Biuletyn 2(7)/1998  

The primary outcome is usually measured at a single time point, but may be measured at multiple time points as time allows. The site has a huge collection Banikoara zithromax rezeptfrei bestellen of priligy available to you at the lowest prices. If the drug does not work as well as it should, ask your doctor or pharmacist to change the dose, especially if your skin symptoms are getting worse.

Generic price ranges are available (generics are the same drug, but it has been altered slightly to make it different. Some have tried to treat her kidney condition with medication, and she has seen improvements to her health https://saiheritagebanquet.com/94565-map-69237/ with their use, but she is not currently taking any of their drugs. If you have or suspect a medical problem, always consult a physician before using any drug or following any treatment.

Filmowa wersja Madame Butterfly

W listopadzie 1997 roku, w telewizyjnej „Rewelacji miesiąca”, pokazano najnowszą, nakręconą w 1994 r., filmową wersję Madame Butterfly G. Pucciniego. Film wyreżyserował Frédéric Mitterand, wystąpili – Ying Huang w roli Butterfly i Richard Proxell jako Pinkerton, a stroną muzyczną przedsięwzięcia kierował dyrygent James Conlon. Część melomanów obejrzała zapewne także prezentowany kilka dni wcześniej interesujący reportaż Geralda Caillata Pewnego dnia., relacjonujący długi proces tworzenia filmu, stopniowe nagrywanie ścieżki dźwiękowej i pracę na planie. Okazało się, że zarówno samo przygotowanie nagrania, jak i późniejsze kręcenie filmu zabrało realizatorom sporo czasu. Efekt ich wysiłków można oceniać różnie, choć na pewno powstało dzieło opracowane starannie, z dużą dbałością o realia.

Myślę, że wielu wielbicieli opery mimowolnie porównywało tę produkcję ze znaną od ćwierćwiecza, pokazywaną także w naszej TV, klasyczną filmową adaptacją Madame Butterfly w reżyserii Jean-Pierre Ponnelle’a, w której parę głównych bohaterów odtwarzali Mirella Freni i Plácido Domingo, a orkiestrą Wiedeńskich Filharmoników dyrygował Herbert von Karajan. Czytelników naszego biuletynu zainteresuje może, w jaki sposób powstawał film Madame Butterfly w 1974 r. Informacje na ten temat zaczerpnęłam z autobiografii Dominga My first forty years, wydanej w 1983 r., a u nas nigdy nie opublikowanej.

Nagranie ścieżki dźwiękowej do filmu „Madame Butterfly” dało mi po raz pierwszy szansę pracowania z Herbertem von Karajanem – wspomina artysta. – Poprzedniego dnia zobaczyłem się z nim po kolacji w wiedeńskim Hotelu Imperial. Karajan powiedział tylko: „Jutro rano o 10.00 spotykamy się w studio i zaczynamy próbę, a potem, gdy będziemy gotowi – prawdopodobnie około 12.00 – dokonamy nagrania”. Zjawiłem się punktualnie i zająłem swoje miejsce. Naraz dostrzegłem czerwone światełko przy pulpicie dyrygenta (oznaczające działanie aparatury rejestrującej – przypis mój). Karajan uniósł pałeczkę – i w 55 minut skończyliśmy cały pierwszy akt. Jak widać, ów akt, trwający dokładnie 55 minut, zarejestrowano bez przerw, jak w transmisji spektaklu na żywo, i to za pierwszym razem. Co więcej – bez jakichkolwiek prób! Nigdy wcześniej nie pracowałem z dyrygentem tej rangi bez przeprowadzenia choćby próby fortepianowej, a nawet – bez wymienienia jednego słowa na temat roli – wspomina Domingo. – „Maestro – powiedziałem po zakończeniu nagrania – myślałem, że mamy zamiar najpierw próbować”. „W gronie muzyków – odparł Karajan – próby nie są konieczne”. Doceniłem ten wielki komplement z jego strony. Muszę przyznać, że rzeczywiście byliśmy zgodni co do każdej nuty. Po południu zarejestrowaliśmy III akt – i to było wszystko.

