektor Janusz Chojecki – Pod względem kubatury to rzeczywiście największy teatr operowy na świecie – łącznie prawie 500 tys. m3: sama scena ma powierzchnię 1150 m2, a razem z kieszeniami bocznymi jest to ponad dwa i pół tys. m2. Od poziomu sceny do stropu technicznego mamy 34 m wysokości, a do dachu 45 m, zagłębienie poniżej poziomu sceny wynosi 12,5 m. Żeby sobie wyobrazić, jaka to olbrzymia przestrzeń, wystarczy powiedzieć, że w przestrzeń sceniczną zmieścilibyśmy bez trudu najwyższy przedwojenny budynek Warszawy, obecny Hotel „Warszawa”. W niektórych spektaklach, które grane są na pełnej głębokości sceny, można podziwiać jej wielkość. Wówczas pierwszego widza od zascenia dzieli 66 metrów.

Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się nasze Dni Teatru. To domena dyrektora Jerzego Bojara, który przepracował tu już ponad 40 lat. W Dni Otwarte to właśnie on oprowadza publiczność po teatrze. Zwiedzanie zawsze wywołuje zachwyt i pozostawia wielkie wrażenie, bo oprócz obejrzenia tego, co można zobaczyć normalnie z widowni, widzowie wchodzą na scenę, mogą zobaczyć. jak działają zapadnie, wózki sceniczne, scena obrotowa. Dyrektor Bojar jest wtedy w swoim żywiole, teatr to jego pasja, więc wspaniale o nim opowiada. Zna jego wszystkie tajemnice.

Tak ogromny budynek ma chyba zarówno wady, jak i zalety?

Achim Freyer, Janusz Chojecki– Zaletą tak olbrzymiej sceny jest możliwość robienia inscenizacji gdzie indziej niemożliwych to wystawienia, właśnie ze względów technicznych i kubaturowych. Czasami jednak jest to i wadą, na przykład gdy teatr jedzie na występy gościnne. Nasze inscenizacje ze względu na wielkość niezwykle trudno jest gdziekolwiek przenieść – wtedy musimy je adaptować do wymogów goszczącej nas sceny. Wielką zaletą jest podział sceny na zapadnie o wymiarach 23 na 3 metry. Są to zapadnie dwupoziomowe, tzn. górnym poziomem możemy wyjechać na wysokość 9 m nad poziom sceny, a dolnym zjechać 9 m poniżej poziomu sceny. Dzięki temu możemy ustawić dekoracje na zapadniach pod sceną i wyjechać do góry – tak otrzymujemy bardzo szybką i płynną zmianę dekoracji. Po dwóch stronach sceny mamy po 4 wózki sceniczne, które powierzchnią odpowiadają zapadniom. Na nich też można ustawić dekoracje i z jednej czy drugiej kieszeni najechać na zapadnie pojedynczym wózkiem szerokości 3 m lub całą ich grupą. Do wykorzystania mamy również powierzchnię kasety sceny obrotowej, na której także możemy wwieźć gotową dekorację i zatopić do poziomu sceny. To olbrzymia wygoda, bo gros dekoracji można przygotować przed spektaklem, nie trzeba ich budować w przerwie. Mamy jednak i tak skomplikowane scenografie, przy których nie da się uniknąć ręcznych zmian w trakcie przerw podczas przedstawienia.

Jak wygląda dzień spektaklu od Państwa strony? Kiedy zaczyna się i kończy praca obsługi technicznej przy spektaklu?

– Pracujemy w cyklu dwuzmianowym, ponieważ u nas codziennie jest inny spektakl. Gramy maksimum dwa przedstawienia tego samego tytułu pod rząd. Mimo że jesteśmy w tak dużym mieście, wiemy, że nie ma możliwości sprzedania trzeciego czy czwartego spektaklu tego samego tytułu w jednym miesiącu. Chcąc mieć dobrą frekwencję, musimy wciąż zmieniać repertuar. Na frekwencję zresztą nie narzekamy – jest bardzo wysoka, bo wynosi ponad 90 procent.

