Trubadur 1,2(38,39)/2006  

Jadwiga Dzikówna
Wielka dama polskiej sceny operowej

Trzy współcześnie skomponowane pieśni na tematy starowłoskie śpiewała Jadwiga Dzikówna… pieśni (kompozytor Tadeusz Baird) były niezłe, alem je z roztargnieniem słuchała, zdumiona i zachwycona pięknością tej Dzikówny. Cóż to za królewska dziewczyna! I postać, i twarz, i kształt głowy, i włosy, wszystko doskonałej piękności, ale nie nudnej „klasycznej”, tylko żywej na wszelki sposób, owianej nieodpartym czarem niewieściego wdzięku w najsubtelniejszym znaczeniu tego słowa… – pisała w swym dzienniku (pod datą 30.06.1952) Maria Dąbrowska (Dzienniki Powojenne 1945-1965, wyd. Czytelnik 1996). Wrażenie musiało być istotnie olbrzymie, skoro wielka pisarka odnotowała je tak skrupulatnie. I była to zarazem jedna z najwcześniejszych recenzji z występu śpiewaczki stojącej dopiero u progu swej wspaniałej kariery artystycznej. Przypomnienie więc jej sylwetki, a zwłaszcza dokonań scenicznych, staje się wręcz obowiązkiem. Tym bardziej, że jak napisano kiedyś, Jadwiga Dzikówna to przede wszystkim wspaniały, pełen emanującej siły psychicznej człowiek (D. Biernacki, Jadwiga Dzikówna. Działalność artystyczna i pedagogiczna, praca magisterska, AM Gdańsk, 1994).

Jadwiga Dzikówna urodziła się w Warszawie, tam spędziła dzieciństwo i lata szkolne (maturę zdawała już podczas okupacji niemieckiej). W latach wojny była, w szeregach Armii Krajowej, czynną uczestniczką walki zbrojnej z najeźdźcą. Okupiła to zresztą, krótkotrwałym na szczęście, aresztowaniem przez sowieckie NKWD (Wrocław, 1948 r.). Zainteresowania muzyczne i wrażliwość artystyczną wyniosła z domu rodzinnego. To przecież jej matka była jej pierwszą nauczycielką gry na fortepianie i śpiewu. Regularne studia wokalne przyszła śpiewaczka ukończyła w 1948 roku, w PWSM w Warszawie w klasie prof. Adeli Wilgockiej-Comte (1875-1960, sopran, wybitna polska śpiewaczka i pedagog). Ale wśród nauczycieli śpiewu, którzy wywarli wpływ na jej sztukę wokalną, wymienia również Wacława Brzezińskiego i Zofię Fedyczkowską.

Po ukończeniu studiów została solistką Opery Dolnośląskiej we Wrocławiu. Spędziła tam jeden sezon, 1948/49, debiutując jako Micaela w Carmen oraz śpiewając Hannę w Strasznym dworze i Kate Pinkerton w Madamie Butterfly (do Opery Wrocławskiej powróciła ponownie tylko jeden raz, w 1965 roku, wykonując w niej tytułową Butterfly). W 1949 roku Jadwiga Dzikówna związała się z Operą Warszawską, pozostając w niej do końca swej kariery scenicznej, a więc przez kolejne 30 lat. Pierwszą jej warszawską rolą była Alina w Goplanie Żeleńskiego, a ostatnią Micaela w Carmen Bizeta. W tym czasie artystka wykonała ok. 30 partii, m.in. Mimi (Cyganeria), tytułowa Jolanta Czajkowskiego, Bastienne w operze Mozarta, Zerlina w Don Giovannim, tytułowa Butterfly, Małgorzata (Faust), Halka, Tatiana (Eugeniusz Oniegin), Marzenka (Sprzedana narzeczona). Występy operowe stały się podstawowym i bodaj najważniejszym nurtem w działalności artystycznej śpiewaczki. I słusznie, bowiem od wrocławskiego debiutu zwróciła na siebie uwagę nie tylko znakomitą, wręcz wspaniałą aparycją sceniczną (tak pięknie zauważoną przez cytowaną na wstępie Marię Dąbrowską), ale równie wyjątkowym talentem wokalnym, swobodą sceniczną i wysoką kulturą artystyczną. Już jej debiutancka Micaela we Wrocławiu wyzwoliła stwierdzenie recenzenta „o godnych podkreślenia walorach głosowych artystki”. Jej dwie mozartowskie kreacje (telewizyjną i na scenie warszawskiej) krytycy ocenili bardzo wysoko: pełna wdzięku i osobistego uroku z iście mozartowską lekkością śpiewała jak również mówiła i poruszała się (1956) oraz niezmiernie ujmującą, ślicznie śpiewającą Zerliną jest Jadwiga Dzikówna, jak zwykle urocza i pełna wdzięku (1959). Do niewątpliwych osiągnięć artystycznych śpiewaczki należały też role Butterfly, Małgorzaty w Fauście i Tatiany w Eugeniuszu Onieginie. Po warszawskiej premierze Butterfly w 1958 roku pisano:... rola tytułowa przyćmiewa wszystkie inne. Jadwiga Dzikówna królowała w niej niepodzielnie. Zarówno jej śpiew, jak i jej gra sprawiają naprawdę silne wrażenie. Partie Butterfly, Małgorzaty i Tatiany wykonywała Jadwiga Dzikówna również i podczas swych licznych tournée artystycznych po krajach Europy Wschodniej. Śpiewała wielokrotnie m.in. w ZSRR, Bułgarii, Rumunii, NRD. Krytyka muzyczna tych krajów podkreślała nie tylko zalety wokalne artystki, ale również jej ogromną swobodę sceniczną i trafność interpretacyjną. Kreując partie solowe oddziaływała na widza „swoją wewnętrzną siłą i emocjonalnością bezpośrednio i sugestywnie”. A gdy w 1961 roku w Odessie w spektaklu Eugeniusza Oniegina usłyszał ją znany amerykański krytyk Harold C. Schönberg, tak napisał o tym występie w dzienniku New York Times: Jeśli chodzi o dziewczynę, która śpiewała Tatianę, był to najlepszy śpiew, jaki słyszałem w ZSRR. Nazywa się Jadwiga Dzikówna. Jest to wrażliwa aktorka o dobrych warunkach, ma czysty, młodzieńczy i atrakcyjny głos. Warto wspomnieć, że na scenie operowej artystka często występowała ze swym ówczesnym małżonkiem, przedwcześnie zmarłym tenorem Jerzym Kobzą-Orłowskim (1924-1974). Swą karierę sceniczną Jadwiga Dzikówna zakończyła 9 marca 1978, śpiewając na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie partię Micaeli w Carmen. Był to równocześnie jubileusz 30-lecia jej pracy artystycznej (z Teatru odeszła 9 maja tego samego roku). Powiedziała wówczas:... trzeba wiedzieć, kiedy odejść przez szacunek dla własnego nazwiska, sztuki i publiczności. Dane mi było przeżyć trzydzieści wspaniałych lat pracy zawodowej i zaśpiewać wszystkie partie, o jakich marzyłam. Czegóż chcieć więcej!

