Trubadur 3-4(32-33)/2004  

Sensacyjny polski debiut w Metropolitan Opera

Moja kolejna wizyta w Metropolitan Opera w Nowym Jorku (25 sezonów, 186 przedstawień!) zakończyła się miłą niespodzianką – byłem świadkiem niezwykle udanego debiutu nieznanej mi wcześniej rodaczki, Aleksandry Kurzak w roli Olimpii w operze Jacques’a Offenbacha Opowieści Hoffmanna. Debiut ten był dla mnie o tyle wielkim zaskoczeniem, że prawie do ostatniej chwili dyrekcja MET trzymała w tajemnicy nazwisko wykonawczyni partii Olimpii, umieszczając w zapowiedziach skrót TBA (to be announced). Nazwiska artystki nie podaje także pamiątkowa broszura MET, wydawana co sezon lista artystów z ich biografiami. Dopiero z programu przedstawienia, w ostatniej chwili dowiedziałem się, że partię Olimpii wykona polski sopran koloraturowy, Aleksandra Kurzak.

Inscenizacja Opowieści Hoffmanna (było to 233 przedstawienie tej opery w historii MET) w reżyserii Otto Schenka i w imponującej scenografii Gunthera Schneider-Siemssena, mimo 22 lat od premiery w 1982 roku, nie zestarzała się, jest nadal atrakcyjna i świeża, wykorzystuje wszystkie możliwości techniczne ogromnej sceny w MET. Tak więc zmiana dekoracji po prologu w winiarni Lutra w Norymberdze do science-fiction laboratorium uczonego fizyka, Spalanaziego, trwała minutę i odbyła się na oczach widzów.

Rolę tytułową poety Hoffmanna zaśpiewał meksykański tenor Ramon Vargas, o bezbłędnej kontroli oddechu, prawdziwy tenor spinto, zdolny kontynuator talentu Plácida Domingo, który wielokrotnie na tej samej scenie odtwarzał tę rolę. Partie sopranowe w Opowieściach Hoffmanna napisane są tak trudno i dla tak odmiennych rodzajów głosów, że w przeszłości tylko niewielu wykonawczyniom udało się je zaśpiewać w całości (kroniki MET notują Joan Sutherland, Beverly Sills i Carol Vaness jako taki ewenement). Zwyczajowo wiec partie sopranowe w Opowieściach dzielone są pomiędzy trzy odtwórczynie. We wspomnianym przedstawieniu, obok Aleksandry Kurzak w roli Olimpii, wystąpiła Hei-Kyung Hong w partii Antonii, koreański sopran liryczny o ustalonej reputacji w świecie muzycznym, oraz francuski mezzosopran, Beatrice Uria-Monzon w roli uwodzicielskiej kurtyzany, Giuletty. James Morris, amerykański bas, powtórzył swój sukces sprzed lat śpiewając jednocześnie cztery diaboliczne partie: Lindorfa, Coppeliusa, Dapertutta i dr Miracle. W roli Niklasa, przyjaciela Hoffmanna wystąpiła debiutująca także w tej partii Rumunka – mezzosopran Ruxandra Donose. Orkiestrą MET dyrygował Francuz Frederic Chaslin, wydobywając po mistrzowsku wszystkie niuanse muzyczne opery Offenbacha.

Debiut Kurzak zrobił bardzo duże wrażenie na wymagającej nowojorskiej publiczności. W przerwie, w kuluarach, operowi fani byli zgodni, że młoda śpiewaczka (Kurzak ma dopiero 27 lat) jest doskonałą kontynuatorką tradycji Joan Sutherland i Beverly Sills w tej partii. Wokalnie rola Olimpii nie przedstawiała dla artystki żadnego problemu, wysokie C w arii Oiseaux dans la charmille wyrzucała w powietrze jak kolorowe fajerwerki. Obok wokalnego mistrzostwa jakże doskonałe aktorstwo. Artystka poruszała się po scenie jak prawdziwa lalka-automat, skonstruowana i nakręcana przez zwariowanego naukowca, któremu raz po raz serwuje automatyczne ciosy, budząc huragany śmiechu. Nie widać było przy tym żadnej tremy, nerwowości, przerażenia z okazji debiutu na tak ważnej scenie – artystka w ciągu kilku minut zawojowała całą publiczność.

Popis wokalny Kurzak miał doskonałą oprawę scenograficzną autorstwa Gunthera Schneider-Siemssena, który w I akcie stworzył tajemnicze science-fiction laboratorium zwariowanego fizyka, obwieszone na ścianach częściami ludzkich kończyn, tajemniczą maszynerią, błyskającymi i obracającymi się złowrogo gałkami ocznymi, laboratorium wypełnione stylizowanymi lalkami, które po ich dotknięciu zaczynały tańczyć lub podskakiwać jak automaty. Podczas słynnego wejścia zaproszonych gości, także o ruchach automatów, cała ta maszyneria zaczynała magicznie kręcić się i poruszać jak w zaczarowanym świecie lalek.

Jako weteran przestawień w MET, odkryłem, że barometrem sukcesu przedstawienia są muzycy w orkiestronie. Jeśli jeszcze podczas oklasków pakują pospiesznie instrumenty i wychodzą, to znaczy, że nie było to nadzwyczajne przedstawienie. Tego piątkowego wieczoru, 10 grudnia 2004, mimo późnej pory (wybiła już północ), większość muzyków została w kanale orkiestrowym i gorąco oklaskiwała wykonawców.

Po zakończeniu spektaklu czekałem cierpliwe z grupą nowojorskich fanów przy wejściu dla artystów. Z tłumu wyłuskałem Aleksandrę Kurzak. Ponieważ od 25 lat nie mieszkam w Polsce, poprosiłem o krótki życiorys. Artystka ukończyła studia wokalne we Wrocławiu w klasie znanego pedagoga Eugeniusza Sąsiadka. Obecnie na stale jest związana z Operą w Hamburgu. Dyrekcja Metropolitan Opera zaproponowała jej sześć przedstawień w roli Olimpii bez uprzedniego przesłuchania. Jest to niezwykłe, gdyż zwykłe debiutantki śpiewają tylko jedno przedstawienie, zaś w pozostałych są gotowe do awaryjnego zastępstwa (cover). Dla przykładu polska mezzosopranistka Małgorzata Walewska debiutuje w jednym przedstawieniu Samsona i Dalili 16 marca 2005 roku, zas w pozostałych ma awaryjne zastępstwo dla renomowanej amerykańskiej śpiewaczki Denyce Graves.

Przyszłościowe plany Kurzak też brzmią imponująco – wystąpi ponownie na scenie Metropolitan Opera w 2006/07 w partii Królowej Nocy w niezwykle barwnej i egzotycznej inscenizacji Czarodziejskiego fletu, reżyserowanej przez Julie Taymor, autorki słynnego spektaklu A Lion King na Broadwayu. W tej samej roli Królowej Nocy Kurzak zadebiutuje w prestiżowej Lyric Opera w Chicago w 2005/06. Był to niezapomniany debiut i zarazem duża niespodzianka dla mnie.

Kazik Jędrzejczak