Trubadur 1(50)/2009  

So, i get some mild redness, then, after a few days, i get a red rash. The actual amount in the pet treats is far sildenafil 100 kaufen less than this amount (approximately 0.1mg-0.5mg). Clomid tablets are considered to be a class of drugs known as progestational agents due to their effect on uterine progesterone receptors.

And for the for the trial, i could buy the package for a month (without the per month minimum). This degra 100mg bestellen is the cheapest tablet price available online. Levitra pills online buy levitra pills online buy.

Rigoletto, Książę, Gilda…
w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej

Lubię Rigoletta, ale właściwie nigdy nie zdarza mi się wyjść z Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w pełni usatysfakcjonowaną. Czasem obsada jest bardzo nieciekawa w całości (jak na spektaklu wznowieniowym), czasem mamy wspaniałych wykonawców tylko pojedynczych ról. Często dyrekcja teatru uszczęśliwia nas wykonawcami zagranicznymi, którzy czasem są nieźli, czasem – zapomina się o nich w momencie wyjścia z teatru. Jako pierwszy zachwycił mnie Andrzej Dobber jako Rigoletto – wspaniały głos, przekazujący wszystkie uczucia miotające nieszczęsnym błaznem, a do tego równie świetne aktorstwo – zawsze cieszę się, gdy powraca w tej (a także w innych) roli na warszawską scenę – stanowczo za rzadko! Potem czekał nas czyściec różnych gościnnych występów, aż do Warszawy zawitał opromieniony światową sławą Piotr Beczała, i nie zawiódł mnie pod żadnym względem – pokazał, co inteligentny artysta potrafi wydobyć z roli, którą jakże często sprowadza się do płaskiego uwodziciela podśpiewującego La donna e mobile. A ponadto zachwycił głosem, pięknym frazowaniem, ekspresją… Brak słów – podobnie jak w przypadku Dobbera, powiało wielkim światem. Potem znów musieliśmy czekać aż do przyjazdu następnej polskiej gwiazdy, która przybyła na gościnne występy – Aleksandry Kurzak. Ta wspaniała artystka oczarowała mnie pięknym, mocnym, a jednocześnie jakże plastycznym głosem, o cudownym brzmieniu, nad którym nie tylko w pełni panuje, ale i potrafi przekazać nim wszystkie emocje. Jeszcze nie widziałam tak żywo zagranej Gildy -postać z krwi i kości, najpierw oczarowana, potem zdradzona, aż do poświęcenia życia dla ukochanego, choć widzimy dobrze, jak boi się śmierci. Potrafiła wydobyć na scenie tyle niuansów, których istnienia nawet nie podejrzewałam, zachwyciło mnie nawet to, jak padła do stóp ojca, by wyznać swe upokorzenie – tyle było w tym bólu, rozpaczy, wstydu, rozczarowania… Towarzyszyli jej jako Książę Fernando Portari – przyzwoicie zagrana i zaśpiewana rola, choć głos nie zawsze mnie zachwycał oraz Christopher Robertson jako Rigoletto – postać przedstawiona z nerwem scenicznym, choć głos już nie dość pełny, bez blasku, chwilami jakby zmęczony. Daniel Borowski jako Sparafucile wypadł lepiej niż ostatnio, gdy go widziałam w tej roli, ale ciągle brakuje mu wiele do świetnego Piotra Nowackiego, bezkonkurencyjnego w tej roli zarówno wokalnie, jak i aktorsko. Zachwyciła mnie natomiast Anna Lubańska jako Maddalena – tak temperamentnej i uwodzicielskiej Maddaleny nie pamiętam na tej scenie, nic dziwnego, że książę dał się jej sprowadzić do jakiejś podejrzanej nory. A przy tym także pierwsza Maddalena, która w pełni usatysfakcjonowała mnie wokalnie – pełny, wspaniale mięsisty głos. Dzięki Annie Lubańskiej ta postać wyszła z cienia! Myślę, że byłaby z niej świetna Carmen…

Po przeczytaniu można się domyślić, że mam swój Wunderteam, który chętnie bym zobaczyła na scenie warszawskiej opery – i to w jednym spektaklu: jako Rigoletto – Andrzej Dobber, Książę – Piotr Beczała, Gilda – Aleksandra Kurzak, Sparafucile – Piotr Nowacki, Maddalena – Anna Lubańska… Miałabym chyba wtedy problem, na kogo patrzeć – przydałoby się kilka takich spektakli, by móc się każdym z wykonawców rozkoszować do woli. Wiem, że trudno zgrać terminy wszystkich gwiazd, ale co to by była za uczta, no i popierajmy tak wspaniałych polskich artystów!

I jeszcze jedna prośba do teatru – reklamujmy nie tylko będących „na topie” realizatorów, ale też pomyślmy o propagowaniu artystów śpiewaków i tancerzy – kto widział na mieście plakaty informujące o występie Aleksandry Kurzak, zapowiedzi w prasie. Może niezbyt dobrze szukałam, ale mam wrażenie, że wykonawcy są trochę zaniedbywani, a warto byłoby poinformować o występach naszych wspaniałych wykonawców także tych, którzy nie zaglądają codziennie do teatru. Ta uwaga nie dotyczy tylko Rigoletta

Jolanta Gula