Halka
Wersja warszawska, 1858
Stanisław Moniuszko
libretto: Włodzimierz Wolski
Wersja warszawska, 1858
Akt I – Akt II – Akt III – Akt IV
OSOBY:
- STOLNIK – bas
- ZOFIA, jego córka – sopran/mezzosopran
- JANUSZ – baryton
- DZIEMBA, poufny Stolnika – bas
- JONTEK, wieśniak ze wsi Janusza – tenor
- HALKA, wieśniaczka ze wsi Janusza – sopran
- DUDZIARZ, wieśniak ze wsi Janusza – baryton/bas
- Goście ze szlachty, drużby, druhny, wieśniacy, górale, góralki, służba
Rzecz dzieje się w osiemnastym stuleciu.
AKT I
W mieście, w domu Stolnika. Boczna sala. W głębi troje wysokich drzwi szklanych, wychodzących na ogród, po jednej stronie widzów widać uchylone drzwi do sali balowej, po drugiej stół, przy którym goście, ucztujący ze Stolnikiem; Dziemba, krzątając się napełnia puchary. Z sali balowej, rzęsiście oświetlonej, inni goście wychodzą w parach poloneza i krążą po scenie.
SCENA 1
Stolnik, Dziemba i chór gości.
Dziemba
Niechaj żyje para młoda,
Przy zaręczyn tych obrzędzie!
Wieczna miłość, wieczna zgoda
W młodem stadle niechaj będzie!
Wszak ci to się dwa klejnoty,
Starodawnej godła cnoty,
W jedno godło dzisiaj wiążą:
Pomian, panie, z Odrowążą!
Chór
Wiwat, Wiwat! – Para młoda!
Ciągła miłość, ciągła zgoda,
Niechaj nie opuszcza cię!
Starodawne dwa klejnoty,
Godła męstwa, godła cnoty,
Chlubnie dziś jednoczą się.
Dziemba i chór
Spojrzyj na nich, aż drży dusza,
Jaka u nich godność równa!
Jak stworzona dla Janusza,
Nasza Zofia Stolnikówna!
Kilku z gości
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją! Niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!
Stolnik
Panom braciom dzięki nasze!
Ich życzliwość dobrze znam,
Górą czasze! Zdrowie wasze!
Kochajmy się!
Chór
Szczęście wam!
Dziemba z chórem odchodzą, krzycząc jeszcze:
Niech żyje!
SCENA 2
Stolnik, Zofia i Janusz wchodząc z sali.
Janusz
Pobłogosław, ojcze panie!
Bo już cię tak nazwać śmiem.
Zofia
Twoja dobroć to wybrała,
Co ją pieszczę w sercu mem.
razem
Pobłogosław ojcze panie!
Oto prośba nasza cała.
Stolnik
Już serc waszych związek błogi
Dawno moja chęć uznała.
Zofia i Janusz
Pobłogosław, ojcze drogi!
Stolnik
błogosławiąc
Niech więc wola Twoja Panie,
Ojcze z niebios, stanie się!
Słychać za sceną śpiew.
Jako od wichru krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.
Zofia
Co to za glos?
śpiew za sceną
Gdzieżeś, ach gdzieżeś wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?
Zofia
Jaki stroskany!
Januszu! Czy nie znasz go?
śpiew za sceną
Zabrał mi wszystko Jaśko, mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę…
Janusz
zmieszany do Zofii
Nie znam, nie wiem…
na stronie
Biedna dziewka!
Cóż przywiodło tutaj ją?
śpiew za sceną
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę…
Stolnik
Czyjaż w mym ogrodzie śpiewka
O tej porze? Dziwne to!
Janusz
na stronie
To głos Halki. Skąd ta dziewka
Tu się zjawia z śpiewką tą?
Może znowu obłąkana…
Zofia
O Januszu! Co to znaczy
Ten śpiew żalu, śpiew rozpaczy?
Stolnik
A to śmiałość niesłychana!
Chce iść do ogrodu, Janusz go wstrzymuje.
Janusz
wzruszony, do Zofii
O tak! Drogi mój aniele!
Tej piosenki dźwięk powiada:
Gdy nam radość i wesele,
Dla niej smutek, dla niej biada!
Głos niedoli znam,
Ja zobaczę sam!
Zofia
do siebie
Jakaż radość i wesele,
Jakiż urok sercem włada!
Że on dobry, że tak wiele
Go obchodzi ludzka biada.
Głos niedoli tam,
Co zatęsknił nam.
Stolnik
Tej śmiałości już za wiele!
Ale gdy to jęczy, biada!
