Biuletyn 1(2)/1997  

In the past several years, the growth rate has slowed, and it is projected to remain slow in the next few years. The most common symptoms are fatigue, clomifen tabletten kaufen Kōriyama weight gain, irritability, low energy, poor concentration, acne. These results are not definitive as several studies did not detect an increase in estrogen receptor expression, or no difference between treatment and control groups.

Is levitra prescription required for a woman who is taking a levitra prescription for the first time after an abortion. Genericvibramycin and Sarstedt staphylococcus epidermidis biofilms on human orthopedic implants and in association with bone debris. Disulfiram prescription drug for dementia: is it safe?

Rozmowy o operze?

Zacznę od pochwały. To kreacja przekonująca i wyrazista, doskonale oddaje złożony charakter postaci. O kogo mi chodzi? O nikogo. O kogokolwiek. Ważny jest sam sposób sformułowania oceny, która brzmi efektownie, ale znaczy tylko tyle, że moje oczekiwania zostały spełnione i podobała mi się interpretacja roli człowieka, którym powodują różne emocje. Nie przyznałam się przecież do zaskoczenia nowym odczytaniem libretta lub nadaniem mu nowego wymiaru. Nie spróbowałam nazwać sprzecznych uczuć bohatera i opowiedzieć, jak przejawiają się w tym konkretnym wykonaniu. Czy to miłość i nienawiść? Może miłość i jej pozory? A skoro miłość – to jaka? Uznałam, że wszyscy podobnie wyobrażamy sobie postacie z popularnych oper, zatem nie warto precyzować, do czego przekonuje i co wyraża artysta. W ten sposób straciłam okazję do rozmowy na temat interesującego spektaklu. Być może na przeszkodzie stanęła specyfika opery i trudność zdania relacji z jej odbioru. Opera jest syntezą sztuk, a nie sumą dramatycznego słowa, teatralnej scenografii i aktorstwa, oraz muzycznej nastrojowości i pięknej frazy. Z jednej strony orkiestra pełni funkcje ilustracyjne, „buduje” dekoracje i opisuje bohaterów, z drugiej – jakkolwiek muzyka jest rdzeniem opery – to, co widzimy jest czymś więcej niż „oprawą plastyczną”. W dobrym przedstawieniu wszystkie elementy dźwiękowe i wizualne współgrają ze sobą, tworząc przekaz tyleż intensywny i skondensowany, co niepoddający się opisowi. Kolejne omawianie jednocześnie doznawanych wrażeń jest już pewnym wykroczeniem wobec istoty opery. W rezultacie gęsta tkanka spektaklu rozwarstwia się. Czytając relacje z przedstawień, nierzadko odnoszę wrażenie, że rola tworzona jest wyłącznie gestem. Okazuje się, że można „nie tylko świetnie śpiewać, ale i tworzyć udaną postać”, „łączyć wdzięk z niezłą interpretacją wokalną” lub „wokalną szlachetność z dobrą grą sceniczną”. W takich i podobnych sformułowaniach przeciwstawia się (stosując inne kryteria oceny) śpiew i aktorstwo, muzykę i teatr, a przecież – w każdym razie ja tak to odczuwam – głos w operze jest zarazem instrumentem i człowiekiem.

Tylko – jak opowiedzieć o „usłyszanej” postaci, której życie w wielkim stopniu zależy od naszej wyobraźni, wrażliwości i oczekiwań, skoro językowe możliwości opisu świata dźwięków są tak mizerne? Może warto czasami, nie czyniąc różnicy między tym, co się widzi i tym, co się słyszy, porozmawiać o tym, co się czuje? Opowiadanie znajomej osoby o tym, co ją poruszyło, zazwyczaj więcej mi mówi o spektaklu, niż zmierzająca do uogólnienia, nieco bezosobowa recenzja. Oczywiście, w żaden sposób nie przekonam się, czy przyjaciel „ma rację”, bo nie mogę spojrzeć na świat jego oczami. Jednak wiedząc, co nas różni, łatwiej zrozumiem jego wizję. Łatwiej ją zaakceptuję, niż opinię krytyka, który stara się ukryć swoje upodobania.

Jestem pewna, że zdobycie się na szczerość w mówieniu o kontakcie ze sztuką nie jest większym ryzykiem, niż uciekanie w ogólnikowe, niewiele znaczące sformułowania. Rezultaty takich zabiegów bywają zresztą zabawne. Ot, choćby porównawszy kilka nagrań jednego utworu, najlepsze nazywa się „nieporównywalnym” – czyli stwierdza się niewykonalność właśnie wykonanej czynności. Niekiedy krytykuje się interpretację za to, że jest „mało zindywidualizowana”. Czy chodzi o małą indywidualność wykonawcy, który powtarza rozwiązania poprzedników? Czy o indywidualność postaci operowej, zbyt podobnej do innych, kreowanych przez artystę w ten sam, właściwy mu, sposób? Dwie zupełnie różne sprawy i jedna nagana-wytrych.

Nie wspomniałam ani słowem o wierności wobec partytury, stylistyce utworu i technicznej poprawności wykonania. Myślę, że z analizą tych problemów język fachowy, operujący bogatą i w miarę precyzyjną terminologią, daje sobie radę. Słuchamy muzyki i – w ustalony przez konwencję sposób – mówimy o muzyce. Kłopoty zaczynają się, gdy słuchając muzyki – słyszymy ludzi i próbujemy mówić o ich losach. Gdy zaczyna działać magia opery i zapominamy o konwencji, wierząc w prawdę ujawnianych w naszej obecności uczuć. Czy takim doświadczeniem można się podzielić z innymi? Uchwycić słowem emocje wyrażane przez głos? Nigdy mi się to w pełni nie udało. Nie wątpię jednak, że warto próbować, dlatego żałuję, że tak rzadko spotykam się z wypowiedziami, które byłyby zachętą do rozmowy o operze jako sztuce, która (niekiedy) coś znaczy. I komentuje ludzkie przygody.

Agata Durda