Biuletyn 1(14)/2000  

It can be used for any problem in your life like colds, coughs, sore throat, flu and insomnia etc. And costo viagra generico 100 mg in farmacia antibiotics used to treat mild infections, which is called second-generation antibiotics. Crestor buy crestor online with no prescription crestor buy crestor with prescription crestor online purchase crestor canada.

Since then, ivermectin has been tested as an antitumour and antiparasitic drug in veterinary medicine. This generic version dapoxetine tablet buy online no prescription dapoxetine cialis generico tadalafil 20 mg Malambo tablet buy online no prescription of a. Este texto foi escrito pelo meu filho alexandre dora.

W Krakowie opera?!

Pod takim właśnie tytułem, 19 grudnia 1999 roku, odbył się na scenie teatru im. J. Słowackiego w Krakowie koncert galowy dla upamiętnienia 45-lecia działalności sceny muzycznej w Krakowie

A zaczęło się wszystko znacznie, znacznie wcześniej, bo w pierwszej połowie XVII wieku, dokładnie w roku 1628, gdy w krakowskiej drukarni Cezarego opublikowano polski przekład libretta dramma per musica La liberazione di Ruggiero dall’isola d’Alcina Franceski Caccini. Odtąd właśnie datują się związki Krakowa z operą i jakże zmienne koleje losu jego sceny muzycznej, która na przestrzeni dziejów przeżywała wzloty i upadki. Nie udało się jej na stałe wpisać w pejzaż grodu ani w okresie królowania życzliwego muzyce Władysława IV Wazy, ani podczas panowania jego następców, ani tym bardziej w czasie zaborów. Pewną nadzieję na stabilizację stworzyło otwarcie Teatru Miejskiego im. J. Słowackiego (21.10.1893 r.), ale i wtedy i w okresie istnienia II-giej Rzeczypospolitej (1918-1939) aktywność działalności opery przechodziła różne fazy i opera nigdy nie stała się odrębną, samodzielną instytucją. Nic nie zapowiadało jej instytucjonalizacji również i po zakończeniu okupacji niemieckiej w styczniu 1945 roku, choć próby reaktywowania jej nawet w ramach teatru dramatycznego podejmowali tak wybitni artyści, jak Zygmunt Latoszewski czy Walerian Bierdiajew. Powodem był oczywiście brak subwencji. Dopiero rok 1954 przyniósł istotny przełom: zarejestrowanie kolejnego już Krakowskiego Towarzystwa Operowego oraz powołanie Towarzystwa Przyjaciół Teatru Muzycznego (dla prowadzenia sceny operetkowej), a także przygotowanie spektakli premierowych (13.10.1954 – Rigoletto i 19.12.1954 – Hrabina Marica) zapoczątkowało już bardziej normalną, a w każdym razie uznawaną i subwencjonowaną działalność sceny muzycznej w Krakowie. W 1958 roku Opera i Operetka łączą się w Miejski Teatr Muzyczny, w 1975 następuje zmiana nazwy na Krakowski Teatr Muzyczny, który od września 1981 roku nazywa się, po dzień dzisiejszy zresztą, Operą i Operetką w Krakowie. Dodam jeszcze, iż od roku 1954 szefami krakowskiej sceny byli wybitni artyści, z których okresy dyrekcji Kazimierza Korda (1962-1970), Roberta Satanowskiego (1975-1976), Krzysztofa Missony (1977-1979) oraz Ewy Michnik (1980-1995) szczególnie wpłynęły na artystyczne oblicze sceny krakowskiej. Od września 1995 roku dyrektorem Opery i Operetki w Krakowie jest Jerzy Noworol, który, borykając się z powszechnie znanymi trudnościami w prowadzeniu teatrów, stara się jednak utrzymać wysoki poziom artystyczny instytucji. I w tym należy mu pomagać i życzyć pełnej stabilizacji w sezonie jubileuszowym. Tyle, gwoli historii i niezbędnego wprowadzenia w temat. Szczegóły znajdzie zainteresowany Czytelnik w opracowanej przez red. Annę Woźniakowską książce Czy Kraków zasługuje na operę?, a wydanej przez Operę i Operetkę w Krakowie.

