Trubadur 2(11)/1999  

It is very important to keep track of your side effects as they could be a sign of serious health problems. Over the counter clomid is generic clomid is not approved for use in women or clomifen 50 mg rezeptfrei men younger than 18 years of age except with the written prior approval of a child or infant safety committee. What you do is go to the website and look at the picture on the left in the article.

Anastasios sotiriadis, an academician at oxford university, discovered a new glucose transport protein on the human intestinal cell line ht-29. She was lying on her back, her disfunzione eretile con cialis 5 mg Kolāras head resting on her shoulder, her hands limp at her sides. So what is that mysterious drug called "the sex drug" that everyone talks about but nobody wants to try?

Aria namiętności, lub Śpiewać całą duszą, czyli En Romanza Final
Film o wybitnym tenorze hiszpańskim Julianie Gayarre

Julián Gayarre urodził się 9 stycznia 1844 roku w Valle de Roncal w Nawarze, zmarł 2 stycznia 1890 roku w Madrycie w wieku 46 lat. Jako chłopiec pasał owce w górach Nawarry. Później przyuczał się do zawodu kowala i właśnie w kuźni wykonaną przez niego zachwycającym głosem pieśń ludową przypadkiem usłyszał kompozytor Hilarión Eslava. Zainteresował się Gayarre, a następnie wraz z właścicielem sklepu z instrumentami muzycznymi i nutami oraz z rajcami z Pampeluny umożliwił mu studia muzyczne w Madrycie i następnie w Mediolanie.

Jak wielu hiszpańskich śpiewaków Gayarre początkowo występował w zarzuelach. Główną partię tenorową kreował po raz pierwszy przypadkowo w Varese w 1867 roku, gdzie wystąpił jako Nemorino w Napoju miłosnym. Zastąpił tam wygwizdanego w Lombardczykach pierwszego tenora, natomiast wcześniej kreował w Varese właśnie w Lombardczykach partię drugiego tenora. Właściwy debiut Gayarre w partii pierwszoplanowej odbył się w Mediolanie w 1870 roku w Zbójcach i Łucji z Lammermooru. Szczególne sukcesy odnosił w Faworycie, Afrykance, Fauście, Mocy przeznaczenia, Mefistofelesie, Lohengrinie, Carmen i Poławiaczach pereł. Brał udział w prawykonaniach Giocondy i Il Guarany a także w pierwszym wykonaniu w Londynie Życia dla cara. Sukcesy odnosił na terenie całej Europy, łącznie z Rosją. Występował również w Ameryce Południowej.

Jak informuje Leksykon Muzyki (Wydawnictwo Muza SA 1995): Dysponował głosem o ciepłym, głębokim brzmieniu i wyjątkowo szerokiej skali (szczególnie wspaniałe wysokie rejestry) oraz precyzyjną techniką wokalną, pozwalającą na swobodne wykonywanie najtrudniejszych fragmentów arii operowych. Gdy Gounod usłyszał Gayarre śpewającego partię Fausta na prywatnym recitalu wykrzyknął z zachwytem: Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak śpiewał moją muzykę.

W zbiorach La Scali do dziś są przechowywane pamiątki po wielkim tenorze Giuliano (wersja włoska imienia) Gayarre, głównie afisze i programy z oper z jego udziałem oraz entuzjastyczne oceny jego występów w tym teatrze. Jego bogato zdobiony pomnik był wystawiony w 1900 roku na EXPO w Paryżu. W Roncal znajdują się liczne rzeźby i pomniki upamiętniające słynnego tenora, a ulice jego imienia znajdują się w każdym większym mieście w Hiszpanii.

Postać tego niezwykłego tenora odtwarzał przed laty Alfredo Kraus, w filmie w reżyserii Domingo Viladomat, ale film ten nie zdobył sobie popularności i szybko został zapomniany.

