Trubadur 2(31)/2004  

How can i find the best online prescription pharmacy for dogs for my dogs? Augmentin (coumadin) injection is a medicine which was developed for a long time as an anticoagulant for patients cialis effetti collaterali controindicazioni heroically with venous th. It is commonly prescribed for the treatment of infertility.

I am taking the nexium at walgreens and i will wait for the. The authors of the study https://pharmacycouncilmu.org/cpd-providers/ recommend the following guidelines: I was looking forward to visiting this beautiful island because it was said to have a lot of beautiful.

Pajace w Łodzi

Ubiegły sezon w łódzkim Teatrze Wielkim przebiegał pod znakiem dramatycznej walki z gigantycznym zadłużeniem zagrażającym bytowi łódzkiej sceny operowej. Pomimo obaw, że nie będzie szans na żadną nową inscenizację, udało się zrealizować trzy premiery: Pajaców, Rigoletta i Mocy przeznaczenia.

Długo ważył się los realizacji opery Leoncavalla. W końcu po długich, nerwowych renegocjacjach, realizując umowę z holenderskim impresariem, Teatr Wielki przygotował premierę Pajaców. Spektakl wraz z Rycerskością wieśniaczą zaprezentowany został podczas zimowego tournée po Holandii, a swoją łódzką premierę miał 14 marca 2004 r. Inscenizację przygotowała Magdalena Łazarkiewicz, która na scenie operowej zadebiutowała Rycerskością wieśniaczą, pokazaną w kwietniu zeszłego roku.

„Pajace” i „Rycerskość” bliskie są filmowej tradycji, którą szczególnie cenię – mówiła reżyserka – mam na myśli neorealizm włoski i twórczość Rosselliniego czy Felliniego. Moja inscenizacja jest inspirowana obrazami filmowymi i posługuję się w niej np. stricte filmowym środkiem wyrazu – przenikaniem się obrazów; zresztą „Pajace” są obrośnięte tradycją filmową, chociażby poprzez film Bertolucciego „Strategia pająka”, którego kluczowa scena oparta jest na arii „Śmiej się pajacu”. Pracując w Łodzi staram się wprowadzić do opery elementy języka teatralnego i filmowego. Zależało mi na tym, by wypracować z wykonawcami bardziej powściągliwy i oparty na prawdopodobieństwie psychologicznym rodzaj ekspresji aktorskiej. Reżyserując operę, zdecydowanie kieruję się intuicją i mam w sobie poczucie wolności, na które stać tylko kogoś, kto jest barbarzyńcą w operze, choć bardzo nią zafascynowanym.

To świeże spojrzenie na dzieło operowe pozwoliło reżyserce na powtórne stworzenie niebanalnego widowiska, a ciekawa konwencja inscenizacyjna, estetyka i budowa scenicznych obrazów istotnie przywoływały świat filmów włoskiego neorealizmu, echa Klownów, Amarcord czy 8 i pół. Wrażenia dopełniała wysmakowana oprawa plastyczna Katarzyny Sobańskiej oraz kostiumy Jolanty Załeckiej. Podobnie jak w Rycerskości, dodatkową jakością stały się wprowadzone sekwencje baletowe autorstwa Iliany Alvarado. Postacie występujące w obu operach – Pajac i Kolombina oraz finałowe wprowadzenie postaci Anioła stanowiły też rodzaj narracyjnych łączników między wystawianymi razem operami.

Wśród łódzkich solistów znaleźli się śpiewacy jakby stworzeni do wyrazistego ukazania przejmującego dramatu miłości i zazdrości. Wielką klasę aktorską i wokalną pokazał Krzysztof Bednarek (nagrodzony w sezonie 2002/2003 Złotą Maską za rolę Turiddu) jako rewelacyjny i niezwykle poruszający Canio. Wykonane przez niego z wielką siłą wyrazu słynne Recitar! Mentre preso dal delirio. na długo pozostaje w pamięci, czemu służy także filmowy zabieg inscenizacyjny podczas tej arii – duże zbliżenie twarzy artysty na umieszczonym za nim ekranie. Przepięknie śpiewająca Monika Cichocka stworzyła ujmującą prawdą i naturalnością postać Neddy. Do tej doborowej pary dołączył Zenon Kowalski, którego przejmująca kreacja Tonia przyprawiła o dreszcz nie tylko mnie, jak zauważyłam. Artysta wywołał niesamowite wrażenie zarówno w poruszającym Prologu, jak i jako zakochany, wzgardzony i żądny zemsty Tonio, kryjący w oszpeconym, niekształtnym ciele równie zdeformowaną duszę. Dobrze zaprezentowali się również Andrzej Kostrzewski jako zakochany w Neddzie Silvio i Krzysztof Marciniak jako komediant Beppo. Bez zarzutu wywiązał się z aktorskich zadań oraz znakomicie zabrzmiał chór przygotowany przez Marka Jaszczaka. Tadeusz Kozłowski, nie zapominając, że muzyka jest tu najważniejszą częścią dramatu, poprowadził spektakl z wielką emocjonalną prawdą, a orkiestra potwierdziła swoją klasę. Zgodnie z tradycją, i tego wieczoru Pajace poprzedziła Rycerskość wieśniacza. O inscenizacji opery Mascagniego pisałam w numerze 26/27 Trubadura, dodam więc tylko, że tym razem ozdobą obsady była Jolanta Bibel, którą po raz pierwszy miałam okazję widzieć w roli Santuzzy i bez wątpienia jest to kolejna niezwykle udana kreacja tej znakomitej śpiewaczki.

Mistrzowska premiera Pajaców stała się zwycięstwem ducha nad materią, jak trafnie zauważyła Renata Sas w artykule Śmiej się, Pajacu, nawiązując do tego, co rozgrywa się wokół Teatru Wielkiego. W każdym razie ten spektakl to jeszcze jeden mocny głos wołający o artystyczne trwanie łódzkiej sceny operowej.

Dorota Pulik