Biuletyn 1(14)/2000  

In the event that you ever purchase a motilium and discover you feel that there is a better supply around, you will definitely be pleasantly surprised with the fact that there are such a large number of different motilium available in the marketplace. This is only a problem online apotheke metformin Heinsberg if it affects the body more than the mind! Perrin, a fertility researcher at the university of missouri.

Doxycycline is a generic drug manufactured by roche and is also known as cefadroxil. They just had a good time, they liked to dove acquistare kamagra online play the guitar, and we had a great time, My chest pains were so severe this winter that i had to have an appt to see if i had fibrolipomatosis.

Plácido Domingo – nie tylko dla melomanów

Nie ma chyba lepszego okresu niż karnawał, aby opowiedzieć o płytach Plácida Dominga poświęconych piosenkom i przebojom z musicali. „Rozrywkowa” dyskografia słynnego tenora zawiera już 18 pozycji (nie licząc ok. 20 CD prezentujących kolędy, zarzuele, operetkę i pieśni), warto więc chyba usystematyzować informacje o tej mniej znanej melomanom części nagrań artysty.

Pierwszą „pozaoperową” płytą było wydane w 1976 r. Be My Love, ale właściwa „przygoda z piosenką” zaczęła się dla niego w 1981 roku wraz z albumem Perhaps Love. Do powstania płyty przyczynił się walnie znany producent nagrań pop, Milton Okun, gorący wielbiciel tenora, marzący od lat, aby z nim współpracować przy rejestracji oper. Początkowo jego zabiegi nie przynosiły efektu, jednak pomysł wydania albumu z piosenkami przyszedł Okunowi we właściwym momencie. Domingo po wielu wahaniach zdecydował się wtedy wyjść poza krąg opery i zaistnieć w świecie pop-kultury, podejmując kontrofensywę wobec natrętnej reklamy, organizowanej w mediach Luciano Pavarottiemu przez jego bezwzględnego, ale niezwykle skutecznego w działaniu impresaria Herberta Breslina. Płyta Dominga, zrealizowana przy współudziale znanego (niedawno tragicznie zmarłego) piosenkarza Johna Denvera była właściwym krokiem na tej drodze i od razu odniosła ogromny sukces. W krótkim czasie sprzedano kilka milionów egzemplarzy, a tytułowa piosenka, wykonana w duecie z Denverem, trafiła na listy przebojów.

Oczywiście, natychmiast odezwały się krytyczne głosy purystów, potępiających Dominga za zejście z diapazonu tzw. wysokiej sztuki, ale artysta niezbyt się nimi przejął. Znacznie istotniejsze było dla niego, iż właśnie po Perhaps Love otrzymał wiele listów od ludzi, których ta płyta zachęciła do zainteresowania się muzyką klasyczną. Nie do każdego można dotrzeć z operą wprost – tłumaczył śpiewak. – Czasem trzeba szukać innych dróg. Krytycy upierali się, że przyczyną powstania podobnych nagrań są raczej płynące z nich finansowe zyski. Zgoda – przyznawał artysta. – Dochód ze sprzedaży „Oberona” czy innego mniej znanego dzieła, wydanego w niewielkim nakładzie, na pewno nie dorówna honorarium za płytę „pop”. Dlaczego jednak śpiewak operowy nie miałby zarabiać choćby niewielkiej części sum, uzyskiwanych przez idoli muzyki rozrywkowej? Tego samego zdania byli słuchacze, kupujący masowo Perhaps Love i oczywiście wytwórnie płytowe, gotowe natychmiast wypuścić na rynek następne hity. Jeszcze w tym samym roku powstał kolejny przebój – Tanga, najlepiej sprzedająca się płyta w historii Deutsche Grammophon, zarejestrowana przez wiecznie zajętego Dominga w Buenos Aires nocą, po wieczornych występach w Otellu. Taki sposób nagrywania wcale jednak nie świadczył, że tenor podchodził do swych pozaoperowych nagrań z mniejszą starannością. Przeciwnie. Opera stanowi moją codzienność – mówił artysta – natomiast piosenki wykonuję rzadko, więc, paradoksalnie, ich interpretowanie jest dla mnie trudniejsze. Tu, inaczej niż w operze, słuchacz sam bywa często wykonawcą melodii i muszę go przekonać do mojej wersji. Staram się operować głosem odmiennie niż w repertuarze klasycznym. Poza tym mam do dyspozycji mikrofon, więc mogę posługiwać się dźwiękiem, jakiego na scenie używam tylko wyjątkowo. Zbyt „operowa” interpretacja byłaby zresztą sprzeczna z duchem utworu.

Po olbrzymim sukcesie pierwszych albumów szybko przystąpiono do wydania kolejnych: My Life For a Song (1984) i Save Your Nights For Me (1985). Znalazły się tam pierwsze piosenki tworzone specjalnie dla Dominga przez wielu kompozytorów (np. Andrew Lloyd Webber, Michel Legrand, Charles Aznavour, a także Friedrich Gulda oraz syn artysty – Plácido Domingo jr).

W 1988 r. ukazał się na CD musical Goya, oparty na losach hiszpańskiego malarza, a napisany dla Dominga przez Murraya Yestona. W 1991 r. artysta nagrał album z popularnymi fragmentami musicali – The Broadway I Love. Stosunkowo niedawno, bo w 1996 r. wypusz-czono na rynek płytę z kolejną musicalową perełką – Człowiekiem z La Manchy z muzyką Mitcha Leigha. Wielokrotnie proponowano tenorowi nagranie w całości Upiora w Operze i Nędzników. Jak dotąd artysta był zbyt zajęty, ale obiecuje zrobić to w przyszłości.