W zależności od tego, jak skomplikowany jest spektakl, praca obsługi technicznej trwa dłużej lub krócej. Przeważnie pracownicy przychodzą na godzinę 7, do 10 demontowane są dekoracje z dnia poprzedniego i przygotowywana jest próba sceniczna, która trwa zwykle od 10 do 14. Dopiero po godzinie 14 budujemy dekoracje do wieczornego spektaklu. Mamy też przedstawienia, które wymagają więcej czasu – budujemy je nawet dzień wcześniej. Powodem są dość skomplikowane dekoracje, ale najwięcej czasu wymaga ustawienie świateł. Na przykład przy ostatniej premierze Potępienia Fausta dekoracja nie jest aż tak skomplikowana, za to jej ruchy podczas spektaklu są niezmiernie trudne i muszą być bardzo precyzyjnie wykonane. Bardzo dużą rolę grało w niej precyzyjne operowanie światłem. Również w ostatniej premierze baletowej Matsa Eka Coś jakby dekoracja jest prościutka, ale przygotowanie świateł trwało około 12 godzin. Wynika to z tego, że kiedyś operowanie światłem opierało się głównie na użyciu mostów świetlnych na stałe zamocowanych nad sceną. Teraz odchodzi się od oświetlenia tylko z mostów, a wykorzystuje się konkretne, punktowe światła na poszczególne plany sceny. Wtedy najwięcej czasu zajmuje wieszanie reflektorów na sztankietach, na których zwykle podwiesza się dekoracje. Każdy reflektor trzeba ustawić idealnie w konkretny punkt. Wykorzystujemy do tego specjalne podnośniki sięgające trzynastu metrów. Na takim podnośniku trzeba każdorazowo wywindować oświetleniowca, który zawiesza i ustawia pojedynczy reflektor. Na przykład do spektaklu Coś jakby, gdzie dekoracje to właściwie tylko kilka zastawek, trzeba powiesić ponad 200 reflektorów. Z drugiej strony, mamy takie produkcje jak wznawiany Rigoletto – bardzo duża, przestrzenna dekoracja, którą trzeba cały dzień budować. Również w trakcie spektaklu jej zmiany są duże i bardzo trudne. Światła też są niełatwe do przygotowania, ale ten spektakl przede wszystkim opiera się na monumentalnej dekoracji.

Ile osób pracuje zazwyczaj przy spektaklu?

– To też zależy od stopnia trudności przedstawienia dla obsługi technicznej, ale w tak trudnym spektaklu jak np. Rigoletto zazwyczaj pracuje setka osób. Samych montażystów jest ok. 40, do tego ok. 18 elektryków, rekwizytorzy, mechanicy uruchamiający urządzenia, garderobiani i charakteryzatorzy – to razem daje ok. 100 osób pracujących wyłącznie na zapleczu.

Kto czuwa nad przebiegiem pracy wszystkich zespołów?

– Są kierownicy poszczególnych działów – działu sceny, elektrycznego i innych. Ja jestem na spektaklach, które są trudne, skomplikowane, o których wiem, że powinienem wszystkiego dopilnować. Bywa też tak, że jestem w domu, ale cały czas myślę, co się dzieje w teatrze. W końcu wsiadam w samochód i przyjeżdżam. Wolę sam wszystkiego dopilnować, no i po prostu ciągnie mnie do teatru. Pracuję tu już 30 lat. Przyszedłem do teatru zaraz po studiach, do pracy przyjmował mnie dyrektor Jerzy Bojar. Powiedział wtedy, że chciałby, żebym przepracował tu tylko rok, bo wie, że po roku „wsiąknę” – tak właśnie się stało. Teraz widzę, że tak bywa z większością ludzi – teatr wciąga.

Kiedy dla Państwa zaczyna się praca nad przygotowaniem premiery?

– Najwygodniej byłoby, gdybyśmy otrzymywali projekty na pół roku naprzód. Ale rzadko tak bywa. Czasem premiera jest realizowana na wariackich papierach i też się udaje, tyle że kosztuje nas wszystkich dużo więcej wysiłku i nerwów. Prawidłowo jednak powinniśmy otrzymać projekty pół roku wcześniej: scenografię rozrysowaną na rysunki robocze i techniczne, projekty kostiumów i próbki materiałów. Później idzie to do poszczególnych pracowni, jest czas na wykonanie dekoracji i kostiumów, następnie odbywają się próby na scenie, przygotowanie i zgranie całości. Chciałbym też powiedzieć, że nie tylko występujący na scenie artyści bardzo przeżywają każdą premierę. Cały zespół techniczny pracuje z pełnym zaangażowaniem. Kiedy spektakl dobrze idzie, są brawa, pracownicy odbierają to również jako swój sukces.

Czy wszystkie elementy inscenizacji są przygotowywane w teatrze?

– Tak, wszystkie. Oczywiście, zdarzają się czasem rzeczy, których po prostu nie opłaca się robić na miejscu – do ich wykonania jest potrzebny specjalistyczny sprzęt, którego nie mamy. Na przykład wielkie nadruki zlecamy do wykonania w wyspecjalizowanych firmach, ale gros dekoracji, włącznie z farbowaniem materiałów potrzebnych do ich zrobienia, powstaje na miejscu. Ludzie pracujący w poszczególnych pracowniach to osoby z wieloletnią praktyką, dzięki nim osiągamy takie właśnie efekty. To nie są zwykli krawcy, szewcy, stolarze czy tapicerzy – to znakomici artyści, którzy muszą umieć uszyć ubranie współczesne, ale także kostium historyczny, zrobić ozdobę, detal „z epoki”. Nauczyć się tego można dopiero w trakcie pracy, tu doświadczenia nabiera się po wielu latach. Nowi pracownicy uczą się, pracując pod okiem doświadczonych mistrzów, aż sami dochodzą do podobnych umiejętności.

Gdzie są przechowywane te niesamowite ilości dekoracji i kostiumów?

– Magazyny kostiumów mamy wyłącznie w teatrze. Obecnie przechowujemy w nich około 50 tys. kostiumów. Dekoracje do aktualnie granych spektakli również znajdują się w magazynach teatralnych. Prócz nich mamy jeszcze dwa magazyny – na Służewcu przy ul. Cybernetyki i w Ząbkach. Dekoracje do spektaklu, który jakiś czas nie jest grany, wywozimy, bo nie jesteśmy w stanie pomieścić wszystkiego na miejscu.