Natomiast w ostatnim czasie można było podziwiać wielokrotnie film, w którym postać największego tenora hiszpańskiego ubiegłego stulecia cudownie przybliżył publiczności znakomity José Carreras, jak o nim powiedział wielki Herbert von Karajan – „tenor stulecia” obecnego. Najpierw można było obejrzeć dwugodzinny film w TVN (w lipcu ’98, powtórzony w lutym ’99), niestety skrót gubił po drodze niektóre cudowne interpretacje pieśni i arii w wykonaniu Carrerasa – Gayarre. Również tytuł filmu zbytnio nie zachęcał do jego oglądania, niewiele mówił i brzmiał nazbyt melodramatycznie – Aria namiętności. Chociaż samo polskie tłumaczenie było w nim znakomite i podobało mi się bardziej niż tłumaczenie w prawie w całości nadanym (w grudniu ’98 i styczniu ’99) w TV Regionalnej 5-odcinkowym serialu (trochę bez wyraźnej przyczyny w ostatnim odcinku skróconym, bo niestety bez wspomnień autentycznego kuzyna Gayarre). Tutaj tytuł brzmiał Śpiewać całym sercem, co nasuwało porównania z autobiograficzną książką José Carrerasa o jego miłości do śpiewu, ludzi i życia, pod tytułem Śpiewać całą duszą. Najbardziej podobał mi się bezpretensjonalny i brzmiący jak muzyka tytuł oryginalny – En Romanza Final. A w styczniu ’99 można było również zachwycać się wersją oryginalną nadaną w TVE , gdzie już nic nie przeszkadzało w kontemplacji cudownego pod każdym względem wykonania J. Carrerasa w dwugodzinnej wersji filmu.

Film wyreżyserował w 1986 roku José María Forque, a José Carrerasowi znakomicie w nim partneruje Sydney Rome. Jak powiedzieli we wstępie twórcy, jest to opowieść biograficzna, która łączy wątki autentyczne z utkaną z hipotez fikcją. Fabułę sentymentalną i melodramatyczną stanowi przewijający się przez cały film tragiczny wybór miłości do muzyki kosztem miłości ziemskiej, chociaż jedna i druga okazuje się być niezbędna do życia. Gdy ukochana pyta: Czy naprawdę tyle dla ciebie znaczę, tyle co muzyka?, Gayarre odpowiada: Ty i muzyka to to samo, coś wielkiego, coś, co odrywa mnie od ziemi. Ona: Jak wtedy, gdy mnie całujesz? On: Jak wtedy, gdy śpiewam. A na jej pytanie: Co by było, gdybym zniknęła i więcej byś mnie nie zobaczył? śpiewak odparł: Byłaby cisza. W filmie często przewija się wątek nieszczęśliwie zakończonego młodzieńczego romansu.

W tej roli filmowej José Carreras z różnymi bródkami i wąsami ma niezwykle męski i „hollywoodzki” wygląd. W wyjątkowy sposób wciela się w postać Gayarre, dając popis swych zdumiewających umiejętności aktorskich. Jego znakomita, wyważona, a zarazem naturalna gra aktorska doskonale współgra z nastrojem i tematyką filmu. Niestety budzi również smutek, bowiem nie została dotąd należycie w filmie wykorzystana.

O swoim doświadczeniu filmowym (zaraz po nagraniu filmu) tak mówił J. Carreras w wywiadzie dla stacji ABC: To dla mnie powód do satysfakcji jako artysty, jako Hiszpana i jako tenora mieć możliwość zagrania tej roli. Jednocześnie mogłem tu zagrać coś, czego sam nieustannie doświadczam… życie tenora. Świat muzyki, świat opery nie zmieniły się aż tak bardzo w ciągu wieku, nawet jeśli wydaje się, że jest inaczej. Wierzcie mi, te wszystkie problemy, wątpliwości, rozterki, niedole, ale także radości, emocje i satysfakcje jakie miewa tenor, są właściwie wciąż te same. To oczywiście mi pomogło. Byłoby mi na pewno trudniej zagrać naukowca czy polityka. Z drugiej strony José María Forque dał mi duży kredyt zaufania co do mojej własnej interpretacji tej postaci i byliśmy zgodni co do pomysłu ujęcia bohatera właściwie przez cały czas realizacji filmu.

