Dwaj królowie na scenie Opery Krakowskiej
Król Roger wskrzeszony przez Czarodzieja Operowego Michała Znanieckiego i Król Barytonów Mariusz Kwiecień zjawili się na scenie Opery Krakowskiej.
W listopadzie wystawiono operę Król Roger Karola Szymanowskiego z librettem Jarosława Iwaszkiewicza. Było to ważne wydarzenie artystyczne 2015 roku. Osiągnięty sukces to zasługa przepięknej muzyki kompozytora i niezwykle starannej pracy całego zespołu operowego.
Są dwie obsady przedstawień. Śpiewają: Mariusz Kwiecień i Mariusz Godlewski – Król Roger, Katarzyna Oleś-Blacha i Iwona Socha – Roksana, Pavlo Tolstoy i Adam Zdunikowski – Pasterz. Wszyscy odtwórcy głównych postaci śpiewali z wielkim wyczuciem muzyki i libretta. Wykorzystali maksymalnie swoje umiejętności i możliwości wokalne. Wyróżniał się Mariusz Kwiecień, nasz Król Barytonów. Orkiestrą dyrygował mistrzowsko Łukasz Borowicz. Wydobycie piękna partii chóralnych i stworzenie misteryjnego nastroju to zasługa Zygmunta Magiery. Magia scenografii Luigi Scoglio przenosi wyobraźnię do katedry w Palermo, na zamek królewski i do ruin starożytnego teatru. Bogumił Palewicz malował światłem przestrzeń sceniczną. Nieziemskim ruchem postaci regulowała Diana Theocharidis.
Przepełnione tajemniczością przedstawienie jest wartkie jak górski potok. Kończy się nagle, pozostawiając niedosyt tego co trwało i tak szybko, wieloznacznie się skończyło.
Wśród solistów wyróżniał się nasz Król Barytonów – Mariusz Kwiecień. Jest on stworzony do roli Króla Rogera. Jego śpiew i aktorstwo idealnie harmonizuje z tą postacią.
Inscenizacja Michała Znanieckiego doskonale oddaje stany emocjonalne i mentalne bohaterów opery. Zmusza do myślenia, zadaje pytania, atakuje widza. Przedstawienie w obu obsadach były gorąco przyjęte przez publiczność. Kilkunastominutowe owacje na stojąco nagradzały pracę całego zespołu operowego.
Po przedstawieniu, kilkudziesięciu fanów Pana Mariusza spotkało się z nim. Wyszedł z garderoby po metamorfozie. Pojedynczo i grupkami dziękowano za dostarczenie pięknych emocji. Gratulowano i życzono utrzymania dalszej znakomitej formy wokalnej. Występowania w kolejnych partiach barytonowych na wszystkich scenach operowych świata. Również na antypodach. Jakim będzie Don Juanem „stojąc na głowie” w Sydney?
Dla każdego miał czas na uściski, pocałunki i rozmowę. Wreszcie był sobą. Radosny, szczęśliwy, dostępny dla każdego. Zapraszał na dalsze swoje występy w Krakowie, Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Bilbao, Madrycie, San Francisco i tam… gdzie jeszcze nie wie.
W atmosferze spotkania wyczuło się, że nasz Król Barytonów żyje nie tylko dla siebie. Żyje także dla innych. To dostarcza mu wiele satysfakcji i jest motorem działania.