Oto wesprzeć ją wypada,
Słusznie, słusznie! Nam wesele,
A niedola tam!
Idź zobaczyć sam!
Odchodzi z Zofią, która z uwielbieniem spogląda na Janusza.
SCENA 3
Janusz
sam smutny i niespokojny
Skąd tu przybyła mimo mej woli?
To piekło ją chyba gnało.
Choć żal jej tak boli mnie, boli…
Lecz już za późno, już się stało,
I serce inną ukochało…
Ha! A może łzy niedoli
Gdy ją ujrzę, uspokoję…
A potem precz! Precz!
Jej łez się boję.
Czemu mnie w chwilach samotnych owych,
Gdy serce tęskni, gdy serce wre,
Twarz jej zabłysła z warkoczów płowych,
Uśmiech czarowny z ust koralowych,
Spod rzęsów długich źrenice dwie?
Czemu się dusza nagle wzburzyła,
Jak rzeka, kiedy wicher u fal?
Co mnie sierota biedna zrobiła,
Aby ją rozpacz wieczna dręczyła,
Bym ja zgryzotą, dzielił jej żal?
SCENA 4
Janusz i Halka, wchodzi nie widząc go początkowo.
Halka
Jako od burzy krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?
Zabrał mi wszystko Jaśko mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę.
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, o mój sokole,
Gdzie moje słonko na jasnem niebie?
Jak kłos, rzucony na puste pole,
Tak zwiędnę, umrę bez ciebie.
Odwraca się i spostrzegłszy go, z okrzykiem radości biegnie do niego i chwyta za rękę.
O panie!
Mnie Jontek mówił,
Mnie Jontek smucił,
Żeś ty mnie zgubił,
Żeś mnie porzucił…
A ja cię widzę! Ja głowę tulę
Do twojej piersi. I ty tak czule,
Jak dawniej na mnie spoglądasz się.
O mój sokole, o słonko me!
Janusz
na stronie
Przeklęta chwila! Ach! Jak tu kłamać,
Gdy łza jej każda tak dręczy mnie!
do Halki
Próżne twe płacze, cierpienia twoje!
Ja ciebie zgubić, ja cię porzucić?
Tylko się oddal. Nie chciałbym stryja,
Gdyby mnie z tobą ujrzał, zasmucić!
Nie bój się, nie bój! Wola niczyja
Z mojego serca nie wygna cię!
Halka
w uniesieniu
O mój sokole, o słonko me!
Janusz
z lekka się odsuwa
Uspokój się, uspokój się!
Ja cię zapomnieć, ja cię porzucić!
Opuszczaj prędzej te miejskie mury,
Czekaj za miastem, nad Wisłą tam,
Gdzie krzyż na drodze, koło figury,
Ja przyjdę wraz, ja przyjdę sam…
A potem wnet powrócić nam
Do naszych gór. – Tam znowu nam
Szczęście i raj…
Halka
Powtarza za nim radośnie.
…Do naszych gór i znowu nam
Szczęście i raj!
Janusz
Z kim przyszłaś tu?
Halka
nie zważając
O mój sokole!
Janusz
Z kim przyszłaś tu?
Halka
nie zważając, coraz radośniej
O słonko moje!
O dobry panie? Znowuś ten sam!
Janusz
nagląc
Oddal się stąd! Ja przyjdę tam!
Halka
O panie!
Janusz
Oddal się stąd! Ja przyjdę sam!
Halka
O panie
Dobry! Zawsze kochasz mnie…
Janusz
Uchodź stąd, błagam cię!
Halka
Prawda? Już mnie nie porzucisz!
Wrócisz w nasze góry, wrócisz,
Sokole mój!
Nad rzeczułką ja usiędę
I tak tęskno czekać będę
Aż przylecisz wraz.
Wtedy będziem zawsze społem,
Zawsze z tobą, z mym sokołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!
Janusz
niespokojny
Tak! Ja cię już nie porzucę,
Wrócę w nasze góry, wrócę,
Aniele mój!
Nad rzeczułką ty usiędziesz,
I tak czekać, czekać będziesz,
Aż powrócę wraz.
Wtedy będziem znowu społem,
Znowu z tobą, z mym aniołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!
Przycisnąwszy ją do serca, wyprowadza do ogrodu, zamyka wszystkie trzy podwoje i zadumany idzie do sali. Goście zatrzymują go we drzwiach.
SCENA 5
Janusz i goście.
Jedni
Gdzieżeś, gdzieżeś, panie młody?
Hulać trzeba, kiedy gody!
Janusz
z przymusem
Służę wam, służę…
Drudzy
obstępując go, ciszej
W czepkuś zrodzon, panie bracie,
Cudna Zosia, jakby skra.