Wspaniały głos i niezwykle ekspresyjna gra aktorska zachwycały od pierwszej minuty filmu. Nie wiadomo było, gdzie w En Romanza Final kończy się osobowość Gayarre, a zaczyna się wielka indywidualność J. Carrerasa. Właśnie J. Carreras, wybrany w ubiegłym roku przez czytelników Classical Singer Magazine „najbardziej poruszającym śpiewakiem” (The Most Communicative Singer) idealnie pasował do odegrania roli tego wyjątkowego tenora ubiegłego wieku. J. Carreras, który swą gorącą i pełną pasji interpretacją oraz słodyczą swego głosu potrafi wywołać uśmiech i radość, łzy i wzruszenie, tak jak niegdyś Gayarre, o którym pisano po występach w Paryżu, że był obdarzony pięknym głosem oraz potrafił śpiewać. A fragment z Le Figaro opisujący wspaniały występ Gayarre, równie dobrze może dotyczyć znakomitych kreacji J. Carrerasa: wyśmienita sztuka prowadzenia frazy, najwyższego stopnia wrażliwość, młodzieńcza wibracja i pasja, której akcent zdawał się nas elektryzować oto środki, którymi posługuje się Gayarre, aby za jednym zamachem zawładnąć naszymi uszami i sercami. Takie są mistrzowskie cechy tego jedynego w swoim rodzaju tenora: dobrego muzyka i niedoścignionego śpiewaka.

Gayarre – jak już powyżej wspomniałam – po raz pierwszy jako główny tenor wystąpił w Napoju miłosnym w Varese, gdzie podczas premierowego przedstawienia szczególnie cudownie i z ogromnym uczuciem zaśpiewał arię Nemorina Una furtiva lagrima. Przed wykonaniem tej arii dowiedział się o śmierci swojej matki. Dziennikarze określili potem jego wykonanie jako najsłodszą modlitwę, jaką kiedykolwiek syn odmówił na grobie swojej matki. Być może J. Carreras tę piękną arię, wykonaną przez siebie z tak wzruszającym przejęciem, zadedykował swej własnej matce, która umarła na chorobę nowotworową, gdy miał 18 lat i którą z wielką tkliwością wciąż wspomina. Prawdopodobnie stąd wynika niezwykłe wykonanie tej arii w filmie.

Po debiucie w Varese Gayarre występował w teatrach operowych na terenie całych Włoch, które szybko podbił swym urokiem, głosem i przejmującą interpretacją. Brał udział w prapremierze Il Guarany C. Gomesa. Z kompozytorem tym Gayarre „walczył” przez cały okres przygotowań, wciąż przez niego poniżany, więc po oszałamiającym sukcesie pierwszego przedstawienia natychmiast przestał w Il Guarany grać. J. Carreras i M. Caballé znakomicie wykonali w filmie cudowny duet z tej opery, w interesujących ubiorach – Carreras m.in. w pióropuszu na głowie – w uroczej scenografii, przede wszystkim przy niezwykłym wodospadzie. Poza tym M. Caballé doskonale odegrała rolę kapryśnej divy operowej, niezwykle sugestywnie mówiącej: ja zawsze jestem tam, gdzie być powinnam.

Często Gayarre mówi w filmie o swej miłości do śpiewu i muzyki, m.in. tak: dla mnie śpiewać znaczy żyć. O tej fascynacji ma również świadczyć ćwiczenie przez Gayarre rano, po nocy pełnej miłosnych uniesień, pięknej i poetyckiej arii z Andrei ChenieraCome un bel di di maggio. Niestety prawdziwy Gayarre nie mógł jej śpiewać, bowiem powstała już po jego śmierci w 1894 lub 95 roku, natomiast J. Carreras wielokrotnie ją wykonywał, nieodmiennie budząc podziw swą niepowtarzalną interpretacją: Podobnie jak uroczy dzień w maju, który z pocałunkiem bryzy i pieszczotami słońca blednie łagodnie w niebie, tak ja z pocałunkiem rymu i pieszczotami wiersza wznoszę się na najwyższy szczyt mojego istnienia. Myślę, chyba zresztą tak jak twórcy filmu, że ta aria dotyczy nie tylko poezji, ale również wspaniałej muzyki operowej w znakomitym wykonaniu.

