Trubadur 3(24)/2002 |
Perła z hipermarketu
Opera Andrása Batty
Wśród powszechnie oferowanego przez super- i hipermarkety chłamu można czasem natrafić na prawdziwą, czekającą na swego odkrywcę perłę. Posiadał ją, głęboko ukrytą, krakowski Géant, co odkryła klubowa koleżanka Ela i dzięki temu wszedłem w jej posiadanie. Ta perła to potężne tomisko OPERA. Kompozytorzy – dzieła – wykonawcy autorstwa (redaktor tomu) Andrása Batty, węgierskiego muzykologa, pracującego w wydawnictwie muzycznym Könemann Music Budapest, któremu – wespół z Wydawnictwem Baran i Suszczyński w Krakowie (redakcja, skład i łamanie) – zawdzięczamy polską edycję dzieła.
Ze skrzydełka obwoluty dowiadujemy się, że książka jest przewodnikiem po 338 operach 124 kompozytorów wraz z opracowaniami „autorstwa międzynarodowej grupy znawców tematu”, poświęconymi historii powstania utworów, aspektom muzycznym i instrumentacyjnym, kwestiom związanym z realizacją sceniczną, jak i osiągnięciom artystycznym słynnych śpiewaczek i śpiewaków. Ponad 1500 ilustracji, głównie z przedstawień z ostatnich 15-stu lat dopełnia całości próby pełnej prezentacji dzieła operowego. W aneksie mamy słownik podstawowych pojęć muzycznych, indeks dzieł, nut, osób i dat prapremier oraz indeks rzeczowy. I tyle tytułem zachęty i wprowadzenia do lektury dzieła. Przyznaję, że nie odniosłem wrażenia, że pomieszczona zachęta jest przesadzoną lub napisaną na wyrost. Batta przedstawia kompozytorów i ich dzieła sceniczne według porządku alfabetycznego, a nie chronologicznego i historycznego – podług dat powstania i kolejnych prądów estetycznych w operze. Schemat jest jednolity: kompozytor, daty i miejsca narodzin i zgonu, notka biograficzna, skomponowane utwory. Z kolei schemat prezentacji opery to: polski tytuł, tytuł oryginału, szczegółowa kwalifikacja dzieła (dramat muzyczny, opera komiczna itp.), libretto: autor i ewentualnie pierwowzór literacki, data i miejsce prapremiery, dramatis personae: imiona, nazwiska i inne dane (pokrewieństwo, profesja, pozycja społeczna), rodzaj głosu, miejsce i czas akcji. Następnie w miarę szczegółowa treść, a po niej zazwyczaj krytyczne omówienie, kilkutaktowe motywy muzyczne i materiał ikonograficzny: portrety twórców i wykonawców, projekty scenograficzne, fotografie wykonawców i inne ilustracje. Po wnikliwej (wiem, że nie ostatniej) lekturze dzieła doszedłem do pewnych wniosków i spostrzeżeń. Kilku kompozytorów cieszy się bezgranicznym uznaniem Andrása Batty – do tego twierdzenia upoważnia mnie liczba przedstawionych szczegółowo dzieł operowych. I tak Giuseppe Verdi – 26 (wszystkie), Ryszard Strauss – 15 (wszystkie), Ryszard Wagner – 13 (wszystkie), W. A. Mozart – 13 (wszystkie kompletne), Giacomo Puccini – 12 (wszystkie), G. F. Händel – 12 (na 46 skomponowanych). Potem zaczynamy odczuwać niedosyt i podejrzewać, że autor albo nie ceni, albo nie lubi bel canta. Przedstawił tylko 8 oper Rossiniego: Tankred, Włoszka w Algierze, Turek we Włoszech, Cyrulik sewilski, Otello, Kopciuszek, Mojżesz w Egipcie, Wilhelm Tell. A gdzie: Semiramida, Hrabia Ory, Dziewica z jeziora, Sroka złodziejka, Oblężenie Koryntu? Idąc dalej – z dorobku Vincenza Belliniego mamy Lunatyczkę, Normę i Purytanów, a gdzie Pirat, Capuleti i Montecchi, Beatrice di Tenda, które wróciły do repertuaru teatrów operowych i cieszą się zainteresowaniem wykonawców i firm fonograficznych? Ostatni z wielkiej trójki bel canta, Gaetano Donizetti, zasłużył sobie, aby omówiono 5 jego oper: Napój miłosny, Łucję, Córkę pułku, Faworytę i Don Pasquale na ponad 70 skomponowanych. Bez odpowiedzi pozostanie pytanie, dlaczego brak Lukrecji Borgii, Anny Boleny, Poliuta, Marii Stuart, Lindy di Chamounix – dzieł żywych, bo wciąż wystawianych na wielkich scenach operowych i nagrywanych.
