Trubadur 1(30)/2004  

Akcja: Ratunek dla Teatru Wielkiego w Łodzi
Rozmowa ze Zbigniewem Maciasem

– „Trubadur” Jak rozpoczęła się Akcja: Ratunek?

Zbigniew Macias: Akcja: Ratunek to było spontaniczne działanie tych ludzi z Teatru Wielkiego w Łodzi, którym leży na sercu jego dobro. Zaczęła się w tragicznym dla teatru momencie, kiedy to po aresztowaniu byłego dyrektora okazało się, że mamy straszliwe zadłużenie, które groziło wręcz likwidacją całej instytucji. Chodziło o to, żeby pokazać społeczeństwu, że teatr istnieje, że w dalszym ciągu może działać, i że jest w tragicznej sytuacji nie z winy artystów i ludzi tam pracujących. Chodziło o to, że do tak trudnej sytuacji dopuścili właściwie ludzie spoza teatru. Chcieliśmy też pokazać, że teatr żyje, funkcjonuje i że jest potrzebny. Stąd pomysł Akcji: Ratunek, która zaczęła się od koncertu Wiwat Moniuszko! Potem był koncert kolęd, w lutym odbył się recital Romualda Tesarowicza i Agnieszki Rehlis, grała nasza orkiestra. W czasie koncertów zorganizowaliśmy sprzedaż kostiumów i desek z niedawno remontowanej sceny teatru. Koncerty to jednak tylko część działań w ramach Akcji: Ratunek. Przeprowadziliśmy przede wszystkim wielką akcję zbierania podpisów znanych ludzi kultury popierających naszą ideę ratowania teatru, w ramach której zgromadziliśmy ponad tysiąc podpisów. Teraz można kupować cegiełki, z których dochód jest przeznaczony na działalność artystyczną teatru.

Dlaczego pieniądze z Akcji: Ratunek są przeznaczane akurat na działalność artystyczną?

– Żadna akcja, nie wiem jak wielka, nie uratowałaby w Łodzi teatru bez normalnych dotacji, dlatego że przewyższa to możliwości każdej grupy zapaleńców. Teatr jest instytucją powołaną przez organ założycielski i to on powinien ją finansować albo zlikwidować, zdecydować się na jakieś działanie. Na szczęście nasza akcja wpłynęła, i mam nadzieję w dalszym ciągu wpływa, na ludzi, którzy decydują o funduszach teatru. Udało się doprowadzić do tego, że zadłużenie spadło z 14 milionów do około dwóch i pół miliona. Jeżeli znajdą się jeszcze jakieś pieniądze na funkcjonowanie tej instytucji, to może nasza akcja się powiedzie.

Kto kieruje Akcją?

– Osobami, które najbardziej się angażują, są Monika Cichocka, Krzysztof Bednarek, Bartłomiej Majchrzak, Elżbieta Magin, Ewa Kamińska, Wanda Zalasa, Agnieszka Smuga, Ryszard Czajka i ja, ale oczywiście nie tylko. Są to ludzie z teatru, nie tylko śpiewacy, ale też pracownicy z innych działów: muzycy, osoby z organizacji pracy… Akcja polega na wspólnym działaniu. Myśmy byli pomysłodawcami, ale nie uzurpujemy sobie prawa, by być jej jedynymi organizatorami. Każdy pomaga na miarę swoich możliwości.

Będziecie Państwo kontynuować akcję?

– Oczywiście tak, teatr istnieje i będzie działał. Mamy pomysły na nowe koncerty, ale teraz zaistniały nowe okoliczności – zarząd Sejmiku postanowił odwołać dyrektor Grażynę Wasilewską. Wydaje się nam, że doszliśmy do granic absurdu. Władze odpowiedzialne za ten stan rzeczy muszą podjąć jakieś rozsądne kroki, a nie działać chaotycznie, jak do tej pory. Oczywiście, jest pomysł, by rozpisać konkurs, ale to nie jest panaceum, ponieważ do takich konkursów najczęściej stają ludzie, którzy chcą być dyrektorami teatrów, a nie ci, którzy powinni nimi zostać. Poza tym nie wiadomo, kto zasiądzie w jury i jakie będą kryteria oceny kandydatów. To jest jedna wielka niewiadoma. Uważam, że ten sezon jest już stracony, a jeżeli szybko nie będzie rozsądnych decyzji, to stracimy i następny. Już teraz powinno się planować przyszły sezon, o ile nie jest już na to za późno.

