Trubadur 2(51)/2009 |
Biez wodki nie razbieriosz
czyli o trudnej sztuce streszczania librett operowych
Na początek mała zagadka. Do treści jakiej opery odnoszą się poniższe cytaty?
***
W pobliżu granicy, w uczęszczanym przez wojsko i policję burdelu.
***
.czyta list gończy
***
Kiedy policja zdaje się już panować nad sytuacją,
do akcji wkraczają młodzi bojówkarze.
***
W studiu telewizyjnym trwają przygotowania do programu.
Być może rozczaruję teraz wszystkich, którzy pomyśleli w tym momencie o jakimś współczesnym dziele (Coś autorstwa Johna Adamsa? A może Gian Carlo Menottiego?). Nic z tych rzeczy – cytaty pochodzą ze streszczenia Borysa Godunowa Modesta Musorgskiego (z librettem kompozytora na podstawie tekstu Aleksandra Puszkina). Zanim ktoś pomyśli w tym momencie, że chciałam złośliwie skonfundować czytelników Trubadura, gotując Musorgskiego we współczesnym sosie, spieszę wyjaśnić, że przytoczone cytaty nie są moim wymysłem obliczonym na skonfundowanie czytelników – pochodzą one z programu wydanego przez Teatr Wielki-Operę Narodową z okazji warszawskiej premiery inscenizacji dzieła Musorgskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego (streszczenie dostępne jest również na stronie internetowej TW-ON).
Borys Godunow to XIX-wieczna opera, której libretto opiera się na historycznych wydarzeniach z przełomu XVI i XVII wieku. Gdy więc zobaczyłam warszawskie streszczenie po raz pierwszy, zaczęłam się zastanawiać, skąd w takim razie wzięli się w tekście policjanci, list gończy, bojówkarze czy studio telewizyjne. Ktoś być może powie, że jest to po prostu związane z uwspółcześnieniem dzieła przez reżysera, a ja pewnie jestem wrogiem przenoszenia akcji poszczególnych dzieł do czasów współczesnych. Nic bardziej błędnego – moje „czepialstwo” dotyczy tylko i wyłącznie streszczenia zamieszczonego w programie. Nie uważam, że Mariusza Trelińskiego powinno się było przed premierą wysłać na konsultacje z polskimi i rosyjskimi historykami, a Magdalenie Musiał (kostiumy) i Borisowi Kudličce (scenografia) pozwolić na długie buszowanie w przepastnych zasobach Ermitażu czy Kremla (może udałoby się przy okazji wypożyczyć na premierę jakieś eksponaty w imię większej autentyczności?). Inscenizacja w kapiących złotem kostiumach z epoki może być o wiele nudniejsza od awangardowej produkcji w ascetycznych współczesnych wnętrzach – przykładów udanych przenosin do innych epok nie brakuje zarówno w Polsce, jak i innych krajach, zwłaszcza jeśli mówimy o wystawianiu dzieł poruszających uniwersalne problemy. A do takich dzieł należy niewątpliwie Borys Godunow z jego niewątpliwie uniwersalnym tematem walki o władzę.
Wróćmy jednak do owego nieszczęsnego streszczenia z programu TW-ON. Można rzecz jasna przyjąć, iż mamy tu do czynienia ze streszczeniem treści inscenizacji Mariusza Trelińskiego a nie treści libretta. Owszem, zwykle w takich przypadkach streszcza się właśnie libretto, ale kto powiedział, że tak musi być zawsze? Opera przecież nie może być sztuką skostniałą, pod żadnym względem. Tylko jeśli mówimy tu o streszczaniu bardzo współczesnej inscenizacji, to dlaczego wspomnianym „bojówkarzom” i „policjantom” towarzyszy „kniaź” i „jurodiwy”, postacie przecież z trochę innej epoki? Czytając program do warszawskiego Godunowa miałam wrażenie, że autor streszczenia nie mógł się zdecydować, czy chce opowiedzieć XVI-wieczną historię rosyjskiego cara, czy też wizję polskiego reżysera żyjącego w XXI wieku.