Janusz
zadumany, podając im rękę
Dzięki, dzięki!
Kilku
Winszujecie, rozprawiacie,
A kapela gra i gra…
SCENA 6
Ciż, Stolnik
Trzyma Zofię pod rękę. Dziemba z dzbanem srebrnym i jeden z gości, który trzyma w ręku olbrzymi roztruchan Zygmuntowski. We drzwiach od sali ukazuje się kilka kobiet.
Chór
w ukłonach do Stolnika
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.
Jeden z gości
Wychyliwszy roztruchan, oddaje go Dziembie.
Przezacnego domu zdrowie!
Chór
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.
Drugi z gości
do którego pił poprzedzający
I przezacnej koligacji!…
Stolnik
Wzruszony, puszcza rękę Zofii, kłaniając się wszystkim od serca czapką.
O mościwi mi panowie!
W istnej błąka alteracji
Moich wdzięków przedsięwzięcie,
Że was tylu w tym momencie
Rzuca splendor na mój domek!
ze łzami
Żeście tak do serca wzięli,
Iż jedyny ów potomek
Mego rodu po kądzieli,
W moim, panie, wdowim stanie,
Wkrótce ojca osamotni,
Gdy połączy się z Januszem…
Janusz i Zofia
Chylą mu się do nóg.
Ojcze drogi!
Stolnik
Podnosi ich.
Córko moja, moje dzieci!
do gości weselej
Więc waszmoście, gdy ochotni,
Prosim dalej z animuszem!
Chór
Wiwat! Wiwat!
Stolnik
ochoczo
A z młodzieży, kto mi wierzy,
Kto mnie kocha, hop w obcasy!
Do różańca i do tańca!
Jak bywało w dawne czasy.
Chór
Wiwat! Wiwat!
Dziemba
z cicha do Stolnika
Cny Stolniku! A dyć w sali,
Jakby w łaźni tak siarczyście!
Gdyby i tu popląsali!
Stolnik
Mój Dziembuniu, oczywiście!
Dobrą radę Waść udziela!
Dziemba
we drzwiach sali
Z mazowiecka! Rżnij kapela!
Słychać muzykę z sali, grającą mazura; wpadają tańczące pary. Dziemba obchodzi z dzbanem, który mu służba napełnia, i z kielichem. Po każdym toaście słychać: wiwat! Stolnik z Zofią i kilku gośćmi siadają. Janusz za nimi stoi zadumany. Zasłona spada.
AKT II
Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc.
SCENA 1
Halka
O! Jakżebym klęczeć chciała,
Już u krzyża, koło drogi!
Żeby nad łzami niebogi,
Przenajświętsza Częstochowska
Panieneczka, Matka Boska,
Łaskawie się zmiłowała!
O! Bo biedna jam sierota
Tak się dużo nacierpiała!
po chwili, oglądając się wkoło
Gdzież to Jontek?
Tam ochota huczna taka!
słychać muzykę z domu
A tu noc!
po chwili radośniej
On pożegna mnie, sokolik
Znów powróci w górny kraj.
Dniem i nocą mnie tęsknota,
Gdy go będę wyglądała;
Lecz gdy wróci, wróci raj!
Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem,
Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie!
Gdyby rybką w rzece – płynąć tu do ciebie,
Jaśku mój, do ciebie.
Ani ja w Wisełce pływająca rybka,
Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka,
Jeden tylko wicher w górach mi zanuci:
Wróci Jasiek, wróci!
Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem,
Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem!
Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała,
Gdyby moja łezka tobie zapałała!
Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem,
Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem.
Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną,
Szkoda cię, dziewczyno!
SCENA 2
Halka i Jontek.
Jontek
Szuka jej między drzewami.
Halko! Halko!
Halka
Przybiega do niego.
A widzisz Jontku, na co ci było
Zwodzić mnie biedną?
I mnie odbierać – na co ci było
Radość mą jedną?
Jam go słyszała, jam go widziała
Słoneczko moje!
pewnie
I wróci, wróci, już nie porzuci.
Jontek
Biedne, biedne serce twoje!
Halka
Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło
Ono niebodze…
Ach! Jontku! Jontku na co ci było
Trapić mnie srodze!
Jontek
nieco szyderczo
Cha! cha! cha!
Halka
zdziwiona
Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd!
Jontek
Uchodźmy więc!
Halka
oglądając się niespokojnie
Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście,
Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście!
Nie widać jak, nie widać skąd
Słoneczko wschodzi.
Nie widać jak, nie widać gdzie
Słonko zachodzi.
