Biuletyn 4(17)/2000 |
Piękne głosy opery polskiej
Krakowskie spotkania w OK im. Norwida
Późną jesienią 1999 roku w pejzażu muzycznym Krakowa pojawiła się nowa pozycja: wieczory zatytułowane Piękne głosy opery polskiej. Organizację ich podjął Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida, a konkretnie dwie osoby: panie Teresa Poprawa i red. Anna Woźniakowska – znana krakowska publicystka muzyczna. Ta pierwsza sprawnie zapewnia tzw. stronę organizacyjną (małą „scenografię” dość zwykłej sali klubowej kształtuje dekoracją z kwiatów, obrazów, grą świateł – tworząc ów sprzyjający kameralnemu muzykowaniu specyficzny nastrój). Red. Woźniakowska zaprasza artystów i prowadzi spotkania. Z właściwą sobie erudycją, kulturą i taktem umiejętnie formułuje pytania, zmuszając swych rozmówców do ciekawych i ważkich wypowiedzi.
Wieczór pierwszy (21.10.1999) zainaugurowała Jadwiga Romańska, od zawsze związana z Krakowem, któremu pozostała wierna, choć sztuka jej wyzwalała intratne i atrakcyjne propozycje ze strony różnych scen. Raczej drobna, delikatna i bardzo skromna wielka artystka potrafiła w sposób zajmujący opowiedzieć o swojej drodze artystycznej. Przedstawiła także swą ostatnią uczennicę – Danutę Hajduk – solistkę Warszawskiej Opery Kameralnej. Jadwiga Romańska definitywnie wycofała się z aktywnego życia wokalnego w roku 1991. Jakże więc miłe było zaskoczenie uczestników spotkania, gdy zdecydowała się zaśpiewać (z akompaniamentem Ewy Wolak-Moszyńskiej) kilka utworów Chopina, Karłowicza oraz Ave Maria Schuberta. Uroda głosu artystki, jej znakomita technika wokalna oraz umiejętność tworzenia nastrojów nic nie straciły z biegiem lat!
Wieczór drugi (19.11.1999) wypełniło spotkanie z Kazimierzem Pustelakiem, czołowym kiedyś tenorem sceny krakowskiej, a później warszawskiej, dzisiaj profesorem AM w Warszawie. Artysta przypomniał swe związki z Krakowem (skąd wyjechał na staż do mediolańskiej La Scali) oraz kulisy „przeprowadzki” do Teatru Wielkiego w Warszawie. Choć rozmowa przerywana była odtwarzaniem archiwalnych nagrań śpiewaka, Pustelak dał się namówić na „mini-recital”, brawurowo wykonując m.in. słynną pieśń O sole mio i dając popis kunsztu wokalnego wysokiej klasy. Wyrażona kiedyś przez J. Iwaszkiewicza opinia, że głos tego artysty leje się jak wino z amfory i tym razem znalazła pełne potwierdzenie. Kazimierzowi Pustelakowi akompaniowała Małgorzata Westrych.
Wieczór trzeci (28.12.1999) – to spotkanie z bardzo popularną w Krakowie, znaną dobrze i na innych scenach sopranistką Krystyną Tyburowską. Rodowita krakowianka, głos wyszkoliła we Wrocławiu. Tam też debiutowała na scenie operowej. Ale w 1984 roku powróciła do rodzinnego miasta i tu bryluje na scenie muzycznej dzieląc swój bujny talent między operę i operetkę. Tworzy piękne, zwłaszcza wokalnie, kreacje, ujmując wdziękiem, urodą i gracją. Na omawianym wieczorze zaśpiewała (z towarzyszeniem pianistki Ireny Celińskiej) kilka arii operowych, operetkowych i musicalowych. Podpisywała także swą płytę recitalową, zatytułowaną Szczęśliwą być, a zawierającą zestaw pięknie wykonanych arii operetkowych.
W trakcie wieczoru czwartego (27.01.2000) „powiało wielką sceną światową”. A stało się to za sprawą Ryszarda Karczykowskiego – znakomitego tenora, od dawna częściej goszczącego na wielkich scenach świata niż w kraju. Ryszard Karczykowski, dziś także już pedagog-wokalista, właśnie przyjechał do Krakowa, by w krakowskiej AM prowadzić kursy mistrzowskie. Miałem okazję przysłuchać się lekcjom Mistrza. Ileż ciepła, życzliwości i serdeczności jest w jego stosunku do młodych, początkujących śpiewaków. Jak profesjonalne, trafne i cenne są jego uwagi. W trakcie wieczoru Karczykowski okazał się wyjątkowym gawędziarzem. Ze swadą, dowcipnie i z humorem opowiadał o rozwoju swej kariery, o pracy dojrzałego artysty, o niespodziankach czekających każdego śpiewaka, który staje na scenie. Oczywiście, gawęda ta była ilustrowana nagraniami artysty, dość licznymi i różnorodnymi, choć niestety praktycznie nieosiągalnymi na naszym rynku płytowym.