Chyba najwięcej znanych przebojów w wykonaniu Dominga znalazło się na płycie Die schönste Stimme (1989). Mamy tu i tematy filmowe, i pieśni włoskie, piosenki w różnych językach oraz oczywiście sporo muzyki hiszpańskiej, w tym En Aranjuez con tu amor, oparte na motywie ze słynnego konceru Rodriga (nota bene – rzadkość w repertuarze Dominga, który na ogół unika przeróbek fragmentów muzyki symfonicznej na utwory do śpiewania, jako że nie jest to zgodne z intencją ich nieżyjących twórców, bezbronnych wobec podobnych praktyk). W „rozrywkowym” dorobku tenora najwięcej miejsca zajmują nagrania piosenek hiszpańskich. Po Tangach pojawiły się kolejno: Adoro (1982, piosenki meksykańskie), Siempre en mi corazon (1984, piosenki Ernesto Lecuony), De mi alma latina I i II (1994 i 97) oraz dwa albumy z piosenkami Augustina Lary – Bajo el cielo Espaňol (1996) i Por amor (1998), a ostatnio – rewelacyjny album Mariachi. Hiszpańskie przeboje Domingo wykonuje chętnie w czasie koncertów (np. w Miami w 1991 r., zarejestrowanym na płycie Por fin juntos!).

Dlaczego tak dużo muzyki latynoamerykańskiej? To piosenki, które towarzyszyły mi w młodości – wyjaśnia Domingo – Wtedy nie było dyskotek. Podczas spotkań w prywatnych domach tańczyliśmy w rytm tych melodii, będących przecież częścią kultury Ameryki Łacińskiej.

Nieco inny charakter ma album Entre dos mundos, przygotowany z okazji Wystawy Światowej EXPO ’92 w Sewilli. Hiszpański kompozytor i poeta Manuel Alejandro stworzył wtedy dla Dominga cykl nastrojowych pieśni, odpowia-dających artystycznej osobowości ich wykonawcy. Powstały w ten sposób utwory bardzo różne, od opiewających piękno ziemi hiszpańskiej (duet z Julio Iglesiasem Sońadores de Espaňa) po liryczne strofy, wyrażane przez Dominga niezwykle subtelnie, delikatnym, wyciszonym głosem, zupełnie odmiennym od tego, który na co dzień wzbudza aplauz widowni Metropolitan Opera, Arena di Verona czy teatru w Bayreuth.

Obok albumów z muzyką rozrywkową Domingo nagrał też parę pojedynczych utworów tego gatunku przy okazji ważnych wydarzeń z dziedziny kultury i sportu (Olimpiada w Los Angeles, 200. rocznica Rewolucji Francuskiej, Olimpiada Zimowa w Norwegii, Mundial), a kilka piosenek zrealizowano też w formie modnych wideoklipów. Czasem nagranie jest ilustracją muzyczną filmu, np. Columb czy Hamlet. Piosenki są także nieodłączną częścią składową wiązanek, śpiewanych na koncertach Trzech Tenorów i podczas podobnych imprez o popularnym charakterze.

Flirt z gatunkiem pop wcale jednak nie znaczy, że Domingo gotów jest zgodzić się w pełni ze stwierdzeniem, iż muzyka nie dzieli się na klasyczną i rozrywkową, tylko na dobrą i złą. Przy całym szacunku dla cudzych gustów i wysiłków i całej osobistej sympatii dla Siboney czy On The Street, Where You Live artysta zawsze pamięta o różnicy KLASY, dzielącej bardzo dobrą piosenkę od muzyki tworzącej jego świat, muzyki największych operowych geniuszy – Mozarta, Verdiego, Wagnera, Pucciniego i wielu innych. Domingo nie próbuje zacierać tej różnicy i boleje nad faktem, że opera, „najwspanialsza ze sztuk” – jak sam ją nazywa – mimo swej niewątpliwej wartości, mimo mistrzowskich wykonań i wszelkich prób upowszechniania, pod względem popularności pozostaje daleko w tyle za poczynaniami Spice Girls czy innej efemerydy w świecie rozrywki. Ostatnio artysta często i z pasją mówi o edukacji muzycznej dzieci. Edukacji, która powinna zaczynać się bardzo wcześnie, bo przecież młody człowiek od najmłodszych lat otoczony jest wszechobecnym popem. Jeśli w szkole nie ukaże się piękna muzyki klasycznej (ale nie TEORII muzyki, lecz właśnie jej PIĘKNA), być może już na zawsze pozostanie „głuchy”. Na pytanie, czy świat byłby lepszy, gdyby wszyscy chodzili do opery, Domingo odpowiada z przekonaniem: „Tak!”. I chyba właśnie z tej perspektywy – człowieka głęboko wierzącego w Boga i Sztukę w świecie, który nie wierzy już w nic (jak niedawno napisano o Domingu w jednym z wywiadów) – trzeba oceniać jego dokonania na gruncie pop-kultury. Ich nadrzędnym celem zawsze bowiem pozostaje Sztuka przez duże S.

Jolanta Bukowińska