Tak ciemna noc! Te głuche mury
I straszą mnie – i męczą mnie.
O prędzej tam, gdzie nasze góry
Śnieżyście lśnią. On czeka mnie
Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się?
Jontek
Uchodźmy więc, gdy czeka nas
I gdy przyjść ma.
z gorzkim politowaniem
I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno,
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu!
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz biedna dziewczyno!
Halka
Wierzę, wierzę mu!
Jontek
Ty nie wiesz, co to miłość panicza
Z biedną góralką, nie wiesz ty!
U niego będzie słodycz oblicza
I mowa słodka, jak twarz dziewicza.
W sercu on głaz na twoje łzy!
A ty chcesz wierzyć w miłość panicza!
Halka
Jontku, tyś – zły!
Jontek
On jak złe kupił biedną twą duszę,
On pan, a panów lubicie wy!
Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę,
Ja pragnął cię – on rzekł: mieć muszę!
I spojrzał raz i jegoś ty.
Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę,
O moja Halko, biedna dziewczyno!
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu?
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno!
po chwili
Myślisz, że po to przyszliśmy tu,
Abyś szczęśliwa, abyś wesoła,
Ujrzała Jaśka, swego sokoła?
pokazując jej oświetlone okna
Tam Jaśko pan!
Z tą piękną panną, co wiedzie tan,
Zaręcza się – zwykle jak pan!
Słychać za sceną chór gości.
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją, niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!
Halka
Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi.
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie,
Tu ojciec dzieciątka mojego!
Jontek
odciągając ją
Uchodźmy z miejsca tego!
Zobaczą cię!
Halka
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie!
do Jontka, błagając go na klęczkach
Do pana, do pana,
Ach Jontku! Prowadź mnie!
Jontek
Zobaczą cię,
Pokrzywdzą cię!
SCENA 3
Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba.
Chór
Co to za gwar,
Skąd wrzawa ta?
I hałas ten,
Co znaczyć ma?
Dziemba
Wypędzić ich!
Chór
Precz stąd, precz z zabawy!
Kazać tam czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
Niech im będą radzi,
A z zabawy precz!
SCENA 4
Ciż i Janusz.
Janusz
wbiegając daje znak ręką.
Co to?
Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha.
Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie.
Po coś tu jeszcze?
Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce.
Jontek
Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi.
To – panie – ja!
Janusz
poznawszy go, z przytłumionym gniewem
I skądże ty, tak wodzić śmiesz,
Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę?
Więc we wsi tam niedobrze wam!
Więc jej tam krzywda?
Mów prędzej – czego chcesz?
na stronie
Przeklęty chłop!
Ta biedna znowu jest w obłędzie.
gniewnie
Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją!
Usłużność twą – pan ci pamiętać będzie.
Jontek
O panie nasz! Chciej litość mieć!
Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć,
A matka toć już dawno w ziemi…
Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam – i gorzka łza!
ciszej
A ludzie ludźmi – szydzą, szepcą tam…
chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną
O dobry panie! Straszna dola jej!
Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi!
SCENA 5
Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana.
Halka
z wolna wstając
Powolutku, pomaleńku,
Stumaniłeś gołąbeczka!
Powolutku, pomaleńku,
Bielutkiego gołąbeczka
Stumaniłeś sokoleńku!
Stumaniłeś go!
Zofia, Stolnik, Dziemba i chór
Dziwna jakaś dziewka,
Smutna jakaś śpiewka!
Przecie wyjść kazali,
Ona śpiewa dalej
I nie zważa nic.
Jontek
z poprzedzającymi
Biedna, biedna dziewko!
Smutną twoją śpiewką
Serce się nie zbudzi.
Dla radosnych ludzi
Miły tylko śmiech!
Zofia
bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę
Każ oddalić ich!
Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie.
Dziemba
do Halki i Jontka
Wynoście się!
Chór
Precz stąd, precz z zabawy,
Idźcie do czeladzi!
Tam wam będą radzi,
Tam wam dadzą strawy,
A z zabawy precz!
Stolnik
razem z chórem
A to dziwna rzecz!
Dziembo mój łaskawy,
Weź ich do czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
A z zabawy precz!
Jontek
razem z chórem
O! Nam nie zabawy,
Ani u czeladzi
Nie łakniemy strawy.
Bóg nas poprowadzi,
Pójdziem sami precz.
Zofia
Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi.
Nie chcą do czeladzi!
Wzrok jej taki łzawy,
Widać śród zabawy
Januszowi wadzi.
Dziwna, dziwna rzecz!
Janusz
na stronie
Ją, Boże łaskawy,
Niech twa dłoń prowadzi!
