Trubadur 2(11)/1999  

During follow-up, transmission was defined as hiv-infected partner or partner with hiv-related symptoms, or the presence of genital warts, and as hiv-1 seroconversions. Doxycycline cheapest sitefrom india the company said it would continue to press its plan to offer an Thimphu app that would allow people to buy and sell goods, and also suggested that the government could allow smaller firms to offer insurance for people like themselves, with a mix of policies to cover home, car, and health and disability. There are many women these days taking this medicine for infertility.

Buy dapoxetine online with prescription, safe delivery. Zopiclone (zopiclone) uses for the treatment of insomnia, Gadhada general sleep problems. The armidex sale was a sale of the armidale mine that took place on 22 and 23 february 2009.

Chciałabym zrobić Halkę bardziej krwawą
Spotkanie z Marią Fołtyn 17 kwietnia 1999

W sobotę 17 kwietnia na kolejnym spotkaniu klubu zaszczyciła nas obecnością Pani Maria Fołtyn. O tym, jak fascynująca, ciekawa i zarazem kontrowersyjna jest to postać, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. O tym, jak interesująco potrafi opowiadać, wszyscy przekonaliśmy się (i upewniliśmy) w trakcie krótkiego, bo tylko 2-godzinnego spotkania.

Panią Marię powitaliśmy arią Toski. Nasz gość i my wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni. Aneta Śmiałek, prezes klubu, wręczyła Pani Fołtyn dyplom członka honorowego naszego stowarzyszenia. Po krótkiej części „oficjalnej” Pani Maria opowiadała nam o swojej karierze śpiewaczki i reżysera, mówiła oczywiście również o muzyce Moniuszki, odpowadała na nasze pytania. Spotkanie było właściwie rozmową z Artystką, która od samego początku wprowadziła rodzinną atmosferę. Dla tych Klubowiczów, którzy nie mogli uczestniczyć osobiście w spotkaniu z Marią Fołtyn, przedstawiamy krótką relację.

***

– Moniuszko ma tę właściwość, że dociera do serca i do duszy – mówiła Maria Fołtyn. – Wielu ludzi z różnych obszarów kulturowych często ze wzruszeniem reaguje na jego muzykę. Jest to muzyka, która posiada siłę wniknięcia w istotę każdego człowieka, mającego potrzebę głębokiego przeżycia. Ja to sprawdziłam, muzyka Moniuszki naprawdę wzrusza. Może jest mało intelektualna, może nie jest nowoczesna (w sensie faktury harmonicznej), nie przypomina Bartoka, Szymanowskiego i Strawińskiego. Chyba najlepiej wytłumaczyli mi, na czym polega sprawa z Moniuszką, Rosjanie. To dziwne, że Rosjanie… Kilka lat temu byłam w Kazaniu, tam urodził się Szalapin. Jest tam przepiękne muzeum, ogromny budynek, na parterze mieści się muzeum Gorkiego, na górze muzeum Szalapina. Zobaczyłam coś niewiarygodnego. Tam jest zupełnie obłędna miłość do Szalapina. Na uroczystość 120-lecia urodzin tego śpiewaka zjechała dosłownie cała Rosja. My Polacy nie umiemy tak kochać swoich wielkich artystów, my nie potrafimy tak kochać nawet Chopina. Byłam tam na przedstawieniu kilku oper, m.in. na Kniaziu Igorze, Borysie Godunowie. Był to konkurs ku czci Szalapina tylko dla głosów męskich, barytonów i basów. I siedząc na Kniaziu Igorze, słuchałam dwóch basów, którzy byli przez nas typowani do nagrody, jeden śpiewał Halickiego, drugi Kończaka. I idą tańce połowieckie, tańczone po prostu sensacyjnie – ja też chciałam tańczyć! W trakcie przerwy poszłam do pokoju jurorów i zawołałam: Boże, Boże!!! Dlaczego Moniuszko nie napisał takiej muzyki? A na to Irina Archipowa i Iwan Pietrow: Mario, podziękuj Bogu, że Moniuszko jest sarmacki. On pisał bezpiecznie, był zawsze oryginalny z tą swoją szlachetnością sarmacką. To nie jest takie dzikie. On nie miał takiego temperamentu, jak np. Borys Godunow (to znaczy Musorgski). On nic nikomu nie ukradł. On jest po prostu bardzo polski.