Można tylko zachwycać się wspaniałym wykonaniem przez J. Carrerasa arii z różnych oper: z Marty, Lohengrina, Faworyty, Mefistofelesa, oraz budzącą niesłychane emocje, napięcie i wzruszenie – sceną śmierci z Balu maskowego.

Zabawny jest wywiad udzielony przez Gayarre dziennikarzom w Barcelonie, gdy pytany natrętnie, kto jest największym śpiewakiem operowym świata, odpowiedział słowami swojego ojca, serowara: Nie ma to jak domowy, oraz gdy opowiadał o pobycie ojca w operze i o tym, jak pytany potem o wrażenia ze spektaklu ojciec z zachwytem odpowiedział: Te panienki w kusych strojach… co za łydki.

Wspaniale Carreras-Gayarre wykonuje w filmie pieśni ludowe – dwie Joty, piękną Pregárię F. M. Álvareza, pieśń Tostiego, cudowną i romantyczną pieśń miłosną Canto porque estoy alegre – Amor mío. Niezwykle przejmująco brzmi pieśń – hymn do życia: Vive! zaśpiewana podczas wojny (prawdopodobnie trzeciej wojny karlistowskiej 1872 – 1876), podczas spotkania ciężko rannych i umierających młodziutkich żołnierzy. Sądzę, że słuchanie tej pieśni (oczywiście w wykonaniu José Carrerasa) może pomóc w ciężkich chwilach walki z chorobą, a także w różnych trudnościach życia, gdy zasoby własnego optymizmu już nie wystarczają:

Żyj! To twoje pierwsze na tym świecie jest zadanie.
Żyj! Choć miałbyś uznać, że na tym poprzestaniesz.
Śnij, żeś posiadł to, co najpiękniejsze oraz wieczne.
Śnij za dnia, bo noc niesie mary niebezpieczne.
Trwaj, bo tu na Ziemi tyle do zrobienia.
Trwaj, bo jeszcze nie pora na strefę cienia.
Nie ulegajcie śmierci choćby po piętach deptała.
Nie rezygnujcie z życia, wnet wstąpi wigor w ciała.
Choć świat się roi od istnień, trzeba głupcem być,
by zwolnić miejsce bez walki, bo wierzcie, warto żyć.
Trwaj! bo tu na Ziemi jeszcze tyle do zrobienia.
Trwaj, jeszcze nie pora – chłopcze mój – na strefę cienia.

Pieśni Canto porque estoy alegre i Vive! napisali A. G. Abríl i L. Llovet; ten pierwszy wykonał dla filmu adaptację wszystkich utworów muzycznych.

Gayarre zachwycał śpiewając w różnych przedstawieniach, wspaniale wykonując arie i wcielając się w różne postaci bohaterów operowych (a właściwie podczas spektakli operowych będąc nimi). Występował w najwspanialszych teatrach operowych Europy: La Scali, Covent Garden, Teatro del Liceo, Theater Imperial w Wiedniu, a także w Teatrze Imperatorskim w Sankt Petersburgu. Wszędzie swym zadziwiającym głosem i ciekawą interpretacją budził wielkie zainteresowanie i podziw u słuchaczy oraz zyskiwał wielu wielbicieli. Niestety dzisiaj można sobie jego wykonania tylko wyobrazić, czytając zachowane artykuły z uwielbieniem wspominające jego wspaniały głos i grę oraz szalony aplauz widzów po spektaklach. Dobrze, że jest inny taki znakomity śpiewak, José Carreras, który tak dokładnie umiał wcielić się w jego postać, ukazując jego skromność i niepewność siebie, a zarazem świadomość swojej siły i niezwykłości swojego talentu, a także charakterystyczną hiszpańską dumę.