Ale śród zabawy
Chłop ten po co wadzi,
Niechaj pójdą precz!
Halka z Jontkiem z wolna odchodzi.
Zasłona spada.
AKT III
Na wsi u Janusza.
Pomiędzy drugim a trzecim aktem upływa miesiąc. Górzysta i skalista okolica wiejska, wieczorem o zachodzie słońca. Po jednej stronie widzów wystający róg karczmy, przed którą siedzi na ławie kilku wieśniaków, górali i góralek; kilku siedzi na górach i skałach. Inni z drugiej strony wchodzą. Słychać z daleka dzwonek nieszporny.
SCENA l
Chór wieśniaków
Po nieszporach przy niedzieli,
Skoro jeszcze słonko jasne;
Człek się nieco rozweseli,
Wszak się cały tydzień poci!
Niech się nieco rozochoci!
Toć to tylko jego własne.
Młodzi
Ot – niedługo panicz młody
Z swą bogdanką tu przybędzie,
Gdy we dworze będą gody,
Wszak ci nie zapomną człeka.
Starzy
Choć we dworze będą gody,
Człek przed biedą wciąż ucieka,
A ta zmora za nim wszędzie.
Wszyscy
Oj! Ta zmora za nim wszędzie.
po chwili
Więc wesoły, więc ochoczy,
Niech nam będzie dzień dzisiejszy!
Jutro znowu dzień roboczy
I pojutrze dzień roboczy.
Potem jeszcze mozolniejszy,
Potem jeszcze mozolniejszy.
Więc wesoły, więc ochoczy,
Niech nam będzie dzień dzisiejszy!
SCENA 2
Ciż i kilka kobiet wiejskich.
Kobiety
Dobry panicz! On bez dumy,
Na wesele sprosi kumy.
Starzy
Oj kobiety, oj dziewczęta!
Panicz was urokiem pęta.
Kobiety
Panicz to dobroci rzadkiej.
Taki grzeczny, taki gładki!
Starzy
Grzeczny-ć on to, dobry w słowie,
Gładki z lica jak panowie.
Oj kobiety!
Młodzi
w głębi sceny
Więc ochoczy
Niech nam będzie dzień dzisiejszy!
Wszyscy
Słonko gaśnie, dzień się mroczy
I szczyt góry już czarniejszy,
A człek jakoś swobodniejszy,
Ale razem i smutniejszy.
Lecz wesoły i ochoczy
Niech nam będzie dzień dziesiejszy!
Kilku
siedzących na górach
Oto już idą z drugiej wioski,
I z odpustu ludu siła.
SCENA 3
Ciż. Przybywają górale, góralki i rozmaici wieśniacy.
Przybysze
Niechże będzie pochwalony!
Miejscowi
Na wieki!
Powitania. Częstują się gorzałką. Tańce góralskie, z małym dodatkiem krakowskich. Po ukończeniu przybysze rozchodzą się; dawni pozostają.
SCENA 4
Ciż i Jontek, który powoli schodzi z gór z Halką.
Chór
Patrzajta! Cóż tam?
Co za parobczak przybywa z dziewką?
Tak! To Jontek, lecz dziewczyna?
Jontek
Niechaj będzie pochwalony!
Chór
Na wieki.
Jontek
Bóg daj radość wam!
Lecz gdy bieda, nie pomoże!
Śpiew ni wyrwas tam!
Chór
To Halka!
Jontek
To ona!
To dziewczę z naszej wsi.
Chór
Skąd to, Jontku, wróciliście,
Skąd tę dziewkę przywiedliście?
Jontek
Wracam z miasta od panicza.
Halka
obłąkana
Wracam z miasta od panicza.
Nie poznali mnie z oblicza,
Bom zmieszana, bo jak ptak.
Na mą biedę i niedolę,
Po coś zleciał tu na pole?
Po coś znęcił gołąbeczka
I stumanił, mój sokole,
Bielutkiego gołąbeczka?
Stumanileś go!
Chór
Jak zmieniona, jak zbiedzona,
Aże spojrzeć na nią wstręt!
Jontek
At, zwyczajnie pański sprzęt!
Tak się kończą zalecanki.
Panicz u nóg swej bogdanki,
Stolnikówny, gładkiej pani,
Gdzież o chłopce pomnieć ma!
Halka
Lecz nie sprzedał duszy dla niej,
Duszy czartu!
Chór
Opowiedz Jontku, jak było tam!
Jak się to stało – opowiedz nam!
Jontek
Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę,
Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile
Głaskać i słówkami czczemi,
I rzucać omam czarami swemi.