Można zaryzykować twierdzenie (aczkolwiek nie do końca prawdziwe), że głównego redaktora tomu interesuje bardziej twórczość operowa datowana po 1900 roku, a sądzę tak na podstawie statystyki: B. Britten – omówione 6 oper, H. W. Henze – 7, P. Hindemith – 6, L. Janacek – 7, E. Krenek – 5, C. Orff – 7, K. Stockhausen – 6. Odbyło się to kosztem dosyć lakonicznego potraktowania dorobku kompozytorskiego innych twórców; nie potrafię dociec, jakie Batta przyjął kryteria. Wydaje mi się, że jako Węgier winien był obszerniej przedstawić dorobek Ferenca Erkela, ojca węgierskiej opery narodowej, tworzącego w czasach monarchii austro-węgierskiej. Dosyć pobieżnie przedstawił jego opery: Hunyadi László, Bank ban, pomijając zaś Marię Batory, a są to dzieła interesujące muzycznie, nagrane i dosyć często odtwarzane na antenie Radia Opera RMF. Obecność J. Masseneta w świecie opery zaznaczył Batta prezentacją w swym dziele Manon i Werthera, pomijając Herodiadę, Don Kichota (kreacja Szalapina i znowuż nie tak dawno w MET Mikołaja Giaurowa) i Thais. Dla odmiany: współczesny nam G. C. Menotti reprezentowany jest swoim Telefonem – brak natomiast częściej wystawianych: Medium i Konsula.
Dosyć emocjonalnie przyjąłem sposób potraktowania Stanisława Moniuszki. Autor omówił tylko Halkę i to dosyć lakonicznie. Nieobecność tego kompozytora na scenach światowych to temat do innych rozważań. Jeśli jednak w bibliografii wymienia się opracowania J. Kańskiego (2), L. Kydryńskiego, E. i J. Łętowskich, M. B. Michalika (redakcja Kroniki Opery), niepojętym jest dla mnie napisanie w wykazie „prapremiery” (str. 885) w rubryce „scena”: brak danych. Można by zaryzykować przypuszczenie, że autor Opery nie zna lub nie ceni twórców z Europy Środkowej i ze Wschodu. Omówiono Diabły z Loudun i Czarną maskę Krzysztofa Pendereckiego, pomijając Raj utracony i Ubu Króla. Przy Sergiuszu Prokofiewie zapomniano o Graczu, Ognistym Aniele, Zaślubinach w klasztorze i Wojnie i pokoju. Do innych kompozytorów z tej części świata jeszcze powrócę. Z sobie tylko wiadomych względów wielu twórców András Batta pominął. Spróbujmy niektórych – według przyjętego przez autora porządku alfabetycznego – wymienić: Arrigo Boito: Mefistofeles, Aleksander Dargomyżski: Rusałka, Kamienny gość, Werner Egk: Columbus, Peer Gynt, Circe, Rewizor. Zapomniano o uczniu Masseneta – G. Enescu i jego operze Edyp. Jest w książce wspomniana przy Brittenie Opera żebracza i Opera za trzy grosze Weilla, brak zaś omówienia pierwowzoru obu dzieł, czyli Opery żebraczej Johna Gaya. Zupełnie pominięto twórczość Rolfa Liebermanna, związanego przez wiele lat z Operą w Hamburgu. To spotkało również Otto Nicolaia (Wesołe kumoszki z Windsoru), Giovanniego Paisiello (Służąca panią, Cyrulik sewilski), I. Paderewskiego (Manru), F. Nowowiejskiego (Quo vadis – grane na wielu scenach niemieckich), Antoniego Rubinsteina i jego operę Demon. Z twórców środkowo-europejskich ani słowa o Eugene Suchoniu (Krutniawa), Panczo Władigerowie (Car Kałojan) i o innych, głównie ze Wschodu i z kręgu byłych republik dawnego Związku Radzieckiego. Mam tu na uwadze takie nazwiska jak Szebalin, Kabalewski, Szczedrin, Paliaszwili, Taktakiszwili, L. Różycki, T. Baird, R. Twardowski. W ich miejsce Batta zaznajamia nas z wielu innymi kompozytorami, zupełnie w Polsce nie znanymi.
Mimo tych uwag, zachęcam wszystkich Klubowiczów do zdobycia dzieła Andrása Batty. Jest to opracowanie imponujące, godne ogromnego podziwu i uznania dla niewyobrażalnego trudu i wielu rozterek, które autorowi i jego współpracownikom towarzyszyły przy wyborze twórców, ich dzieł, materiałów krytycznych i fotograficznych przed ustaleniem ostatecznego kształtu oddawanego do rąk czytelników tomu.
Bolesław Folek