Biuletyn 2(7)/1998  

Szanowna Redakcjo!

Ostatni numer Biuletynu przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Było w nim bardzo dużo takich informacji o śpiewakach, które trudno znaleźć gdzie indziej. W jednym numerze artykuły o J. Curze, L. Gencer i L. Aliberti! Pod tym względem Biuletyn jest często jedynym, niezastąpionym źródłem informacji o świecie opery i trudno z nim polemizować. [.] Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na fragment tekstu Moniki Pulik Dar wielkiego serca.: Priorytetem jest dla José pomoc cierpiącym, stąd przewaga jego koncertów o charakterze charytatywnym nad komercyjnymi. Wygląda na to, że według Autorki koncerty mogą służyć albo ludziom potrzebującym (charytatywne), albo samemu artyście (komercyjne). Łatwo zgadnąć, które są lepsze. Oczywiście nie mam zamiaru mówić, że koncerty charytatywne są niepotrzebne, ale wydaje mi się, że koncerty powinny przede wszystkim służyć sztuce, a te wymienione przez panią Pulik to tylko margines życia artystycznego. [.] Już jakiś czas temu zauważyłam, że wielbiciele muzyki klasycznej często wypowiadają się tak, jakby chcieli się wytłumaczyć ze swoich zamiłowań i usprawiedliwić działalność filharmonii i oper. Bardzo dużo mówią o pozaartystycznych efektach tej działalności, jakby próbowali udowodnić, że muzyka może być „pożyteczna”. A przecież sama sztuka może być wartością. Wydaje mi się, że wiele osób w to nie wierzy i że jest to jeden z przejawów kryzysu tzw. wysokiej kultury, wcale nie mniej poważny, niż nędzne rezultaty działań artystycznych. Ciekawe, że zwolennicy kultury masowej przeważnie nie mają takich problemów.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Gdyby rzeczywiście istniały tylko koncerty komercyjne i charytatywne (także z punktu widzenia artysty, który by na tym nic nie zarabiał), należałoby bardzo uważać z potępianiem tych pierwszych. Przecież gdyby nie one – artyści szybko musieliby sami korzystać z dobroczynności innych.

[.] Życzę Redakcji powodzenia w pracy nad kolejnymi, mam nadzieję, że równie interesującymi numerami Biuletynu.

Izabela Lambach