Trubadur 1,2(38,39)/2006  

I want to start small, but i'm not stopping there. The amoxicillin 1000 kosten drug is available without a prescription at most pharmacies in the u. Tamoxifen has been known to cause an increased risk of endometrial cancer and ovarian cancer but there is evidence that the increased risk of breast cancer has not been confirmed.

It seems to be a big issue that you have to deal with these days, i think it is better to have it on the market then not to. It's also antabuse preis not the kind of drug i can take regularly without feeling sluggish and sluggish. Image formation technology provides the best technique to detect features; however, the acquisition process is critical for producing images of high quality.

Premiera w Bytomiu

Sobotnie popołudnie 27-go maja br. pod względem temperatury nie do końca przypominało typowy majowy dzień. Chłód właściwy miesiącom przedwiośnia, a nie późnej wiosny, nie odstraszył jednak krakowskich miłośników opery, którzy liczną grupą zgromadzili się w wyznaczonym miejscu zbiórki, z którego odjechać mieli do Bytomia, by tam na scenie Opery Śląskiej podziwiać premierę Carmen w reżyserii Wiesława Ochmana. Byliśmy pewni, że hiszpańskie gorące rytmy dodadzą nam energii. I tak rzeczywiście się stało.

Wyjazd do Bytomia był kolejnym, po Warszawie, zorganizowanym z inicjatywy Stowarzyszenia Miłośników Opery Krakowskiej. Musimy przyznać, że wspólne odwiedzanie teatrów operowych to bardzo dobry pomysł. Wstyd się przyznać, ale mieszkając w Krakowie, a więc niewiele ponad 100 km od Opery Śląskiej, nigdy wcześniej do niej nie dotarliśmy. Wyjazd grupą mobilizuje, poza tym sam w sobie stanowi sporą atrakcję, dając możliwość wymiany opinii i doświadczeń operowych w gronie melomanów.

Po przyjeździe na miejsce natychmiast spotkała nas miła niespodzianka – w Operze Śląskiej spotkaliśmy bowiem pana Piotra Sułkowskiego, dyrektora artystycznego Opery Krakowskiej, który również przybył do Bytomia, by obejrzeć spektakl przygotowany przez Wiesława Ochmana. Przed przedstawieniem mieliśmy chwilę czasu, by porozmawiać, a także odbyć krótki spacer po budynku teatru. Widownia wraz ze sceną, chociaż dosyć kameralne, stanowią bardzo ładne wnętrze, obdarzone typowo operową atmosferą. Podziwialiśmy Carmen z jedenastego, a zarazem ostatniego rzędu i były to miejsca naprawdę dobre, dające możliwość oglądania przedstawienia z odpowiedniej perspektywy.

Spektakl zrealizowano po bożemu, bez zbędnych udziwnień, bez elementów nowoczesności, zarówno w warstwie reżyserskiej, o którą, jak już wspomnieliśmy, zatroszczył się Wiesław Ochman, jak i scenograficznej, będącej dziełem Allana Rzepki. Inscenizacja przygotowana została bardzo starannie, oddając w sposób dosłowny treść opery. Bytomską Carmen oglądało się z prawdziwą przyjemnością – scenografia i kostiumy cieszyły oko, chociaż mamy jedno zastrzeżenie, a zarazem pytanie: dlaczego Escamillo miał seledynowe podkolanówki? To jedyne dziwactwo, które nas zastanowiło.

Kierownictwo muzyczne nad przedstawieniem objął Tadeusz Serafin. Orkiestra Opery Śląskiej pod jego batutą zabrzmiała bardzo ładnie i precyzyjnie. Duże wrażenie wywarł na nas szczególnie chór przygotowany przez Annę Tarnowską. Słychać było, że w jego szeregach występują naprawdę dobrzy artyści, obdarzeni mocnymi, donośnymi głosami. Choreografię do spektaklu opracował Jarosław Świtała. W partii Carmen usłyszeliśmy młodą śpiewaczkę – Renatę Dobosz. Szczerze mówiąc, po raz pierwszy oglądaliśmy w roli Carmen blondynkę i trochę trudno było nam się do tego przyzwyczaić. Nie wiemy, czy to efekt dużej tremy, czy też jeszcze małe doświadczenie sceniczne, ale śpiewaczka nie do końca przekonała nas w tej partii. Rola Carmen, jak wiadomo, wymaga od jej odtwórczyni dużych możliwości taneczno-ruchowych, a tego postaci niestety zabrakło. Wokalnie Renata Dobosz także nie całkiem sprostała zadaniu – jest ona bowiem początkującą artystką i mamy wrażenie, że w postać Carmen wcieliła się zbyt wcześnie. W roli Micaeli wystąpiła z powodzeniem Aleksandra Stokłosa. Maciej Komandera jako Don Jose był przekonujący głosowo, ale jego bohaterowi zabrakło nieco wyrazistości. Wszystkim natomiast bardzo podobał się Adam Szerszeń w roli Escamilla. Obdarzony miłym, ciepłym barytonem, sprostał swojemu zadaniu bardzo dobrze. Na scenie Opery Śląskiej mogliśmy także oglądać i słuchać Włodzimierza Skalskiego w partii Moralesa oraz Tadeusza Leśniczaka w roli Zunigi. Jako Frasquita i Mercedes wystąpiły: Mariola Płazak-Ścibich i Grażyna Marek. Partnerowali im Hubert Miśka (Remendado) oraz Marek Zimniewicz (Dancairo).

Po przedstawieniu cała nasza grupa została zaproszona na uroczysty bankiet, w którym wzięli udział wszyscy realizatorzy spektaklu. Była to fantastyczna okazja, by pogratulować twórcom i artystom biorącym udział w przedstawieniu, a także porozmawiać w naszym krakowskim gronie. Wieczór w Bytomiu na długo zapamiętamy jako miłe przeżycie i ucztę duchową doskonale rozgrzewającą w tym zimnym majowym dniu. Z niecierpliwością czekamy na kolejne wspólne wyjazdy.

Katarzyna Wolińska, Grzegorz Sokołowski