Wieczór piąty (25.02.2000) przyniósł spotkanie z mezzosopranistką Bożeną Zawiślak-Dolny – najwspanialszą (wokalnie i aktorsko) polską Carmen ostatnich lat. Związana z krakowską sceną, śpiewa na niej (a gościnnie w kraju i za granicą) praktycznie wszystkie partie mezzosopranowe repertuaru tej sceny. Ostatnia jej kreacja: Romeo w operze Belliniego Montecchi i Capuleti – stała się kolejnym wielkim sukcesem tej niezwykle sympatycznej artystki oraz spowodowała autentyczny zachwyt krytyki muzycznej. Na omawianym spotkaniu artystka barwnie opowiadała o początkach swej drogi artystycznej, „twardej” szkole Danuty Baduszkowej i swej nieustającej fascynacji sztuką operową. Nie zabrakło oczywiście i śpiewu, „na żywo” i z taśmy video. I tak słuchaliśmy arii Orfeusza z Orfeusza i Eurydyki Glucka, Romea z Montecchich i Capuletich, Carmen, Dalili, pieśni Malaguena Lecuony, Pociąg z nieba i Youkali Weilla, piosenki Marii Magdaleny z musicalu Jesus Christ Superstar Webbera, a oglądaliśmy fragmenty Semiramidy (TW w Poznaniu), Carmen (Opera Bałtycka w Gdańsku) i Trubadura (Opera Śląska w Bytomiu).
W wieczorze szóstym (31.03.2000) wystąpiła Elżbieta Towarnicka – artystka dysponująca jednym z piękniejszych głosów sopranowych jej pokolenia wokalnego. Śpiewaczka przypomniała początki swych zainteresowań wokalnych (pochodzi z muzykalnej i utalentowanej muzycznie rodziny: siostra jest tancerką). Opowiadała także o rozwoju kariery, krótkim związku z Operą w Krakowie (partie m.in. Leili w Poławiaczach pereł, Belindy w Dydonie i Eneaszu, Mimi, Gildy) i kształtowaniu repertuaru oratoryjno-kantatowego ze szczególnym uwzględnieniem bardzo jej bliskiej muzyki dawnej. Zdradziła również swe prywatne zainteresowania dla nowości technicznych z wszystkich właściwie dziedzin. W części wokalnej spotkania artystka wykonała z towarzyszeniem pianistki Janiny Romańskiej-Werner pieśni Schuberta, Dworzaka, arie z Rinalda Haendla i Króla Rogera Szymanowskiego. Z taśmy usłyszeliśmy m.in. fragment ścieżki dźwiękowej filmu Podwójne życie Weroniki, a także utwory Moniuszki, Mozarta, Rossiniego i Andrzeja Dziadka – współczesnego kompozytora polskiego. Muzyka współczesna i filmowa stanowi dla Elżbiety Towarnickiej swoiste wyzwanie, podejmuje je chętnie i z ciekawością.
…Zaczęło się nietypowo. Otrzymałem wykształcenie techniczne, zacząłem śpiewać na akademiach, koledzy i znajomi namówili mnie do podjęcia poważnej nauki śpiewu. I tak znalazłem się u wspaniałej prof. Heleny Oleskiej – rozpoczął opowiadanie o swym życiu artystycznym bohater wieczoru siódmego (14.04.2000) Wincenty Głodek. Te początki jego kontaktu ze śpiewem zaowocowały później prawie 40 latami występów na scenie Opery w Krakowie i 50 czołowymi partiami barytonowymi. Postępująca choroba oczu zmusiła artystę do wcześniejszego opuszczenia sceny, choć głos pozostał wciąż ładny w brzmieniu, wyrównany w emisji, imponujący wolumenem i starannością w oddawaniu tekstu muzycznego. Wincenty Głodek udowodnił to na omawianym spotkaniu wykonując kilka utworów ze swego bogatego repertuaru. Dwa z nich dedykował pamięci Andrzeja Hiolskiego, którego dobrze znał i z którym „złączyła” go dodatkowo wspólna profesorka, właśnie Helena Oleska. Przy fortepianie zasiadła Irena Celińska – korepetytorka solistów Opery w Krakowie i żona artysty, śpiewał więc, jak dowcipnie zauważył, „tak jak mu zagrała żona”.
Kazimierz Myrlak, gość wieczoru ósmego (13.05.2000) i ostatniego w tym sezonie (nie w ogóle, taką przynajmniej mają nadzieję melomani), jest dobrze znany publiczności Krakowa. Zanim „porwała” go Warszawska Opera Kameralna, a potem Opera Wrocławska, zanim sam został pedagogiem-wokalistą AM we Wrocławiu (gdzie obecnie mieszka), studiował śpiew i śpiewał właśnie w Krakowie. A śpiewał pięknym tenorem lirycznym o ładnej barwie i nieskazitelnie czystym brzmieniu, co potwierdziły jego nagrania z owego okresu (pieśni L. van Beethovena, aria z opery Andrea Chénier, pieśni Schuberta, aria z opery Aptekarz Haydna). Dziś głos artysty brzmi nieco ciemniej, jest zdecydowanie mocniejszy, ale barwę i piękno zachował nadal, co udowodniło wykonanie (z Małgorzatą Westrych przy fortepianie) pieśni Karłowicza Zasmuconej, de Curtisa Nie zapomnij mnie i Serenady Schuberta.
Jacek Chodorowski
Patrz też: