Trubadur 2(47)/2008 |
Czasopisma, czasopisma…
Moi znajomi z „Trubadura” nie zapominają o mnie i przysyłają mi kolejne magazyny wydawane przez Teatr Wielki-Operę Narodową, dzięki czemu mogę je, choć z oddali, śledzić dość regularnie. Miałem już okazję pisać w Trubadurze (nr 16 z 2000 r.) o wydawnictwie Teatru Wielkiego pt. Papageno, niestety w większości krytycznie. Minęło parę lat, Papageno przeszedł do historii, a TW-ON w 2002 r. rozpoczął wydawanie Opery Narodowej.
Powstała ona za czasów dyrekcji Jacka Kaspszyka i można tam było wówczas znaleźć kalendarium wydarzeń w teatrze, zapowiedzi premier i gościnnych występów, ilustrowały ją ładne zdjęcia – w pierwszych dwóch numerach czarno-białe, potem już kolorowe. Były dłuższe teksty poświęcone aktualnym wydarzeniom operowym i baletowym, gościnnym występom teatru, czasem trochę historii. Ogólnie pozytywnie oceniałem to wydawnictwo, choć irytowały mnie dość napuszone, zbyt górnolotne redakcyjne wstępniaki i może wkradające się z czasem, coraz liczniejsze całostronicowe reklamy. Ostatni numer – 12 – został wydany na koniec sezonu 2004/2005.
Ponownie Opera Narodowa – pod tą samą nazwą, lecz pisaną inną czcionką – pojawiła się na początku sezonu 2007/2008, oczywiście już ze zmienionym zespołem redakcyjnym. W nowej wersji nie ma na szczęście wstępniaków, ale też jest dużo mniej tekstów – właściwie tylko krótkie, kilkuzdaniowe informacje o tym, co było lub będzie (w tym zapowiedź premiery Fausta, która jednak się nie odbyła, czy informacja przed grudniowym występem Andrzeja Dobbera w Rigoletcie że jest to jego debiut – a przecież ten artysta już występował w tej partii i tym spektaklu, o czym można się było dowiedzieć np. z informacji na stronie internetowej teatru), krótkie wypowiedzi twórców i sporo zdjęć. Pojawiła się też seria Poznajemy pracownie teatralne – sporo tu fotografii odsłaniających kulisy opery, ale ja wolałem teksty naszych klubowych koleżanek z lat 2004-2005 publikowane w Trubadurze, gdzie można było przeczytać wypowiedzi tych, którzy pracują na to, byśmy mogli przeżywać wspaniałe chwile w teatrze. Ciekawym pomysłem było pokazanie zdjęć z prób zespołu baletowego (już po odejściu z TW-ON Michała Krajewskiego można go było jeszcze zobaczyć w wydanym w marcu/kwietniu numerze 3).
Błędy i niedociągnięcia oraz dosyć uboga treść są o tyle irytujące, że w teatrze działa cały sztab promocji, reklamy, duży dział literacki, rzecznik prasowy itd., itp. Widocznie wciąż brak jest pomysłu na nowoczesne, ciekawe, profesjonalne pismo operowe. Na półce mam różne mutacje periodyków wydawanych przez najważniejszy teatr operowy w Polsce; najciekawsze, najbardziej profesjonalne i wciąż w dużej mierze aktualne są numery Sceny Operowej wydawanej jeszcze w czasach dyrekcji Roberta Satanowskiego. Podobnie jak bogaty i różnorodny był pod koniec lat 80. ubiegłego wieku repertuar kierowanego przez Satanowskiego Teatru Wielkiego.
Życzę powodzenia kolejnej próbie teatru propagowania swej działalności wśród widzów, choć chciałoby się trochę więcej poczytać, a nie tylko oglądać – skądinąd ładne – zdjęcia.
Michał Kostrzewski