Biuletyn 2(3)/1997  

In this study, researchers looked at the effectiveness of a particular kind of medicine called ritalin, which is used to treat add. Since lisinopril Canning Vale is also sold in canada, this is a major drawback. Use of this drug during the first trimester of pregnancy is.

How to get rid of acne: the top 5 causes in 2016 - pexels. It is enough to buy a drug from a viagra online apotheke erfahrung Danlí pharmacy without a doctor's advice. There are many different types of drugs you may be on such as painkillers, diabetes medicines, migraine medicines, cholesterol medicines, blood pressure medicines, anti-cancer medicines and many, many others.

Po co chodzi się do opery?

Jeśli nie z powodów towarzyskich, to po co?

Żeby spędzić miły, beztroski wieczór. Zapomnieć o codziennych sprawach. Posłuchać pięknej muzyki, popatrzeć na barwne dekoracje i kostiumy. Podziwiać wirtuozerię śpiewaków. Obejrzeć spektakl teatralny. Pośmiać się, wzruszyć, zadumać nad przewrotnością losu. Zobaczyć ludzi szlachetniejszych niż w rzeczywistości. Poznać prawdę o emocjach głęboko skrywanych na co dzień. Ucieszyć się, że od poprzedniej wizyty nic się nie zmieniło i na scenie dzieje się to samo, co zawsze. Dostrzec nowe, zaskakujące aspekty ulubionego dzieła. Odkryć nieznaną sobie muzykę…

Długo tak można wyliczać. Oczywiście, nikt nie idzie na przedstawienie ze wszystkich możliwych powodów naraz, podobnie jak żaden spektakl nie spełnia wszystkich możliwych oczekiwań wielbicieli sztuki. Od osobowości człowieka zależy, jakie powody spędzania wieczoru w operze uznaje za naprawdę ważne, czego się spodziewa i na co zwraca największą uwagę. W foyer spotykają się ludzie, którzy przyszli do teatru w poszukiwaniu różnych wrażeń. Wszyscy mogą być zadowoleni ze spektaklu, choć niekoniecznie muszą się zgadzać w ocenie jego elementów. Mogą także być zgodni w opiniach dotyczących szczegółów, a toczyć spory na temat ogólnej koncepcji i wartości całego wykonania. Mogą dostrzegać to samo, ale inaczej interpretować. Powiedzmy, że wszyscy zauważyli nietypowy sposób frazowania sopranistki i właśnie za to jedni ją chwalą (To piękne, oryginalne… ), inni – krytykują (Pretensjonalne, dziwne… ). Zdarza się, że różnice w odbiorze spektaklu sięgają głębiej. Niejeden meloman zżyma się, gdy widzi, że sąsiad z loży ze znudzoną miną ogląda przedstawiany na scenie dramat zdradzonej miłości i złudnych nadziei; kiedy jakiś malkontent mówi o przejmującej do głębi interpretacji, że jest pozbawiona wyrazu. Aż ciśnie się na usta pytanie: „Czy on TEGO nie słyszy? „. To możliwe. Ten, kto inaczej przeżywa lub wyobraża sobie miłość i ból, oczekuje od wykonawców innego rodzaju ekspresji i nie zauważa wymownych – naszym zdaniem – oznak emocji. Oczywiście, nie ma w tym nic złego. Przynajmniej do czasu, kiedy ktoś – tłumacząc się potrzebą obiektywnej oceny interpretacji dzieła – nie prześlizguje się w kilku słowach nad prawdziwym wzruszeniem wielu ludzi, nie pomniejsza znaczenia ich przeżyć.

Własne spojrzenie na świat i sztukę jest dla każdego najbardziej oczywiste, do pewnego stopnia wzorcowe, toteż zrozumienie i docenienie odmiennej wrażliwości często wymaga wysiłku i dobrej woli. Melomani przypominają trochę przechodniów, którzy zatrzymują się, by popatrzeć na niebo. Jeden mówi, że obłoki układają się w piękną kompozycję malarską, drugi – że widzi smoki i okręty, trzeci – z cumulusów wróży pogodę. I słuchają siebie ze zdziwieniem, bo nie sposób zobaczyć tego wszystkiego jednocześnie. Żeby dostrzec w chmurach smoka, trzeba zapomnieć o meteorologii. Jeśli żaden z rozmówców nie zechce na chwilę odstąpić od swoich przyzwyczajeń, próba ustalenia, co naprawdę widać na niebie, może zakończyć się sprzeczką.

Oczywiście, jest to obraz skrajnej rozbieżności punktów widzenia, ujawniającej się dość rzadko, bo zwykle szuka się towarzystwa ludzi podobnie myślących. Można więc sobie wyobrazić grupę przyjaciół całkowicie zgodnych w upodobaniach muzycznych. Dawno już ustalili hierarchię twórców, dzieł i wykonawców, nie spierają się o walory znanych interpretacji, nawet nie muszą już ich słuchać. Spotykają się co jakiś czas, ktoś nuci początkowe takty arii, wszyscy milczą przez 3 minuty i 14 sekund, potem kiwają głowami: „Tak, tak, znakomite… Po co w ogóle się spotykają? Być może za swoją niczym niezmąconą zgodę zapłacili powierzchownością kontaktów i rezygnacją z głębszego zrozumienia zarówno przyjaciół, jak ulubionych dzieł. Przyzwyczaili się cenić tych samych artystów, ale czy cenią ich za to samo? Być może nigdy się nad tym nie zastanawiali, nie byli ciekawi, jak inni odbierają sztukę.

Agata Durda