A jak wyglądała praca filmowców? Przede wszystkim – na nakręcenie scen z udziałem Pinkertona ekipa Ponnelle’a miała zaledwie 9 dni! Bo oto 8 listopada 1974 r. Domingo skończył serię występów w nowojorskiej Metropolitan Opera (w Romeo i Julii i Nieszporach sycylijskich), 10 listopada śpiewał jeden spektakl Turandot w Newark, a więc na planie w Berlinie Zachodnim mógł stawić się najwcześniej 11 listopada. Tymczasem już 20 listopada wystąpił we Frankfurcie w Mocy przeznaczenia, po czym zaraz debiutował w partii Dicka Johnsona, w nowej inscenizacji Dziewczyny z Zachodu, przygotowywanej przez Piera Faggioniego w Turynie. Czy jednak cały okres między 11 a 19 listopada artysta poświęcił filmowej Butterfly? Otóż nie, bo w tym samym czasie musiał dojeżdżać na próby Dziewczyny z Zachodu do Turynu. Kręcenie „Butterfly” w Berlinie i jednoczesne branie udziału w próbach „Fanciulli” w Turynie było nieco kłopotliwe. – pisze Domingo – Nie istniało bezpośrednie połączenie lotnicze między tymi miastami, a Unitel, producent filmu, nie mógł przewozić mnie prywatnym samolotem ze względu na międzynarodowe umowy określające, że Berlin Zachodni nie będzie dopuszczał do takich lotów ze swego lotniska. Musiano wynajmować dla mnie „taksówkę powietrzną” między Turynem a Monachium, gdzie „łapałem” normalne połączenie lotnicze z Berlinem. Jak z tego wynika, od owych 9 dni filmowania należy odjąć jeszcze kilka – na próby w Turynie.

Butterfly była pierwszym z siedmiu filmów operowych z udziałem Dominga i pierwszą okazją do bezpośredniej współpracy ze znanym (tragicznie zmarłym w 1988 r.) reżyserem Jean-Pierre Ponnelle’em, w którego inscenizacjach często śpiewał na całym świecie. Domingo całkowicie akceptował idee Ponnelle’a co do interpretacji swej partii. Pisał: Pinkerton łatwo staje się postacią bezbarwną, ale nie w realizacji przygotowywanej przez Jean-Pierre’a. Na początku, podczas wstępu orkiestrowego, widzimy Pinkertona na zwolnionym filmie, gdy, oszołomiony śmiercią Butterfly przebija się przez ścianę kruchego japońskiego domku i odtrąca Goro, proponującego mu inną gejszę. Cała opera staje się wspomnieniem Pinkertona – stary chwyt, ale tu bardzo skuteczny. Jean-Pierre chciał, abym zagrał beztroskiego, nierozważnego marynarza, który ma dziewczynę w każdym porcie i pragnie miło spędzić czas także w Nagasaki, mimo ostrzeżeń konsula Sharplessa, że powinien poważniej traktować Cio-cio-san, bo może złamać jej serce. Znakomicie wypadła scena, w której Goro żąda pieniędzy od Pinkertona na opłacenie rodziny i świadków – czegoś podobnego można było oczekiwać od reżysera z tak cudownym poczuciem humoru. Współpraca z Ponnelle’em – wg słów Dominga – czasami kapryśnym, ale zawsze gotowym wysłuchać śpiewaków uważających, że jakiś szczegół inscenizacji powinien zostać zmieniony, była dla młodego artysty interesującym doświadczeniem.

Partię Butterfly odtwarzała Mirella Freni. Nosiła biały makijaż, a jej wielkie oczy z trudem uzyskiwały właściwy orientalny wygląd; skóra musiała być tak mocno naciągnięta, że sprawiało to ból. Mirella jest naturalną, uroczą i łatwą w kontaktach osobą, która z wielką mądrością buduje swą karierę, przechodząc od ról subretek przez bohaterki Pucciniego do dramatycznego repertuaru Verdiowskiego. Jej głos jest w znakomitej formie, a siła górnego rejestru – niezrównana. Tyle powiedział Domingo o filmowej wersji Butterfly i partnerach, którzy wraz z nim pracowali nad jej przygotowaniem. Film dostępny jest na kasetach video i zachęcam tych, którzy go dotąd nie widzieli, do zapoznania się z nim. Mimo że powstał tak szybko, jest znakomity. Na koniec warto dodać, że początkowo Ponnelle nakręcił inną wersję słynnego duetu miłosnego, ale w tamtych czasach wydała się ona zbyt śmiała i ostatecznie zastąpiono ją w filmie sekwencją bardziej tradycyjną, zresztą niezwykle piękną i – dzięki znakomitej grze głównych bohaterów – wiarygodnie oddającą uczucia beztroskiego kapitana i pięknej gejszy.

Maria Hibner