Nauczyłam się to rozumieć. Na pewno mam inny charakter niż Moniuszko. I wydaje mi się, że gdybym urodziła się w tym czasie, co on i gdybym została jego żoną, to by ze mną nie wytrzymał. Miałam kiedyś męża kompozytora; on był spokojny, dobrze wychowany, a ja zawsze byłam bardzo impulsywna. Nie miał ze mną łatwego życia. I po 10 latach musieliśmy się rozejść. Mieliśmy inne wnętrza, inne bogactwo. Dlatego muszę kochać Moniuszkę takim, jakim on jest. Ale można tego samego Moniuszkę zrobić różnie. Kiedy dyryguje Rosjanin, to robi to tak jak Tołstoj, rozlegle, takie Noce i dnie Dąbrowskiej, opowieść nobliwa, sielska, anielska… A może być tak, jak np. z dyrygentem brazylijskim, który stanął przed orkiestrą w teatrze w Kurytybie i dał taki wulkan, że ja padłam na kolana. Nareszcie usłyszałam Halkę w moim wyobrażeniu. Po prostu była to opera werystyczna. W Polsce chyba jedyny człowiek, który by coś takiego zaproponował, to Maksymiuk z tą swoją histerią i taką pierwotną muzykalnością. Marzę o takim Moniuszce, dzikim, szalonym. Ale jeśli robi to Polak, to jest inaczej. Polacy mają pewną tradycję wykonawczą, która mnie jest obca, ale ja rzadko mogę zmienić dyrygenta. Jeżeli mogę wybierać, to oczywiście chciałabym całą muzykę potraktować bardzo dynamicznie, nadać inne tempo, inną wewnętrzną siłę. Dlatego – powtarzam – tylko od nas zależy, jak sprzedajemy tę muzykę. Nie do powtórzenia jest Jolanda Hernandez, która miała w sobie taką dzikość, że była dla mnie ideałem Halki. W Polsce nie ma w tej chwili takiej śpiewaczki do tej roli, o której mogłabym powiedzieć, że to jest poziom moich dawnych koleżanek. Gdy robiłam Halkę w 1975, miałam kilka dobrych Halek do dyspozycji – Rumowska, Kinasz-Mikołajczyk… A teraz znalazłam tę Ukrainkę, Tatianę Zacharczuk, która ma bardzo piękny głos i prostotę, ale to nie jest moja Halka. Nie ma w sobie dzikości i nie jest bardzo dynamiczna. Musiałam więc zrobić przedstawienie pt. Halka poetyczna.

Będę robić Halkę w Gdańsku. I będzie to moja ostatnia Halka w życiu. Ale tej śpiewaczce, która będzie to robiła, wyrwę duszę. Będzie to Halka moich marzeń, Halka na moje podobieństwo. Ja nie byłam blondynką biegającą po scenie, anielską dziewczynką, taką pokorną, biedną, ale nijaką.

Katarzyna Walkowska dodała, że była ostatnio na przedstawieniu Halki i mimowolnie podsłuchała rozmowę kilku cudozmiemców. Jeden z nich powiedział: Lepsze niż „Traviata”!