Za miasto potem zejść miał się z nią,
Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów,
Prawdem jej wyznał. On mnie i ją
Za bramę wygnać kazał, jak psów.
Chór
przerażony
Za bramę wygnać kazał jak psów!
chwila milczenia
Halka
Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów
Sokoleńku! – Nie, nie, nie.
Gołąbeczek nad górami,
Zatrzepotał skrzydełkami.
Ale już nie bielutkiemi,
Lecz krwią własną czerwonemi
Zatrzepotał skrzydełkami,
I jak kamień spadł ku ziemi.
Chór
Tak to, tak z dziewczętami,
Tak z zalotami dworskiemi,
Taka to dola ich!
Jontek
Ot – i niedługo państwo na ślub
Z całą czeredą szumnie się zwalą.
Chór
Patrzcie! Kruk smutno wzleciał nad halą,
Jak gdyby wietrzył.
Halka
kończąc piosenkę
Z gołąbki trup.
Chór
Nie ty, niebogo zgrzeszyłaś srogo,
Bo na kim innym ciąży twój grzech!
Jontek
wchodząc na skalę
Otóż jadą!
Chór
Już jadą!
Idą w góry.
Zmiana dekoracji.
AKT IV
Późny wieczór, plac otoczony wierzbami. Po jednej stronie widzów drewniany kościółek wiejski z cmentarzem, po drugiej widać wystawę dworu, dalej chaty wiejskie, w głębi wzgórza i skały, między któremi wije się rzeka.
SCENA l
Jontek
Sam schodzi z góry.
Nieszczęsna Halka! Gwałtem tu idzie,
Za małoż jeszcze krzywdy w jej biedzie!
Ciągle na myśli panicz niewierny.
Kiedy go z żoną tu obaczy,
Umrzeć gotowa!
O Jezu miłosierny!
Niech Twoja dłoń
Sierotę biedną uchowa!
Ty chroń ją Panie, chroń!
po chwili
Żeby ją tam powstrzymali!
Ja nie mogłem.
SCENA 2
Jontek i Dudziarz. W głębi sceny wchodzi na górę i zaczyna wygrywać wesoło.
Jontek
odwracając się nagle
Hej dudziarzu! Skądże wraz
Wesołegoście zagrali?
Dudziarz
Trzeba ślub powitać, kumie.
Jontek
kiwając ręką
Jeszcze czas!
Jakoś lepiej się rozumie,
Gdy, dudziarzu, smętniej gracie.
Dudziarz
Zmienia piosenkę pytając.
Po naszemu?
Jontek
Oj tak, bracie!
Szumią jodły na gór szczycie,
Szumią sobie w dal,
I młodemu smutne życie,
Gdy ma w sercu żal.
Z innych ludzi do nikogo,
Jeno do ciebie, niebogo!
Oj Halino, oj jedyno,
Dziewczyno moja!
Już w dziecinne lata nasze,
Jam do czarnych skał
Szedł w przepaście, bym ci ptaszę
Małe z gniazdka dał.
Zawszem tobie najwonniejszych
Kwiatów przyniósł z gór,
Dal z odpustu najpiękniejszych
Koralików sznur.
Nie mam żalu do nikogo,
Jeno do ciebie, niebogo!
Oj Halino, oj jedyno,
To wina twoja.
Rośnie krzaczek! W drzewko rośnie,
Wzrosłaś, jakby czar.
Ach! Za tobą bym radośnie
Wskoczył w ognia żar.
Lata jakby wichry biega,
Jak potoki mkną.
Przybył panicz i dla niego
Pogardziłaś mną.
Nie mam żalu do nikogo,
Jeno do ciebie, niebogo!
Oj Halino, oj jedyno,
Dziewczyno moja!
SCENA 3
Ciż i Halka. Szybko zbiega z gór, wyrywając się góralom i góralkom, co ją wstrzymują.
Jontek
do niej żywo
Ach! – Odejdź, Halko, nie zostawaj się!
Halka
z uporem
Nie!
Jontek
chcąc ją uprowadzić
Na to nie zezwolę.
Halka
Wyrywa się mu i siada na kamieniu.
Oj zobaczysz mnie, sokole!
Dudziarz daje znak, że weselny orszak zbliża się, wszyscy wieśniacy schodzą na scenę.
SCENA 4
Ciż i Dziemba.
Dziemba
Dobrze, żeście tu gromadą!
Przywitajcież mi rozgłośnie
I pokłońcie się radośnie
Młodej pani.
Chór
Przywitamy ją rozgłośnie,
Pokłonimy się radośnie.
SCENA 5
Ciż, Stolnik, Janusz i Zofia, Wchodzą po kolei.