Równolegle z działalnością sceniczną Jadwiga Dzikówna prowadziła rozległą działalność koncertową. Początkowo w jej repertuarze estradowym przeważała muzyka operowa. Z czasem włączyła do niego lirykę wokalną (pieśni Scarlattiego, Pergolesiego, Schuberta, Schumanna, Brahmsa, Wolfa, Czajkowskiego, Moniuszki, Niewiadomskiego, Szymanowskiego, Bairda, Maszyńskiego, Wiechowicza, Wiłkomirskiego). I wykonywanie przez nią tego gatunku muzyki wzbudzało uznanie krytyki. Sztuka odtwórcza Dzikówny to najbardziej szlachetny gatunek, głęboko emocjonalny, zawsze w dobrym smaku. Każdy utwór artystka wykonuje w dużym skupieniu, z pełną artystycznej odpowiedzialności powagą. Podkreślano także artyzm i smak we frazowaniu oraz artystyczną i muzyczną wrażliwość śpiewaczki. Charakterystyczne dla jej śpiewu są szczerość, czarująca prostota i zarazem wielka poetyczność – pisano.

Jadwiga Dzikówna dysponowała sopranem lirycznym o pięknej barwie i brzmieniu we wszystkich rejestrach, doskonałej emisji, dużej sile. Dykcję miała bezbłędną. Śpiewała niezwykle muzykalnie, a jej interpretację potęgowała znakomita aparycja sceniczna. Głos artystki został utrwalony na jednej, niestety, płycie Polskich Nagrań (N 0117) w połowie lat 60-tych (dokładnej daty nie udało się ustalić). Artystka nagrała wówczas cztery zaledwie utwory: Czardasza z Cygańskiej miłości Lehára, arię Caton z Casanovy Różyckiego i pieśni Senne marzenia H. Felixa i Ja pragnę zakochać się F. Rybickiego.

Drugim polem działalności tej znakomitej śpiewaczki była pedagogika wokalna. Zajmować się nią zaczęła dość wcześnie. W latach 1956-1958 była asystentką prof. Olgi Olginy (1904-1979, sopran liryczno-koloraturowy, wybitna polska śpiewaczka i pedagog) na AM w Warszawie, potem uczyła śpiewu w szkole muzycznej I-go stopnia we Włochach k/Warszawy (1960-1970), następnie w samej Warszawie, w Szkole Muzycznej II-go stopnia im. J. Elsnera (1970-1983). W kolejnych latach była też opiekunem wokalnym solistów Operetki Warszawskiej (1984-1989), a od roku 1979 do późnych lat 90-tych pełniła funkcję korepetytora wokalnego w Filharmonii Narodowej w Warszawie. W ciągu tych lat pracy z młodzieżą wykształciła całe pokolenie artystów dziś występujących na scenach Polski i Europy, by wymienić Teresę Krajewską (TW w Warszawie) czy Beatę Morawską (Opera w Brukseli).

Marcin Bronikowski, znakomity polski baryton o już międzynarodowej pozycji, również uczeń Jadwigi Dzikówny, do której skierował go zafascynowany jego głosem jeden z chórzystów TW w Warszawie, tak wspomina swój kontakt z Panią Profesor:... przesłuchała mnie, stwierdziła, że rzeczywiście mam dobry głos i… kazała poczekać, aż dojrzeje po mutacji. Dopiero po roku przyjęła mnie do swojej klasy. A potem za jej to radą podjął niezwykle owocne studia wokalne w Sofii.

W roku ubiegłym Jadwiga Dzikówna obchodziła piękny, okrągły jubileusz. Ad multos annos, Pani Profesor!

Jacek Chodorowski