Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski) |
Monika Walerowicz-Baranowska
Cieszę się i jestem bardzo szczęśliwa, że otrzymałam pierwszą nagrodę w kategorii głosów żeńskich. Bardzo lubię brać udział w konkursach, stanowi to dla mnie zarówno formę weryfikacji i podnoszenia swoich umiejętności wokalnych, jak też czuwania psychicznego i fizycznego nad tym, co umiem do tej pory. Ale nie spodziewałam się „wygranej”. Staram się nie podchodzić do konkursu w sposób nerwowy. Nigdy nie jeżdżę na konkursy po to, by je wygrywać. Chcę w jak najlepszy sposób zaprezentować siebie, pokazać jak najlepszą pracę. Nie porównuję siebie z innymi, bo wydaje mi się, że nie o to chodzi. Może w przyszłości, gdy zostanę jurorem, będę oceniała i porównywała uczestników. Jednak na razie – zajmuję się tylko swoją kreacją i tylko na tym się skupiam. I może właśnie to jest sposobem na sukces – człowiek nie myśli o rywalizacji czy niezdrowej konkurencji, a koncentruje się na sobie i na swojej pracy…
Staram się też być osobą miłą i życzliwą dla innych. Nie chcę być źle wspominana i mieć w sobie negatywnych emocji – wraz z innymi uczestnikami powinniśmy być przecież ekipą przyjaciół, a nie grupą nienawidzących się byłych rywali. Miło byłoby się w przyszłości spotkać i razem pracować.
Od kilku lat pracuję jako wykładowca śpiewu solowego w klasie Pani Prof. Brygidy Skiby. Staram się dawać studentom dobry przykład i mówić im, że studia to dopiero początek, że trzeba od siebie dużo wymagać i naprawdę cały czas bardzo dużo pracować. Mam nadzieję, że fakt, że jeżdżę na konkursy i przywożę stamtąd nagrody, jest dla nich dobrym przykładem.
Chciałabym powiedzieć o jeszcze jednym zabawnym i ważnym dla mnie wydarzeniu. 2 lata temu, po otrzymaniu I nagrody na konkursie Ady Sari w Nowym Sączu, dowiedziałam się, że będę miała dziecko. Teraz, też po otrzymaniu I nagrody na międzynarodowym konkursie, dosłownie kilka dni temu okazało się, że będę miała drugie dziecko! Jest to dla mnie dodatkowa nagroda i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.