Ściemnia się.
Stolnik
wchodząc
Jak się macie, dobrzy ludzie?
Chór
Dziękujemy jegomości!
Janusz
wchodząc
Jak się macie, jak się macie?
Chór
Dziękujemy paniczowi.
Janusz
spostrzegłszy Halkę, na stronie
Wielki Boże! Ona tu!
Zofia
wchodząc z druhnami
Jak się macie?
Kobiety
Dziękujemy panieneczce,
Dziękujemy pani!
Dziemba
do wieśniaków
Cóż? Czy wam zdrętwiała gęba?
Witać – jakby skamienieli!
Jakem Dziemba, herbu Ziemba,
Głośniej, bo wam…
Wszyscy
Powitamy ją weselej!
Dziękujemy panieneczce,
Dziękujemy pani!
Zofia
spostrzegając Halkę
Cóż to za biedna, blada dziewczyna?
Chór
Blada dziewczyna?
Zofia
Z tą twarzą smutną, milczącą?
Chór
Z tą twarzą smutną, milczącą.
Janusz
na stronie
Ha! Czy też jej nie poznała?
Zofia
Jakaż to biedna dziewczyna,
Z tą twarzą bladą, cierpiącą?
Ta twarz mi się przypomina,
Ach! Pomnę – widziałam ją!
Stolnik
Jakaż to biedna dziewczyna,
Patrz Dziembo! Z twarzą cierpiącą?
Ta twarz mi się przypomina,
Zda się, widzieliśmy ją!
Janusz
na stronie
Ach! Żeby jej nie poznała!
Drżę cały, lica mi bledną…
Ach! Po com ujrzał tę biedną,
Ach! Po com ujrzał tu ją!
Jontek
na stronie
Poznała, pewno poznała!
Patrzy na niego, o Boże!
Może domyśli się, może
Pogardą ukarze go!
Janusz
na stronie
Ach! Żeby jej nie poznała!
Drżę cały z wstydu i trwogi,
Dręczą mnie łzy tej niebogi,
Niegodnie uwiodłem ją.
Chór
Poznała, przecie poznała,
O – biedne, biedne obiedwie!
Porzucił jedną zaledwie,
Wnet druga już kocha go!
Halka
Nad moją biedą, zlituj się, Boże!
Osłoń ją, osłoń opieką Twą!
Wszyscy
prócz Janusza
Głos obłąkanej woła do Boga!
Osłoń ją, Panie, opieką Twą!
Zofia
do Janusza
Pamiętasz? Wszak widziałam ją.
Janusz
zmieszany
O tak – moja ukochana!
Jak nie pamiętać tej twarzy?
W oczach rozpacz obłąkana,
Tak boleśnie widać marzy.
Halka
Jaśku! Jaśku!
Janusz
na stronie boleśnie
Bóg potężnie karać umie
Chwilowy błąd!
po chwili
Może Zofia nie zrozumie.
Prędzej, prędzej
Chodźmy stąd!
Nie wiem – z tą biedną
Jak radzić sobie!
Halka
Gołąbeczek siadł na grobie.
Zofia
Co tobie, mała, co tobie?
Janusz
nagląco przerywa
Idźmy, idźmy do kościoła!
Czas, ach czas! Już mrok dokoła.
Zofia
tuląc się z płaczem do ojca
Ojcze! Smutek niespodziany,
Serce moje żalem zmógł.
Stolnik
wzruszony
Mąż przez serce twe wybrany,
Niech wam szczęście zsyła Bóg!
W orszaku weselnym, prócz Dziemby, Zofia z głową opartą na ramieniu ojca i Janusz wchodzą do kościoła.
SCENA 6
Halka, Jontek, Dziemba i chór odprowadzając orszak ślubny.
Chór
Daj wam Boże, długie lata
I pożycie złote!
Niech wam samo szczęście splata
Radość…
Jontek
na stronie
I zgryzotę.
Dziemba
Kto tam odezwał się?
Chór
Nikt, nikt!
Dziemba
A więc dalej, spieszcie się!
I parami, i wesoło,
Państwa młodych zawrzeć w koło!
I parami, i radośnie,
Zaśpiewajcie nam rozgłośnie,
Gdy powrócim…
Chór
Zaśpiewamy wam wesoło.
Wszyscy prócz Halki i Jontka wchodzą do kościoła.
SCENA 7
Halka, Jontek.
Coraz ciemniej.
Halka
Oj wesoło, oj wesoło!
Jontek
Więc widziałaś, więc słyszałaś,
Teraz więc przekonaj się!