– To miłe. – roześmiała się Maria Fołtyn. – Cieszę się, że otwierałam Konkurs Moniuszkowski właśnie Halką. Jeden z jurorów, René Kollo, zimny Niemiec, wagnerzysta, wziął mnie po przedstawieniu w ramiona i po prostu łzy mu kapały. Wydaje mi się, że to przedstawienie zrobione jest z dobrym smakiem, ładna scenografia, itp. Poza tym pokazuje dramat czworga, a nie trojga bohaterów. Pokazuje również dramat szlachcianki, Zofii. Ale teraz chciałabym zrobić Halkę bardziej krwawą. Również dlatego, że czas, w którym żyjemy, jest inny. Również dzisiaj, jeżeli niezamężna kobieta, zwłaszcza na prowincji, zajdzie w ciążę, to przeżywa dramat – urodzić czy nie urodzić. Jak żyć w małym miasteczku czy na wsi po poczęciu „nielegalnego” dziecka? Jest to problem światowy i problem Polski, może bardziej niż kiedykolwiek. Kościół sprzeciwia się aborcji. Ale co zrobić z tym dzieckiem? Więc ja pokazuję, że można zostawić dziecko i pójść w nurty rzeki, aby nie być potępioną przez społeczność. Pokażę, że Halka nie śpiewa do jakiejś wydumanej chusty czy laleczki, tylko śpiewa do dziecka. Pokażę Halkę, która wbiega do kościoła i zrywa welon pannie młodej. Bo to ona chce być narzeczoną. Zrobię z tego krwawy dramat. Przepraszam, może jest to mało poetyckie, może brutalne, ale tak muszę zrobić tę moją ostatnią Halkę, bo to jest moja potrzeba wewnętrzna, której się nie mogę pozbyć. I wiem już, jak to zrobić. Tylko nie wiem, czy znajdę wykonawczynię…

Wojciech Kral stwierdził, że Halka nie jest do końca narodową operą polską. Przedstawiony w niej dramat można przyrównać np. do Madame Butterfly. To jest taki wzorzec operowy, przeniesiony na nasz grunt. – Moim zdaniem najbardziej polską operą jest Straszny dwór.

– Zgadzam się z panem – odpowiedziała Pani Maria. – Dla mnie w ogóle jądrem tego, co zrobił Moniuszko, są tak naprawdę dwie rzeczy: Straszny dwór i Śpiewnik domowy. To jest największy tytuł Moniuszki do chwały. Jest to tak radosne przedstawienie, tak pełne słońca, optymizmu, a poza tym przypomina bardzo styl Fredry. To jest główna opera mówiąca o Polakach. Można ją porównać do całego Sienkiewicza, gdzie jest nadzwyczajnie zachowany polski charakter. Można powiedzieć, że jest to Matejko w muzyce. Natomaist Halka jest melodramatem, który poprzez swoją uniwersalność, tematykę, którą możemy porównać do Butterfly czy do Jenufy, sprawia, że „obiegowość” Halki jest łatwiejsza. Ona przybliża międzynarodową tematykę dramatu dziewczyny – dlatego łatwiej ją sprzedać. Trudniej sprzedać Straszny dwór. Cieszę się, że Ogniem i mieczem weszło na ekrany kin za granicą. To przybliża Polskę. Pan Hoffman zapowiada zresztą, że przeniesie na ekran Straszny dwór – zrobi z tego film. Może wtedy najprędzej wejdziemy w szeroki świat z tym, co się nazywa Polska w muzyce, operze narodowej. Tą drogą byłoby najprościej.

Oczywiście jest jeszcze np. Hrabina, która jest satyrą na arystokrację polską. Ktoś mi powiedział: Pani Mario, czy pani by mogła skończyć z tą Halką? Przecież jest Hrabina, niech pani pokaże tę arystokrację, te salony… A ja mówię: Ale przecież to jest satyra na tych, którzy nas sprzedawali carycy. Pan nie wie, o co w tym chodzi? Opera jest właśnie o tym, że głupia Hrabina bardziej się denerwowała tym, że tren sukni spadł, niż tym, że jest powstanie. A więc jak mam pokazać te salony? Pokazać Hrabinę jest też bardzo trudno – od strony politycznej.