Właśnie, opowiedzieć. Zastanawiam się, dlaczego uznano, że należy opowiedzieć widzom treść inscenizacji. Nie chodzi mi tylko o wprowadzenie do streszczenia „policjantów”, „bojówkarzy” i „telewizyjnego studia”, ale również o takie zdania jak Chór żałobnych kobiet w kostiumach stylizowanych na rosyjski strój ludowy przedstawia scenę, w której głodujący lud domaga się chleba. Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to obawa autora streszczenia, że bez takiego wyłożenia przysłowiowej kawy na ławę publiczność może mieć w trakcie przedstawienia nie takie spostrzeżenia, jak powinna (i może nie poznać rosyjskiego stroju ludowego!). Jeśli tak rzeczywiście jest, to zarówno reżyser, jak i widzowie powinni się w tym momencie mocno obrazić. Cóż bowiem sugeruje takie opowiadanie treści? Że widzowie nie zrozumieją, co się na scenie rozgrywa? Więcej wiary, proszę szanownego autora/autorki! Podejrzewam, że nawet średnio wyrobiona publiczność zorientuje się, o co w tym przedstawieniu chodzi i nie potrzeba jej do tego szczegółowych wyjaśnień, które zresztą pachną protekcjonalnym traktowaniem widza. Osoby dobrze zaznajomione z dziełem Musorgskiego będą się co najwyżej zastanawiać, czy wizja Mariusza Trelińskiego pasuje im do Borysa Godunowa; operowi debiutanci też raczej strawią niekonwencjonalność tej inscenizacji bez większych problemów. Nawet gdyby to była ich pierwsza, czy jedna z pierwszych wizyt w operze, trudno sobie wyobrazić, że będzie to ich pierwszy kontakt ze współczesnym teatrem czy sztuką sceniczną w ogóle – a przecież w teatrze (filmie, telewizji, Internecie) pewnie niejedno już widzieli. Z kolei Mariusz Treliński powinien się obrazić, bo przecież konieczność „wyjaśniania” reżyserskiej koncepcji na piśmie nie za dobrze o tej koncepcji świadczy.
Ktoś mógłby w tym momencie stwierdzić, że taka forma streszczenia została podyktowana chęcią pokazania pewnej analogii między historią XVI-wiecznego rosyjskiego cara a współczesnością. Tylko dlaczego trzeba robić to w streszczeniu, mieszając ludziom w głowach? Porównanie między librettem a inscenizacją, czy też historią Godunowa a współczesnymi realiami walki o władzę, można przecież przedstawić w osobnym artykule, co zresztą stara się do pewnego stopnia robić Piotr Gruszczyński w eseju Borys Godunow, czyli Power Game, również zamieszczonym w wydanym przez TW-ON programie.
Jest jeszcze jedna rzecz, która może zastanawiać czytelników streszczenia z programu TW-ON – brak tropiciela językowych wpadek (mogących się przecież zdarzyć każdemu). Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć pojawiające się od czasu do czasu takie na przykład cudeńka: Słysząc imię Dymitra Borys traci równowagę (a czytelnik wyobraża sobie chwiejącego się na scenie śpiewaka, być może wpadającego następnie widowiskowo do kanału orkiestrowego) czy Borys wskazuje na Fiodora: „To wasz car”. Sytuacja zaczyna tracić obiektywny charakter (a czytelnik spogląda na wcześniejsze opisy, by sprawdzić, skąd się ten obiektywny charakter w ogóle wziął).
Pisanie streszczenia zamieszczanego w programie spektaklu to sztuka użytkowa. Trzeba pamiętać, dla kogo się pisze i w jakim celu. W takich wypadkach najlepiej chyba sprawdza się prosta formuła: kto – co zrobił – co z tego wynikło. Na fajerwerki językowo-literackie jest miejsce gdzie indziej – w streszczeniu w zupełności wystarczyłaby elegancka prostota.
Anna Kijak