Halka
przytomniej
Gdzie mój sokół? Jaśko gdzie?
Jontek
Patrzaj – tam!
wskazując na kościół
Halka
patrząc
Ach!
Wraca, pada na ziemię. Jontek staje blisko drzwi kościelnych,
Jontek
do Halki
Przed ołtarzem stoją razem,
Pleban czyta, oni z cicha
Wtórzą za nim, a z wyrazem
Każdym płacze panna młoda,
A twój Jaśko się uśmiecha.
Halka
Oj, szkoda cię Jaśku, szkoda!
I mnie szkoda. Ale czemu
Jontku, dręczysz, męczysz mnie?
Jontek
nie zważając
Teraz pierścień on jej dał,
Ona pierścień dała jemu,
Ale płacze, a on stoi
Tak wesoły jak i stał.
Halka
Oj, żebyś, ty Jontku znał,
Co się w sercu dzieje, tu.
Aż się mówić człowiek boi.
Jontek
Już, już!
Wbiega do kościoła.
Halka
Już.
Chce biec, wtem słychać pieśń, która ją wstrzymuje.
SCENA 8
Halka sama. Coraz ciemniej.
Pieśń z kościoła
Ojcze z niebios, Boże, Panie!
Tu na ziemię ześlij nam
Twoje święte zmiłowanie!
Ojcze z niebios, Boże, Panie!
Halka
zrywając się nagle
Ha! Dzieciątko nam
Umiera, w chatce umiera.
A matka tu, a ojciec tam!
Dziecię wyciąga rączęta
I miłosiernie spoziera.
A matka tu, a ojciec tam!
I ptak drapieżny pisklęta
Karmi, otula i lula,
A moje dziecię umiera!
O mój maleńki!
Któż do trumienki
Ubierze cię?
Spowije cię?
Kto zakołysze
Na śmierci sen?
A serce gdzie? Hej – Jaśku, gdzie?
A łzy te moje, te krwawe łzy,
Ja zemszczę się, podpalę cię,
Boś serce srodze zakrwawił mi.
Bo matka ja – i żona twa
Zabiję cię, słyszysz mnie ty?
Biegnie w szale, zbiera chrust i słomę rozsypaną na placu, zrywa kilka gałązek wierzbowych i zapala u lampki przed kościołem.
Chór
z kościoła
Boże mocny, Święty Boże,
Nad Twym ludem zlituj się!
Wszakże dłoń Twa wszystko może,
Boże mocny, Święty Boże!
Ach! Przez Syna Twego męki:
Naszej biedzie ulżyć chciej!
Łzom pofolguj, ukój jęki,
Boże wielki litość miej!
Halka
Ha!
Ciska w rzekę zapalony pęk chrustu, który sycząc gaśnie, a sama z płaczem pada na kolana. Księżyc rozjaśnia błękit.
Boże mocny! litość miej!
Boże święty, dzięki Ci!
po chwili z rezygnacją
Jażbym cię zabić miała, mój drogi,
Jaśka i pana mojego?
Przebacz! Ach przebacz łzom twej niebogi,
Śmierci dzieciątka naszego.
O żyj szczęśliwy, żyj, choć nie dla mnie,
Z tą piękną panią raduj się ty!
I czasem tylko pomódl się za mnie,
O Jaśku, Jaśku – błogosławię ci!
Biegnie na górę i z okrzykiem ciska się w rzekę,
SCENA 9
Jontek i wszyscy, co weszli do kościoła, prócz Dziemby i kilku drużbów, wybiegają. Jontek nie spostrzegłszy Halki, biegnie niespokojny z kilku góralami na skały.
Jontek
Halko, Halko, Boże!
Nagle ciska się za nią do wody.
Chór
Już za późno, już za późno,
Utonęła biedna już!
Janusz, Stolnik i Zofia
Kto utonął?
Jontek
zmoczony, zziajany, wnosząc trupa Halki z rozpuszczonymi włosami
Halka!
Janusz
z krzykiem przeraźliwym
Halka!
Wbiega na skaty nad rzeką i ciska się do wody.
SCENA l0
Ciż i Dziemba z kilku drużbami teraz dopiero wychodzą z kościoła.
Dziemba
do ludu
Właśnie teraz nadszedł czas
Państwu skłonić się wesoło,
I zaśpiewać piosnkę wraz!
Chór
smutnie
Zaśpiewamy ją wokoło!
Widać na czółnie na rzece martwą Halkę, przy niej Jontek podaje rękę Januszowi, który się z wody wdziera na czółno.
Zasłona spada.
Tekst libretta według wydania Gustawa Gebethnera i spółki, Warszawa 1860