Czy są konieczne jakieś zmiany w funkcjonowaniu, organizacji teatru? Mówiło się na przykład o redukcji zatrudnienia…

– Racjonalne zatrudnienie jest ważne w każdej instytucji, także w Teatrze Wielkim w Łodzi, ale nie można redukować zespołu w nieskończoność. Przecież teatr musi mieć jakąś obsługę. Teatr, jak z samej nazwy wynika, ma być wielki, czyli potrzebuje odpowiedniej ilości muzyków orkiestrowych, odpowiedniej ilości chórzystów, solistów, obsługi technicznej, pracowni. W tej chwili w teatrze pracuje około 460 osób i jest to, wydaje mi się, już absolutne minimum. Muszą się znaleźć pieniądze na funkcjonowanie teatru, trzeba szukać jakichś dodatkowych możliwości zdobycia funduszy na jego działalność.

Trzeba szukać sponsorów…

– Na przykład. Potrzebny jest jakiś rodzaj sponsoringu, ale nie na zasadzie: „czekajmy. aż ktoś przyjdzie i przyniesie nam pieniądze”. Te czasy się skończyły. Trzeba coś zaproponować i wtedy będzie szansa zdobycia dodatkowych funduszy. Ponieważ w Łodzi zapadła decyzja o rozłączeniu funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego, stąd też dyrektor naczelny musi sobie dobrać dobrego artystę jako współpracownika.

W Łodzi jest budowana nowa filharmonia. Jakie są szanse na ratowanie Teatru Wielkiego przy jednoczesnych dużych inwestycjach w budowę nowego gmachu filharmonii?

– Nie wiem, nie odpowiadam za finanse tego miasta i województwa. Filharmonia działa w starym gmachu, który nie nadaje się już do użytkowania. Jest budowany nowy, piękny gmach, ale w tej chwili jest w zamkniętym stanie surowym i potrzebne są jeszcze ogromne pieniądze na jego wykończenie. Także Teatr Wielki potrzebuje ogromnych kwot. Wszystko spoczywa na barkach samorządu łódzkiego, który nie jest w stanie tego udźwignąć. Kiedy zrobiono reformę, pani minister Izabela Cywińska poprzydzielała teatry różnym instytucjom, ale nie zapewniono środków na ich funkcjonowanie.

A samorządy, które mają wiele różnych problemów, chętniej wydadzą pieniądze na dziurawe drogi niż na operę.

– Oczywiście, wybiorą raczej drogi niż działalność jakiejś instytucji kulturalnej, zwłaszcza takiej jak Teatr Wielki. Jest on finansowany przez województwo, ale kto w województwie wie coś na temat funkcjonowania teatru. Im bliższe są sprawy powiatu, gminy, a nie Teatru Wielkiego w Łodzi. Dlatego dotacje z budżetu centralnego powinny być o wiele większe. Województwo łódzkie posiada dwukrotnie niższą dotację na kulturę z urzędu centralnego niż na przykład województwo lubelskie. I ta kwota jest przeznaczona na wszystkie instytucje artystyczne: muzea, teatry dramatyczne, operę…

Były sugestie, by Teatr Wielki w Łodzi był finansowany na podobnych zasadach jak Teatr Wielki w Warszawie czy Stary w Krakowie.

– To byłoby sensowne wyjście, tym bardziej, że nie rozumiemy, dlaczego tylko Teatr Wielki w Warszawie jest finansowany przez Ministerstwo Kultury. Ale tu decyzja należy do władz państwowych, samorząd łódzki nie jest w stanie tego załatwić. Poza tym nikt teraz nie chce wziąć sobie na kark jakiejkolwiek instytucji artystycznej, bo to oznacza same problemy.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Rozmawiała Katarzyna Walkowska