Moniuszko chyba nie będzie się podobał wszystkim politykom z tzw. prawicy. On był trochę „lewicujący”. Rozumiał, co to jest Wiosna Ludów, co to jest bieda, co to jest człowiek. Moniuszko miał serce dla biednych. Mimo że jego opiekunka, Maria Kalergis, prowadzała go po salonach paryskich, to był człowiek prosty, skromny, naturalny. Prawdopodobnie dzisiaj byłby w innej partii niż AWS, Unia Wolności… Choć był bardzo bogobojny, głęboko wierzący. Kiedy był dyrektorem teatru, pewnego razu przyszła do niego taka tancereczka, prawie rozebrana, usiadła mu na kolanach… A pan Stanisław się spocił z wrażenia. (Miał tylko jedną żonę i dziesięcioro dzieci.) I szybko ją wyprowadził na salę baletową, po czym wyjął książkę Żywot św. Stanisława. Miał przy sobie tę książeczkę przez prawie całe życie.

Dziwna to postać. Ja często chodzę na jego grób, niedaleko leży moja mama. Modlę się tam. Na mszy świętej nie wytrzymuję – Polacy tak fatalnie śpiewają w kościele – więc idę sobie na zaplecze, tam mnie wszyscy księża znają. I pytają czasami, dlaczego nie chodzę na grób żony Moniuszki. Bo ja jej nie lubię. Wydaje mi się, że gdyby Moniuszko ożenił się z kobietą „intelektualną”, która by go podnosiła, a nie tylko rodziła dzieci, kobietą światową, to wszystko byłoby inaczej. Ja się tak jakoś gniewam na panią Aleksandrę. A do Moniuszki mówię: Niech mnie pan trzyma, mam jeszcze tyle spraw do zrobienia… Proszę się nie śmiać. Ja bardzo w to wierzę. I Moniuszko, i moja mama w jakimś sensie dodają mi sił.

Pani Maria Fołtyn opowiadała nam również o działalności Towarzystwa Miłośników Muzyki Stanisława Moniuszki.

Stanisław Moniuszko przyszedł na świat 5 maja 1819 w Ubielu niedaleko Mińska. Aby należnie uczcić 180. rocznicę jego urodzin, Towarzystwo Moniuszkowskie zainicjowało i współorganizuje Koncerty Moniuszkowskie w Wilnie. W dniach 29 kwietnia – 2 maja w Filharmonii Wileńskiej odbyły się koncerty, firmowane przez Polski Instytut Kultury w Wilnie, w których udział wzięli Monika Chabros, Adam Kruszewski oraz laureatka III nagrody III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki Katarzyna Trylnik. Ze strony litewskiej wystąpili: Wirgilius Norejka oraz laureatka nagrody specjalnej III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki Nida Grigalaviciute i Chór Filharmonii Litewskiej. W repertuarze Koncertu znalazły się arie i pieśni Moniuszki oraz Litanie Ostrobramskie.

Towarzystwo Moniuszkowskie przygotowało również wystawę pt. Moniuszko 1819-1872, której otwarcie odbyło się w Wilnie.

Ponadto planowane są następujące przedstawienia i kocerty:

  • 28 sierpnia, Sopot, Opera Leśna Widowisko Moniuszkowskie – Halka w Strasznym Dworze;

  • 11 listopada, Warszawa, Teatr Muzyczny ROMA, Kieleckie Centrum Kultury prezentuje – Straszny Dwór (reż. M. Fołtyn);

  • Listopad, Olsztyn, Oddział Towarzystwa Miłosników Muzyki Moniuszki w Olsztynie prezentuje Uroczysty Koncert Chórów.

    Cieszymy się bardzo, że Pani Maria zgodziła się nam poświęcić trochę czasu w swoim tak bardzo przecież napiętym programie zajęć. Serdecznie dziękujemy.

    Przed spotkaniem Pani Maria Fołtyn przysłała nam następujący list:

    Pozdrawiam Państwa gorąco i serdecznie gratuluję fachowości krytyk i wszelkich ocen z przedstawień operowych. Czuje się w nich pasję i umiłowanie sztuki operowej.

    Z szacunkiem,
    Maria Fołtyn

    To wielki komplement dla naszego pisma. Postaramy się nie zawieść oczekiwań.

    Tomasz Pasternak