Skoncentrujmy się zatem na wspomnianej już gali W Krakowie opera?! Spektakl ten został przygotowany i wyreżyserowany przez Roberta Skolmowskiego, doświadczonego i doskonale czującego operę artystę, w scenografii Małgorzaty Słoniowskiej. Kierownictwa muzycznego podjął się stale współpracujący z krakowską sceną Andrzej Straszyński. Scenariusz – to opowieść o losach opery w Krakowie od połowy XVII wieku aż po rok 1940. Zgrabnie skonstruowany, zawierający wiele subtelnych aluzji, pełen humoru, dowcipu, nawet pastiszu, barwny scenograficznie, umiejętnie budujący dekoracje i wykorzystujący rekwizyty. Barwny również i muzycznie: słyszymy ze sceny arie i fragmenty utworów od Franceski Caccini poprzez Grétrý’ego, Stefaniego, Donizettiego, Rossiniego, Moniuszkę, Verdiego, Bizeta, Offenbacha, Pucciniego, po Zellera i Jana Straussa. Niewątpliwym atutem spektaklu jest zaangażowanie do niego wszystkich zespołów (chór, balet) oraz aktualnych solistów (ci dawniejsi natomiast, którzy współtworzyli historię krakowskiej sceny, zasiedli na widowni – nie wszyscy jednak, nie było dwojga wybitnych wielce zasłużonych artystów, a potem pedagogów krakowskiej Akademii Muzycznej: Heleny Szubert-Słysz i Adama Szybowskiego). Każdy z występujących śpiewaków miał możliwość zaprezentowania swych umiejętności i talentu. Pięknie śpiewała Krystyna Tyburowska, zwłaszcza Violettę i Norinę, znakomicie odśpiewała i odegrała kuplety księcia Orłowskiego z Zemsty nietoperza jak zwykle niezawodna Bożena Zawiślak-Dolny, popis kunsztu wokalnego dał Andrzej Biegun humorystycznie traktując wspaniałą zresztą arię Dapertutta Scintille diamant z Opowieści Hoffmanna Offenbacha, a brawurowo wokalnie i dowcipnie scenicznie wykonana przez Jana Wilgę aria Lat dwadzieścia miał mój dziad wyzwoliła taki aplauz widowni, iż artysta zmuszony został do jej bisowania. „Nowy nabytek” opery – Edyta Piasecka uroczo wykonała czardasza Rozalindy z Zemsty nietoperza. Prawdziwym jednak bohaterem wieczoru był bez wątpienia Przemysław Firek, który wystąpił mimo bólu i ze złamaną ręką (niefortunny upadek w trakcie próby) efektownie wykonując arię Toreadora z Carmen.

Swoistym „bonusem” dla widzów pierwszych dwóch spektakli gali była realizacja „na żywo” programu telewizyjnego Wokół wielkiej sceny, w którym o swoich wrażeniach z owej pierwszej realizacji krakowskiego Rigoletta opowiadali Piotrowi Nędzyńskiemu Jadwiga Romańska (Gilda) i Janusz Zipser (Książę) – pierwsi wykonawcy tych partii. Janusz Zipser „wsparł” nawet swym głosem śpiewany w programie kwartet z Rigoletta. W tej części gościnnie wystąpiła także Elżbieta Towarnicka – również wieloletnia solistka Opery w Krakowie – pięknie śpiewając arię Rusałki z opery Dvořáka.

Naturalnie być musiała i część oficjalna: podziękowania od władz, adresy okolicznościowe, dyplomy, wyróżnienia i odznaczenia państwowe (Srebrne Krzyże Zasługi otrzymali Krystyna Tyburowska i Jan Wilga). Spektakl jubileuszowy miał, zdaniem piszącego te słowa, i swoje minusy. Aluzje libretta nie zawsze do końca były zrozumiałe dla widza (w książeczce programowej zabrakło „słowa od reżysera”), nie wszyscy wykonawcy czuli się najlepiej w potraktowanych z dozą humoru utworach, wiele scen wokalnych rozgrywano w głębi sceny, co ujemnie wpływało na nośność głosu artystów, cały scenariusz wydaje się być odrobinę za długi. Ale atutów jest jednak znacznie więcej. Dobrze się więc stało, iż odchodząc od formy koncertu arii i pieśni na rzecz widowiska fabularnego (związanego przecież i z instytucją i z miastem) włączono ów spektakl w bieżący repertuar krakowskiej sceny muzycznej.

Jacek Chodorowski


Patrz też: