Trubadur 2(11)/1999  

Doxycycline hydrochloride capsules ip 100mg price zyrtec dosage 400 mg daily for acne. This will help you to get rid sildenafil pfizer ohne rezept of your pain and make you feel happy. Fosamax should be used with caution in patients taking certain drugs.

Dapoxetine has also been shown to be effective in treating symptoms associated with erectile dysfunction and premature ejac. It is also used for the prevention and treatment of viral dove acquistare viagra senza ricetta inoffensively infections, such as, herpes simplex virus infections and cytomegalovirus infections. Zovirax 400 mg tablet is not recommended to be used as a continuous treatment or combined with other drugs.

Jak założyłam „The Maria Callas International Club”

Zaczęło się to w roku 1989, znamiennym dla Polski i reszty Europy. Byłam właśnie na lotnisku Heathrow czekając na samolot do Paryża. Wybierałam się, aby uczestniczyć w obchodach dwusetlecia rewolucji francuskiej. Na stoisku z książkami mój wzrok przykuł jeden tytuł: Maria Callas autorstwa Arianny Stassinopoulos. Podróż do Paryża trwa krótko, więc zdążyłam przeczytać tylko pierwszy rozdział.

Po kilku dniach wróciłam do codziennego życia i pracy w londyńskim City, czytałam książkę o Marii Callas i dowiedziałam się, że mieszkała i zmarła w Paryżu. Jej ciało zostało spalone, a urna umieszczona na cmentarzu Pére Lachaise. Nie wiedziałam o tym w trakcie pobytu w Paryżu. Musiałam wybrać się tam po raz drugi, tym razem na pielgrzymkę do Marii Callas.

Zwiedziłam mieszkanie przy Avenue Georges Mandel, gdzie mieszkała i zmarła 16 września 1977. Tak młodo. Potem udałam się na cmentarz Pére Lachaise i po pewnych trudnościach znalazłam w krypcie małą tabliczkę z inicjałami MC. Na małym haczyku był zaczepiony bukiecik czerwonych róż. Wtedy zdecydowłam, że muszę coś uczynić, aby uczcić tę wielką artystkę. Muszę wstąpić do jakiegoś klubu Marii Callas, abym w pewien sposób mogła dzielić fascynację tym ponadludzkim zjawiskiem z innymi.

Byłam zafascynowana głosem Marii Callas, jej życiem jako kobiety. Należało więcej wiedzieć o niej i więcej słuchać jej głosu. Wędrowałam po londyńskich sklepach w poszukiwaniu jej nagrań, spędziłam wiele godzin słuchając jej głosu. W młodych latach widziałam i słyszałam: Toscaniniego, Flagstad, Furtwaenglera, Małcużyńskiego, von Karajana, Heifetza. Nie widziałam Marii Callas. Pamiętam dużo określeń w rodzaju „super” i „naj”, gdy mówiono o tej Marii Callas. Snobi, zwani wówczas „publicznością w futrach”, kupowali drogie bilety i tłumnie przychodzili na jej koncerty. Z przekory nie poszłam na żaden koncert ani spektakl operowy. Dziś tego żałuję.

W czasie drugiej wizyty w Paryżu zdecydowałam się to wszystko nadrobić. Po powrocie z Paryża telefonowałam do licznych londyńskich instytucji, m.in. do Covent Garden, prosząc o szczegóły dotyczące klubu Marii Callas. „Nie ma takiego klubu.” – ciągle mi odpowiadano. W końcu skontaktowano mnie z pewnym impresariem operowym, któremu opowiedziałam krótko, dlaczego mnie to wszystko interesuje. Okazało się, że znał osobiście Marię Callas, a ja wydałam mu się odpowiednią osobą do założenia klubu noszącego jej imię. Wręczył mi listę nazwisk i adresów około 200 osób, które były obecne na wystawie poświęconej Marii Callas, a zorganizowanej przez niego w Royal Festival Hall w Londynie w 1987 roku. Prosił i dopingował, abym założyła „Maria Callas Society”! Uczyniłam to, lecz – nie wdając się w wiele niemiłych szczegółów – wycofałam się wkrótce ze stowarzyszenia, które sama utworzyłam i zdecydowałam się założyć „The Maria Callas International Club”. Zwróciłam się do wszystkich 200 członków „Society”, których znałam poprzez kontakty osobiste i telefoniczne, czy chcieliby zostać członkami nowego klubu. Prawie wszyscy odpowiedzieli twierdząco. Wśród nich był pan Karl van Zoggel z Holandii, którego uznałam za osobę odpowiednią do prowadzenia klubu. Zgodził się też redagować magazyn klubowy.

W tym czasie „Maria Callas Society” już przestało istnieć, a mój klub rósł w siłę. Jedną z naszych zasad było, aby okazywać prawdziwe zainteresowanie wszystkim członkom klubu, bez względu na miejsce zamieszkania. Dlatego pozyskaliśmy członków w czterdziestu krajach, w tym w Polsce, Rumunii, Bułgarii, na Węgrzech, w Dubrowniku i w Moskwie, w Japonii, Chinach, Australii i Ameryce, czyli prawie wszędzie. Było przy tym dużo papierkowej roboty.