O tych cechach Gayarre świadczy zawarta w filmie anegdotka o zdarzeniu w Sankt Petersburgu, gdy adiutant cara przekazał wielkiemu tenorowi rozkaz wystąpienia w prywatnym recitalu dla cara, a ten nie bacząc na konsekwencje odmowy odpowiedział, że nagle poczuł się chory i jest to niemożliwe. Natomiast cudownie ozdrowiał, gdy został o ten zaszczyt za chwilę uprzejmie poproszony.

Prawie już na końcu filmu jest nadzwyczajne, wyjątkowo przejmujące wykonanie Mi par d’udire ancora z Poławiaczy pereł. Gayarre był chory i po wykonaniu fragmentu arii głos mu się przejmująco załamuje i rwie z bezsiły, po czym kontynuuje z trudem, nie chcąc zawieść swej publiczności. Po zaśpiewaniu mówi: Skończone – nie mogę śpiewać, a José Carreras (jak poetycko i zarazem trafnie napisały moje przyjaciółki z „Trubadura”) w tej chwili umiał zgasić niezwykły blask swoich oczu.

Wszak Gayarre powiedział w jednym z wywiadów: Będę śpiewał, póki słońce w zenicie, dla mnie zmierzch zaczyna się minutę później.

Jego przyjaciel Pablo Sarasate, znakomity światowej sławy skrzypek hiszpański (urodzony w pobliskiej Pampelunie i rówieśnik Gayarre), mówi na końcu filmu: My przyjaciele wiedzieliśmy, że Gayarre umiera, bo nie może śpiewać.

Biograf J. Carrerasa Paul Nadal, którego książka w Anglii nosiła tytuł The Passion To Live, tak pisał o tej jednej z końcowych sekwencji filmu o Julianie Gayarre: Dziś z perspektywy czasu […], (gdy) Carreras jako Gayarre stojący w obliczu śmierci wypowiada symboliczne słowa: „No puedo cantar”, nie można uniknąć skojarzenia, że za rok od nakręcenia tej sceny los słynnego tenora z Barcelony upodobni się bardzo do losu słynnego tenora z Nawarry. Na szczęście, nie do końca

José Carreras jest od wielu lat honorowym przewodniczącym międzynarodowego konkursu śpiewaczego im. Juliana Gayarre w Pampelunie, biorąc czynny udział w pracach jury. Jedną z edycji tego konkursu wygrał baryton Marcin Bronikowski. Uzyskał on pierwszą nagrodę w 1992 roku i specjalną nagrodę za interpretację utworów operowych. I dlatego właśnie on został zaproszony przez maestro Carrerasa do wspólnego występu podczas galowego dobroczynnego koncertu UNICEF-u 11 grudnia 1996 roku we wspaniałej sali Teatru Stanisławowskiego w Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich, gdzie towarzyszyły im Polskie Słowiki z Poznania pod dyrekcją W. A. Kroloppa, a także znakomity kompozytor i pianista L. Bavaj. Podczas tego niezapomnanego koncertu J. Carreras wspaniale wykonał cały szereg kolęd z całego świata, a także różne pieśni, przede wszystkim kompozytorów włoskich.

Jako ciekawostkę podam na końcu fakt, że José Carreras przez całe swoje dzieciństwo i młodość mieszkał w Barcelonie w pobliżu ulicy J. Gayarre, co było przypadkiem, a zarazem może i przeznaczeniem, które również potem pozwoliło mu wcielić się tak znakomicie w postać J. Gayarre we wspomnianym filmie. Dzięki zresztą tej kreacji został niemalże bohaterem narodowym Nawarry.

I takie właśnie różnorodne związki łączą dwóch wybitnych śpiewaków operowych – niepowtarzalnego José Carrerasa z obecnego stulecia i niesłusznie zapomnianego wielkiego tenora z ubiegłego wieku – Juliana Gayarre.

Aleksandra Toczko