Biuletyn 4(17)/2000 English  

Modalert guide to installing and configuring zimbra on ubuntu. The best treatment for erectile dysfunction in men is to take cialis sicher bestellen Kosovo Polje your medication daily and for a month before sex or other sexual activity. When a person was overweight or obese, the idea was that he/she would simply use it to lose weight.

These results are very helpful, as they can be used to evaluate your medical insurance. It works by killing https://meenzerpflege.de/20718-potenzmittel-sildenafil-kaufen-10348/ the bacteria that cause infections that endanger the lives of newborns, toddlers, and babies. De eu is echter altijd een 'gekweld' - dat wil zeggen deze wetgeving nog niet duidelijker heeft uitgebracht.

List otwarty Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery „Trubadur” do krytyków muzycznych

Szanowni Państwo,

Uważamy, że aktywny udział w życiu kulturalnym (wielu z nas chodzi do opery kilka razy w miesiącu) upoważnia nas do publicznego zabrania głosu na temat prezentacji opery w mediach. Nie rościmy sobie prawa do wypowiadania się w imieniu całej operowej publiczności, sądzimy zresztą, że byłoby to niemożliwe. Chcemy zainicjować poważną, otwartą dyskusję o kompetencjach polskiej krytyki operowej.

Istotą teatru jest spotkanie wykonawców i publiczności. Czasami jest to po prostu obecność w tym samym miejscu i czasie, niewiele dająca uczestnikom. Czasami jest to wspólne przeżywanie sztuki, będącej źródłem doznań estetycznych i refleksji o człowieku. Krytyka powinna pośredniczyć w nawiązywaniu takiego właśnie – głębokiego, wymagającego zaangażowania obu stron – kontaktu; powinna być rzecznikiem teatru wobec publiczności i zarazem rzecznikiem publiczności wobec teatru. Tylko uczciwie wywiązując się z tego obowiązku, może naprawdę dbać o dobro sztuki. Uważamy, że polska krytyka operowa nie spełnia swoich zadań.

Jest nierzetelna. Dopuszcza się, nierzadko rażących, błędów rzeczowych, co gorsza – często wtedy właśnie, kiedy zarzuca błędy artystom. Wiemy z własnego doświadczenia, że bardzo niechętnie przyjmowane są sprostowania od czytelników i prawie nigdy nie poprawiają swoich kolegów krytycy. Naszym zdaniem świadczy to, że środowisku nie zależy ani na wiarygodności, ani na mówieniu prawdy o sztuce. Informacje o wydarzeniach operowych na świecie, nowościach wydawniczych, wykonawcach, teatrach są wyrywkowe, a ich doborem często rządzą upodobania, przypadkowe lektury, prywatne zakupy i trasy podróży recenzentów. Powstają w ten sposób pozorne, fałszywe hierarchie wartości i ważności zjawisk i instytucji. Rozumiemy, że w mediach mało jest miejsca i czasu dla opery, ale tym rozsądniej należy nimi gospodarować.

Krytyka zapomina, że jej domeną jest informacja, a nie reklama. Przy okazji koncertu Jose Cury i Ewy Małas-Godlewskiej po raz kolejny wielu recenzentów, zamiast weryfikować prawdziwość informacji podawanych przez organizatorów imprezy, brało udział w kreowaniu wydarzenia, jeszcze w dniu koncertu zapowiadało artystyczną sensację. Kiedy występ nie spełnił nadmiernie rozbudzonych oczekiwań, albo z lekceważeniem wypowiadali się o samych śpiewakach i ludziach przekonanych o ich wielkości, albo wykręcili się, że ocenę występu uniemożliwiło złe nagłośnienie. Szanowni Państwo, jak w takim razie możecie recenzować płyty? Przecież technika przesłania prawdę o wykonawcy nie tylko wtedy, kiedy mu przeszkadza i ujawnia jego braki, także wtedy, kiedy mu pomaga i je ukrywa. Szanowni Państwo, kiedy mamy Wam wierzyć? Jeśli zmieniacie zdanie, przyznawajcie się do tego i mówcie, co na to wpłynęło – zmiana poziomu artysty, Waszej wiedzy, Waszych upodobań…