Zdecydowaliśmy, że należy umieścić nową tablicę na cmentarzu Pére Lachaise. Udało się to przy pomocy francuskiego członka pana Guy Dupays, który ufundował tę tablicę własnym sumptem. To właśnie pan Dupays regularnie składał wiązanki czerwonych róż na tablicy Marii Callas. Te kwiaty widziałam podczas drugiej wizyty! Po rozmowach z władzami kościelnymi i merem Paryża (był nim wówczas Jacques Chirac) uzyskaliśmy zgodę na udostępnienie nam kaplicy cmentarnej i krypty na cały dzień. Zorganizowaliśmy tam spotkanie rocznicowe ku czci Marii Callas. Po okolicznościowych przemówieniach wmurowano nową tablicę z jej pełnym imieniem i nazwiskiem. Słuchaliśmy Marii mówiącej i śpiewającej. Zapamiętałam ten dzień jako jeden z najbardziej wzruszających momentów w mym życiu.

Niestety, w niedługim czasie przyszło nam stracić, wskutek intryg, większość francuskich członków, w tym i pana Dupays. Francuzi założyli bowiem „Maria Callas International Club de France”. Pewien wielbiciel Marii z Włoch założył klub na terenie Niemiec i Włoch, zaś jeden z angielskich członków założył „Maria Callas Circle” w Anglii! Byłam zdruzgotana i po prostu zła, lecz nie mogliśmy temu przeciwdziałać. W momencie pisania tego artykułu (marzec 1999) angielskie „Circle” i klub francuski przestały istnieć.

Wróćmy jednak do naszej działalności klubowej. Po powrocie do Londynu zamówiliśmy mszę za duszę Marii w greckim kościele prawosławnym. Honorowy gość, były ochroniarz Sir Winstona Churchilla zgodził się podzielić z nami wspomnieniami z pobytu Sir Winstona na jachcie Onassisa, gdzie spotkał Marię. W trakcie jednego ze spotkań klubowych pani Jackie Stathopoulos-Callas wraz z mężem dr. Andreasem Stathopoulosem zgodziła się udzielić wywiadu o siostrze. Każdego roku pan Zoggel organizuje „Dzień otwarty Marii Callas” w swoim domu w Holandii, zawsze zaszczycany obecnością licznych gości.

Magazyny klubowe zawierają wspomnienia, wywiady ze śpiewakami operowymi, krytykami muzycznymi, dyrektorami teatrów operowych i innymi osobami. Publikujemy recenzje książek o życiu i sztuce interpretacji Marii Callas. Magazyn ukazuje się trzy razy w roku, każdy numer liczy około 70 stron. Otrzymuje go każdy członek.

Roczna opłata członkowska wynosi 30 funtów szterlingów, co pokrywa zaledwie koszty administracyjne, wydawnicze i pocztowe. Nikt zatem nie zarabia pensa za pracę w klubie, wszystko wykonywane jest społecznie.

Zaszczycają nas członkostwem osoby, których nazwiska są powszechnie znane: Luciano Pavarotti, José Carreras, Giuseppe di Stefano, Franco Corelli, Nicolai Gedda, Nicolai Ghiaurov. Wszyscy ci artyści, z wyjątkiem Pavarottiego i Carrerasa, śpiewali z Callas. Jedna z członkiń pozyskała dla klubu Carla Bergonziego. Wśród członków jest i Bernard Ładysz, który nagrał z Callas Łucję z Lammermooru Donizettiego w Londynie w roku 1959 i którego miałam zaszczyt poznać w lecie 1996 roku i zaprosić do klubu, gdy odwiedziłam państwa Ładyszów w ich uroczym domu pod Warszawą.

Ale. ja od roku już nie prowadzę „The Maria Callas International Club”. Proszę mi pozwolić ujawnić bardzo istotny, jak mi się wydaje, powód. W roku 1995 zaprosili mnie polscy przyjaciele. Wahałam się, lecz pojechałam. Skorzystałam z okazji i odwiedziłam innych licznych przyjaciół w różnych miastach. Nawiązałam tak wiele przyjaźni, ponieważ przez całe dorosłe życie, mimo że jestem Angielką, działałam na rzecz Polski i pozostałych krajów Europy Wschodniej. Ostatnie dni pobytu spędziłam w Warszawie, gdzie spotkałam najwspanialszego Polaka. Była to wzajemna miłość od pierwszego wejrzenia. Rezultat? Krzysztof i ja wzięliśmy ślub tutaj, w Anglii, 21 czerwca 1997 roku. Wtedy też musiałam podjąć decyzję. Czy mogłabym, zgodnie z wysokimi wymaganiami, jakie sobie stawiam, dalej prowadzić klub i wykonywać ogrom pracy, a jednocześnie odwzajemniać takiemu wspaniałemu mężowi opiekę, jaką mnie otaczał. Odpowiedź była jednoznaczna: jedno albo drugie. Wybrałam Krzysztofa!

„The Maria Callas International Club” działa i jest w dalszym ciągu prowadzony przez pana van Zoggela wspólnie z energicznym i lubianym przez wszystkich członkiem klubu panem Johnem Pettitem. Wszystko więc zmierza w dobrym kierunku.

Ufam, że ten nieco przydługi artykuł zachęci członków klubu „Trubadur” do słuchania Marii Callas. Niech Państwo wiedzą, że nie są w tym osamotnieni. Tak jak blask Marii gasi innych śpiewaków, tak samo – uważam – pamięć o niej przeżyje wielu z nich.

Jeanne Dworak, Cornwall, Wielka Brytania 1999 (tł. J. Strycharz)