Trubadur 1(34)/2005  

Festiwal nad Zatoką Gdańską

Nigdy bym nie przypuszczał, że tak wspaniale, wbrew nienajlepszej pogodzie, można spędzić urlop nad Zatoką Gdańską w czerwcu. A to dzięki odbywającym się w Gdańsku spotkaniom miłośników opery nazwanym może na wyrost Pierwszymi Świętojańskimi Dniami Muzyki Operowej. Jest to dopiero początek przymiarek do planowanych corocznych spotkań operowych krajów nadbałtyckich, w których mają brać udział soliści z krajów skandynawskich i południa Bałtyku. A sceneria, w której odbywały się spektakle, nie należała do zwyczajnych. Był to gotycki kościół św. Jana, obiekt muzealny, prawie wyłączony z kultu religijnego.

Pierwsza zaprezentowana tutaj opera Verdiego, Lombardczycy, została napisana bezpośrednio po sukcesie Nabucca z jego partiami chóralnymi i jest w dużym stopniu na nim wzorowana. Prapremiera Lombarczyków odbyła się w 1843 roku w La Scali, w Polsce jeszcze nie wystawiano tej opery. Akcja rozgrywa się w okresie wypraw krzyżowych. Było to wykonanie tylko koncertowe, ale może tym bardziej oddające grozę sytuacji uczestników wypraw krzyżowych, nad którymi wisiało przekleństwo papieża skierowane do tych, którzy zamiast iść do Ziemi Świętej, skierowali swe kroki najpierw do Konstantynopola, aby go zdobyć i złupić. Niesamowite wrażenie wywołało zgaszenie wszystkich świateł i prowadzenie spektaklu w świetle świec umieszczonych na posadzce kościoła. Uroku tej scenerii dodawał również kamienny, trzypiętrowy ołtarz, pochodzący również ze średniowiecza. W tej scenerii rozbrzmiewały śpiewy chóralne uczestników wypraw krzyżowych. Poza cudownymi chórami można usłyszeć wspaniałe interludium rozpoczynające akt drugi, prawie koncert na skrzypce z orkiestrą. Ciekawostkę stanowi powierzenie dwóm tenorom równorzędnych partii, co w konsekwencji odbiega od utartej tradycji operowej jednego głównego tenora w operze i jednej primadonny.

Dzień drugi festiwalu poświęcony był Mozartowi. Zaprezentowano Czarodziejski flet w wykonaniu Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki w Poznaniu w wersji koncertowej. Artyści z Poznania często zapominali, że to tylko wykonanie koncertowe, co stwarzało wesoły nastrój. Trudno śpiewać tę operę stojąc w miejscu, tak że za pulpitem prawie tańczono. Opowiadane w przerwie anegdoty dyrektora poznańskiej opery jeszcze bardziej ubarwiły to estradowe wykonanie. Na wysokości zadania stanęli soliści: Małgorzata Olejniczak, Roma Jakubowska-Handke, Piotr Friebe, Rafał Korpik.

Dzień trzeci i ostatni to koncertowa wersja opery Ryszarda Wagnera Tannhäuser, podobnie jak opera Verdiego w wykonaniu Państwowej Opery Bałtyckiej. Gościem specjalnym był szkocki tenor Drummond Walker, który wystąpił w roli tytułowej opery Wagnera, pozostawiając niezatarte wrażenie na słuchaczach. Jak pisał sprawozdawca Dziennika Bałtyckiego: piękną średniowieczną opowieść Wagner przyoblekł w porywającą muzykę, w której dzikie rytmy pogańskich bachanalii przeplatają się z melodiami pełnymi mistycyzmu i ciepła. Niestety, ze względu na upodobanie Adolfa Hitlera do Wagnera, tych, którzy pokochali tę muzykę i operę, uważano za zwolenników nazizmu. Gdańsk, to wagnerowskie centrum operowe przed II wojną światową, mógł wystawić Tannhäusera dopiero w 2000 roku.

Z dużym zainteresowaniem oczekuję programu Festiwalu Operowego w Gdańsku w czerwcu 2005. Jeśli dodać bliskość częstych koncertów organowych w Katedrze Oliwskiej i inne imprezy towarzyszące (np. dzień po Tannhäuserze odbył się koncert Urszuli Dudziak), to nie wyobrażam sobie, że w drugiej połowie czerwca można spędzić gdzieś urlop bardziej kulturalnie i interesująco niż nad Zatoką Gdańską.

Jan Matusiak