Bywają też nietypowi bohaterowie przedstawień – zwierzęta.

– W takich przypadkach zawieramy umowy z klubami jeździeckimi i z ZOO, skąd wypożyczamy różne zwierzęta, np. kucyka. Umowa obejmuje wypożyczenie zwierzęcia z dostarczeniem do teatru. Tu mamy dwie duże windy towarowe i nimi transportujemy np. konie na poziom sceny. Z większych zwierząt na naszej scenie grały już nawet wielbłądy.

Który spektakl uważa Pan za najtrudniejszy do przygotowania?

Rigoletto i chyba właśnie niedawno zrealizowane Potępienie Fausta. Są tam duże trudności związane z tym, że artyści latają nad sceną na aparatach do latania. Są też otwory w podłodze otwierane w momencie, kiedy śpiewacy są na scenie. Wszystko musi być idealnie zgrane nie tylko ze względu na efekt artystyczny, ale i ze względu na bezpieczeństwo. Nad tym panuje inspicjent. Od niego wszystko zależy, od tego czy w odpowiednim momencie da sygnał do otwarcia tych otworów.

Który spektakl jest Pana ulubionym?

– Lubię skomplikowane spektakle, w których z technicznego punktu widzenia dużo się dzieje. A więc byłby to Rigoletto, a z dawniejszych przedstawień Spartakus, w którym zmiany dekoracji odbywały się „na muzyce”. Z przodu sceny spadała kurtynka, za nią zespół techniczny musiał robić zmianę, podczas gdy na proscenium trwał taniec.

Jak utrzymuje się sprawność wszystkich urządzeń technicznych, aby działały bez zarzutu?

– Trzeba powiedzieć, że są to w większości urządzenia, które pracują od 1965 roku. Mogą popracować z powodzeniem jeszcze 15 lat, ale tylko dzięki temu, że mamy stałą grupę osób zajmujących się wyłącznie ich konserwacją. Staramy się mieć wolne poniedziałki i wtedy robimy przeglądy i konserwacje. Również w przerwie urlopowej skupiamy się tylko na konserwacji maszyn, wymianie niektórych zużytych elementów, itp. Dzięki temu ten teatr jeszcze działa. Przydałyby się naturalnie większe środki na unowocześnianie urządzeń, co i tak w miarę możliwości robimy, ale na małą skalę. Bardzo szybko rozwija się nie tylko technika sceniczna, ale i scenograficzna. Kiedyś dekoracja opierała się głównie na malarstwie i stolarstwie, teraz wchodzi się w nowe materiały, nowe techniki, szczególnie świetlne. Wykorzystywanie światłowodów i nowoczesnego oświetlenia to te nowinki, które u nas można zobaczyć głównie w spektaklach Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudliczki.

Ostatnio została odremontowana widownia sali Moniuszki…

– Widownia została odnowiona tylko częściowo – parter i amfiteatr. Podstawową sprawą była wymiana podłogi – wcześniej była to wykładzina dywanowa klejona na beton, teraz mamy podłogę drewnianą. Przebudowany został także kanał orkiestrowy, co bardzo poprawiło nam akustykę. Wiemy to nie tylko stąd, że sami artyści czują różnicę, ale wykazały to także specjalistyczne badania zrobione przez firmę akustyczną. Na pewno możemy liczyć na jeszcze większą poprawę po dokończeniu prac w czasie najbliższej przerwy urlopowej, kiedy wymienimy podłogi i fotele na balkonach. Bardzo dużą zmianę w akustyce sali spowodowało to, że fotele, do tej pory całe miękkie, otrzymały drewniane spody i tyły.

Jakie są dalsze plany remontowe?

– W zależności od środków będziemy się starali zmieniać to, co najbardziej domaga się remontu. Stoimy przed dużym wyzwaniem, jakim jest remont klimatyzacji i kotłowni, która ogrzewa budynek. Oczywiście nie da się tego zrobić od razu, bo to są olbrzymie koszty, ale otrzymaliśmy od Ministerstwa Kultury pewne środki z przeznaczeniem na inwestycje i na pewno to wykorzystamy. Ten zastrzyk pieniędzy, który otrzymaliśmy w tym i ubiegłym roku, umożliwia nareszcie podjęcie prac.

Czy idąc do innego teatru na przedstawienie też zwraca Pan uwagę na techniczną stronę spektaklu?

– Nie mam za wiele czasu, żeby często bywać w innych teatrach. Jednak gdy zdarzy się, że zasiądę na innej widowni, moją uwagę przyciągają szczegóły nieistotne dla przeciętnego widza, np. dlaczego w dekoracji na łączeniach są prześwity lub kulisy są krzywo powieszone. Na takie i inne drobiazgi zwracam uwagę – można to nazwać „wypaczeniem zawodowym”.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

Dalej >>>

Rozmawiały Katarzyna K. Gardzina i Katarzyna Walkowska