Trubadur 3(24)/2002  

Poznański Chopin w Warszawie

Na przełomie lipca i sierpnia odbył się w Warszawie cykl imprez zatytułowany Chopiniana zorganizowany przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki. Była to okazja do zobaczenia i usłyszenia na ile sposobów można interpretować muzykę Fryderyka Chopina. Chopiniana rozpoczął koncert w wykonaniu Ingrid Fliter (fortepian) i orkiestry Amadeus pod dyrekcją Agnieszki Duczmal. Następnie można było obejrzeć filmy o kompozytorze Młodość Chopina i Chopin – pragnienie miłości, a pomiędzy nimi spektakl Teatru Telewizji Lato w Nohant. Odbyły się tez koncerty kameralne (fortepianowe i wokalne) oraz koncerty specjalnych interpretacji muzyki Chopina – przez różne zespoły i w różnym stylu. Cykl zakończył maraton pianistów pod pomnikiem Chopina i wieczór baletowy w wykonaniu solistów baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu. W na scenie Teatru na Wodzie w królewskich Łazienkach tancerze baletu Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki zaprezentowali trzy nowoczesne choreografie autorstwa Marka Różyckiego (I i II) i Pawła Mikołajczyka (III). Choreografia Różyckiego do Preludiów z op. 28 i Etiudy Ges-dur op. 25 nr 9 być może miała być nowoczesna. Przejawiało się to jednak głównie w braku myśli przewodniej i współczesnych kostiumach trzech tancerek. Kostiumy owe (każda z pań była inaczej ubrana – jedna w czarny stanik i takież majtki z nogawkami, druga w sukieneczkę z dekoltem na plecach, trzecia też w jakąś bieliznę i rozwianą koszulę) potęgowały wrażenie chaosu. Może gdyby układ oparty na klasycznej technice palcowej, turach itp. został wykonany bardzo precyzyjnie, porywającą techniką, byłby on popisem sprawności tancerek. Niestety, tego również zabrakło. Natalia Łupijewa, Kamila Stypińska i Agnieszka Wolna nie wzniosły się ponad bardzo „przeciętną przeciętność”. Inna sprawa, że tańczenie układów klasycznych gdzieś w plenerze rzadko satysfakcjonuje poziomem wykonania – nie te warunki. Klasyka nie znosi prowizorki. Zupełnie inaczej potraktował Różycki wariacje B-dur op. 2 na temat duetu La ci darem la mano z Don Giovanniego Mozarta. Posługując się techniką modern oraz humorem stworzył wesołą zabawę ciałami tancerzy (niezły Arkadiusz Gumny i świetny Sebastian Solecki). Dwaj panowie popisywali się przed sobą nawzajem w kolejnych wariacjach, równie ważne jak to, jak tańczyli było to, jak zerkali na taniec „konkurenta”.

Zupełnie inna, z pogranicza pantomimy i teatru tańca, była choreografia Pawła Mikołajczyka do fragmentu Koncertu fortepianowego e-moll. Swoją dużą siłę oddziaływania zawdzięczała niewątpliwie parze wykonawców – Beacie Wrzosek i Pawłowi Mikołajczykowi. Do słodkiej muzyki Larghetta snuła się niespieszna opowieść o miłości i cierpieniu, czułości i bólu, jaki wzajemnie zadają sobie kobieta i mężczyzna w powikłanym, trudnym związku. Może kilka chwytów zbyt często się powtarzało, co mogło chwilami nużyć, ale całość była na pewno niebanalna i ciekawa.

Katarzyna K. Gardzina