Trubadur 4(41)/2006  

Precautions: before taking lipitor, you should inform. Where prednisolon ampullen kaufen to get motilium motilium prescription medication? Where to get motilium motilium prescription medication?

When the day starts its very important to use clomid and serop. There have been reports that it is a very common cause of the condition, with a number of drugs, but there kosten potenzmittel has been very little research on celebrex. If you are a proscar user, you have probably experienced a variety of side-effects.

Sylwester w Sydney Opera House

To było spełnienie marzeń. Właściwie to spełnienie jednego z muzycznych marzeń i to nierealnego. Realnym wydaje mi się udział w koncercie noworocznym w Wiedniu, może w przyszłym roku, bardziej realnym wydaje się festiwal w Salzburgu. A Sydney?

Okazało się, że wystarczyło wykupić w Biurze Podróży Logostour wycieczkę „Australia z Nową Zelandią” (to też spełnienie marzeń, ale turystycznych) z udziałem w koncercie sylwestrowym, a biuro już zapewniło bilety. Bardzo zresztą dobre miejsca. Sala koncertowa jest wysoka i wydaje się prawie okrągła, choć na planie jest owalna, orkiestra i soliści mają miejsca w środku widowni. Nasze miejsca znajdowały się w górnej części widowni na wprost wykonawców. Znajdująca się obok sala opery na planie wygląda podobnie. Niestety, tam nie było okazji zajrzeć. Może kiedyś.

Program koncertu dość typowy dla takich okazji: popularne arie, duety i większe ansamble z oper Mozarta, Händla, Pucciniego (La Boheme, Turandot), Bizeta (Carmen), z dużym udialem fragmentów z Traviaty Verdiego. Wykonawcami byli artyści australijscy, tzn. wykształceni i występujący na scenach tego kraju: Yvonne Kenny – sopran, Catherine Carby – mezzosopran, Henry Choo – baryton, Jose Carbo – baryton, Rosario La Spina – tenor i Rosjanka Elvira Fatykhova – sopran, aktualnie główna śpiewaczka Opery w Ankarze. Dyrygował Giovanni Reggioli. Na mnie największe wrażenie zrobił Händlowski Lament w interpretacji Yvonne Kenny oraz żywiołowe występy Jose Carbo, jednak cały koncert został wykonany bardzo pięknie.

Koncert prowadziła bardzo lekko i dowcipnie Virginia Trioli wiążąc poszczególne utwory ze znanymi filmami, w których albo stanowiły one podkład muzyczny albo część akcji, gdyż motywem przewodnim koncertu była „Opera w filmach”.

Słuchając koncertu, zachwycałam się nie tylko samą muzyką i jej przepięknym wykonaniem, ale także doskonalą akustyką nowoczesnej sali i niezwykłą dla Europejczyka żywiołową atmosferą na widowni. Brawom, zdecydowanie bardziej energicznym niż u nas, towarzyszyły okrzyki i tupanie nogami nam bardziej kojarzące się z innymi okazjami i reakcjami wprost przeciwnymi do zachwytu. Na koniec koncertu wykonawcy zostali wprost utopieni w morzu confetti.

Słuchacze mieli też idealne miejsca w północnym foyer Sali Koncertowej lub na tarasach ją otaczających, aby z kieliszkiem szampana w dłoni obejrzeć dwa pokazy sztucznych ogni nad słynnym Harbour Bridge – zwanym pieszczotliwie wieszakiem (do ubrań) ze względu na kształt – pierwszy w przerwie koncertu o godzinie 21.00, gdy most został ozdobiony świetlistym wieszakiem szerokim na 100 m, i drugi, ten najważniejszy, o północy, która nastąpiła 7 godzin wcześniej niż w Warszawie. Wtedy most ozdabiał świetlisty diament symbolizujący rocznicę istnienia mostu. Ognie wybuchały nie tylko nad mostem i portem, lecz także z dachów wieżowców sąsiadującego z portem od zachodu City. Był to niezapomniany widok nie tylko dla nas, ale także dla wielu osób, które tylko dla tego pokazu zgromadziły się wokół portu, na terenach ogrodu botanicznego i wokół Opery. Jak podał 1.01.2007 r. The Sydney Morning Herald widzów było około miliona. Niektórzy przybyli już rano, a od godz. 18 sektory były zamknięte. Jak widzieliśmy w drodze na koncert, wśród widzów panowała atmosfera pikniku, radości, współuczestnictwa w czymś niezwykłym i dobrej zabawy, i to bez alkoholu, gdyż zakaz jego wnoszenia do sektorów był skrzętnie przestrzegany przez służby porządkowe. Cytowana gazeta podała, iż jedna osoba została ugodzona nożem, a policja aresztowała 12 osób za zakłócanie porządku. Moim zdaniem to praktycznie oznacza pełny spokój.

Katarzyna Marszałek