Trubadur 2(51)/2009 |
Wesoła wdówka w łódzkim Teatrze Muzycznym
Najnowsza premiera Wesołej wdówki w Łódzkim Teatrze Muzycznym jest szóstą inscenizacją arcydzieła Lehára w tym Teatrze. Poprzednie miały miejsce w 1946, 1954, 1974, 1986 i 2005 roku. Gdyby dodać do tego jeszcze premiery w Teatrze Wielkim w Łodzi, można by bez przesady mówić o wielkich tradycjach wystawiania w Łodzi najbardziej popularnej operetki w całej historii tego gatunku muzycznego.
Aktualna inscenizacja ma specjalny wyraz. Otóż kierownictwo Teatru i realizatorzy zdecydowali, iż w obsadzie poszczególnych partii znajdą się laureaci i uczestnicy dotychczasowych krakowskich konkursów wokalnych im. Iwony Borowickiej (organizowanych od 2004 roku w dwuletnich interwałach przez krakowską Fundację Pomocy Artystom Polskim CZARDASZ). Przypomnijmy, iż Iwona Borowicka (1929-1984) była łodzianką, najpierw solistką łódzkiej operetki, a potem wieloletnią primadonną operetki krakowskiej. Tak więc w kolejnych spektaklach obok doświadczonych, rutynowanych śpiewaków na scenie pojawiła się wokalna młodzież: Kamila Cholewińska, Sylwia Strugińska, Szymon Jędruch, Tomasz Rak, którzy są już solistami Teatru Muzycznego w Łodzi, a także Bogumiła Dziel-Wawrowska, Adam Sobierajski i Andrzej Wiśniewski występujący gościnnie. Zaproszenie tych młodych artystów, którzy w trakcie przesłuchań konkursowych i podczas późniejszych występów mieli okazje ujawnić swój nieprzeciętny talent i predyspozycje sceniczne, to bardzo piękny gest Teatru, a szczególnie jego dyrektora artystycznego, znakomitego śpiewaka Zbigniewa Maciasa.
Czy takie zderzenie doświadczenia i rutyny z młodością sprawdziło się, czy przyniosło satysfakcję przede wszystkim widzom? Spróbujmy na to pytanie odpowiedzieć omawiając spektakl z dnia 23 maja 2009 roku.
Pierwszą parę amantów tym spektaklu stanowili Aleksandra Janiszewska (Hanna Glawari) i Szymon Jędruch (Daniło). W ich przypadku, choć śpiewali całkiem dobrze, na pierwszy plan wysuwało się przede wszystkim staranne aktorstwo, swoboda, naturalność wsparte przy tym miłą aparycją. W drugiej parze głównych bohaterów pojawili się debiutanci: Sylwia Strugińska (Walentyna) i Andrzej Wiśniewski (Kamil). Ona – pełna wdzięku, urodziwa i dysponująca ładnym głosem sopranowym stworzyła całkiem sympatyczną postać rozdartej uczuciowo młodej kobiety. Sprawdził się także partnerujący jej Andrzej Wiśniewski. Wokalnie bardzo dobry, śpiewający głosem wyrównanym, dość swobodnym i pełnym w górze skali. To obiecujące głosy, warto śledzić ich rozwój. Oczywiście klasą dla siebie był w tym przedstawieniu Andrzej Orechwo (baron Zeta) – rutynowany i doświadczony śpiewak i aktor. W ogóle cechą tej inscenizacji jest bardzo dobre ustawienie postaci scenicznych, staranność muzyczna i przekonujące wykonawstwo. To zasługa również reżysera, Zbigniewa Maciasa. Będąc samemu doskonałym śpiewakiem i i aktorem, potrafił przekazać, zwłaszcza młodym, tak wiele wartościowego i dobrego ze swego bogatego warsztatu. Muzycznie premierę przygotował Lesław Sałacki. A operetkę wystawiono w urokliwej scenerii wewnętrznego dziedzińca pałacu Poznańskiego (na tle jego wspaniałych, monumentalnych elewacji), co oczywiście zmusiło artystów do stosowania mikroportów. W tej jednak niecodziennej scenerii, wspaniałej atmosferze nawet chłód i deszcz nie popsuły dobrej zabawy!
Jacek Chodorowski