Krytyka lekceważy publiczność, zarzuca jej brak przygotowania do odbioru sztuki i brak orientacji w życiu operowym za granicą. Tymczasem wiele osób regularnie odwiedza najważniejsze teatry operowe w Europie, niekiedy także w USA, utrzymuje kontakty ze znajomymi z różnych stron świata, korzysta z dostępu do obcojęzycznych stacji radiowych i telewizyjnych, periodyków muzycznych i Internetu, nie czeka, aż do Polski dotrą przekłady poświęconych operze książek i nowości płytowe. Ci, którzy z różnych powodów mogą być „bliżej świata”, dzielą się wrażeniami i wiedzą z pozostałymi. Mimo to, mówiąc o śpiewakach, dyrygentach i utworach, krytycy jak refren powtarzają zwrot „zupełnie w Polsce nieznany”, zakładając chyba, że są oni – każdy z osobna – jedynym źródłem informacji na temat opery. W szczególności nie uwzględniają oferty Programu II PR. Szanowni Państwo, dla kogo piszecie? Jeśli nie dla osób najbardziej zainteresowanych operą i wiadomościami na jej temat – dajcie znać, przestaniemy czytać teksty nie dla nas przeznaczone. Jeśli waszym celem jest przyciągnięcie do teatrów nowych widzów, dlaczego nie pomagacie im przygotować się do spotkania z nową dziedziną sztuki? Tworzycie wizerunek niedoinformowanej publiczności – takiej, która czerpie informacje wyłącznie od Was – i siebie przede wszystkim kompromitujecie. Czy to przekonanie o odcięciu polskiej publiczności od świata sprawia, że omawiając recepcję różnych wydarzeń pozwalacie sobie na manipulowanie cytatami i przedstawianie zgodnych z Waszymi ocen jako jedynych?

Widownia każdego spektaklu jest bardzo zróżnicowana, ale nie ma możliwości precyzyjnego wyrażenia swoich opinii. Wspólne brawa często oznaczają aprobatę dla różnych elementów kreacji, a cisza raz bywa znakiem obojętności, innym razem – wzruszenia. Zarówno odgadywanie pobudek, jakimi kierują się widzowie, jak i uogólnianie ich prowadzi do sytuacji, w której czytając recenzje ze spektaklu, ze zdumieniem „dowiadujemy się”, jak go odbieraliśmy. Wypowiedzi na temat motywów zachowania ludzi są trudne do zweryfikowania. Dlatego prosimy, aby pisać, czy cała publiczność biła brawo, krzyczała, gwizdała lub tupała, ale nie zgadywać, dlaczego to robiła. Zbyt łatwo tu o nieuprawnione sądy i manipulację. To samo dotyczy artystów. Chcemy znać rezultaty ich działań, a nie przypuszczenia na temat pobudek, jakimi się kierowali. Jest to kwestia szacunku dla ludzi i odpowiedzialności za słowo. Uczciwość wymaga również podpisywania tekstów swoim nazwiskiem. Naprawdę nie chcemy zgadywać, co skłania niektórych recenzentów do chowania się od czasu do czasu pod pseudonimami (nierzadko łatwymi do rozszyfrowania ze względu na stylistykę tekstu i wyrażane w nim opinie) – niepewność, dystans wobec wyrażanych poglądów, chęć „powiększenia” grona sprzymierzeńców?…

Krytyka operowa nie może być reprezentantem artystów, bo nie informuje wiarygodnie o ich pracy. Nie może reprezentować publiczności, bo jej nie zna. W czyim imieniu się wypowiada? Sztuki, która nie powie, kto jej dobrze służy i nie wypomni błędów? Oczywiście, recenzenci też są częścią publiczności, uprzywilejowaną, bo mogącą publicznie dawać wyraz swoim ocenom. Nie wiemy, ilu widzów je podziela, ale niepokoi nas, że są to często oceny nieumotywowane i niestałe. Tym, którzy nie wierzą, służymy cytatami. Z przykrością stwierdzamy, że w tej chwili nie ma wśród polskich krytyków operowych godnego uznania autorytetu i nie zmieni się to, dopóki żyjący operą amatorzy traktują sztukę poważniej, niż żyjący z niej zawodowcy.

Szanowni Państwo, można sobie wyobrazić teatr, w którym będziecie jedyną publicznością. Ale jak dużą widownię zdołacie wypełnić?